Od autora: To co zrobi jeden z bohaterów w tym rozdziale będzie dość podłe. Mam
nadzieje, że go jednak nie znienawidzicie. Taki był zamiar od właściwie
początku, a wpadłem na ten pomysł w środku nocy gdy nie mogłem zasnąć.
Napiszcie co sądzicie i czy wy wybaczylibyście takie coś.
Enojy x
- Jutro otwieramy wystawę waszych dzieł, mam nadzieje, że
pamiętaliście? – powiedziała panna Isabelle podekscytowana tym wydarzeniem. Kto
by nie był na jej miejscu? Zjadą się same ważne osoby a ona będzie im wchodzić
w tyłki. Każdy kiwnął głową na znak, że pamiętał, chodź ja kompletnie
zapomniałem. Najwyżej nie dostanę immunitetu czyli stu procentowej pewności, że
ten rok zdam z oceną celującą. Taka była nagroda, dla według panny Isabelle
najlepszego dzieła. Oczywiście, że to było coś niesamowitego i połowa grupy
zrobiłaby na pewno bardzo wiele dla takiego czegoś, ale ja nie miałem
problemów z tymi zajęciami, więc nie
miałem się o co martwić. Spojrzałem na Harry’ego, który nie wyglądał najlepiej.
Pewnie też zapomniał. Nie uczył się tak dobrze jak ja więc to byłaby dla niego
spora szansa. Przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się czy nie da się czegoś
zrobić aby mu pomóc. Jest moim chłopakiem i kocham go. Nie pozwolę aby zaliczał
ten sam rok od początku, podczas gdy ja byłbym klasę wyżej. Czulibyśmy się na
pewno oboje źle. Moje myśli jednak były zaprzątnięte na tyle słowami Zayna, że
nie potrafiłem myśleć w ostatnich dniach o niczym innym. Najprościej byłoby
zapytać Harry’ego, ale będzie wściekły, że mu nie ufam. Nie zrobię mu tego.
–
Louis, zadałam ci pytanie. – usłyszałem w końcu głos nauczycielki, która stała
nade mną patrząc wyczekująco. Potrząsnąłem głową i rzuciłem jej
zdezorientowane spojrzenie.
- Tak? – zdołałem wykrztusić. Panna Isabelle westchnęła i
otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale rozbrzmiał się dzwonek, oznaczający
koniec zajęć. Odetchnąłem z ulgą. Ostatnio ta kobieta nie daje mi spokoju.
Ciągle mnie o coś pyta.
Zabrałem swoją torbę z której nawet nie wyjąłem książek i
wyszedłem z Sali. Za mną ktoś się zjawił i zacisnął palce na moich biodrach.
Uśmiechnąłem się po czym odwróciłem się.
- Idziesz jutro na wystawę? – zapytałem.
- Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Dla mnie to strata czasu.
I tak nic nie przygotowałem.
- Ale chociaż zapunktujemy obecnością. Po za tym może poznasz
kogoś wpływowego? – poruszyłem znacząco brwiami, a Harry wywrócił oczami.
- Wolę spędzić ten czas w domu ze swoim chłopakiem. A
właśnie? Gdzie on się podział? – zaczął się rozglądać wokół siebie.
Szturchnąłem go dłonią w ramię.
- Idiota. – mruknąłem w rozbawieniu. – W każdym razie ja idę.
Ty rób jak chcesz.
- Spędzę miły wieczór oglądając jakieś głupie reality show, ale ty baw się dobrze. – roześmiał się.
- Wiedziałem, że się nie zgodzisz. A tak po za tym to idę po
zajęciach z Liamem do kawiarni. – powiedziałem odsuwając się lekko od niego.
Znów napotkałem zaciekawione spojrzenia. To oczywiste. W końcu zaczęliśmy ze
sobą rozmawiać. Ludzie pewnie zastanawiają się co było powodem naszej kłótni. –
Wrócę pewnie za dwie godzinki. Potrzebuje ostatniej porady w sprawie jego
dzieła. Chłopak ma wielką nadzieje, że wygra.
- A wątpisz w to? – powiedział Liam z szerokim uśmiechem
zjawiając się obok nas. – Jak miło, że znów jesteście pogodzeni.
- Nie mógł długo wytrzymać więc mi wybaczył. – odpowiedziałem
zerkając na Harry’ego.
- Tak. Życie bez seksu jest uporczywe. – rzucił chłopak w
lokach w zamyśleniu. Moje policzki spłonęły rumieńcem. Nienawidzę jego
bezpośredniości. Mam przez to same problemy. A potem dziwić się, że boje się
ludziom w oczy spojrzeć.
- Cóż, myślę, że nie chce słuchać o waszym życiu seksualnym
więc pozwólcie, ze pójdę na zajęcia. – powiedział Li i oddalił się.
- Musiałeś to mówić? – zezłościłem się, a właściwie udawałem,
że to zrobiłem.
- Naszym motto jest mówienie prawdy. Czyżbyś zapomniał? – dał
mi szybkiego całusa w policzek i również pognał na zajęcia nim zdołałem
cokolwiek powiedzieć.
***
Z Liamem spędziłem miło popołudnie. Jakaś dziewczyna nawet
poprosiła o jego numer telefonu na co się zgodził. Wiedziałem, że ostatnia
dziewczyna go bardzo zraniła więc cieszyłem się, że być może ma szansę na nową
miłość. Na początku obawiałem się, że to ja spodobałem się Sarah, bo tak miała
na imię owa dziewczyna i byłem zestresowany, ponieważ widziałem, że spodobała
się Liamowi. Co chwila na nią spoglądał. Wszystko jednak dobre co się dobrze
kończy. Nie umiałem udzielić Liamowi takich porad jakich by sobie życzył, ale w
sumie to był tylko pretekst aby się zobaczyć. Gadaliśmy o mało ważnych bzdurach
i dużo żartowaliśmy.
W doskonałym nastroju wchodziłem po schodach klatki
schodowej, podśpiewując pod nosem. Nie zauważyłem staruszki na którą wpadłem.
Kobieta omal się nie przewróciła, ale w ostatniej chwili ją złapałem.
- Pani Wilson? – zdziwiłem się. Dawno jej nie widziałem.
Chociażby aby wychodziła ze śmieciami. Zaczynałem się o nią martwić. Czułem, że
skrywa pewien sekret…
- Mogłam sobie coś zrobić. Patrz lepiej jak chodzisz. –
powiedziała w zdenerwowaniu. Gdzieś się spieszyła, to zauważyłem. Była
poddenerwowana i co chwilę patrzyła na zegarek.
- Coś pani wypadło. – schyliłem się i podniosłem małe
opakowanie jakiś tabletek. Ich nazwa była dziwna, nawet nie potrafiłem jej
poprawnie wymówić. Pani Wilson zabrała ode mnie gwałtownie opakowanie, nawet
nie dziękując.
- Na drugi raz nie myśl o niebieskich migdałach. Życie to nie
tylko marzenia. – z tymi oto słowami wyminęła mnie i wyszła z klatki. Czułem,
że w jej słowach było więcej niżby chciała powiedzieć. Jednak nie chciałem się
nad tym dłużej zastanawiać. Chcę się zobaczyć z Harrym. Tylko na tym mi zależy.
Parę godzin, a ja już się stęskniłem.
Przed drzwiami usłyszałem jednak głosy. Ściślej dwa głosy.
Jeden z nich należał do Harry’ego, a drugi do… Zayna? Przecież zerwali
przyjaźń, nie są już razem, prawda? Miałem nacisnąć klamkę i nawet położyłem
dłoń na niej, ale pewne słowa mnie zatrzymały:
- Musisz mu w końcu powiedzieć! Ile chcesz ukrywać prawdę?
Myślisz, że się nie dowie?
Ten głos należał ewidentnie do Zayna. Cholera, wiedziałem, że
on wie więcej niż mówił. Ale co było
takim wielkim sekretem? Moje serce zabiło mocniej gdy pomyślałem sobie o
Jamsie. A jeśli wrócił? Może zrobił to już dawno i Harry chce do niego wrócić?
Może spotykają się za moimi plecami? Nie chcę w to wierzyć.
- On nie musi o niczym wiedzieć. – teraz mówił Harry. – Nie
chce go ranić. Wiem, że nie wybaczyłby mi tego. A ty chyba już nie masz prawa
wtrącać się w nasze sprawy, co? Nie jesteśmy już przyjaciółmi.
- Po prostu wydawało mi się, że jeżeli dwie osoby się kochają
to nie mają przed sobą sekretów. A ty zrobiłeś mu ewidentne świństwo. Ja bym na
twoim miejscu nie spojrzałbym sobie w twarz. Żal mi tego naiwnego dzieciaka. Na
tyle co dla niego poświęciłeś… nie powinieneś robić takich rzeczy. Nie na tym
polega miłość Harry.
- A skąd możesz to wiedzieć? – prawie wykrzyknął te słowa,
mój chłopak. – Byłeś kiedykolwiek zakochany? Wątpię. Sam zdradzałeś Perrie na
prawo i lewo. Twoje ego zostało obrażone gdy dowiedziałeś się, że robiła ci to
samo. Musisz zrozumieć, że są czasem ważniejsze sprawy od miłości.
- Jesteś takim cholernym egoistą.
- Kurwa Zayn! Zrobiłem dla niego już tyle, że…
- Że to usprawiedliwia to co zrobiłeś?
- To nie do końca tak. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to Louis
nigdy się o tym nie dowie. A ja nie mam kasy. Jestem kompletnie spłukany. Nie
mam nic. Muszę jakoś utrzymać i siebie i Louisa. Mam ostatnie oszczędności, nie
wydam ich na…
- I dlatego możesz bawić się jego uczuciami? Wykorzystywać
go? Nie wiem Harry kim jesteś, ale na pewno nie moim przyjacielem. Bo mój
przyjaciel nie zrobiłby czegoś takiego. – to były ostatnie słowa Zayna nim nie
otworzył drzwi. Ja schowałem się za nimi z walącym sercem. To co usłyszałem
zmieniło wszystko. Sprawiło, że moje idealne i spokojnie życie zamieniło się w
piekło. Harry coś przede mną ukrywał. To było coś dużego skoro nawet Zayn był
zły. Zdałem sobie sprawę, że Zayn nie chciał się do mnie przywiązywać, bo
wiedział, że nie wybaczę tego Harry’emu. To sprawiło, że byłem w jeszcze
większej rozsypce. Miałem ochotę krzyczeć i rzucić się na Harry’ego z
pięściami, chodź nie wiedziałem o co chodziło.
Zayn zbiegł po schodach, nawet mnie nie zauważając. Zsunąłem
się po ścianie na podłogę i siedziałem po prostu opierając się o nią na klatce
schodowej. Nie chciałem wchodzić jeszcze do mieszkania. Nie wiem jak mógłbym
spojrzeć Harry’emu w oczy.
To na pewno nie zdrada. Zayn zdradzał Perrie więc to dla
niego nie nowość. Jamesa mogę odrzucić. Brak kasy, brak kasy… cholera! A jeśli
Harry jest męską prostytutką? Zaczęło mi się kręcić w głowie. Modliłem się aby
to nie była prawda. Zayn miałby rację. Nie wybaczyłbym tego Harry’emu. Ale z
drugiej strony nie miał nigdzie malinek, chyba że te zrobione przeze mnie. Nie
wyglądał na kogoś kto uprawiał przed chwilą seks, chyba że to byłem ja. To nie
pasuje do mojej teorii. Harry by tego nie zrobił, wiem to. Ufam mu. Ufałem.
***
Siedziałem jeszcze przed mieszkaniem Harry’ego przez dwie
godziny, myśląc nad jego tajemnicą i tym czy kiedykolwiek wyrzuty sumienia każą
mu powiedzieć mi prawdę. Byłem jednak prawie pewien, że tego by nie zrobił.
Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się 21:00. Harry na pewno martwił się, tylko
nie byłem pewien czy mnie to obchodziło. W końcu podniosłem się z twardej
posadzi. Tyłek mnie rozbolał. Nacisnąłem klamkę, uprzednio nieco się wahając i
wszedłem do mieszkania mojego chłopaka.
- Nareszcie jesteś. – powiedział Harry patrząc na mnie z
utęsknieniem w oczach i od razu mnie przytulił. Ja jednak nie objąłem go, ale
Harry był tak szczęśliwy, że w końcu wróciłem do domu, że nie przejął się tym.
Nawet nie zauważył, że coś jest nie tak. – Wiesz co? – zaczął gdy przestał mnie
obejmować. I nie czekając na moją
odpowiedź dokończył: - Przemyślałem sobie to i pójdę jutro z tobą do galerii
sztuki. Skoro tak ci na tym zależy to czemu nie?
Myślał, że będę szczęśliwy i jasne – byłbym. Wiedziałem
jednak, że zżerają go wyrzuty sumienia musiał je jakoś uśpić. Postanowił więc,
że będzie dla mnie nie wiarygodnie miły. Tylko czekać aż kupi mi kwiaty i
zaprosi na najlepszą randkę życia. Normalnie bym się ucieszył, ale wiedziałem
co za tym stoi i nie podobało to mi się. Miałem ochotę wykrzyczeć mu to w
twarz. Resztkami sił się powstrzymywałem.
- W porządku. – westchnąłem. - Idę pod prysznic. –
poinformowałem go. Musiałem pobyć znów sam. Widziałem go raptem minutę, ale już
zaczynałem panikować w jego towarzystwie. Tak bardzo nie chcę się wygadać,
ponieważ tak bardzo nie chcę znać prawdy… moje idealne życie runęłoby w
gruzach. Miałem Harry’ego, miałem gdzie mieszkać i miałem namiastkę szczęścia.
Ale wszystko musi się spieprzyć, prawda? Gdybym wrócił później to nic bym nie
usłyszał i byłbym nadal szczęśliwym chłopakiem. Co z tego, ze oszukiwanym?
- To propozycja? – poruszył zabawnie brwiami, bawiąc się
kołnierzem mojej koszuli i stojąc naprzeciwko mnie. Patrzył mi prosto w oczy,
podczas gdy ja miałem spuszczoną głowę. Nie potrafiłem na niego spojrzeć.
- Jestem zmęczony. – powiedziałem siląc się na ton, który by
na to wskazywał.
- Więc spróbuje ci jakoś dodać energii… - po tych słowach
zaczął składać pocałunki na mojej szyi. A ja zamiast się zatracić w
przyjemności lub chociażby z tego cieszyć, myślałem tylko jak bardzo chce
znaleźć się pod prysznicem. Bo wtedy mógłbym być sam. Bez Harry’ego.
Przymykając na moment oczy, odsunąłem go od siebie łapiąc za ramiona.
- Harry nie. Naprawdę jestem zmęczony. Po za tym jutro czeka
nas ważny dzień. Musimy mieć siły. – chciałem jakoś załagodzić sytuację, ale
Harry zmarszczył brwi. Zauważył, że coś jest nie tak. Nie jest głupi.
- Coś się stało? – spytał. – Hey, spójrz na mnie. – uniósł
mój podbródek ku górze, zmuszając abym na niego spojrzał. – Spotkałeś kogoś
kogo wolałbyś nie widzieć czy…
- Bo nie mam ochoty na seks z tobą?! – prawie krzyknąłem
wyrywając się. – Nic się nie stało. Wszystko jest w porządku. – wycedziłem
przez zaciśnięte zęby. – A teraz idę wziąć prysznic. Sam. – zaznaczyłem i
udałem się w tym kierunku, starając się nie myśleć o tym jak bardzo nienawidzę
siebie w tej chwili. Widziałem to zdezorientowanie w oczach Harry’ego.
Kompletnie nie wiedział co się dzieje, dlaczego taki jestem? Co się zmieniło?
***
Brak ciepłej wody zupełnie mi tego dnia nie przeszkadzał.
Może nawet potrzebowałem skupić się na czymś innym niż zaprzątać sobie głowę
falą niepotrzebnych myśli z czego połowa była moimi bzdurnymi teoriami.
Siedziałem w łazience wyjątkowo długo. Gdy wyszedłem z niej światło w salonie i
kuchni było zgaszone, co oznaczało, że Harry pewnie już poszedł spać. Zakładając
uprzednio bokserki udałem się do sypialni, nawet nie rozczesując mokrych włosów
z których kapała woda. Nie miałem na to ani siły ani ochoty. Chciałem jak
najszybciej iść spać.
Tak jak myślałem. Harry spał odwrócony do ściany.
Westchnąłem. Nie wiedziałem czy udawał czy nie? Byłoby to do niego bardzo
podobne. W końcu nie znam go od wczoraj. Odkryłem pościel i wślizgnąłem do
łóżka najciszej jak umiałem. Poczułem jak Harry drgnął. Tak jak myślałem, nie
spał. Udawał. Ułożyłem głowę na poduszce i również odwróciłem do niego plecami.
Nie tak miało wyglądać nasze wspólne życie. Wyobrażałem sobie każdy dzień jako
coś nowego, fajnego, zabawnego… a przede wszystkim byłem podekscytowany, że
tyle ciekawych i nowych rzeczy czeka jeszcze mnie i Harry’ego. Teraz nie byłem
już niczego pewien. Nawet chyba miałem wątpliwości do tego czy mnie kocha. Bo
jeżeli kogoś kochasz to go nie okłamujesz? Jaką Harry miał tajemnicę? Nie wiem
czy chcę wiedzieć, ale… ciekawość zawsze jest silniejsza.
Czułem wyrzuty sumienia względem chłopaka. Odwróciłem się w
jego stronę i próbowałem przysunąć, gdy byłem tak blisko, ze mogłem poczuć
ciepło bijące od jego ciała, ostrożnie uniosłem rękę i próbowałem go objąć.
Jego ciało momentalnie się spięło, więc zacieśniłem uścisk. Teraz go obejmowałem.
Jutro zapytam go o tajemnicę. Więc jeżeli to ma być nasza ostatnia szczęśliwa
noc, nie chcę tego totalnie schrzanić. Teraz to ja zacząłem składać mokre
pocałunki na jego szyi, zniżając się, aż w końcu dotarłem do nagiego ramienia.
Harry nadal leżał nie ruchomo. Cóż, chyba naprawdę zasnął.
Przestałem więc całować jego ciało i po prostu leżałem
wtulony w niego.
***
Gdy obudziłem się rano Harry’ego nie było obok mnie. Nie przytulałem
już ciepłego ciała chłopaka, którego kocham. Westchnąłem. Wyciągnąłem rękę do
mojego telefonu, aby sprawdzić godzinę. Dzisiaj z racji tego, że była wystawa
nie mieliśmy zajęć, więc nie zerwałem się z łóżka jak oparzony gdy zobaczyłem
12:10. Musiałem być bardzo zmęczony, ponieważ nigdy nie zdarzyło mi się tak
długo spać. Zazwyczaj byłem rannym ptaszkiem. Wystawa była za cztery godziny,
więc miałem jeszcze sporo czasu na przygotowania. Niechętnie wstałem z łóżka i
spojrzałem za okno. Jakiś mały chłopczyk koło dwunastu lat jechał na czerwonym
rowerku, a kobieta prowadziła wózek z dzieckiem. Ulica była praktycznie pusta.
Uchyliłem lekko okno chcąc pooddychać świeżym powietrzem. Nie było upalnie jak
zwykle. Powiewało chłodnym powietrzem, tak jakby pogoda sama dawała znak, że
dzisiaj wydarzy się coś złego. Nagle poczułem dziwną ochotę zobaczenia się z
Harrym. Chciałem mieć pewność, że jest z nim wszystko w porządku i nie muszę
się martwić. Zamknąłem okno i wyszedłem z sypialni. Zajrzałem najpierw do salonu
a potem do kuchni. Ani śladu Harry’ego. W ostateczności zapukałem do łazienki,
a gdy nikt nie odpowiadał wszedłem do środka. Również pusto. Gdzie do cholery
jest Harry? Dzisiaj nie mieliśmy zajęć, więc nie mógł na nie pójść. Wziąłem z
komody mój telefon i wybrałem do niego numer. Musi odebrać, musi. Usłyszałem
jednak pocztę głosową z której dochodził głos Harry’ego: „Wiem, ze to ty Louis,
bo nikt inny się o mnie nie martwi, więc najwyraźniej a)rozładował mi się
telefon b) jestem na ciebie zły”
Wywróciłem oczami. Jasne, że opcja b. Zachowałem się jak
idiota. W dojrzałym związku ludzie ze sobą rozmawiają! Liam mylił się. Nasz
związek jest na razie na poziomie gimnazjum albo liceum. W każdym razie szkolna
miłość. Jeszcze najwyraźniej nie dojrzeliśmy do takiego etapu w którym problemy
rozwiązuje się za pomocą rozmowy. Zachowywaliśmy się strasznie dziecinnie w tym
momencie. Oboje.
Postanowiłem jednak, że zrobię śniadanie. Musze czymś zająć
ręce aby nie myśleć za dużo o swoim chłopaku.
Gdy dochodziła 13:00 naprawdę zacząłem się martwić. Albo
Harry jest na wzgórzu albo w barze albo nie mam pojęcia gdzie. Jedno jest
pewne: unika mnie. Jak zwykle gdy nie chce ze mną rozmawiać, albo jest tak zły,
ze woli iść i ochłonąć zamiast strzępić język. Z jednej strony to dobrze, a z
drugiej… no właśnie. Prowadziło do wielu nie wyjaśnionych sytuacji. Siedziałem
przy stole nad pełnym talerzem. Nic nie zjadłem. Nie miałem ochoty. Wypiłem
tylko herbatę. Idę wziąć prysznic.
Godzina 14:00, a ja już po prysznicu i cały ubrany do wyjścia
mimo iż są jeszcze dwie godziny. Serio, już nie mam pojęcia co mógłbym zrobić,
aby się czymś zając, a na oglądaniu telewizji na pewno się nie skupię. W tym
momencie usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Odetchnąłem z ulgą. Nareszcie.
Gdy Harry wszedł do środka miałem mu powiedzieć jak strasznie
się martwiłem, ale się powstrzymałem. Zapomniałem, że jestem na niego zły.
Szkoda, że on nie wie dlaczego.
- Gdzie byłeś? – zapytałem drżącym głosem. Bałem się, ze mi
coś złego odburknie.
- Musiałem się przejść. – odpowiedział spokojnym tonem. –
Zaraz znów wychodzę. Panna Isabelle kazała mi przyjść wcześniej do galerii i
pomóc.
- Może pójdę z tobą? – zaproponowałem.
- Dam sobie radę. – powiedział i poszedł do sypialni, zapewne
się przygotować. Pół godziny później ponownie nie było go w domu. Nasz związek
aktualnie nie przypomina w ogóle związku.
***
Zaczesałem grzywkę na bok i założyłem czarne, obcisłe rurki,
a do tego granatową koszulę z odpiętym
jednym guzikiem. Chciałem wyglądać jak najlepiej, ale teraz mnie to w ogóle nie
obchodziło. Między mną, a Harrym nie jest tak jak wcześniej i najgorszy jest
chyba fakt, że nie mam pojęcia z czyjej to winy. To się musi skończyć. Muszą
się skończyć nasze tajemnice. Powiem mu, ze coś wiem, a on musi mi wyjaśnić
czego dotyczy ta tajemnica. Może wcale nie jest taka zła? Może Harry w gruncie
rzeczy myślał o mnie? Chciałem w to wierzyć i bardzo chciałem być w stanie mu
wybaczyć, cokolwiek to jest.
Gdy wszedłem do środka prawie od razu dopadł mnie Liam. Był
podekscytowany, ponieważ jego obraz miał wisieć. Starałem się uśmiechać i jakoś
go dopingować w tym, ale słabo mi to wychodziło. Chłopak szybko to zauważył.
- Co jest? – spytał.
- Nic. Naprawdę. – odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem. –
Cieszę się twoim szczęściem. Zasłużyłeś na wygraną.
- Mimo wszystko widzę, że…
- Powiedz mi, właściwie czego miały dotyczyć te prace? –
zapytałem chcąc zmienić temat. Nie żeby mnie to szczególnie interesowało.
- Mieliśmy zrobić zdjęcie czemuś co nas inspiruje. Ja
zrobiłem zdjęcie z więzy Eiffla. Uważam, że to przepiękny widok. – pochwalił
się. Próbowałem lekko się uśmiechnąć, jednak nie zrobiłem tego.
- Na pewno wygrasz. – dotknąłem jego ramienia. – Jestem tego
pewien.
- Dzięki. A teraz powiesz mi co się stało?
- Muszę już iść. Harry na pewno na mnie czeka. – kolejny raz
zwinnie się wywinąłem i ruszyłem przed siebie. Tak bardzo chciałem się z nim
spotkać, a jednocześnie miałem ochotę uciec stąd. Serce waliło mi, a nogi
miałem jak z waty. To okropne uczucie. Gdy czegoś chcesz i nie chcesz. Tak
czułem się w tej chwili. Rozdarty. Nawet bardzo.
Gdy ujrzałem Harry’ego na korytarzu podszedłem do niego
pewnym krokiem. Galeria jeszcze nie była otwarta. Panna Isabelle podobno
chciała aby wszystko było idealnie, zanim wpuści resztę do środka. Chłopak
wyglądał cudownie. Loki miękko opadały mu na ramiona, na głowie miał duży
czarny kapelusz, a na nogach obcisłe ciemne spodnie. Miałem ochotę rzucić się
na niego – tu i teraz.
- Podekscytowany? – zapytałem. Jednak nie był to ton drżący
czy nie pewny. Wręcz przeciwnie.
- Co? – spojrzał na mnie zdezorientowany. Tak jakbym wybił go
z zamyślenia.
- Zapytałem czy jesteś podekscytowany. – powtórzyłem obserwując
go uważnie.
- Tak, trochę. – odpowiedział nie przekonująco.
- Harry… chciałem cię przeprosić za wczoraj. – powiedziałem
bijąc się w środku z własnymi myślami. – Nie powinienem się tak zachowywać. Po
prostu wczoraj słyszałem twoją rozmowę z … - urwałem, ponieważ drzwi od Sali otworzyły
się i panna Isabelle zaprosiła nas do środka. Harry zerknąłem na mnie kątem
oka. Zauważyłem, że był smutny. Tak jakby miał z powodu czegoś wyrzuty
sumienia. Zmarszczyłem brwi, a potem potrzasnąłem głową. Nie miałem zamiaru się
nad tym zastanawiać. Koniec dzisiejszego dnia miałem ochotę spędzić miło. Wziąłem
głęboki oddech i ruszyłem w kierunku pomieszczenia.
***
Są takie momenty kiedy wolicie nie poznać prawdy. Nie
dowiedzieć się, że zostaliście okłamani, ponieważ wolelibyście żyć w tej
słodkiej nie wiedzy. Tak było i ze mną w tamtym momencie. Podejmujemy decyzje z
uwagi na niektóre rzeczy bądź osoby. Gdyby Liam nie brał udziału w tym przedsięwzięciu,
wcale bym nie przyszedł tutaj i nie dowiedział się o tajemnicy Harry’ego. Żyłbym
w słodkiej nie wiedzy co jakiś czas napotykając dziwne spojrzenia i chichoty. Może
po paru latach dowiedziałbym się co było przyczyną owych chichotów? I może
wtedy miałbym to kompletnie gdzieś. Jednak teraz, w tym momencie. Mój świat
kompletnie się zawalił. Jeszcze sekundę temu myślałem, że wszystko wróci do
normy. Jednak moje nadzieje odeszły wraz z krótką chwilą.
Byłem prawie ostatni do wejścia, gdyż nigdy nie byłem fanem
przepychania się przez tłum. Od razu usłyszałem głośne śmiechy i szepty różnych
ludzi. Nie wiedziałem jeszcze dlaczego? Jaki był ku temu powód? Moje oczy
szeroko się rozwarły z chwilą, gdy wszedłem do środka. Zabrakło mi oddechu i tak długo go nie zaczerpywałem, nim
nie zaczęło mi się kręcić w głowie. Po prostu stałem tam z rozwartymi ustami i
patrzyłem na swoje nagie zdjęcia zrobione przez Harry’ego kilka dni temu. Mówił, że
miały być dla niego. Tylko dla niego. Że chciał je sobie ustawić przy łóżku,
aby na mnie patrzeć. Więc dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego nie ustawił ich na
tej pieprzonej komodzie? Nie mogłem się ruszyć. Byłem jak sparaliżowany. Moje
stopy przywarły do podłoża. Naprawdę, chciałem coś zrobić, powiedzieć… nie
widziałem w tym jednak sensu. Wszystko było jasne.
Ludzie patrzyli na mnie, wytykali palcami, śmiali się. Poczułem
się znów jakbym miał 12 lat i był wyśmiewany z powodu mojej wagi.
- Myślisz, że wygrasz bo rozebrałeś się? Żałosny jesteś. –
powiedziała jakaś dziewczyna szturchając mnie ramieniem. Nie zwróciłem na to
uwagi. Miałem ją gdzieś. Nie ona była w tej chwili ważna. Dlaczego moje zdjęcia
tutaj wiszą? Tak bardzo jak nie chciałem myśleć, że to przez Harry’ego tak
bardzo on nasuwał mi się na myśl. To on zrobił te zdjęcia. To on miał do nich
dostęp. Okłamał mnie. Nie zależało mu na uwiecznieniu mnie. Może tak naprawdę
uważa, że nie jestem wart uwieczniania? Może ma mnie za grubego i brzydkiego
idiotę? Poczułem coś mokrego na policzku i momentalnie go dotknąłem. Nawet nie
zauważyłem łez, które spływały po moich policzkach. Przygryzłem wargę. Nie chciałem
wybuchnąć płaczem. On wiedział. Wiedział, że nie lubię swojego ciała, że nie
chcę go pokazywać, że był jedyną osobą przed którą się odważyłem i której
chciałem pokazać siebie w całej okazałości. I wykorzystał to do własnych celów.
Jak mógł to zrobić?
Boże, nie zrobiłby tego gdyby mnie kochał… czyli on… nie chcę
o tym myśleć.
- Ty pieprzona suko! – usłyszałem krzyknięcie Harry’ego. Odwróciłem
się w stronę z której dochodził głos. – Obiecałaś. Prosiłem cię. Tak bardzo cię
prosiłem.
Nie wiedziałem do kogo mówił. Dopiero po chwili zdałem sobie
sprawę, że te słowa były skierowane do panny Isabelle. Poszedłem w ich kierunku, starając się nie
zwracać uwagi na zaczepki.
- Masz grube uda. – powiedział jakiś chłopak głośno się
śmiejąc.
- I brzydki tyłek.
- Zatrudnij się jako aktor porno. Bo pasujesz tylko do tego. –
powiedziała znów jakaś dziewczyna.
Przepychałem się przez tłum walcząc zaciekle ze łzami. To
była najgorsza chwila w moim życiu. Poczułem się wykorzystany i upokorzony
przez jedyną osobę którą kochałem. Dlatego to bolało podwójnie. Bo ktoś komu
ufasz tak cię wykorzystał. Skoczyłbym za nim w ogień, podczas gdy on zrobił mi
takie coś. Miałem ochotę go uderzyć, nawrzeszczeć na niego.
- To sztuka. – powiedziała panna Isabelle. – A sztuka nie
polega na zamknięciu jej. – dodała pewnym siebie tonem.
- Ty głupia zdziro. – ton Harry’ego był przesiąknięty jadem,
a dłoń zaciśnięta w pięść.
- Nie czałoby wykorzystywać swojego chłopaka. – powiedziała na
to krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Swoją drogą jestem pod wrażeniem
twojego wyrachowania. Po takim czasie ty i tak zdobyłeś się na takie coś.
Myślałam, że w ostateczności zrezygnujesz gdy dawałam ci to zadanie.
Zaskoczyłeś mnie więc wybaczę ci obrażanie mnie bo jakieś tam uczucia względem
niego zapewne masz. Przecież nie pieprzyłeś go bez uczuć, czyż nie? Może się
mylę?
Cały czas stałem za Harrym. Jednak on, ani nauczycielka mnie
nie widzieli.
- Gdy dawała ci to zadanie? – spytałem starając się nie
wybuchnąć płaczem. – Jakie zadanie? O czym ona mówi?
- Nie wiedziałeś? Jaka szkoda. – oczy panny Isabelle
błyszczały w rozbawieniu. – Gdy pojawiłeś się na naszych zajęciach, dałam Harry’emu
pewne zadanie. Miał przekonać cię, że nagość nie jest niczym złym, a potem na
dowód, że udało mu się, przynieść te oto zdjęcia. Miały być tylko dla mnie, a ja
miałam mu w zamian zagwarantować przejście do następnej klasy nawet z najgorszą
oceną. Jednak postanowiłam, że upublicznię je. Teraz biedny Harry jest zły.
Och, jak mi go szkoda. Ale w sumie to było zabawne. Dwóch tak różnych
chłopaków, którzy na początku nie pałali do siebie sympatią. Byłam ciekawa czy
mu się uda. Byłeś Louis taki nieśmiały i taki zakompleksiony, że byłam pewna
jego porażki, ale postanowiłam dać mu szansę. Jak widać opłaciło się. Szkoda
tylko, że pogwałcił twoją godność za przejście do następnej klasy. To naprawdę uwłaczające,
prawda Lou? – oczy panny Isabelle tryskały wesołością, podczas gdy ja miałem
ochotę umrzeć. Moja głowa była pełna pytań. Dlaczego? Jak? Co on sobie myślał?
Co ma teraz zrobić? Jak żyć? Gdzie jechać? Wybaczyć? Nie, na to znałem
odpowiedź. Nigdy.
- To… to prawda? – zapytałem patrząc na Harry’ego, którego
oczy były spuszczone na podłogę. Bez słowa przecisnąłem się przez tłum i
wyszedłem z Sali. Dopiero na korytarzu, rozpłakałem się jak małe dziecko. Moje oczy
stały się czerwone od łez, dłonie zaczęły drżeć, a ja sam chciałem skoczyć,
najlepiej z jakiegoś wysokiego wieżowca, aby mieć pewność, ze nie przeżyje
tego. Wszystko w jednej sekundzie straciłem. Moją miłość i…. moją miłość. Bo to
jedyne co miałem na tym pieprzonym świecie. Nawet moja cholerna matka mnie tak
nie zawiodła jak on. Ufałem mu, kochałem go, chciałem się z nim ożenić i zaadoptować
dziecko, a potem zamieszkać w jakimś małym domku, a teraz? Nie chcę go znać.
- Louis! – usłyszałem za sobą głos. Nawet się nie odwróciłem.
– Louis zaczekaj! – Harry do mnie podbiegł i złapał za ramię, ale gwałtownie odtrąciłem jego rękę.
- Spieprzaj! – warknąłem.
- Louis ja naprawdę…
- Nie! – krzyknąłem. – Boże co za idiota ze mnie. To
popchanie nas przez panne Isabelle cały czas do siebie… mogłem się domyśleć, że
miała w tym jakiś cel. – powiedziałem kręcąc głową z niedowierzaniem. – Ale wiesz
co mnie najbardziej zabolało?
Harry nie odpowiedział. Po prostu patrzył się na mnie
smutnymi oczami, dobrze wiedząc co zaraz powiem.
- Że mimo iż wiedziałeś, że mam problemy z pokazywaniem
swojego ciała, niską samooceną, a w przeszłości występowały u mnie problemy z
odżywaniem to i tak zdecydowałeś się udostępnić te zdjęcia pannie Isabelle. Nie
obchodzi mnie czy chciałeś je pokazać całej grupie czy tylko jej. Dla mnie
liczy się fakt, że w ogóle to zrobiłeś i dlaczego? Żeby mieć pewność przejścia
do następnej klasy. Pieprzony egoista z ciebie. Mam tylko nadzieje, że to było
tego warte. To ciągłe okłamywanie mnie i wmawianie miłości, która wcale nie
istniała. – mówiłem praktycznie krztusząc się łzami. – Co czułeś gdy ja
mówiłem, że cię kocham i jesteś dla mnie najważniejszy? Miałeś jakieś wyrzuty
sumienia? Czy chociaż raz zastanowiłeś się czy warto? Wątpię. Zawsze myślałeś
tylko o sobie. Byłem idiotą myśląc, że mogę cię zmienić. Ty się nigdy nie
zmienisz. Całe życie będziesz patrzeć tylko na siebie. Uczucia innych cię nie
obchodzą. A ja miałem wyrzuty sumienia, że źle o tobie myślałem… miałem takie
cholerne wyrzuty sumienia… boże… - powiedziałem pochlipując. – Upokorzyłeś mnie
i wykorzystałeś. Potraktowałeś gorzej niż śmiecia. W życiu nie czułem się tak
beznadziejnie. Nawet gdy w szkole wyzywali mnie codziennie od tępej i żałosnej
cioty. I wiesz co jest jeszcze najgorsze? Że nawet Zayn czuł wyrzuty sumienia,
a ty nie. Tak, słyszałem waszą rozmowę wczoraj. Wiedziałem, że masz sekret. Ale
nie wiedziałem, że tak wielki. Nie wiedziałem, że ten sekret tak cholernie mnie
zrani, wiesz dlaczego? Bo nie sądziłem, ze byłbyś w stanie zrobić mi takie coś.
Jakaś część mnie wierzyła, ze „hej to jest Harry, twój chłopak, który kocha cię
ponad wszystko”.
- Louis, daj mi wyjaśnić… proszę.
- Panna Isabelle już mi wszystko wyjaśniła. Zaprzyjaźniłeś
się ze mną bo ci kazała: tak czy nie?
- Tak, ale…
- Więc nie mamy o czym rozmawiać. – kolejna łza spłynęła po
moim policzku. – Jak mogłem pomyśleć, że robisz coś bezinteresownie. Jak mogłem
pomyśleć, że zwróciłbyś uwagę na kogoś takiego jak ja? Jak? Nie jestem wart aby
taki chłopak chociaż spojrzał na mnie. Ale mimo wszystko uwierzyłem, że mnie
kochasz, a teraz… - znów się rozkleiłem. – Teraz moje serce jest złamane na
miliony kawałeczków i czuje się jakbym dostał z całej siły w brzuch. A ty
sypiając ze mną bez uczuć zachowałeś się jak skończona dziwka. Ciesz się. Masz zagwarantowane
przejście do następnej klasy.
Odwróciłem się na pięcie i zacząłem biec przed siebie.
- Louis zaczekaj! Daj mi wyjaśnić!
- Idź do diabła! – odkrzyknąłem i uciekłem mu ile tchu w
nogach. Musiałem jakoś się wyżyć. Jakoś przestać o tym myśleć. Dostałem za
swoje. Nie powinienem ufać komuś takiemu jak on. Nie był wart nawet jednej
chwili spędzonej z nim. Ale cholera! Jak to ironicznie brzmi, bo chwile z nim
spędzone były najlepszymi w moim życiu. Teraz czuje się jak skończona żałosna
ciota. Głupi mały Louis. Zawsze był naiwny. – pomyślałem.
Omal nie wpadłem na jakiegoś mężczyznę, ale nawet go nie
przeprosiłem, krzyknąłem tylko:
- Uważaj jak chodzisz palancie!
Byłem taki wściekły, że jeszcze chwila a uderzyłbym 10 –
letniego chłopczyka, który siedział na ławce i patrzył się na mnie. Dłoń miałem
zaciśniętą w pięść. Gdy go minąłem moim
oczom ukazała się dziewczyna. Ale dziewczyny bym nie uderzył, zresztą… nikogo
bym nie uderzył. Ale z wielką przyjemnością zrobiłbym to Harry'emu. Chciałem tam wrócić i
dać mu w twarz. Może to w jakiś sposób ukoiłoby moją złość.
Gdy w końcu się zatrzymałem, dotknąłem dłońmi kolan, ciężko
dysząc. Nie mam pojęcia ile biegłem, ale serce biło mi jak oszalałe. W końcu dałem
upust emocją i zacząłem płakać jak małe dziecko. Kucając i chowając twarz w
dłoniach. Po prostu siedziałem tam jak idiota i płakałem. Harry Pieprzony
Styles. Złamał moje serce. Czy cokolwiek z tego co mówił było prawdziwe? Czy
gdy mnie całował myślał o tym jak bardzo mnie kocha? A kiedy pewnej nocy mi się
oddał? Zrobił to aby zwiększyć moją pewność siebie czy naprawdę chciał pokazać,
że mi ufa? A nasza randka? Kiedy pierwszy raz poczułem się szczęśliwy i
wzruszony, ze ktoś tak się postarał, tylko dla mnie. Tylko na mnie zwracał
uwagę. Tylko mnie chciał. Tylko mnie kochał… nie, nie kochał mnie. Nigdy mnie
nie kochał. Jego miłość to kłamstwo. On sam jest jednym wielkim kłamstwem. Nie
chcę go znać. Chcę zapomnieć kim był. Zabawił się moimi uczuciami, mam
nadzieje, że jest z siebie dumny.
***
Gdy znalazłem się w domu Harry’ego, jak najszybciej
spakowałem swoje rzeczy. Nawet nie spojrzałem przy wyjściu ostatni raz na to
mieszkanie. Brzydziłem się nim. Utworzyło się tutaj tyle fałszywszych
wspomnień. Tyle czasu straconego na coś co nawet nigdy nie było prawdziwe.
Chciałem wierzyć, że przez małą sekundkę chociaż Harry coś do mnie poczuł. Że
to nie było tak do końca nie prawdą… ale jakaś część mnie mówiła, że on taki
jest. I musi się zmienić, a może wtedy spotka osobę, która nie będzie tak
cholernie cierpiała jak ja. Wrzucałem do walizki nie dbale bluzki, spodnie,
bokserki. Byle by jak najszybciej się stąd wynieść. Wiedziałem już chyba dokąd
pójdę….
Wiedziałem gdzie mieszkał, ponieważ gdy wczoraj wybraliśmy
się do kawiarni, prze okazji przechodziliśmy obok jego domu. Zadzwoniłem
dzwonkiem i odczekałem kilka sekund, nim mi otworzył. Przede mną stał Liam,
który miał wyraz twarzy taki jakby się spodziewał, że do niego przyjdę. Wpuścił
mnie bez słowa do środka, mówiąc:
- Możesz zając pokój gościnny.
Kiwnąłem głową i odparłem z wdzięcznością:
- Dzięki.
Wiedziałem też, że nie zastanę u niego długo. Postanowiłem,
może w chwili złości, może nie, ale jednak: wracam do Londynu. To koniec. Nie
sądzę abym mu kiedyś jeszcze wybaczył, lub chociaż był w stanie spojrzeć w oczy
po tym co zrobił.
*
Przepraszam jeżeli was zawiodłem tym rozdziałem ;)). Ale nie
lubię zmieniać swoich postanowień, a wymyśliłem to jeszcze we wakacje.
Kolejny rozdział na pewno was zaskoczy! A właściwie decyzja Harry’ego.
Ale chciałem coś przez to pokazać o czym napiszę pod koniec 22 rozdziału.
Jak myślicie? Louis w końcu wyjedzie czy nie? Spodziewaliście się, że panna Isabelle okaże się tzw. czarnym charakterem? :))
Pomysł na 22
rozdział już mam i myślę, że gdybym pomysł dobrze wykorzystał to mogłoby wyjść
coś naprawdę dobrego.
Paa.
Znowu przez ciebie nie śpię o tej porze. Śmieszy mnie ironia sytuacji, w końcu tak samo się to zaczęło.
OdpowiedzUsuńPoznalam cię już na tyle dobrze, że spodziewałam się jakiegoś zwrotu akcji, ale nie myślałam, że będzie aż tak ostro. Przez ten rozdział zaczęłam mieć nadzieje, że może skończysz to ff tak jak lubię czyli jakąś śmiercią albo czymś podobnym smutnym. No dobra, nic nie mówię, bo większość pewnie chce happyendu.
Tylko tyle, bo rano i tak nie wstanę. Ily ❤
Wow jesyem pierwsza 🎊
UsuńZnowu płacze, sama nie wiem dlaczego. Jednak rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńO Boże Boże Boże kocham to! <3
OdpowiedzUsuńJeeej naprawdę miałam racje :) co do tego rozdziału mimo że smutny jest naprawdę przecudowny nie spodziewałam się takiego obrotu spraw *** Czekam na 22.. i deecyzję podjęta przez Larry'ego to nie normalne że tak pisze ale kocham cie za te FF! :))
OdpowiedzUsuńO Jezu
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie łzy zaczęły mi spływać po policzkach..
Ale to był tylko moment, po chwili przestały.
Czuję, że Harry tego nie chciał, że nie jest aż tak wielką suką. Coś czuję, że on naprawdę sie zakochał.
Louis... ah Louis, ja nie wiem co ty mogłeś czuć tak upokorzony, ja to bym chyba pozrywała te zdjęcia i uciekła pod pociąg, lub na most..
Panna Isabell to zdzira, suka, szmata i wszystko. Nienawidze jej za to, jak bardzi bezczelna była i jaką odwagę miała, żeby porozwieszać te zdjęcia.
No i to chyba tyle, bo nie mam czasu a nawet sie nie rozgadałam ale cóż.
COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńCO SIE WŁAŚNIE STAŁO
DLACZEGO
Nienawidze p. Isabell
Biedny Lou
Biedny Harry
ciekawe co tam jeszcze wymyśliłeś, co?
Kompletnie nie spodziewałam się tego co się stało
I naprawde nie mam pojęcia jak sie skończy to opowiadanie
Możesz zrobić praktycznie wszystko
I jak jeszcze bardziej chcesz nas zaskakiwać to boże, boje sie
odpowiadając na twoje pytania:
Myślę że Louis wyjedzie do połowy :))
I nie spodziewałam że że p. Isabell okaże sie taką suką
Chcę już następny rozdział
dfjkdsvgjfvd
Kc Mery Sz. aka @im_little_mary
Nigdy nie myśl, czy nas zawiodłeś, bo to wielki bullshit. Nie wiem, od czego zacząć...
OdpowiedzUsuńZaczynam niepokoić się panią Wilson, ta staruszka ma jakiś problem? Troszeczkę poznając Ciebie i to opowiadanie, nie zdziwiłabym się, gdyby miałaby ona odegrać jakąś kluczowa rolę.
NIGDY nie spodziewałabym się, że ta miła nauczycielka okaże się taką szmatą. Przepraszam, przepraszam, nie powinnam tak pisać, ale takie mam o niej danie. Jak można tak upokorzyć swojego ucznia?! Sztuka ponad wszystko, tak! Czemu nie wykorzystać Harry'ego? Przecież to nic nie znaczy!!!...
I sam Harry... To co zrobił, było podłe. I pewnie to, co napiszę, też takie jest: potrafię go w jakimś maleńkim stopniu zrozumieć. Wyraził zgodę na zrobienie tych zdjęć, co było po prostu okropne, a to wszystko dla cholernej oceny. Jednak nie uwierzę, że on nie kocha Louis'ego. Po prostu nie, ich łączy zbyt mocna więź. Harry, błagaj na kolanach, powiedz wszystkie skrywane tajemnice i kochaj tego Aniołka z całych sił.
Tyle złego spotkało Lou w życiu. Jednak głęboko wierzę, że On znajdzie swoje miejsce, obok osoby, którą darzy największym i najsilniejszym uczuciem na ziemi. Z wzajemnością.
Robert, naprawdę Cię podziwiam, bo z każdym kolejnym rozdziałem Accidentally in Love jest coraz genialniejsze. Cieszę się, że mam możliwość je czytać. Jesteś wielki w tym, co robisz :)
wzruszona, szczerze płacząca Anita
(btw. podczas tego rozdziału słuchałam "Chciałbym umrzeć z miłości", to mnie jeszcze bardziej "dobiło").
Niech wraca do Londynu albo niech spróbuje sie zabić ;.;
OdpowiedzUsuńNa pewno nie mogą być teraz razem.
"niech spróbuje sie zabić" naprawdę?...
UsuńCzytałam ten rozdział przed szkołą ale dop komentuje xd (cholerna klawiatura) napiszę mało bo wielkość mojego nowego telefonu mnie mało mówiąc wkurwia dobra mniejsza
OdpowiedzUsuń#Rozdział zajebisty
#wuedziałam te zdj to jeden wielki spisek kurwa
#profesorka to suka
#bidny Lou
#o co do kurwy chodzi z tą sąsuadką xdd
#ma się dibrze skińczyc
#a ja piszs z anonima i jest miliard blendow
😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😨😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭
OdpowiedzUsuńCHOLERA CHOLERA CHOLERA KURWAA CO ???? ! Gdy tylko przeczytałam notkę już bałam się zacząć czytać. Nie mogę uwierzyć, po prostu nie ! Było między nimi tak dobrze. Uprzedzałeś nas w notce pod poprzednim rozdziałem, że coś się wydarzy, ale nie spodziewałam się właśnie czegoś takiego ;o Ten rozdział totalnie mnie zabił. Co do panny Isabell (chciałam napisać, że moja imienniczka, ale nie wiem czy to jest to samo imie xDDD bicz plis) nie mam pytań. Zachowała się jak skończona kretynka.
OdpowiedzUsuńRoobert kurcze. Niby już niedługo koniec tego ff, a ja mam taki mętlik w głowie. Piszesz tak wspaniale i tak nieprzewidywalnie. Czuję, że do końca zdarzy się jeszcze tyle sytuacji, tyle zwrotów akcji. Po tobie się można wszystkiego spodziewać.
Jestem bardzo ciekawa czy Lou naprawdę wyjedzie i co postanowi Harry. Bo jak napisałeś jego decyzja może nas zaskoczyć. I znowu się boję xD Coś ty tam wymyślił, hm ????
Tak bardzo boli świadomość, że ten komentarz wgl. nie ma sensu, ale innego nie potrafiłam napisać. Wybaczysz ? ;c
Czeekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na dalsze rozwinięcie akcji i na wyjaśnienie całej tej sytuacji.
Pis joł madafaka (coooo ? O.O)
A tak serio to pozdroowienia ogromne i weny życzę i tego abyś dalej pisał tak ZAJEBIŚCIE jak robisz to teraz ! <3
o boze akdajdbjnsbggajdba kocham twoje ff mimo wszystko. jest genialne ☺
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótko, bo mam jutro egzaminy i dobrze byłoby coś jeszcze przed nimi zrobić XD
OdpowiedzUsuńOświadczam wszem i wobec, że to Liam jest moim ulubionym bohaterem tego opowiadania ♥ A to nie zdarza się często, bo na ogół ubóstwiam Harry'ego lub Nialla (których tutaj też kocham, jednak Liama bardziej ;)) Ahh, cudeńko.
Co ty knujesz z tą panią Wilson, co? ;p Jakaś taka tajemnicza się zrobiła... Już nawet nikt nie narzeka na jej psa, no halo! Coś nam się rozregulowało w tej kamienicy... Dziwne. Nieco niepokojące. Bo w sumie u Ciebie wszystko, co niepokojące, kończy się jakimś krachem. Relacja Louisa i Lisy była niepokojąca i skończyła się czym? Oskarżeniem o molestowanie! Zajęcie Harry'ego było niepokojące i co? Okazało się, że hobbystycznie okrada turystów XD No, błagam. Cały ten rozdział jest dowodem na to, że niepokojące zdarzenia kończą się źle źle źle.
"A jeśli Harry jest męską prostytutką?" hhhhhhhhhh
hhhhhhhhhh
hhhhhhhhhh
Nie no. Okej.
Dochodzę do wniosku, że Harry i Louis nie umieją ze sobą rozmawiać. W końcu przegadują swoje sprawy, ale początkowo wszystkie problemy kończą się foszkiem. Z jednej lub z drugiej strony. I milczeniem. To chyba najgorsze możliwe wyjście. Ignorowanie problemu.
No i wyszło szydło z worka! Panna Isabelle, kto by pomyślał... Na pierwszy rzut oka taka miła ciocia, co nie? Urocze epitety, jakie nadał jej nasz drogi Harold, zdają się być jak najbardziej na miejscu. Nawet nie silę się na powtarzanie tego, co wszyscy już doskonale wiemy. No, są ludzie i parapety, no. Oczywiście, Harry zachował się obrzydliwie, wykorzystując Lou w ten sposób i nic nie tłumaczy takiego zachowania, ale nie zmienia to faktu, że etyka nauczycielska leży. L E Ż Y i K W I C Z Y!
Błagam. Takich ludzi powinno się odstrzeliwać.
Ale mimo tego wszystkiego jestem pewna, że Hazz naprawdę kocha Lou i nie chciał go zranić. I mam cichą nadzieję, że jeszcze się zejdą, nawet jeśli teraz Louis wyjedzie. W sumie dodałoby to dramatyzmu. Dramatyzm jest dobry.
Zastanawiam się, co masz na myśli, mówiąc, że decyzja Harry'ego nas zaskoczy. Znasz mnie, bracie, swoje przeczucia jakieś mam, ale chyba zachowam je dla siebie. Powiem za to, że przeglądając komentarze, które pojawiły się przed moim, natrafiłam na kilka wzmianek o samobójstwach. Broń Boże nie sugeruję tego rozwiązania, nie! Ale ogólnie jestem wielką fanką tego typu rozwojów akcji; z tym że raczej prób samobójczych niż faktycznych śmierci. Może brzmi to nieco makabrycznie, aczkolwiek nie chciałabym wdawać się w szczegóły, więc powiem tylko: niezależnie od tego, w którą stronę pójdzie akcja, masz ode mnie wielkie, zielone światło :) Wręcz zielony reflektor! :D
Do następnego i weny życzę, skarbie
Julia
Błagam, niech Lou wybaczy Harry'emu..
OdpowiedzUsuńon na pewno nie chciał xd
A tak na poważnie, to zakończ to opowiadanie happy end-em, plose c:
Jezuuuu! Tak bardzo ryczałam! :'( Biedny Lou :'( Jejciu no :( Ale mimo wszstko rozdział był fajny :* Przepraszam, że tak późno komentuje, ale Ty wiesz czemu :3 Kocham to ff <3 Na prawdę ^^ Jest cudowne, tak jak Ty <3 :D No dobra.. Ty bardziej xd No a wracając do ff jeszcze, to myślałam, że bedzie o tym, że Hazz i Malik go pobili.. a jednak nie.. i myślałam, że Lou pójdzie mieszkac do Horan'ów :') haha, ale to by było nie możliwe :P No to ten.. jeszcze raz, KOCHAAAAAM <3333 :') ;*** Czekam na nexta <33 - Juleczka xx <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cie i to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuń