Od Autora:
Początek trochę wam namiesza w głowach ale trudno ;) Szybko jednak znajdziecie
rozwiązanie ale chodziło mi o tą chwilę nie pewności.
Proszę, nie
zabijcie Louisa po tym rozdziale :). Naprawdę bym się bardzo, bardzo cieszył
gdybyście postanowili go ocalić. Ale taki był mój plan co do tego jednego
zdarzenia i nie będę zmieniał moich pomysłów. Na dalsze rozdziały też mam
pomysł tylko nie wiem jak to ubrać w słowa ale na 2 stronach zapisałem to co ma
się wydarzyć do samego końca (te ważniejsze sytuacje). Napisałem też końcowy
fragment ostatniego rozdziału i… cóż. Łatwe to nie było ale dałem radę bo
naszła mnie wena.
Aha i
dziękuje osobą komentującym ;) jesteście wspaniali!! Xx
Nie pewnym
czy powinien to zrobić uchyliłem drzwi, znajdując się w dużym i przestronnym
pokoju. Normalny człowiek najpierw zapukałby i zaczekał na „proszę” lub
otwarcie drzwi ale działałem pod wpływem impulsu. Tak jakbym musiał to zrobić.
Wprawdzie byłem tu już kilka razy, ale mimo wszystko czułem się dziwnie obco.
Zdjąłem buty czując, że duszę się w nich i stawiając stopę na puchowym dywanie,
zacząłem się rozglądać wokół. Serce biło mi tak mocno, że praktycznie czułem
jak opuszcza moją klatkę piersiową. Głowa pulsowała mi od nadmiaru emocji i nie
byłem do końca pewny czy zdaje sobie sprawę z tego co robię. Tak jakbym był pod
wpływem jakiegoś narkotyku, chodź nigdy nic nie brałem z tego gówna. Starałem
sobie wytłumaczyć to faktem, że w samochodzie musiało być zbyt gorąco i dopiero
teraz odczuwałem tego oznaki. Proszę, niech się w końcu pojawi. Gdzie jest?
Dlaczego nie tutaj? Mój stres jest zbyt silny aby dodatkowo go pogłębiać
wyczekiwaniem.
- Louis?
Usłyszałem
za sobą głos. Gwałtownie się odwróciłem. Przede mną znajdywał się Harry z
zaskoczoną miną, chodź wcale nie zadzwoniłem, że odwołuje spotkanie. Wiedział,
że przyjdę. Zanim cokolwiek zdążyłem powiedzieć, kontynuował:
- Już
myślałem, że nie przyjdziesz.
- Tak. –
powiedziałem cicho, prawie nie słyszalnie.– Tak. – odchrząknąłem mówiąc to
głośniej. – Coś się stało? Wydajesz się być nie zadowolony z mojej wizyty. –
zauważyłem.
- Nie, to
nie tak. Po prostu pomyślałem, że z Lisą masz już jakieś plany i nie wiesz jak
mi o tym powiedzieć, więc umówiłem się z kimś…
- Och. –
zdołałem tylko wykrztusić. „Z kimś”. Doskonale wiedziałem co to oznacza. – Nie
będę wam w takim razie przeszkadzać. Bawcie się dobrze. – dodałem odwracając
się na pięcie. Powinienem był wrócić do swojego pokoju a nie przychodzić do
Harry’ego. Co mnie podkusiło?
- Nie, Louis
to nie tak. – Harry podszedł do mnie i złapał za ramię, jednak gwałtownie się
wyswobodziłem.
- Harry, nie
jestem idiotą. Rozumiem co miałeś na myśli. Pójdę już. – mój ton był ostrzejszy
niż się tego spodziewałem. Obawiałem się, że chłopak to zauważył. Tak też się
stało. Momentalnie w jego oczach dostrzegłem iskierki rozbawienia.
-
Przeszkadza ci to?
- To twoje życie,
rób co chcesz. – I znów ten cholerny ton. Zupełnie tak jakby kiedyś coś nas
łączyło a teraz każdy stara się żyć po swojemu, jednak nie wychodzi to nam.
- Louis, z
tego co wiem ciebie i Lisę coś łączy więc podejrzewam, że nie byłaby zadowolona
wiedząc, że jesteś zazdrosny o palanta bez serca, który pieprzy wszystko co się
rusza. – powiedział z szerokim uśmiechem, ukazując swoje dołeczki. Westchnąłem.
Miał rację. Między mną i Lisą coś jest, jeszcze nie wiem co, ale mam nadzieje
dowiedzieć się tego w najbliższym czasie.
- Nie jestem
zazdrosny. – sprostowałem jego słowa podwyższonym tonem.
- Ależ
jesteś. – upierał się bezlitośnie.
- Nie. –
zaprzeczyłem stanowczo. Harry przez moment mi się przypatrywał, tak jakby chcąc
odkryć czy rzeczywiście mówię prawdę czy nie. W końcu kiwnął głową, mówiąc:
- Dobrze. W
takim razie pozwól, że wrócę do Josha. Obiecał mi obciąganie jakiego jeszcze
nie przeżyłem, więc gdybyś mógł to zostaw nas samych.
A potem z
niedowierzaniem patrzyłem jak skierował się do swojego pokoju i zatrzasnął za
sobą drzwi. Na moment zaparło mi dech w piersiach i poczułem jak moje dłonie
momentalnie się pocą. On naprawdę do niego poszedł. I w ogóle kto to kurwa ten
Josh? Wprawdzie go nie znałem ale byłem pewny, że to nie zły dupek, który by go
nie doceniał. Na pewno zależy mu tylko na seksie. A co jeśli znają się od
dłuższego czasu i Harry chciał czegoś więcej ale Josh nie mógł mu tego
zaoferować i dlatego był taki smutny w ostatnim czasie? Zrobiło mi się go żal.
Nie zasłużył na takie traktowanie. Z drugiej strony to nie moja sprawa.
Powinienem pójść do domu, do Lisy i wyznać jej swoje uczucia. Podążyłem w
stronę drzwi wyjściowych. Złapałem za klamkę i pociągnąłem za nią, otwierając
je. Jednak coś kazało mi tego nie robić. Kurwa.
Zdecydowanie
nie powinien tam iść. I co powiem? „Przepraszam bardzo, że przeszkadzam w
obciąganiu ale ten dupek nie zasłużył na ciebie i myślę, że powinieneś znaleźć
kogoś kto pokocha ciebie a nie twojego kutasa”. Nie, nie, nie, nie. Harry
znienawidziłby mnie do końca życia. Jednak nie mogłem wyjść z myślą, że oni tam
są razem i … Nie. Nie rób sobie tego Louis.
Zamknąłem
drzwi i odwróciłem się patrząc tępo w stronę jego pokoju. Chciałbym być teraz o
kilka procent pewniejszy siebie. To by mi dużo dało. Swoją drogą Harry zachował
się jak ostatni idiota na świecie. Najpierw mówi mi te wszystkie miłe rzeczy, a
na końcu oddaje swoje ciało jakiemuś Joshowi. Co miał on czego nie miałem ja?
Może jego charakter bardziej odpowiadał Harry’emu? Albo jest dobry w łóżku?
Znając Stylesa najpewniej ta druga opcja. Wziąłem głęboki oddech.
Nie, to
głupie. Wrócę do domu.
I nim się
zorientowałem, co ja tak właściwie wyrabiam już naciskałem klamkę do jego
pokoju i wszedłem tam z zamkniętymi oczami, nie chcąc zobaczyć nic nie
właściwego. Byłem pewny, że usłyszę dzikie jęki wydobywające się z gardła
Harry’ego ale powitała mnie tylko cisza a właściwie głos chłopaka:
- Długo ci
to zajęło. W zasadzie byłem pewien, że powstrzymasz mnie tuż przed wejściem do
pokoju.
Wtedy
postanowiłem otworzyć oczy i ujrzałem Harry’ego, który leżał na łóżku, ubrany,
z rękami podłożonymi pod głowę i przyglądał mi się uważnie. Rozejrzałem się
wokół.
- Gdzie
Josh? – zapytałem, nie mogąc go dostrzec. Zielonooki wzruszył ramionami.
- Wyparował.
Zmarszczyłem
brwi.
- Co?
- Louis… –
zaczął Harry zmieniając pozycję na siedzącą. – Naprawdę myślisz, że pieprzyłbym
się z jakimś obcym chłopakiem? – nim zdążyłem odpowiedzieć kontynuował: -
Zapytam inaczej: „Naprawdę myślisz, że gdyby tak było to powiedziałbym ci o
tym?”
Milczałem
przez krótką chwilę, aż w końcu potrząsnąłem głową.
- Nie wiem.
Chyba nie. Czy to znaczy, że Josh nie istnieje? Wymyśliłeś go abym był
zazdrosny?
- Nie. –
Harry pokręcił głową. – Wymyśliłem go aby uświadomić ci, że jesteś zazdrosny.
- Nie
jestem. – drążyłem nie przekonującym tonem. Nie chciało mi się już nawet
silić.
- Tak? –
uniósł jedną brew. – To dlaczego wszedłeś do pokoju wiedząc, że mi obciąga?
Chciałeś popatrzeć? – wstał z łóżka kierując się w moją stronę. – Podnieca cię
widok pieprzących się gejów? – gdy stał dostatecznie blisko mnie, dotknął
mojego policzka gładząc go. Dlaczego zachowuje się w ten sposób? Co mu
zrobiłem? Przełknąłem z trudem ślinę. Czułem się osaczony. I najgorszy był
fakt, że Harry’emu się to podobało.
- Przestań.
– powiedziałem spokojnie i chicho. W moim głosie nie znajdywała się nawet nuta
stanowczości i Harry zdawał sobie z tego sprawę, dlatego posunął się o krok na
przód i drugą dłoń ułożył płasko na moim lewym policzku. Popatrzył mi prosto w
oczy i przestał gładzić mój policzek, ale tylko po to, aby odgarnąć włosy z
mojego czoła, które zasłaniały mi pole widzenia.
- Jesteś
taki piękny. – powiedział szeptem.
- Naprawdę
przestań. – tym razem mój głos był wyższy i bardziej pewny siebie.
- Jesteś
pewien, że tego chcesz? – zadał kolejne pytanie, nim jego usta zbliżyły się do
kącika moich ust muskając je krótko ale z czułością. Cały się spiąłem i czułem,
że jestem jak z kamienia. Nawet gdybym chciał, to nie byłbym w stanie odepchnąć
Harry’ego.
- Tak. –
potwierdziłem. Czułem, że chciał mnie pocałować i zrobiłby to, ale czekał na
moje pozwolenie, które się niestety nie pojawiło.
- Lisie
pozwoliłeś się pocałować. – stwierdził zabierając dłoń z mojego policzka i
cofnął się o krok obserwując mnie.
- Bo jest
dziewczyną.
- Więc mam
zmienić płeć? – prychnął pod nosem.
- Możemy być
przyjaciółmi… - po tych słowach ugryzłem się w język. To nie zabrzmiało dobrze,
szczególnie w takiej chwili. Poczułem, że tym zdaniem wbiłem mu sztylet prosto
w serce, ponieważ spuścił głowę i westchnął.
- Pieprzę twoją przyjaźń. Idź już sobie. –
powiedział to nad wyraz spokojnie. Tak jakby mówił o tym, co jadł rano na śniadanie.
Był smutny i zły. Wiedziałem to na pewno.
- Harry…
Jednak on
machnął tylko nie dbale dłonią. Położył się na łóżku i spojrzał w sufit,
kompletnie już nie zwracając na mnie uwagi. Gapiłem się na niego dopóki nie
powiedział:
- Możesz
mnie zostawić samego? – jego ton był pokryty irytacją i złością. Podszedłem do
jego łóżka i usiadłem na brzegu tak, aby nie znajdywać się zbyt blisko niego. –
Jesteś głuchy? Mam powtórzyć?
Nie
zwracałem uwagi na to co mówił, ponieważ wiedziałem, że był zły i na jego
miejscu na pewno też byłbym. Nie rozumiałem tylko dlaczego chciał mnie
pocałować? Gdyby chciał się ze mną przespać mimo wszystko, to nie byłby taki
delikatny w stosunku do mnie. A jednak wszystko robił z czułością i troską.
Teraz ja odgarnąłem nie sforne loki, które wpadały mu do oczu. Harry spojrzał
na mnie zaskoczony, tym niespodziewanym gestem.
- Nie
chciałem cię zranić ale…
Niespodziewanie
przerwał mi Harry, który podniósł głowę i energicznie złączył nasze usta. Na
początku cały zesztywniałem, ponieważ nie spodziewałem się takiej reakcji.
Jednak gdy przygryzł lekko moją dolną wargę, postanowiłem oddać pocałunek.
Najpierw nieśmiało a potem coraz łapczywiej zaczęliśmy się całować. Chłopak
wysunął język liżąc moją dolną wargę, na co cicho jęknąłem. Kąciki jego ust
uniosły się ku górze ale nie zaprzestał mnie całować. Obie dłonie wsadził w
moje włosy, podczas gdy ja swoje, opierałem na jego ramionach. W tamtej chwili
naprawdę tego chciałem i nie obchodziły mnie konsekwencje. To było zupełnie coś
innego niż z Lisą. Ona była delikatna aż
za bardzo, a Harry miał w sobie coś mocnego i stanowczego, co sprawiało, że
chciałem więcej i więcej. Nie mam pojęcia kiedy ale nagle poczułem, że mój
penis daje o sobie znać. Jeszcze chwila a stanąłby mi, a za wszelką cenę
chciałem uniknąć takiej sytuacji. Poczułem jak Harry powoli zaczął zjeżdżać w
dół ustami, kreśląc językiem mokre ślady na mojej skórze, aż dotarł do szyi. To
było tak przyjemne, że nie chciałem tego przerywać. Najwolniej jak umiałem
zsunąłem dłonie z jego ramion na klatkę piersiową i energicznie go od siebie odepchnąłem.
Harry to źle zrozumiał, ponieważ rzucił:
- Nie
wiedziałem, że jesteś w łóżku taki agresywny. Podoba mi się to. – uśmiechnął
się szeroko, ale był to uśmiech tak uroczy, że czułem się w tym momencie jak
ostatni palant na świecie.
- Nie jestem
agresywny i nie chce agresywnego seksu. – powiedziałem stanowczo.
- W
porządku. Możemy się kochać powoli i delikatnie. Najważniejsze, że ty jesteś
tutaj ze mną.
Przymknąłem
na moment oczy a gdy je otworzyłem powiedziałem:
- Nie chce w
ogóle uprawiać z tobą seksu. – starałem się aby mój ton był spokojny i
opanowany ale ten idiota nic nie rozumiał!
- Więc
możemy się tylko całować i poprzytulać. – po tych słowach ponownie zbliżył
swoją głowę do mojej w celu pocałowania mnie, ale odchyliłem się gwałtownie, tak jak
ostatnio na kanapie gdy oglądaliśmy wspólnie film.
- Nie chce
się z tobą ani całować ani przytulać! -
krzyknąłem głośno tak aby zrozumiał to.
- Lou
spokojnie… - Harry był wyraźnie zdziwiony moim wybuchem.
- Jak mam
być spokojny kiedy nie rozumiesz, że nie jestem takim pedałem jak ty! – wrzasnąłem
zrywając się z łóżka. – Jest tyle innych chłopaków, dlaczego nie zajmiesz się
ssaniem ich kutasów? Masz w końcu w tym wprawę!
- A nie
przyszło ci do głowy, że ten pedał może nie chce innych chłopaków? – Harry
starał się mówić spokojnie ale głos mu drżał i miałem wrażenie, że zaraz się
rozpłacze. Tym bardziej, iż oczy zaczęły mu się szklić.
- Cóż, to
nie mój problem. Ty urodziłeś się ciotą, ja nie. To nas różni. – powiedziałem
już bez wrzasków i opuściłem jego pokój, nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Gdy
schodziłem po schodach miałem wrażenie, że jego uczucia mnie już nie obchodzą.
Ale gdy wyszedłem na świeże powietrze przed oczami stanął mi jego obraz.
Smutnego i załamanego. Potem przypomniałem sobie jego słowa: „Najważniejsze, że
ty jesteś tutaj ze mną a nie ktoś inny” i poczułem, że zaraz się rozpłacze.
Zraniłem go. Zraniłem chodź nie
chciałem. Pozwoliłem mu się pocałować bo czułem, że Harry tego chce a był
ostatnio dla mnie taki miły, że byłem mu coś winny ale kompletnie spanikowałem,
gdy zdałem sobie sprawę, że zaczynam coś czuć. To uczucie było dziwne. Takie
niespotykane i nowe dla mnie. Nawet przy Lisie czegoś takiego nie
doświadczyłem. Moje serce mocniej zaczęło bić, a dłonie momentalnie się spociły.
Nie wiedziałem tylko, co to oznacza ale jednego byłem pewien: podobało to mi
się. I to było złe. Nie powinno to mi się podobać bo nie jestem gejem! Nie mam
nic przeciwko nim, ale ja nie chcę mieć chłopaka.
Przytrzymałem
się słupa, gdy czułem, że zaraz zemdleję ale tak się nie stało. Za to zacząłem
się trząść, chodź nie było zimno. Moje oczy zaczęły piec a po chwili uleciało
kilka łez. Nie zwracałem nawet na nie uwagi. Czułem się jak ostatni śmieć.
Nazwałem go „pedałem”, „ciotą” i tak jakby „dziwką”.
Nie miałem
racji. To nie Harry jest dupkiem tylko ja.
***
Gdy wróciłem
do domu, spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła 23:00. Cholera, na
pewno wszyscy już śpią. Żałowałem, że poszedłem do Harry’ego. To była najgorsza
decyzja w całym moim życiu. Nie powinienem mówić tych wszystkich słów ani tym
bardziej pozwolić aby mnie pocałował. W chwili gdy zdałem sobie sprawę, że chce
to zrobić mogłem uciec z jego domu. Jednak ja – idiota zostałem.
Ściągnąłem
buty i starałem się pójść jak najciszej do mojego pokoju. Jednak gdy
przechodziłem obok salonu, zauważyłem małą szparę z której wylewało się nikłe
światło. Ktoś musiał tam być. Przygryzłem wargę zastanawiając czy mam tam
wejść. Byłem prawie pewien, że to będzie kolejna zła decyzja w moim życiu ale
wrodzona ciekawość zwyciężyła. Otworzyłem na oścież drzwi i po chwili znalazłem
się w środku. Małym światłem okazała się być lampka, która stała na małym
stoliku obok kanapy. Na niej znów siedział Niall. Był zamyślony. Okrążyłem
siedzenie i znalazłem się naprzeciwko chłopaka. W pierwszym momencie mnie nie
zauważył, a gdy to zrobił zamrugał szybko oczami mówiąc:
- Oo cześć
Louis. Nie zauważyłem cię.
Kiwnąłem
głową po czym usiadłem obok niego.
- Dlaczego
nie śpisz?
- Nie mogę.
– wyznał spuszczając głowę. – Mam problem.
- Powiedz.
Może pomogę ci go rozwiązać.
- Mógłbyś
ale nie sądzę abyś chciał. – powiedział z ciężkim westchnieniem. – Muszę sobie
poradzić z tym sam.
- Niall,
teraz martwię się, że to coś poważnego. Nie usnę. Chcesz żebym nie usnął? – powiedziałem
udając oburzenie. Blondyn roześmiał się kręcąc głową.
- Jutro mam
randkę. – wyrzucił z siebie. – I nie wiem co mam zrobić.
- Iść na
nią? – podsunąłem pomysł, uśmiechając się. Niall lekko trącił mnie
łokciem.
- Chodzi mi
o to co będziemy tam robić.
- W sensie
nie wiesz gdzie ją zabrać?
Niall
potrzasnął głową.
- Wiem gdzie
mam go zabrać… - po tych słowach zapewne ugryzł się w język i zamilkł.
Zmarszczyłem brwi.
- Go?
Niall wziął
głęboko oddech.
- Tak. Go.
To chłopak. Masz zamiar mnie oceniać? – rzucił mi groźne spojrzenie.
Potrzasnąłem głową. Musiałbym być nie złym hipokrytą aby krytykować blondyna za
to, że idzie na randkę z chłopakiem po tym jak sam całowałem się z jednym. Nie
chciałem mu jednak o tym mówić. W ogóle nie chciałem aby ktokolwiek o tym
wiedział. Harry to temat zamknięty. On chce czegoś więcej a ja mu tego nie mogę
dać bo pociągają mnie dziewczyny.
- Dla mnie w
porządku. Nie wiedziałem tylko, że jesteś… - przełknąłem ślinę, gdyż to słowo
kojarzy mi się od godziny jeszcze gorzej niż wcześniej. – Gejem. – dokończyłem.
- Nie
jestem. – zaprzeczył potrząsając głową. – Ale chciałem spróbować. Jeśli wiesz o
co mi chodzi. Aby sprawdzić czy rzeczywiście jestem stuprocentowym hetero.
- Po co? –
wzruszyłem ramionami nie bardzo rozumiejąc jego toku myślenia.
- Wiesz,
zawsze myślałem, że pociągają mnie dziewczyny, ale gdy zobaczyłem w szkole Billa
zacząłem mieć wątpliwości bo spodobał mi się a potem on zaproponował spotkanie
więc się zgodziłem. – wyznał a do mnie zaczynało powoli docierać, że Niall miał
rację. Przecież ze mną było prawie tak samo. – Jednak chodzi o to, że … -
przełknął ślinę. – No wiesz ja nigdy…
- Tak? –
uniosłem do góry jedną brew obserwując go uważnie. Niall przygryzł wargę po
czym odpowiedział:
- Nie
całowałem się.
- Och. –
wyrwało mi się. Nie chciałem być nie grzeczny czy coś. Ale Niall wydawał mi się
osobą, która ma to już przeżycie za sobą, zresztą byłem w stanie uwierzyć, że
nie tylko tego doświadczył. – Masz… 17 lat? – strzelałem. Blondyn kiwnął głową.
– Nie martw się. Bill nie musi o tym wiedzieć. A nie sądzę aby cię wypytywał o
takie rzeczy na pierwszej randce.
- Wiem ale…
no wiesz… - Niallowi najwyraźniej nie chciało przejść przez gardło to, co
zamierzał powiedzieć. – A jak Bill zechce mnie pocałować pod koniec randki? –
spytał prawie szeptem. - Nie wiem jak to
się robi.
-
Najważniejsze jest to abyś się rozluźnił i za dużo o tym nie myślał. Po prostu
dał ponieść sytuacji. – powiedziałem, chodź sam nie stosowałem się do własnych
rad.
- Wiem ale…
Louis, ja nie umiem. – spuścił głowę i zanim zdążyłem coś powiedzieć wstał z
kanapy mówiąc: - Odwołam randkę. To się nie uda.
Pierwszy raz
zobaczyłem w nim wrażliwego i zagubionego chłopaka. Nie był taki jak przy
rodzicach czy Lisie. Szalony i pełny życia. Myślę, że właśnie teraz był sobą.
Nie wiem co mnie do tego skłoniło ale złapałem go za dłoń i pociągając lekko z
powrotem usadziłem na kanapie. Niall westchnął.
- Uda się a
ty pójdziesz na randkę. – zapewniłem go. – Spójrz na mnie. – poleciłem, co
chłopak niechętnie wykonał. Widziałem, że był rozczarowany i nie sądził, że uda
mi się coś poradzić na jego problem. Położyłem dłonie na jego obu policzkach i
patrzyłem jak otworzył usta aby coś powiedzieć ale zanim zdążył, rzekłem: -
Rozluźnij się i daj się ponieść sytuacji. – to były moje ostatnie słowa nim
moje usta nie dotknęły jego. Wyczułem jak zesztywniał. Tak samo jak ja gdy
pocałował mnie Harry. Nie spodziewał się tego. Cóż, jest nas dwóch. Nie
sądziłem, że byłbym w stanie zrobić takie coś z własnej woli. Zagryzłem jego
dolną wargę, co Niallowi chyba się spodobało bo nie protestował a wręcz
przeciwnie. Odwzajemnił pocałunek. Trwaliśmy w tym stanie przez chwilę. A ja,
chodź bardzo tego nie chciałem, wyobraziłem sobie, że Niall to Harry i to jego
całuje. Momentalnie przypomniało mi się sposób w jaki gładził mój policzek albo
jak bawił się moimi włosami. Usta Nialla były jednak zupełnie inne, więc nie
mogłem sobie tego wyobrazić na tyle na ile bym chciał. Blondyn trzymał ręce
przy sobie zapewne bojąc się zrobić z nimi coś więcej.
Nagle
oderwałem się od niego. Zdałem sobie sprawę, że zupełnie nic nie poczułem
podczas tego przeżycia. To nie możliwe abym był gejem, prawda? Bo gdyby tak
było, to podniecił bym się chociaż trochę, a tutaj nie czułem zupełnie nic.
Podczas pocałunku z Harrym dostałem prawie erekcji a z Niallem… nawet w połowie
nie odczuwałem tej ekscytacji. Co jest ze mną nie tak? Czy Harry to jedyna
osoba, która tak na mnie działa? To nie fair.
- Wow. To
było… - zaczął Niall nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
- Wiem. –
powiedziałem kiwając głową, jednak nie byłem szczęśliwy. A powinienem. Wreszcie
uwolniłem się od Harry’ego. Nie sądzę aby chciał ze mną rozmawiać po tym co mu
powiedziałem. Zadałem mu ból. Wielki ból.
- Masz w tym
wprawę. – pochwalił mnie. – Przyznaj się: na kim ćwiczyłeś?
Wzruszyłem
ramionami.
- Na nikim
ważnym. – odpowiedziałem wstając z kanapy. – Miłej randki. – rzuciłem na
odchodne i wyszedłem z salonu kierując
się na górę.
Nienawidziłem
siebie za to co powiedziałem Harry’emu. Ale nie mogłem dopuścić do siebie
myśli, że mogę być… inny. Bo nie jestem. Lisa naprawdę mi się podoba, a Harrym
znów działa na mnie jak magnez. Skąd mam wiedzieć czym jest miłość skoro nigdy
jej nie doświadczyłem?
Nie mogę
więc być pewien.