Od autora:
Rozdział miałem dodać wczoraj ale postanowiłem, że zrobię to dzisiaj z uwagi na
to, ze cały czas 9 mam nie skończony i straciłem wenę. Módlcie się aby mi
wróciła i rozdział pojawił się we wtorek tak jak zaplanowałem ;). W tym
rozdziale trochę się dzieje, co mnie cieszy i nareszcie akcja przebiega tak jak
powinna ( co już pisałem ale co tam, napiszę drugi raz).
Powiem wam w tajemnicy, że w trakcie pisania wyciąłem fragment i zamieniłem go na inny bardziej hm, mniej dramatyczny. Bo w pierwowzorze znów się pokłócili i to nie była mała kłótnia ( a nie tak sobie to wyobrażałem) więc ten fragment z sentymentu mam zapisany na laptopie, może kiedyś z wami się nim podzielę po zakończeniu tego ff ;-)
Szczerze to uwielbiam jak piszcie mi na fb swoje różne teorie co do tego ff ;). Fajnie tak poczytać a w duchu wiedząc i tak jak się skończy.
Powiem wam w tajemnicy, że w trakcie pisania wyciąłem fragment i zamieniłem go na inny bardziej hm, mniej dramatyczny. Bo w pierwowzorze znów się pokłócili i to nie była mała kłótnia ( a nie tak sobie to wyobrażałem) więc ten fragment z sentymentu mam zapisany na laptopie, może kiedyś z wami się nim podzielę po zakończeniu tego ff ;-)
Szczerze to uwielbiam jak piszcie mi na fb swoje różne teorie co do tego ff ;). Fajnie tak poczytać a w duchu wiedząc i tak jak się skończy.
Możecie pisać
do mnie na moim fb lub tutaj: http://ask.fm/RobertKaczmarczyk
To chyba
tyle do zobaczenia i miłego czytania.
Gdy
doszliśmy do budynku, który zamieszkiwał Harry, weszliśmy po schodach
chichocząc pod nosem jak starzy, dobrzy przyjaciele. Zatrzymaliśmy się dopiero,
gdy zauważyliśmy sąsiadkę panią Wilson, która trzymała w ręce czarny worek na
śmieci i patrzyła na nas jak na dwóch złodziei, których nakryła na gorącym
uczynku. Uważnie nas obserwowała, mrużąc przy tym oczy jak kot gotowy do
polowania. Gwałtownie przystanąłem. Miałem z nią związane złe wspomnienia. Nie
chciałem do tego wracać, ani tym bardziej kolejny raz zostać zwyzywanym od
dziwki. Harry widząc moje zachowanie wyciągnął za siebie dłoń, dając mi do
zrozumienia abym ją złapał. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie zastanawiając się
jednak nad tym długo wyciągnąłem rękę przed siebie i dotknąłem jego, na co
zachęcony moją zgodą, złapał ją mocno i pewnie, zamykając moją mają dłoń w
swojej. Sąsiadka nadal nas bacznie obserwowała.
- Dobry
wieczór pani Wilson. – powiedział Harry uśmiechając się przy tym ironicznie. –
Jak się miewa piesek?
Kobieta
jednak pokręciła głową z niedowierzaniem, uważnie obserwując nasz gest, którym
był uścisk dłoni.
- Można tak
wynajmować dziwki na kilka dni?
Wywróciłem
oczami. Miałem ochotę zacząć krzyczeć, ze nie jestem dziwką ale coś mi na to
nie pozwalało. No tak, moja cholerna nieśmiałość. Harry miał rację. Umiem
pyskować ale tylko do niego. Nie wiem dlaczego był jedyną osobą do której się
przełamałem. Czułem, ze mogę mu powiedzieć nawet najgorszą rzecz i nie będzie
mnie obchodziło co pomyśli – no przynajmniej tak było do wczoraj. Dzisiaj coś
się zmieniło. A mianowicie to, że ujrzałem w nim człowieka a nie bezdusznego
dupka.
- Może się
mylę ale ten chłopak ma na imię Louis a nie dziwka. – powiedział uśmiechając
się do niej tym razem słodko.
- Cała
kamienica o was plotkuje. – rzekła kręcąc głową zniesmaczona. Harry podszedł do
drzwi nadal trzymając mnie za dłoń a drugą wyjął klucze z kieszeni i włożył je
do zamka. – To się w głowie nie mieści. Już sobie bądź tym pedałem ale się
chociaż z tym nie obnoś. To nie jest normalne.
- Może się
mylę ale widziałem pani wnuczka jak robił laskę jakiemuś transwestycie w
toalecie w klubie gdzie byłem wczoraj. – powiedział odwracając się do niej na
moment. – Taki wysoki, z czarnymi włosami, fryzurą na rokeza i tatuażem z
czaszką na prawym ramieniu, to pani wnuczek o ile się nie mylę, prawda?
Pani Wilson
momentalnie zaniemówiła. Patrzyła na niego jak na idiotę bez słowa. Zakryłem
wolną dłonią usta aby się nie roześmiać. Jej mina była bez cenna. Stała prawie
z rozdzwonią buzią, tak jakby nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała. Razem z
Harrym weszliśmy do środka po tym jak otworzył drzwi. Potem puścił moją dłoń i
zamknął je z powrotem, dopiero wtedy wybuchając śmiechem. Zawtórowałem mu, gdyż
miałem straszną ochotę to zrobić.
Gdy nieco
się uspokoiliśmy zapytałem:
- Naprawdę
widziałeś jej wnuczka w klubie z transwestytą?
Harry
zakaszlał, prawie krztusząc się śmiechem i potrzasnął przecząco głową.
- Nie. Tylko
raz go widziałem jak do niej przyjechał, stąd wiedziałem jak wyglądał. –
wyjaśnił. – Wyglądała jakby zobaczyła ducha. Na pewno pobiegła teraz zadzwonić
do swojego kochanego wnuczka i złożyła mu opieprz nie z tej ziemi.
Kiwnąłem
głową mrucząc: „Tak, pewnie tak”. Czułem się jakbym o czymś zapomniał tylko nie
wiedziałem o czym. To takie dziwne uczucie, które spotyka nas w najmniej
niespodziewanym momencie.
Potem Harry
poszedł do kuchni i wyjął z lodówki puszkę z colą.
- Chcesz? –
zapytał machając piciem. Potrzasnąłem przecząco głową. Dziwnie się czułem
nadwyrężając jego gościnność. Nie powinienem się wpraszać. To nie było dobre
posunięcie. Teraz czułem się z tym źle. I jeszcze nie wyparzony język pani
Wilson. To chyba ona była przyczyną moich wyrzutów sumienia. Teraz o Harrym
wszyscy plotkują i może mieć przeze mnie problemy. Nie chciałem tego. Jestem
tylko Louis. Ja nikomu nie wadzę i chciałbym aby tak pozostało. – Zajmijmy się
obrazem. Z racji tego, że nie mam ani jednej sztalugi jesteśmy zmuszeni
naszkicować obraz. Pasuje?
Potrzasnąłem
głową, co najwyraźniej go zdziwiło. Widziałem, że nie wiedział co zrobić bo w
końcu to ja chciałem tu przyjść. No właśnie.
- Chyba
powinienem już pójść. – powiedziałem niepewnie i cicho. Bałem się jego reakcji.
– Wcisnąłem się do ciebie na siłę. Póki ta okropna sąsiadka będzie mnie widywać
z tobą nie da ci spokoju.
Harry
wywrócił oczami. Był zirytowany moim zachowaniem. Niech wita w klubie. Ja
siebie też wkurzyłem w tej chwili ale nie mogłem inaczej postąpić.
- Zacznijmy
od tego, że mnie zdanie ludzi w ogóle nie obchodzi. Gdyby tak było nie mógłbym
tu mieszkać. Tu cały czas plotkują i nie tylko o mnie ale o wszystkich. A pani
Wilson jest ostatnią osobą, której opinią bym się przejmował. A teraz proszę
abyś przestał sterczeć jak idiota tylko usiadł na kanapie i namalował ten
cholerny obraz. – powiedział spokojnie, już bez irytacji czy złości.
Westchnąłem. Powinienem to zrobić? A co jeśli będę tego żałował? Szybka
decyzja…
- W
porządku. – westchnąłem zajmując miejsce na wskazanym przez niego przedmiocie.
Po chwili Harry zrobił to samo, otwierając puszkę z charakterystycznym
dźwiękiem. Rozsiadł się wygodniej, nogi kładąc na kanapie i rzucił w moją
stronę leżący na stoliku zeszyt wraz z ołówkiem. – Pokaż co potrafisz. Narysuj
złość taką jaką ty ją widzisz.
Nie
zastanawiając się długo zacząłem rysować. Spoglądałem na niego kątem oka i
zauważyłem, że Harry cały czas mi się przyglądał popijając cole. Siedział prosto z wyciągniętymi nogami pionowo i
znajdywaliśmy się naprzeciwko siebie. Co jakiś czas niby przypadkiem szturchał
mnie w nogę swoją stopą. Za każdym razem wywracałem oczami, ponieważ ciężko
było się skupić w takich warunkach. Malowałem coś ale nie byłem pewien czy to
ma sens. Przez ułamek sekundy złapaliśmy z Harry’m kontakt wzrokowy. Akurat
upijał łyk coli, ale szybko spuściłem wzrok udając, że jestem bardzo zajęty
obrazem, gdy tak naprawdę chyba zarumieniłem się jak nastolatek na pierwszej
randce z dziewczyną. Opanuj się Tomlinson.
- I znowu to
robisz. – powiedziałem, gdy kolejny raz pogładził stopą moją nogę.
- Przecież
to lubisz. – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Dupek. –
skomentowałem a Harry złapał się za serce i udał, że rozpacza. Pokręciłem
głową. Obraz a właściwie szkic już był praktycznie skończony. Odwróciłem go w
stronę Harry’ego nie pewny mojej pracy i tego czy dobrze zinterpretowałem
temat. – Nie oceń go surowo. Dużo się przy nim napracowałem. – powiedziałem. Ten
zmarszczył brwi wyraźnie zdziwiony.
- Przecież
to tylko bazgroły. – zauważył. – Co to ma być?
- No co? –
spojrzałem ponownie na swoje dzieło. – Gdy jestem wściekły mam taki burdel w
głowie, że nie wiem na czym konkretnie mam skupić myśli. Jeśli wolisz mogę
namalować ciebie z twoją sąsiadką w łóżku. Gdy jestem zły często was sobie
wyobrażam ale pomyślałem, że taki obraz trochę głupio byłoby oddać pannie
Isabelle.
- Jesteś
takim idiotą. – powiedział z rozbawieniem, rzucając we mnie poduszką, którą
miał pod ręką. Roześmiałem się. – Daj mi zeszyt. Narysuje coś lepszego od
„burdelu”. – rzekł odstawiając puszkę z colą na stolik. Posłusznie wykonałem
jego prośbę. Harry w skupieniu zaczął rysować nawet na moment na mnie nie
zerkając a wiem stąd, gdyż teraz ja na niego patrzyłem. Postanowiłem coś
zaśpiewać i zacząłem nucić pod nosem najnowszą piosenkę Pharella Williamsa. –
Przestań, błagam. Nie umiesz śpiewać. – rzucił nadal skupiony na swoim obrazie.
Prychnąłem pod nosem. Jego szczerość jest czasami powalająca i nie wiem czy mam
być zły bo powiedział mi prawdę czy raczej wdzięczny, że to zrobił. – Co
sądzisz? – zapytał w końcu odwracając obraz w moją stronę. Uniosłem do góry
brwi. Co sądzę? Co mam o tym sądzić? Sam nie wiedziałem. Na jego „dziele”
widniała wielka chmura z piorunami a w środku niej znajdywało się serce.
- To ma
jakieś głębsze przesłanie? – zapytałem.
- Nie. –
odpowiedział patrząc z powrotem na rysunek w zamyśleniu. – Po prostu człowiek
zawsze cierpi przez miłość.
- No wiesz.
Kiedy na przykład ktoś zostanie pobity tak jak ja pierwszego dnia we Francji to
nie można powiedzieć, że było to spowodowane cierpieniem przez miłość. –
odpowiedziałem ze śmiechem.
- Zostałeś
pobity?
- Taa. –
kiwnąłem głową, nie chętnie przypominając sobie o tamtym zdarzeniu. – Teraz
boje się wracać sam do domu więc można rzec, że to był jeden z głównych powodów
dlaczego chciałem u ciebie nocować. – roześmiałem się krótko, jednak bez cienia
wesołości. Był to raczej gorzki śmiech.
-
Przynajmniej mam teraz pewność, że wiesz co to ból. – powiedział patrząc mi
prosto w oczy.
- Dzięki za
współczucie. – powiedziałem z ironią. – Wiedziałem, że na ciebie zawsze można
liczyć w tej kwestii. – dodałem puszczając mi oczko. Harry zaśmiał się ale
miałem wrażenie, że na siłę i wcale nie było mu do śmiechu. Potem wstał i
odłożył notatnik na miejsce mówiąc:
- Wygląda na
to, że wszystkie zadania od panny Isabelle wykonaliśmy. – stwierdził opadając z
powrotem na kanapę z ciężkim westchnieniem.
- Nie
wszystkie…
- To znaczy?
- Nadal nie
namalowaliśmy siebie nago… - nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałem. Jeszcze
nie byłem na gotowy ale mimo to kusiło mnie aby zacząć ten temat albo po prostu
chciałem sprostować słowa Harry’ego? Nie wiem.
- I czyja to
wina? – spojrzał na mnie wymownie z rozbawieniem w oczach. Założył ręce na
klatkę piersiową i najwyraźniej czekał na moją reakcję, która nie pojawiła się
szybko a właściwie nie pojawiła się wcale. Harry zmęczony moim milczeniem wstał
i powiedział: - Zdecyduj się Louis, czego tak naprawdę chcesz. Ja idę wziąć
prysznic
I nie wiem
czemu ale byłem przekonany, że nie mówił tylko o namalowaniu siebie… ***
Gdy Harry
wrócił z łazienki był ubrany, co mnie zaskoczyło, ponieważ zawsze powtarzał, że
to jego dom i ma prawo robić co chce. Ja tymczasem starałem się ugotować sos na
makaron. Chciałem aby to była niespodzianka i jakoś odpłacić się za to, że był
w miarę miły ale ten dupek musiał za szybko skończyć ten cholerny prysznic.
Teraz zastał mnie w proszku. Energicznie mieszałem sos, ponieważ bałem się, że
się przypali. Nigdy niczego nie ugotowałem. U mnie w domu robiła to gosposia a
u państwa Horanów ich mama lub Lisa.
- Co ty
wyprawiasz? – zapytał ze śmiechem.
- Próbuje
zrobić sos na makaron. – odpowiedziałem przypominając sobie, ze nadal się gotował.
– Cholera. Wyłączysz? – poprosiłem go błagalnym tonem. Harry wykonał moją
prośbę a potem przez kilka sekund zaczął mi się po prostu przyglądać, aż w
końcu chyba miał dosyć patrzenia na to jak się męczę z tym i podszedł do mnie
od tyłu, po czym ułożył swoją dużą dłoń
na mojej, którą mieszałem. Zauważyłem, że razem idealnie się komponowały. Tak
jakby były stworzone do przebywania ze sobą. Później zaczął nią robić okrągłe i
powolne koła. Drugą dłoń ułożył na moim ramieniu. Skamłałabym mówiąc, że czułem
się komfortowo, bo wcale tak nie było. Czułem jego dotyk i patrzyłem jak jego
dłoń całościowo zakryła moją, która była mniejsza. Przypomniało mi się wtedy
jak dzisiaj powiedział, iż to jedna z
rzeczy w moim ciele, która mu się podoba. Na jego palcu widniał czarny
pierścionek. Był ładny ale pierwszy raz widziałem aby w taką ozdobę zaopatrzył
się chłopak. To było coś nie spotykanego.
Sprawę
pogarszał fakt, iż owiewał swoim oddechem moje ucho i policzek. Błagałem w
myślach aby przestał to robić. Nie chciałem powtórki z klubu kiedy wydarzyło
się to co się wydarzyło.
Dłoń
Harry’ego, która spoczywała na moim ramieniu zaczęła jechać powoli w dół aż zatrzymała się
na biodrze a jej palce zacisnęły się na nim mocno. Nie mogłem się powstrzymać
od wydania z siebie cichego jęknięcia i może nie byłoby to słyszalne, gdyby nie
fakt, że w mieszkaniu była idealna cisza. Taka bliskość nie mogła się skończyć
dobrze – dla nas obojga.
- Coś nie
tak? – zaniepokoił się chłopak, zluzowując uścisk na moim biodrze ale nie
zabierając jej całkiem i cofając swoją dłoń z garnka. Odwróciłem się do niego
przodem. Staliśmy teraz naprawdę blisko siebie. Harry patrzył mi prosto w oczy
i widziałem w jego spojrzeniu coś, czego nie dostrzegłem wcześniej. Troskę i
ciepło? Tak, chyba tak. Poczułem się nagle nie zręcznie bo nadal dzieliły nas
centymetry a jego ręka dotykała mojego biodra.
- Nie, nie.
– powiedziałem pośpieszenie omijając go i podchodząc do garnka z makaronem. –
Ty dokończ sos a ja nałożę makaron. – dodałem. Odetchnąłem w duchu z ulgą,
ponieważ w pewien sposób czułem się przez niego osaczony a nie chciałem się tak
czuć, zwłaszcza, że był chłopakiem i robiliśmy małe kroczki do naszej
przyjaźni.
- Mam
nadzieje, że moja nauka mieszania sosu nie pójdzie w las. – rzekł ze śmiechem.
Otworzyłem górną szafkę i wyjąłem z niej dwa talerze. No oczywiście! Dla niego
to była tylko nauka. Jak mogłem pomyśleć inaczej? Opanuj się Louis. Nie jesteś
tak przystojny aby wszyscy cię podrywali. Lisa, Harry… Nie, nie. Potrzasnąłem
głową. Lisa to już dostatecznie dużo. I tak się czasem zastanawiam czy ona
myśli tak samo o mnie jak ja o niej.
- Dlaczego
tym razem jesteś ubrany? – szybko zmieniłem temat. Położyłem talerze na stole i
odwróciłem się w jego stronę. Stał do mnie tyłem zajęty sosem, wzruszając
ramionami.
- Nadzy
chłopcy cię przerażają więc…
- Nie tylko
nadzy chłopcy. – sprostowałem. – Ogólnie nadzy ludzie. Ale dzięki. Miło, że o
mnie pomyślałeś.
- Właściwie
to pomyślałem o sobie… - zaczął wyjmując łyżkę i oblizując ją. – Nie chciałem
znów słuchać twoich pisków. – i już chciał z powrotem przedmiot włożyć to
garnka, gdy krzyknąłem:
- Nie!
Zatrzymał
się w połowie i odwracając się rzucił mi zaskoczone spojrzenie spod
zmarszczonych brwi.
- Widzę, że
te piski będą nie uniknione. Ty po prostu lubisz wydawać te zabawne,
dziewczyńskie odgłosy. – zażartował.
- Nie zjem
potem tego. – wyjaśniłem powoli. – Będę cały czas sobie wyobrażał, że tam w
środku pływa twoja ślina…
- Okey,
okey. – uniósł ręce w obronnym geście po czym włożył łyżkę do zlewu.
- Jeszcze
chwila a mnie także obrzydzisz jedzenie.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i zająłem się nakładaniem makaronu.
***
Po zjedzonej
kolacji, którą Harry pochwalił, co mnie bardzo zaskoczyło bo sądziłem, że powie
coś w stylu „mogło być lepiej”. Tak się jednak nie stało, jego słowa brzmiały
„Wow, to było przepyszne”. Absolutnie tak nie uważam. Jedzenie było zwyczajne a
sos mogłem bardziej doprawić. Tym bardziej nie rozumiem jego dziwnego zachwytu.
W każdym
razie zajęliśmy miejsce na kanapie siadając obok siebie. Trzymałem w ręce
pilota i przełączałem bez myślnie kanały, gdy nagle natknąłem na mój ulubiony film. Nie zastanawiałem się
nad tym, że wyglądam jak idiota po prostu krzyknąłem:
- Nie
wierzę! Legalna blondynka! Znowu to dają!
I dopiero w
tym momencie zdałem sobie sprawę jak to musiało wyglądać. Praktycznie rzecz
biorąc uświadomił mi to dopiero wzrok Harry’ego, który wyglądał jakby chciał
powiedzieć „Ty tak na serio?” Umilkłem więc. Nie popisałeś się, Tomlinson.
Kolejny raz zachowałeś się jak kretyn przed nim. Gdy cisza trwała zbyt długo
odezwałem się:
- Nie krępuj
się. Możesz mnie wyśmiać. Pozwalam ci. Sam sobie na to zasłużyłem.
Harry jednak
potrzasnął głową z szerokim uśmiechem.
- Bardzo
chętnie ale musiałbym wyśmiać również mój ulubiony film.
Nie mogłem
uwierzyć, ze to powiedział! Harry Styles ogląda legalną blondynkę? Naprawdę tak
nisko upadł? Myślałem, że tylko ja. Cóż, jest nas dwóch.
- Naprawdę
czy się ze mnie nabijasz? – upewniłem się.
- Okey więc
moją ulubioną sceną jest jak Reese Witherspoon myśli, że idzie na przyjęcie dla
przebierańców i ubiera się w kostium seksownego królika.
- Boże! Ty
naprawdę oglądałeś legalną blondynkę. – powiedziałem nie dowierzającym tonem.
Harry kiwnął głową.
- Więc
posuwaj się. – powiedział chcąc położył się pionowo na kanapie obok mnie. Nieco
mnie to zdziwiło, gdyż mógł położyć się naprzeciwko ale nie protestowałem,
ponieważ mogła wywiązać się z tego kolejna kłótnia. Za to doczepiłem się do
czegoś innego a właściwie zacząłem się śmiać. – Co? – spytał zbity z tropu.
- Masz sos
ze spaghetti na policzku. – wyjaśniłem pokazując mu w którym miejscu się
znajduje. Harry próbował się wytrzeć ale po pierwsze wycierał zły policzek a
gdy wskazałem mu poprawny robił to nie w tym miejscu w którym powinien.
Wywróciłem oczami mówiąc: - Daj, ja to zrobię.
Dotknąłem
dłonią jego policzka i zacząłem powoli ścierać z niego sos. Harry podczas
robienia tego patrzył się na mnie bardzo uważnie, wiem to z tego iż spojrzałem
na niego kątem oka kilka razy. Jego oczy w nocy wydawały się jeszcze
piękniejsze a zieleń bardziej intensywna. Pragnąłem zakończyć wycieranie go, ponieważ nie czułem
się komfortowo i dzięki bogu, że nastąpiło to w miarę szybko. Gdy chciałem
oderwać swoją rękę od policzka, Harry przybliżył swoją głowę do mojej, nie
miałem pojęcia co zamierzał zrobić ale nie spodobało to mi się więc gwałtownie
się odchyliłem pytając:
- Co ty
wyprawiasz?
Oczy
chłopaka rozszerzyły się i jeszcze nigdy nie widziałem aby wyglądał na tak
zdezorientowanego. Ewidentnie nie wiedział jak ma się zachować.
- Wydawało
mi się, że także jesteś brudny. Ale pomyliłem się. – wyjaśnił po kilku
sekundach milczenia. Ta odpowiedź nieco mnie uspokoiła a właściwie nie chciałem
wierzyć w nic innego. Potem położyłem się na kanapie a za mną zajął miejsce
Harry z ciężkim westchnieniem. Wydawał się czymś… rozczarowany? Możliwe. Ja
natomiast starałem się skupić na filmie a nie na jego uczuciach. Nie jest
pępkiem świata i lepiej aby się z tym pogodził.
Pierwsze 15
minut jakoś zleciało. Raz nawet się roześmiałem głośno i myślałem, że Harry mi
zawtóruje ale on leżał cicho. Nie bawiło go to czy miał zły humor? Nawet
odwróciłem głowę w jego stronę na moment aby zobaczyć czy nie śpi ale oczy miał
otwarte i nie wyglądał bynajmniej na zmęczonego.
Przy
następnych minutach zaśmiałem się jeszcze kilka razy ale o wiele ciszej. Po za
tym to nie było zabawne oglądać film we dwie osoby, gdzie tylko jednej sprawia radość. Chciałem zapytać Harry’ego
jaki znowu ma problem? Ale wtedy poczułem jego rękę, która została przewieszona
przez moją klatkę piersiową i zwisała teraz bezwładnie z kanapy. Przyjrzałem
jej się. Dłoń miał dużą pokrytą pierścieniem i tatuażem w kształcie krzyża.
Reszta ręki była umięśniona co było dziwne, ponieważ nie wyobrażałem go sobie
na siłowni.
Odwróciłem
się do niego ponownie z obawą, że znów zasnął jednak kolejny raz się pomyliłem.
Naprawdę nie chciałem aby usnął, ponieważ wtedy nie wiedziałbym co zrobić i
prawdopodobnie gnieździlibyśmy się na tej małej kanapie razem, gdyż ja bałbym
się iść do jego sypialni bez pozwolenia.
- Dlaczego
cały czas mi się przyglądasz? – zapytał patrząc na telewizor nie na mnie.
Miałem wrażenie, że za bardzo go moja odpowiedź nie obchodzi. – Nadal mam sos
na twarzy?
- Nie.
Sprawdzałem czy nie śpisz. – odpowiedziałem spokojnie. Poczułem jak jego ręka, która leżała przewieszona przeze mnie
dotknęła mojej ręki i postukiwała w nią delikatnie palcami. Nie mogłem się wprost
powstrzymać od sprawdzenia jego reakcji ale nie mogłem kolejny raz na niego
spojrzeć. Nie chciałem aby coś sobie pomyślał. Potem musiałbym się tłumaczyć i
czułbym się zażenowany, jak zwykle zresztą.
- Jeśli
zasnę możesz iść do mojego pokoju. – powiedział. Tego właśnie potrzebowałem.
Teraz mogę w spokoju dokończyć obejrzenie filmu. Z drugiej strony byłem
zdziwiony faktem, że mi na to pozwolił. Na pewno trzymał tam dużo swoich
prywatnych rzeczy. Nie bał się, że znajdę coś kompromitującego?
- Dziękuje
za pozwolenie. – odparłem z ironią na chwilkę na niego zerkając i wtedy
zobaczyłem coś czego wcześniej nie dostrzegłem. Czy jego oczy były lekko
zaczerwienione? Tak jakby płakał? Ale dlaczego? Zrobiłem mu coś złego? A może
tak bardzo nie chce mnie dotykać? Mam nadzieje, że powodem nie byłem ja. A
najbardziej chciałem aby okazało się, że to wcale nie wina łez. – Twoje oczy…
coś nie tak? – odwróciłem się do niego całym ciałem kompletnie już nie mając
wzglądu na telewizor. Leżeliśmy teraz naprzeciwko siebie.
- Zatarłem
je sobie. Nic wielkiego. – powiedział jakby to była nic nie znacząca błahostka.
– Myślisz, że przejąłem się tym, że odwróciłeś się gdy chciałem… - urwał
odchrząkując. Czekałem na dalszą część ale najwyraźniej nie zamierzał
kontynuować. Pewnie zdał sobie sprawę, że zagalopował się i za dużo powiedział.
Zrobiło mi się go żal, naprawdę. Żal to najgorsze z uczuć. Nie wiesz czy jesteś
dla kogoś miły z litości czy dlatego, że naprawdę zależy ci na drugiej osobie.
- To moja
wina? Coś zrobiłem źle? – zapytałem.
- Nie. To
naprawdę nie jest twoja wina, że podoba ci się Lisa i tylko ją darzysz
uczuciem. To właściwie moja wina.
- Co jest
twoją winą? – nadal nie rozumiałem. – Podoba ci się Lisa? Ale jesteś gejem,
tak?
Harry
roześmiał się krótko.
- Nie. Nie
kocham się w Lisie. W ogóle nie kocham się w nikim, tak jakby. – ostatnie dwa
słowa mruknął pod nosem do siebie, jednak znajdowałem się tak blisko, ze bez
trudu je usłyszałem.
- Więc
jednak problem tkwi we mnie. Mam iść? – drążyłem nadal temat chodź wiedziałem,
że nie powinienem. Ale taka była moja wada. Za bardzo się wszystkim
przejmowałem i nie chciałem być tutaj z myślą, że mogę zawadzać Harry’emu.
- Wręcz
przeciwnie. – powiedział. – Ale wy zakochani nigdy nie widzicie świata po za
ukochaną osobą i nie zdajecie sobie sprawy z pozoru oczywistych spraw.
- Jakich
oczywistych spraw? – zmarszczyłem brwi. – Czyli jednak mam iść?
Harry
wywrócił oczami.
- Jesteś na
swój sposób uroczy z tą swoją słodką nie wiedzą ale strasznie mnie irytujesz. –
przyznał z lekkim uśmiechem, który był nieco wymuszony. – Chyba każdy z nas
powinien się już udać do swoich łóżek zanim zrobi coś, czego potem może
żałować. – dodał podnosząc się do pozycji pół – leżącej.
- Masz
rację. Tym bardziej, że ja na swoim już leżę. – odpowiedziałem. Harry roześmiał
się krótko. Naprawdę nie miałem pojęcia o co mu chodzi? Jego zachowanie było co
najmniej dziwne. Gdy chłopak próbował zejść z kanapy, zatrzymał go mój głos:
- Czy… czy
nie chcesz mnie czasem wykorzystać? – spytałem przełykając z trudem ślinę.
Zielonooki wybuchnął głośnym śmiechem mówiąc z rozbawieniem:
-
Słucham?
- No wiesz…
gdy zapytałem czy mam sobie iść odpowiedziałeś „wręcz przeciwnie”. – dopiero
teraz zaczęła do mnie dobiegać treść naszej rozmowy i zdałem sobie sprawę z kilku
wtedy oczywistych spraw. Może był dla mnie taki miły bo miał nadzieje, że
zaciągnie mnie do łóżka? Nie chciałem aby to okazało się prawdą ale jeśli by
tak było, to nie jestem w stanie mu tego wybaczyć. – Znasz część mojej historii
i dlatego chcę drugi raz przespać się z kimś kogo kocham.
„Ciebie nie
mogę pokochać, nawet gdybym chciał bo jesteś niestety chłopakiem” – pomyślałem
ale nie wypowiedziałem tego na głos. Pamiętałem jednak co działo się z moim
ciałem gdy Harry mnie dotykał. Nie chciałem tego ale też nie protestowałem jak
na 100 % hetero. Mam swoje powody aby nie polubić Harry’ego za bardzo i mam
nadzieje, że on to rozumie chociaż po części.
- Louis, nie
chce cię wykorzystać. – powiedział powoli i spokojnie, tak jakby chciał raz na
zawsze wbić mi to do głowy. – Stworzyłeś sobie moją historię w swojej własnej
głowie a tak naprawdę nie masz powodów sądzić, że co tydzień sypiam z innym
chłopakiem. Gdybyś znał prawdę może bardziej zrozumiałbyś moje zachowanie.
- Więc jaka
jest prawda? – mój głos brzmiał dziwnie nienaturalnie w prawie cichym
mieszkaniu. Grał tylko telewizor ale był nastawiony dość cicho tak, że
praktycznie go nie słyszałem.
-
Przepraszam Lou, ale nie zaufałem ci jeszcze na tyle aby ci to wyznać. –
powiedział. Czułem, ze chciał mi wyznać prawdę ale coś go powstrzymywało. Może
gdybym go ciągle nie podejrzewał o chęć zaciągnięcia mnie do łóżka to byłoby
inaczej? Jednak mam złe wspomnienia i to nie moja wina, że tak myślę. Po za tym
oceniłem Harry’ego bardzo powierzchownie. Jest aroganckim i bezczelnym chamem
czasami, fakt, ale gdy chce potrafi być
czuły i troskliwy. I właśnie tą drugą
stronę odkryłem wczoraj i jeszcze nie mogłem przyzwyczaić się do niej na tyle,
aby zapomnieć o tej pierwszej. Bałem się, że pewnego dnia coś mu się odwidzi i
stanie się wobec mnie taki jak był na początku. To powód, dlaczego trzymałem go
na dystans. Jego powodów nie znałem i może lepiej aby pozostały tajemnicą?
- W
porządku. – kiwnąłem głową tak jakby to nic dla mnie nie znaczyło, ale w środku
poczułem ukłucie. Myślałem, że jestem osobą, która jest irytująca ale można jej
zaufać. Komu miałbym powiedzieć? Lisie? Ją nawet Harry nie obchodzi i wątpię
aby chciała słuchać historii o nim. – W każdym razie dziękuje, że pozwoliłeś mi
odkryć twoją drugą stronę.
- Jaką drugą
stronę? – uśmiechnął się do mnie ironicznie i byłem pewny, że zadał to pytanie
retorycznie. Potem całkowicie opuścił kanapę i udał się do swojego pokoju.
Pochwyciłem
pilota i wyłączyłem telewizor, gdyż i tak nie miałem ochoty oglądać tego filmu.
Zdałem sobie sprawę, ze nie mogłem się na nim skupić przez Harry’ego. Cały czas
o nim myślałem, nawet gdy uważałem, że tego nie robię. To i tak jakaś cząstka
jego tkwiła w moim umyśle.
Cudowne!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny *.*
Pierwsza! Jezuu tyle Larry Moments :')
OdpowiedzUsuńCzy mi sie wydaje czy Hazz chcial pocalowaac Lou? ^^
Jednak druga :c
UsuńOmfg, ten rozdział jest moim drugim ulubionym zaraz po siódemce ;D ja myślałam że Harry go serio pocałuje ale Louis musiał wszystko zepsuć xd Jeszcze gdy Louis zauważył zaczerwienione oczy Harry'ego jak leżeli na kanapie to ja sama miałam łzy w oczach, naprawdę. Widać że Harry'ego dotknęła ta sytuacja z pocałunkiem, to rani... ;cc wow strasznie sie w to opowiadanie wkręciłam hehe. Mam nadzieje że odzyskasz wenę bo ja chcę jak najszybciej przeczytać 9 rozdział <3 Ja gdy jeszcze prowadziłam bloga też w pewnym momencie sie zaciełam, w pewien sposób wypaliłam i do teraz nie mogę niczego napisać... Także życzę ci duuużo weny i do wtorku, mam nadzieję xx
OdpowiedzUsuńNie dodał mi się komentarz, jakim cudem? :((( No nieważne, ten będzie krótszy wybacz.
OdpowiedzUsuń"W ogóle nie kocham się w nikim, tak jakby." TAK JAKBY.
To niesamowite, jak szybko zmieniam zdania o Harry'm i Louis'm.
Czemu Lou nie pogodzi się z faktem, że nie jest heteroseksualny? Przecież sam przyznał, że zadziałał na niego dotyk Hazzy...
A Harry zmienił się w moich oczach z gbura na kochanego i troskliwego. On bardzo zasługuje na miłośc :(
Po fluffie zakończyłeś smutno, więc będę Cię hejtować.
Czekam bardzo na historię Sweet Cheek'a i uświadomienie księżniczki, że jest gejem.
Do następnego rozdziału, Robert. Trzymam kciuki, żebyś znowu znalazł wenę :) xx
Weno wracaj błagamy! Rozdział mega słodziaszny. Tyle Larrego, że aż miło. Wciągnęłam się tak w tę historię...no masakra. Taka uwaga: "nie" z przymiotnikami pisze się razem i jak to czytam to czasami w oczy kuje :* Ale spokojnie nadrabiasz.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem niezmiernie jak to się dalej wszystko potoczy i czy planujesz bardzo szatańskie zakończenie opowidania... we'll see.
Loffki, loffki czekam na next ;)
/Czytelnikus Pospolitus
O jeju :) świetny rozdział jak zwykle :) ale czemu Lou nie chciał go pocałować och :( ale może w kolejnym rozdziale :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńOkej, więc....
OdpowiedzUsuńKocham Lou w wersji nieogarniająca sassy queen.
I Harry... taki biedny.
Jak już do czegoś między nimi dojdzie, czekam na coś gorącego.
Boże tak bardzo się ciesze, że nie nazwałeś Lisy Eleanor. To by było straszne.
Mam nadzieje że w następnych rozdziałach będzie więcej Larry Moments.
Błagam, żeby twoja wena powróciła i żebyś napisał coś, co powali nas na kolana ( ale w dobrym sensie )
Czekam na kolejny rozdział. <3
Mary Sz.
Wspaniały roździał nie moge doczekać się kolejnego! Powodzenia z następnymi rozdziałami. :* xxMonixx
OdpowiedzUsuńWEEEENO POWRACAJ NATYCHMIAST !! Ten rozdział jest taki idealny i ja już chce next ! Jeest w tym rozdziale dużo Larry Moments z czego niezmiernie się cieszę :3
OdpowiedzUsuń[...] podszedł do mnie od tyłu, po czym ułożył swoją dużą dłoń na mojej, którą mieszałem. Zauważyłem, że razem idealnie się komponowały. Tak jakby były stworzone do przebywania ze sobą. JEEEJU chyba umarłam ! Napisałeś to tak niesamowicie, że normalnie brakuje mi słów żeby to opisać.
Szczerze zrobiło mi się strasznie żal Harry'ego ;c Na samym początku faktycznie zachowywał się jak dupek, ale teraz widać, że się stara. Miałam nadzieję, że się pocałują, ale Louis księżniczka jaśnie pan postanowił odwrócić głowe. No kurdee ;// Mam nadzieję, że Lou się ocknie i w końcu uświadomi sobie że jest gejem :D
Troche się rozpisałam więc bd juz kończyć :D Życzę Ci, aby wena jak najszybciej powróciła, a rozdział 9 pojawił się we wtorek ! <3 Do następnego ♥ xx.
powiem tylko tyle.. "Zawsze poprawiasz mi humor :) "
OdpowiedzUsuńCudooo! Dawaj dalej Robciu! ♥♥ -Juleczka xx
szczerze? to jeden z moich ukochanych rozdziałów <3 jest taki słodki i w ogóle idealny:) niech wena wraca jak najszybciej, bo czekam z utęsknieniem na kolejny. Robert, jesteś moim idolem, powtarzam to po raz kolejny:D do następnego xx
OdpowiedzUsuńWow, światne. Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńOOOO ZAŁOŻYŁEŚ SWOJEGO ASKA!
OdpowiedzUsuńSzlak by to, że sie nie pocałowali!
Szczerze mówiąc, po przeczytaniu tego rozdziału, cieszę się ze swojej wczorajszej decyzji, by skomentować go osobno. Bo był tak wyjątkowy, że zasługuje na własny komentarz.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był po prostu... kochany. Myślę, że to słowo opisuje go najlepiej. I muszę przyznać, że przez większość czasu walczyłam ze łzami, bo, mój rozmarynie, Harry jest tak bardzo zakochany, a Louis tak bardzo nieświadomy, że aż boli mnie serce. Wygrałam tę walkę, nawiasem mówiąc. Wykorzenianie nadmiernej wrażliwości ze swojej natury idzie mi coraz lepiej.
Larry wchodzący do kamienicy trzymając się za ręce na przekór wrednym sąsiadom – good! :) Wiem, że dla Lou to nie było to samo co dla H, ale gdy tylko próbuję wyobrazić sobie to, co działo się w tym biednym Stylesowym sercu w tamtym momencie, aż kręci mi się w głowie. Phew, zakochanie to ciężki kawałek chleba.
''Harry miał rację. Umiem pyskować ale tylko do niego. Nie wiem dlaczego był jedyną osobą do której się przełamałem'' – Lou, myszko, to musi być miłość ♥ (XD)
Przy fragmencie z wnuczkiem trochę się zagubiłam (wiesz, za dużo emocji itp. XD) i w pierwszej chwili byłam pewna, że mowa jest o wnuczce, dziewczynie w sensie, a opis wyglądu to opis tego transwestyty, przez co zdanie: ''(...)to pani wnuczek o ile się nie mylę, prawda?'' nieco zbiło mnie z tropu, bo wtedy wychodziłoby na to, że wnuczka pani Wilson robiła laskę wnuczkowi pani Wilson, czyli... swojemu bratu albo kuzynowi XD To wzbudziło mój niepokój, więc przeczytałam ten fragment jeszcze raz i wszystko nabrało sensu :P Cóż, najwyraźniej nie jestem najlepsza w myśleniu, powinnam przestać zanim zrobię sobie krzywdę ;) Bo paru osobom mogłoby zrobić się przykro... Wiesz, kiedy mój wyjazd trochę się przedłużył, trzy dziewczyny były pewne, że umarłam, jedna nawet przedstawiła mi teorię spiskową, w której to pożarł mnie niedźwiedź (pozdrowienia dla Magdy :*)... A powinnam zaznaczyć, że z żadną z nich nie znam się osobiście, więc było to dla mnie podwójnie miłe. Yeyy, jednak ktoś wie, że istnieję, wiesz XD Emmm, przejdźmy dalej.
''Co jakiś czas niby przypadkiem szturchał mnie w nogę swoją stopą'' – tak, Louie, oszukuj mi się tu, że robił to ze złośliwości. (+ kocham cię, Harold, ale czasem wypada trzymać stopy przy sobie)
''(...)chyba zarumieniłem się jak nastolatek na pierwszej randce z dziewczyną''. Och, Louisie Williamie Tomlinson. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy. To dobrze wróży waszemu związkowi, kochasie ^^ (nawet jeśli po poprzednich dwóch rozdziałach trochę się o ów związek boję – paranoja, witam)
''- I znowu to robisz. – powiedziałem, gdy kolejny raz pogładził stopą moją nogę.
- Przecież to lubisz. – odpowiedział z szerokim uśmiechem.''
Naprawdę cię kocham, Harold ;D
(+ ''Harry złapał się za serce i udał, że rozpacza'' → to musiało cudownie wyglądać :))
''Jeśli wolisz mogę namalować ciebie z twoją sąsiadką w łóżku. Gdy jestem zły często was sobie wyobrażam''. Okej. Spoko. Eeee... Wspominałam w poprzednim komentarzu, że upodobania Lou nieco mnie niepokoją? Okej. Okej. Teraz pomnóż to przez sto. Albo sto pięćdziesiąt, od razu. Tak na zaś.
''Przestań, błagam. Nie umiesz śpiewać''. Harold Styles! Pieprzony hipokryto! Jak śmiesz obrażać anielski głos Louisa? No, foch, po prostu foch. Ale my wszyscy i tak wiemy, że gdy Lou śpiewa, tobie stoi na baczność.
Em, tak.
Mhm.
Okej.
O czym to ja...?
Fragment, w którym była mowa o pobiciu Louisa, przypomniały mi się pierwsze przeczucia, te przy prologu. Pamiętasz? Dużo osób podejrzewało wtedy, że to Zarry napadł na Tommo. Co prawda przy bliższym poznaniu chłopaki nie wyglądają na takich, ale... Tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo. Zaraz przypomina mi się There'll Be a Riot, Cause I Know You na podstawie piosenki The 1975 ''Robbers''... Uch, ryczałam na tym (ale to dawno i nieprawda!, więc pomińmy).
''(...)ułożył swoją dużą dłoń na mojej, którą mieszałem. Zauważyłem, że razem idealnie się komponowały. Tak jakby były stworzone do przebywania ze sobą''. Drogi Robercie, pozdrawiam z grobu, gdyż albowiem właśnie mnie zabiłeś. A tak na serio – z twojej winy przeżywam mini-załamanie, ponieważ wrażliwość wszystkich moich kolegów razem wziętych mieści się na łyżeczce do herbaty...
UsuńW ogóle cała scena z uczeniem Louisa gotowania była tak piękna, że aż serce-łamiąca. Nie potrafię wyjaśnić w żaden logiczny sposób, czemu tak bardzo kocham tego typu momenty. Uhh, Jesus. Pamiętam, że w jednym z pierwszych one shotów o L&H jakie czytałam była właśnie taka scena; Louis robił naleśniki, ale mu nie szło, więc Harry podszedł do niego od tyłu i mu pomagał... Dodatkowo fakt, że zaraz po tym Hazz odważył się wyznać mu swoje uczucia. Ech, nawet nie wiem jaki tytuł miał ten shot, ani kto go napisał, bo to był czas, kiedy K. podrzucała mi różne rzeczy do poczytania... Inna sprawa, że też się na nim poryczałam, bo skończył się samobójstwem jednego z chłopców. Ech, LS to najlepsze rujnowaczki psychiki na świecie. Srlsy.
''Na jego palcu widniał czarny pierścionek'' – awwh, Boże. Od razu przypominają mi się te Walentynki, które Louis i Hazza spędzili razem w restauracji w Paryżu (do dziś nie jestem pewna, czy to był rok 2011 czy 2012, bo wtedy jeszcze nie byłam Larry Shipper i nie mogę dokopać się do wiarygodnego przekazu), a po których na palcu H pojawił się czarny pierścionek... Na dodatek nosił go na środkowym palcu, a właśnie tam na ogół zakłada się pierścionki oznaczające jakąś obietnicę... Mamma mia. Kocham tych dwóch gości tak mocno, że aż chce mi się płakać, gdy o nich pomyślę (mhm, wiem, w moim organizmie różne organy i gruczoły łączą się w dziwny sposób. Zignoruj.).
''Będę cały czas sobie wyobrażał, że tam w środku pływa twoja ślina…'' → przepraszam, ale po prostu MUSZĘ to powiedzieć, inaczej mnie rozsadzi: ciekawe, Louis, czy przy całowaniu się z Harrym (ewentualnie innych czynnościach... ehm, ehm) też będzie ci ona przeszkadzać....
[Brawo dla mnie, właśnie zawołałam srokę: ''kici kici kici'' XD Nie mam pojęcia, czemu o tym piszę. Chyba czuję potrzebę podzielenia się z ludźmi swoją głupotą :P]
''Dotknąłem dłonią jego policzka i zacząłem powoli ścierać z niego sos. Harry podczas robienia tego patrzył się na mnie bardzo uważnie, wiem to z tego iż spojrzałem na niego kątem oka kilka razy. Jego oczy w nocy wydawały się jeszcze piękniejsze a zieleń bardziej intensywna. Pragnąłem zakończyć wycieranie go, ponieważ nie czułem się komfortowo i dzięki bogu, że nastąpiło to w miarę szybko. Gdy chciałem oderwać swoją rękę od policzka, Harry przybliżył swoją głowę do mojej, nie miałem pojęcia co zamierzał zrobić ale nie spodobało to mi się więc gwałtownie się odchyliłem pytając:
- Co ty wyprawiasz?
Oczy chłopaka rozszerzyły się i jeszcze nigdy nie widziałem aby wyglądał na tak zdezorientowanego. Ewidentnie nie wiedział jak ma się zachować.''
Ten fragment kompletnie złamał mi serce. Hazzucha się ośmielił i chciał pocałować swojego księcia z bajki, ale, jak to zwykle w życiu bywa, kolorowa bańka marzeń pękła z hukiem. A potem, słonko maleńkie, płakał na dodatek. I się tego wypierał. Aua. Zabolało.
''- To moja wina? Coś zrobiłem źle? – zapytałem.
- Nie. To naprawdę nie jest twoja wina, że podoba ci się Lisa i tylko ją darzysz uczuciem. To właściwie moja wina.''
Czy słyszysz, jak szlocham?... Nie no, tak naprawdę to nie szlocham, ale mogę w każdej chwili zacząć. Ehm.
''Ale wy zakochani nigdy nie widzicie świata po za ukochaną osobą i nie zdajecie sobie sprawy z pozoru oczywistych spraw.'' Och, moja biedna muszelko.
A teraz czas na mały opieprz, Lou! No, może nie do końca opieprz, ale na wyrażenie mojego oburzenia. A więc: CHŁOPIE! Harry ci tu o mało co miłości nie wyznał, a ty wyjeżdżasz z tekstem: ''Czy nie chcesz mnie czasem wykorzystać?''. NO STARY! Przykro mi to mówić, ale taki z ciebie romantyk, jak z koziej dupy trąba. Sorry not sorry.
Usuń''- [...]Stworzyłeś sobie moją historię w swojej własnej głowie a tak naprawdę nie masz powodów sądzić, że co tydzień sypiam z innym chłopakiem. Gdybyś znał prawdę może bardziej zrozumiałbyś moje zachowanie.
- Więc jaka jest prawda? […]
- Przepraszam Lou, ale nie zaufałem ci jeszcze na tyle aby ci to wyznać.''
Ha! No i cholera miałam rację co do naszego loczka! Znaczy... emm... tak, broniłabym go nawet gdyby okazał się psychopatycznym mordercą i gwałcicielem (jak w Sinisterze, cnie? XD), ale... Praktycznie od początku mówiłam, że także w jego przeszłości musi czaić się coś ciężkiego. Coś, co utrudnia nawiązanie tych pozornie najprostszych relacji, czyniąc je murem nie do rozbicia, przeszkodą nie do przeskoczenia... Czarna dziura w życiorysie. Pustka, w której nie ma nawet pustki.
No i na koniec: ''Cały czas o nim myślałem, nawet gdy uważałem, że tego nie robię'' – i jedynym, o czym ja jestem w tym momencie w stanie myśleć, jest ♥
Pozdrawiam i życzę MNÓSTWA weny, słońce ty moje. Ta historia zasługuje na bezpieczne dotarcie do mety :)
Twoja Fanka/Małpka Nr 1
Julia
@_Silver_Tiger_
bumble-bumble-bumblebee.tumblr.com
lancuszekzmotylem.blogspot.com
PS.:Hmmm, czy zainteresuje cię fakt, że ten komentarz ma 1482 słów i 9100 znaków? Woah. Chyba przesadziłam, co? XD Cóż, uznaj to za rekompensatę za połączenie 6 i 7 w jedno, czy coś. Buźka.
Ooo coś mi sie przypomniało hehe Mam nadzieje że twoja wena nie okaże sie suką bo bardzo ucieszyłabym się mogąc przeczytać następny rozdział w moje 15-ste urodzinki (czytaj: we wtorek 19 sierpnia xd). Także pisz szybciutko 9 rozdział i dodaj go zgodnie z planem we wtorek :))) To byłby najlepszy urodzinowy prezent :PP
OdpowiedzUsuńA tak btw ciągle tu zaglądam mimo iż wiem że o rozdziale poinformowałbyś mnie na fb :D Taka moja natura ;)
@luv_ya_lukey
Jestes jedynym chłopakiem ,którego da się czytać ff a twoje nie tylko się da są serio dobre :D
OdpowiedzUsuń