środa, 22 października 2014

Rozdział 16 "Dlaczego mnie okłamałeś?"

Od Autora: W tym rozdziale jest kilka informacji o renesansie, malarzach itp. Nie wszystko brałem z Internetu, chodź niektóre informacje tak. Ale tutaj przydała się trochę moja wiedza z wiedzy o kulturze z której miałem dosyć pozytywną ocenę.
Dowiecie się też dlaczego Harry okradł Louisa. Co nim kierowało i ogólnie ;). Wiem, że większość na to czekała i miała nadzieje, że to nastąpi w 15 rozdziale, ale jednak nie wyszło. Powiem wam w tajemnicy, że już wymyśliłem końcówkę do tego ff. Nie wiem czy wam się spodoba bo w sumie miałem pomysł na inną scenerię, ale miejmy nadzieje, że moja druga wersja bardziej przypadnie wam do gustu. Jednak jeszcze nie żegnamy się z tym opowiadaniem. Myślę, że może za 5-6 rozdziałów dopiero :).



Obudziłem się na miękkim łóżku w którym zawsze czułem się jak w domu, ale nie dzisiaj. Sprawy nie poprawiał fakt, że za mną leżał obejmujący mnie ciasno Harry, który praktycznie wtapiał się w moje ciało. Nie potrafiłem nie myśleć o wczoraj i o tym co robi. A może robił i już z tym skończył, a wczoraj wcale mnie nie okłamał? To jednak nie zmieniało faktu, że czułem się nieswojo, obco. Coś uległo zmianie. I chyba chodziło tutaj o moje nastawienie względem chłopaka. Byłem zły. A ja zamiast dać upust tej złości to po prostu jak tchórz, ukrywałem ją przed nim. Nadal jak głupiec mając tę cholerną nadzieje, że w końcu odważy mi się powiedzieć prawdę. Żałowałem właściwie, że dałem się przekonać Harry’emu i zostałem na noc. Powinienem był iść do domu i przemyśleć sobie to wszystko. Nie wszystko jednak stracone…
Ostrożnie aby nie obudzić chłopaka ściągnąłem z siebie jego rękę, a potem wyjąłem spomiędzy jego nóg swoją. Byłem tak zestresowany, iż miałem nawet wrażenie, że mój oddech jest zbyt głośny. To była jednak paranoja dosięgająca ludzi, którym zależało aby być cicho. Dziękowałem, że łóżko nie trzeszczało, ponieważ miałbym przerąbane, a właściwie musiałbym udawać, że wcale nie planowałem wymknąć się cichaczem. Byłem w samych bokserkach więc założyłem swoje dżinsy i białą koszulkę, czyli ubrania z poprzedniego dnia. Już mi zbytnio nie zależało na tym aby Lisa nie dowiedziała się prawdy. Teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie niż uczucia nastolatki.
Przed wyjściem z pokoju obejrzałem się przez ramię i popatrzyłem z czułością na chłopaka o czekoladowych lokach, który smacznie spał nie świadomy niczego i przytulał się do mojej poduszki. Zastanawiałem się czy to dlatego, że pachniała mną czy może dlatego, iż lubił się przytulać?
Zacząłem się zastanawiać czy nie zostałem okłamany przez niego jeszcze raz. W końcu tak świetnie, puste słowa przepływają przez jego gardło, ze teraz nie mogłem być niczego pewien. Z tego co mi opowiadał to James był bogiem seksu. Więc jaka normalna osoba zachowałaby przy nim dziewictwo? Bardzo wątpiłem w tym momencie, że Harry był prawiczkiem gdy się ze mną kochał. To było kolejne bluźnierstwo z jego strony, najpewniej. Kręcąc głową i wzdychając ciężko opuściłem jego mieszkanie, kierując się na piechotę do domu państwa Horanów. Tam wezmę ciepły prysznic i przebiorę się, a potem pójdę na uczelnie i postaram się unikać Harry’ego jak najdłużej będzie się dało.
                                                                       ***
- Najpopularniejszy malarz w czasach renesansu? No dalej, kochani. Jestem pewna, że potraficie wymienić chociaż jednego. – powiedziała panna Isabelle krocząc po całej Sali z rękami skrzyżowanymi z tyłu, na czarnych szpilkach, które odbijały się głośnym stukotem po pomieszczeniu. Normalnie bym to wiedział, oczywiście, że bym wiedział. Ale dzisiaj byłem tak zaabsorbowany moim życiem prywatnym, że na nic więcej nie było dla mnie czasu. Nie chciało mi się nawet nad tym myśleć. Ktoś inny to powie. Przecież wiedzą, prawda? – Nikt? – spojrzała na nas zdziwiona. Kobieta zaczęła świdrować każdego po kolei, mając nadzieje, że w końcu ktoś przemówi. Cisza. Zapewne w środku każdy się modlił aby nie zapytała jego. – Widzę, że egzaminy zdacie śpiewająco. – rzekła ze sztucznym uśmieszkiem.
- Jean Clouet, Francesco Squarcione, Moretto da Brescia, Paolo Uccello, Jan van Eyck, François Clouet, Fra Angelico mógłbym tak wymieniać do jutra, ale może niech teraz ktoś inny się wykaże? – nie oczekiwanie w Sali rozbrzmiał się donośny głos Harry’ego. Wszyscy zamilkli. Nawet dwie dziewczyny z tyłu, które zawzięcie rozmawiały. Panna Isabelle popatrzyła na niego zaskoczona. Nie spodziewała się takiej wiedzy z jego strony. Cóż, nikt się nie spodziewał.
- Giovanni Antonio Bazzi, Bergognone, Andrea del Castagno, Sandro Botticelli, Paolo Veronese,  Michał Anioł Buonarroti no i chyba najpopularniejszy malarz o którym Harry zapomniał wspomnieć czyli Leonardo da Vinci. – dopowiedziałem z szerokim uśmieszkiem na ustach. Nauczycielka patrzyła na nas zszokowana to na jednego to na drugiego. Czy nie wyglądamy na mądrych uczniów? Najwyraźniej nie.
- Znakomicie. – powiedziała spoglądając na nas z uznaniem. – Wspólne spędzanie czasu wam służy. – dodała rzucając nam krótki uśmiech.
- Jest jeszcze Masolino da Panicale. – powiedziałem chcąc zabłysnąć kolejny raz.
- Który warto dodać, że należał do epoki quattrocenta. – dodał Harry zerkając na mnie kątem oka z błyskiem w spojrzeniu po czym rozsiadł się wygodniej zakładając ręce za głowę i czekając na to co powiem.
- Której nazwa pochodzi od włoskiego słowa oznaczającego 400. – powiedziałem spoglądając na Harry’ego z ledwo widocznym uśmieszkiem, który jednak zauważył i odwzajemnił.
- A  użył jej Giorgio Vasari włoski historiograf, który podzielił dzieje sztuki włoskiej od Cimabuego do Michała Anioła.
- Zapomniałeś dodać, że na trzy okresy: trecento, quattrocento, cinquecento. – uniosłem jedną brew z satysfakcją. Harry otworzył usta aby coś powiedzieć, ale przerwała mu panna Isabelle:
- Dobrze chłopcy. Cieszę się, że posiadacie taką rozległą wiedzę i jesteście przygotowani do zajęć, ale nauka to nie rywalizowanie ze sobą. – starała się mówić jak najwolniej tak abyśmy zrozumieli każde słowo, które ma nam do przekazania. Kiwnąłem głową, jednak Harry nie był tak ugodowy.
- A ja bym chętnie jeszcze sprawdził się wiedzą z kolegą. – rzekł podpierając policzek dłonią.
- Może innym razem? – odparła nauczycielka tym samym niszcząc jego nadzieje na podroczenie się ze mną i być może grę wstępną.
                                                                       ***
Po zajęciach wyszedłem z Sali i dogoniłem Liama, który szedł parę kroków przede mną. Chciałem zapytać co u niego i być może postawić kolejne kroki ku naszej „przyjaźni”.
- A słyszałeś o tej kradzieży? – zapytał, gdy na kilka sekund zaległa cisza.
- Jakiej kradzieży? – przysięgam, moje serce zabiło dwa razy mocniej. Boże, tylko nie to. Błagam.
- Wczoraj wieczorem na peronie została okradziona młoda turystka, która przyleciała do Francji. – powiedział kręcąc głową z niedowierzaniem. Ja także nie mogłem w to uwierzyć.
- Wiadomo kto to zrobił? – spytałem przełykając głośno ślinę. Czy wyglądałem na zestresowanego? Najpewniej tak. Liam jednak był tak zaabsorbowany tą kradzieżą, że nawet tego nie zauważył.
- Nie. Ale dziewczyna mówi, że chyba było ich dwóch, jednak nie jest pewna. – odpowiedział. Teraz wiedziałem na sto procent. Pierwszego dnia we Francji również zostałem okradziony przez dwóch chłopaków. To nie mógł być przypadek, więc jeżeli wcześniej miałem jakieś wątpliwości to teraz się ich pozbyłem. Taki mają plan. Okradają przyjezdnych turystów, młodych i nie doświadczonych przez życie. Są sprytni i wiedzą jak odpowiednio „dobierać” ludzi. Harry to świetny manipulator. Nie wiem czy go kocham czy on chciał aby tak było. Zresztą, nie wiem czy to co mi mówił o Jamesie, o sobie… czy to miało w sobie jakąś cząstkę prawdy? Może wszystko było tylko kłamstwem? Może tak naprawdę nie ma nawet na imię Harry? Nie wiedziałem co o tym myśleć. I jeszcze kazał mi zapewnić, ze zostanę z nim cokolwiek zrobi. Zabawne.
- Pozwól Liam, że porwę mojego mądrale. – usłyszałem za sobą zachrypnięty głos, a chwilę później poczułem jak ktoś ciągnie mnie za nadgarstek. Nim się zorientowałem już stałem naprzeciwko Harry’ego. Wywróciłem oczami.
- Rozmawialiśmy. – powiedziałem, starając się aby mój ton brzmiał jak najbardziej zirytowany.
- Ale już nie rozmawiacie. – uśmiechnął się szeroko. – Uciekłeś rano. – zauważył.
- Miałem po prostu coś do załatwienia, ale nazywaj to sobie jak chcesz. Może być i „ucieczka”. – powiedziałem, chodź to była prawda. Uciekłem.
- Rozumiem. – Harry kiwnął głową, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Nie chciałeś aby nas ktoś zobaczył, jak wychodzimy z domu, albo razem pojawiamy się na uczelni. Sprytnie. – puścił mi oczko. To było nawet urocze. Ta jego niewiedza. Z jednej strony byłem zadowolony, że miałem przed nim jakąś tajemnicę. Jednak co to za tajemnica kiedy on już ją znał, tylko nie wiedział, że ja wiem? Czy ma to jakikolwiek sens?
Gdy Harry nachylił się aby dać mi całusa w policzek, ja odchyliłem gwałtownie głowę, mówiąc:
- Liam na mnie czeka. Mamy kilka spraw do obgadania. Spotkamy się później, okey?
I odszedłem bez odpowiedzi pozostawiając zaskoczonego Harry’ego samemu sobie.
                                                                         ***
Stałem oparty o blat i piłem wodę, podczas gdy Niall kroił warzywa na obiad. Ich rodzice znów gdzieś poszli i nawet nie poinformowali gdzie. Po prostu zostawili karteczkę, że wrócą późno i aby na nich nie czekać z kolacją. Zacząłem im w sumie współczuć. Moja rodzina okazywała mało zainteresowania zarówno mną jak i moimi problemami, ale tak samo było z nimi. Tyle, że oni nie mieli tak niskiej samooceny jak ja.
- Jak sprawy z Billem? – zagadałem go biorąc łyk wody. Na moment przerwał krojenie i ciężko westchnął.
- Nie rozmawiałem z nim od tamtego czasu. Dzwonił do mnie, ale nie odebrałem, a w szkole starałem się go unikać. – odpowiedział. Nawet nie miał pojęcia jak jego sytuacja przypominała moją. Ja też dzisiaj unikałem Harry’ego, ale wiedziałem, że nie będę mógł tego robić wieczność. W końcu muszę mu powiedzieć, że wiem.
- Musisz z nim porozmawiać. – „I ja też muszę to zrobić, ze swoją miłością” – pomyślałem.
- Wiem. Ale nie chcę tego robić teraz. Jestem zły. Poczekam aż emocje opadną. – stwierdził. Na moment zaległa cisza. Niall wrócił do krojenia warzyw, a ja dopiero po chwili postanowiłem zacząć inny temat:
- Niall, mogę ci zadać pytanie?
- Jasne. – odpowiedział beztrosko zajęty ewidentnie swoją pracą, tak jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.
- Czy twoje rodzice zawsze byli tacy… - zacząłem nie wiedząc jak odpowiednio dobrać słowa.
- Wyzwoleni? – podsunął, a ja kiwnąłem głową. – Myślę, że tak. Nie pamiętam aby kiedykolwiek było inaczej, a my z Lisą przywykliśmy do tego. W naszym domu są takie zasady i pozostało nam albo to zaakceptować albo… żyć na własny rachunek. Jak widzisz wybraliśmy to pierwsze.
- A nie przeszkadza wam to czasami?
- Lisa się trochę buntuje, ale ja wcale. To zwiększyło moją pewność siebie i teraz nie mam właściwie z niczym problemu. – zerknął na mnie uśmiechając się.
- Z jednym tak. Z przyznaniem się do tego, że podoba ci się chłopak.
Niall nie odpowiedział. Ugryzłem się w język. Nie powinienem tego mówić.
- Przepraszam… - zacząłem, ale mi przerwał:
- Nic się nie stało, naprawdę.
Wtedy do kuchni weszła Lisa. Gdy mnie zobaczyła, miałem wrażenie, że chciała zawrócić, ale jednak po krótkim namyśle podeszła do blatu i nalała sobie soku do szklanki. Cały czas bacznie ją obserwowałem. Zastanawiałem się czy kiedyś mi wybaczy. Na pewno myślała o wylaniu tego soku na mnie, dziękowałem Bogu, ze jednak zdecydowała się tego nie robić. Zauważyłem, że nawet nie spojrzała w moją stronę. Złość nadal jej nie przeszła. Tak szybko jak weszła i nalała sobie soku, tak szybko wyszła. Nie miałem nawet okazji z nią porozmawiać, a nie chciałem nic mówić przy Niallu.
- Wiesz może co jej się stało? – zapytał chłopak. – Od kilku dni chodzi taka nadąsana.
Potrzasnąłem głową.
- Nie mam bladego pojęcia.
- Dziwne. – wzruszył ramionami. – Zawsze była taka radosna, a ostatnio… może w szkole pokłóciła się z kimś? – zastanawiał się.
- Może. – westchnąłem.
                                                                       ***
Przez dwa dni udawało mi się unikać Harry’ego na zajęciach. On chyba to zauważył, ale nic z tym nie zrobił. Za to zacieśniłem wieź z Liamem. Na przerwach dużo z nim rozmawiałem. Starałem się za bardzo nie wypytywać o tą kradzież, aby nie domyślił się, że mam z tym coś wspólnego, a właściwie ktoś kogo znam i chyba kocham. Jednak pewnego dnia postanowiłem odwiedzić Harry’ego. Zdziwił się na mój widok, ale wpuścił mnie do środka. Gdy zamknął drzwi, bez słowa go po prostu pocałowałem. Gwałtownie, ale z czułością. To sprawiło, ze był jeszcze bardziej zaskoczony, ale nie odepchnął mnie. Gdy się od niego oderwałem zapytał mnie za to czy chcę obejrzeć z nim jakiś film. Zgodziłem się. Brakowało mi słodkiego lenistwa. W dodatku z Harrym. Szkoda, że nie miał pojęcia, że to właśnie dzisiaj było tym dniem w którym zamierzałem mu powiedzieć prawdę.
- Masz ochotę na „I, ze cię nie opuszczę” czy „To właśnie miłość”? – zapytał. Uniosłem do góry jedną brew.
- Ty tak serio?
Harry roześmiał się kręcąc głową.
- Nie, oczywiście, że żartuje. – powiedział, a ja odetchnąłem z ulgą. – Mam do wyboru tylko pamiętnik i titanica. – westchnął.
- Zgrywasz macho, a tak naprawdę jesteś sentymentalną babą. – mruknąłem. Harry wywrócił oczami.
- Kiedy jeszcze byłem sentymentalną babą oglądałem takie filmy. Teraz gust mi się trochę zmienił.
- Już lepiej włącz telewizję. Może będzie lecieć „U Kardashianów”. 
- Boże, jesteś gorszą ciotą ode mnie. – pokręcił głową.
- Nie krytykuje się gustów.
- I kto to mówi? – popatrzył na mnie zakładając ręce na klatkę piersiową. Miał rację.
- Dobra, przepraszam. Już w porządku? Możesz włączyć „pamiętnik”. Nie zniosę titanica. Musiałem go tyle razy oglądać z moimi siostrami, ze mam tego dosyć.
- Okey. Włącz U kardashianów. Niech ci będzie. – wywrócił oczami i usiadł obok mnie. Nie chciałem się kolejny raz kłócić, więc wykonałem jego prośbę. Miałem wyjątkowe szczęście. Wprawdzie minęło 15 minut, ale mimo wszystko. W trakcie oglądania tak jakoś wyszło, że Harry leżał na kanapie, a ja na nim i obejmował mnie rękami. Pytałem dwa razy czy mu wygodnie w takiej pozycji, ale przytaknął i kazał mi się zamknąć bo „ogląda”. Ja jednak nie mogłem się skupić. Cały czas się zastanawiałem czy to już jest dobry moment aby mu o tym powiedzieć. Gdy się zbierałem w sobie i myślałem, że w końcu to zrobię, ostatecznie tchórzyłem. Byłem na siebie zły. To Harry’emu powinno być głupio, nie mnie. Gdy odcinek się prawie kończył, postanowiłem podjąć temat. Wziąłem głęboki oddech i powoli wypuściłem go. Chciałem się uspokoić i powiedzieć to na luzie, a nie trzęsącym się głosem.
- Dlaczego mnie okłamałeś? – zapytałem cicho, patrząc się w telewizor. Czułem jak całe ciało Harry’ego się spięło pode mną.
- W jakiej sprawie?
- Nie udawaj. – starałem się mówić spokojnym tonem, bez emocji. – Dobrze wiesz co mam na myśli.
- Przykro mi Lou, ale nie. – pokręcił głową. Westchnąłem. Podniosłem się, wyrywając z objęć Harry’ego i siadając obok na kanapie. Spojrzałem na niego wzrokiem bez emocji.
- Pamiętasz młodego, bezbronnego chłopca, który dopiero co przyjechał do Paryża i został okradziony z plecaka i pobity? Nie? A więc na pewno musisz pamiętać młodą dziewczynę. Także była nowa we Francji. No dalej, Harry. To było kilka dni temu. Na pewno nie masz, aż tak krótkiej pamięci. – mój ton był przesiąknięty sarkazmem, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem dać mu dać w kość. Sprawić aby cierpiał.
- Louis…
- Zanim zaczniesz wmawiać mi, że to nie ty. Znalazłem w twojej szafie moje rzeczy. Tak, w ten sposób też poznałem prawdę. Złożyłem wszystkie fakty w całość. To byłeś ty i Zayn, mam rację?
Harry patrzył w jeden punkt nad moim ramieniem.
- Tak. – przemówił nagle. Co innego domyślać się czegoś, a co innego usłyszeć to. Być pewnym, że dana czynność miała miejsce. Boże, oni okradali tych wszystkich ludzi…
- Czy tą dziewczynę… też pobiliście? 
Harry przełknął głośno ślinę.
- Nie do końca. Zayn ją tylko raz uderzył w twarz. Większych obrażeń nie odniosła.
Prychnąłem. „Tylko”. Jak mógł uderzyć kobietę? Jak mogli pobić mnie? Nie wierzę!
- Czy mnie także pobił Zayn?
- Tak. – potwierdził kiwając głową. – Mnie nie pozwala tego robić. Ja tylko zabieram ludziom ich własność. On jest od czarnej roboty.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Czułem się jakbym słuchał czyiś opowieści. To nie mogła być prawda…
- Nie wydałeś się być zaskoczony kiedy ci o tym powiedziałem…
- Bo domyśliłem się. Jakiś czas temu. – powiedział, a chwilę potem kontynuował: - Kiedy powiedziałeś mi, że pierwszego dnia we Francji zostałeś okradziony. Na początku cię nie poznałem. Było ciemno i nie widziałem twojej twarzy. Dopiero potem skojarzyłem fakty.
- Nie mogę uwierzyć. Doskonale wiedziałeś, że ty mnie okradłeś, a mimo to dalej brnąłeś w znajomość ze mną. Ba! Nawet zaciągnąłeś mnie do łóżka. Myślałeś, ze jak już prześpię się z tobą to łatwiej ci wybaczę? – spojrzałem na niego z wyrzutem w oczach.
- Louis ja  nie wiedziałem! – krzyknął wręcz desperacko. – Nie miałem pojęcia, że to ciebie okradliśmy gdy cię poznałem. A potem… potem cię polubiłem i nie chciałem abyśmy się znów pokłócili bo zaczęliśmy się ze sobą dogadywać. Nie miałem pewności czy będziesz chciał mnie znać po tym, tym bardziej, że jeszcze nas wtedy nie łączyło to co teraz. Wtedy to była przelotna znajomość. Nawet się nie całowaliśmy. Odszedłbyś wtedy, prawda? Jasne, ze byś odszedł. Po co pytam?
- To nie dawało ci prawa do ukrywania prawdy. – syknąłem. – Już nawet pomijając prawdę. To co robicie jest obleśne. Zayn bije tych wszystkich biednych małolatów, a ty na to po prostu patrzysz? I jeszcze masz czelność nazywać go swoim najlepszym przyjacielem? Nie wierzę. Podoba ci się to co robicie? Masz z tego jakąś przyjemność? Nie wiem satysfakcję?
- Boże, jak ty nic nie rozumiesz. – pokręcił głową. – Mówiłem ci, że zostawił mnie mój ojciec, moja jedyna rodzina. Nie miałem nikogo po za nim, rozumiesz? A potem straciłem dom. Przygarnął mnie James, ale jego też straciłem. Nie miałem gdzie się podziać, a nie mogłem zostać u Zayna długo ze względu na to, że mieszka z Perrie. Wtedy zaproponował mi abym pomógł mu w kradzieżach. Na początku nie chciałem się zgodzić, ale nie miałem kasy, a Zayn bardzo mi pomógł i w jakiś sposób miałem u niego dług. Myślisz, że z czego miałbym kasę na opłacenie rachunków i studia? Nie pracuję. Jeszcze tego nie zauważyłeś? Louis, naprawdę nie umiesz połączyć faktów tylko od razu wydajesz osądy? Też nie chcę tego robić, ale życie nie jest takie proste jak ci się wydaje. Czasem jesteśmy zmuszeni właśnie do takich rzeczy, aby mieć za co zjeść i gdzie mieszkać. Twoi rodzice zawsze mieli pieniądze, ja nie.
- Może nie wiem tyle o życiu co ty. Ale wiem, ze osób, które się kocha się nie okłamuje. Nie miałeś cholernego prawa zatajać tego przede mną. Tak bardzo chciałem mieć wybór, a go nie miałem. Bo mi go zabrałeś. Nie wiem czy bym cię zostawił, ale miałbym chociaż ten cholerny wybór. Teraz stoję przed faktem dokonanym i już nic nie mogę zrobić. Jestem wyrozumiały i umiem wiele rzeczy zrozumieć. Nawet to czym się zajmujesz. Ale jestem po prostu zły, bo mi nie powiedziałeś prawdy.
- Wiem Lou. Nawet nie wiesz jak mi przykro. – spuścił głowę. Było mu naprawdę przykro, widziałem to. Ale jednak złość była silniejsza.
- To nic nie zmieni. – wstałem z kanapy. Ta rozmowa przebiegła w miarę bez krzyków i zbędnych emocji. Byłem z siebie dumny. – Nie byłeś prawiczkiem w chwili gdy ze mną spałeś, prawda? W tym też skłamałeś. Chciałeś aby mi się zrobiło miło i abym stał się pewniejszy siebie. Byłem głupi, ze w to uwierzyłem. Z tego co opowiadałeś James to był bóg seksu, przy nim nie można było zostać dziewicą.
Harry podniósł na mnie wzrok.
- Skoro tak uważasz…
Nie wiedziałem czy mam rację czy się mylę. Ale nie chciałem znać prawdy. Poszedłem w kierunku drzwi najwolniej jak umiałem. Myślałem, ze Harry mnie zatrzyma i powie, że z tym skończy, dla mnie. Tak się jednak nie stało, więc opuściłem jego mieszkanie, trzaskając przy tym głośno drzwiami.
                                                                       ***
W drodze powrotnej moja głowa była przesiąknięta sporą dawką różnych przemyśleń. Cały czas się zastanawiałem co normalny człowiek zrobiłby na moim miejscu? Czy jeżeli kogoś kochasz to wybaczysz mu wszystko? A może czasem miłość nie jest wystarczająca? Tak bardzo nie chciałem stracić Harry’ego, ale też czułem, że na razie nie jestem mu w stanie wybaczyć. Gdybym miał chociaż pewność, że co do Jamesa mnie nie okłamał. „Skoro tak uważasz”. Jak miałem to interpretować? Jako odpowiedź przeczącą czy twierdzącą?
Rodzice Lisy i Nialla nadal nie wrócili, a ta dwójka oglądała telewizję w salonie. Powiedziałem im przelotnie, że idę wziąć prysznic, blondyn kiwnął głową mówiąc „w porządku”, za to Lisa nie odezwała się. Zrozumiałem wtedy, że ona nigdy mi nie wybaczy. Widocznie nie lubiła mnie dostatecznie mocno. Trochę zawiodłem się na niej bo myślałem, że łączyło nas coś wyjątkowego. Chociaż przez krótki czas, ale jednak. Ona udowodniła, że tak nie było. W łazience rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej. Ciepłe strumienie wody ogrzały moje ciało. Poczułem ulgę. Tak jakby woda zmywała ze mnie wszystkie smutki i troski. No i najważniejsze było, że nie była lodowata tak jak u Harry’ego… stop. Nie chcę już o nim myśleć. Czas skupić się na czymś innym, przyjemniejszym. Może po wzięciu prysznica zejdę na dół i obejrzę z nimi telewizję? Może pogodzę się z Lisą? Może Niall mi powie w tajemnicy, że w końcu porozmawiał z Billem? Swoją drogą kibicowałem im.
Jednak moje rozmyślania przerwał trzask drzwi. Momentalnie zaprzestałem mycia i po prostu stałem sztywno, nie wiedząc czy coś powiedzieć? Wyjść z kabiny? Serce zaczęło mi szybciej walić, ponieważ moją pierwszą myślą było, że to złodzieje, jednak zaraz przepędziłem od siebie tę myśl. W Paryżu jest chyba tylko jedna para złodziei. O innych się nie słyszy tak często. Drzwi kabiny rozsunęły się i ujrzałem drobną blondynkę. Woda spływała mi po twarzy, ale nie przejmowałem się tym, byłem zszokowany, chyba najbardziej tym, iż była naga. Starałem się na nią nie patrzeć, a przynajmniej nie patrzeć w dół tylko prosto w jej oczy. Dziewczyna nie wyglądała ani na zestresowaną ani na zawstydzoną, co mnie zdziwiło jeszcze bardziej. Boże, ona ma dopiero 16 lat. Ja w tym wieku przeżyłem swój pierwszy pocałunek. Mogłem to jednak zganić na metodę wychowawczą jej rodziców.
- Musisz wyjść. Proszę. – powiedziałem. Ona jednak potrzasnęła głową z uśmiechem.
- Ja sobie to wszystko przemyślałam i doszłam do wniosku, że byłam idiotką sądząc, że pomiędzy tobą i Harrym coś jest. – odpowiedziała beztrosko, potem zasunęła drzwi kabiny i przybliżyła się do mnie. Modliłem się w duchu aby jej rodzice nie wrócili wcześniej i co gorsza tu nie weszli. To nie wyglądałoby dobrze.
- Lisa, naprawdę uważam, że… - nie dokończyłem, ponieważ poczułem jej rękę na moim ramieniu, która zaczęła schodzić niżej i coraz niżej…
- Ciii. – przyłożyła mi do ust palec drugiej ręki. – Nikt nie musi wiedzieć. Jesteśmy tu sami. – powiedziała jeżdżąc dłonią po mojej klatce piersiowej. – Widzę, że ci się podobam. Nie musisz udawać.
Zastanawiałem się co by powiedział Harry gdyby widział tą sytuację. Ale zaraz od ganiłem od siebie tę myśl. Lisa ma rację, nie jestem jego własnością. Nie muszę mu się z wszystkiego zwierzać. Dość jestem na siebie zły, że powiedziałem mu o nic nie znaczącym pocałunku z Niallem. Jestem czasem takim idiotą. Nie wierzę, że Harry żyje w celibacie i nie flirtuje z innymi mężczyznami. Też mogę czasami coś zrobić głupiego, prawda? A ja i Harry nie jesteśmy razem. Musielibyśmy być w związku gdybym miał go zdradzić… ale z drugiej strony nie chciałem go ranić, mimo tego, że on bardzo zranił mnie.
- Niall jest na dole, a twoi rodzice mogą wrócić w każdej chwili. – powiedziałem, chcąc ją jakoś przekonać, że to co robi jest po prostu złe.
- Więc zróbmy to szybko.
Nim się zorientowałem jej usta wpiły się w moje, a lewą ręką ścisnęła mocno moje ramię. Druga zaczęła jechać niżej aż prawie dotknęła mojego miejsca intymnego, ale zatrzymałem ją i delikatnie od siebie odsunąłem. Trzymałem ją za ramiona w bezpiecznej odległości.
- Nie mogę. Przepraszam.
Wyminąłem ją i wyszedłem z kabiny prysznicowej zostawiając ją tam samą. Na pewno teraz było jej wstyd i czuła się zażenowana. W końcu nie codziennie przed kimś się obnażasz, a ta osoba ci odmawia. Zrozumiem, jeżeli już nigdy więcej się do mnie nie odezwie. Gdy zbierałem moje rzeczy z podłogi, dziewczyna wyszła z kabiny i opatuliła się ręcznikiem. Zobaczyłem jak z jej twarzy skapują pojedyncze łzy. Zrobiło mi się jej żal. Chciałem ją przytulić.
- Lisa ja…
- Daj spokój. Byłam głupia sądząc, że jestem odpowiednio dobra dla 20 – letniego studenta. – powiedziała drżącym głosem i wyszła z łazienki. Czułem się okropnie i miałem wyrzuty sumienia. Postąpiłem źle. Boże, ja się zastanawiałem czy nie zdradzić Harry’ego? Tylko dlatego, ponieważ mnie okłamał i nie potrafiłem zaakceptować tego czym się zajmuje. Czy tak powinna wyglądać relacja dwójki osób? Nie sądzę.
Jedno jest pewne. Harry nie może się o tym dowiedzieć. To zniszczy naszą relację, która i tak była krucha niczym porcelana.
  *

Uwierzcie mi, że końcówka nie jest tak zła na jaką wygląda. Ale wszystko okaże się w późniejszych rozdziałach ;). Czy tylko ja mam wrażenie, że to ff jest nudne? Pisze mi się je fajnie, ale wydaje mi się, że dla czytelnika może być nieco nudnawe. Może to tylko moje wrażenie? Jak jest? 

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 15 "Wiesz, że jesteś aktualnie najważniejszą osobą w moim życiu"

Od Autora: Cieszę się i nie, że większość nie miała w swojej teorii, że to Harry okradł Louisa. Najgorszy był chyba fakt, że niektórzy nie zakapowali, że on go okradł nawet po 14 rozdziale w którym to wyszło na jaw… ale mam nadzieje, że to chwilowa „zaćma”. W każdym razie jestem baaardzo ciekawy waszych reakcji co do prawie końcowego rozdziału w którym wyjdzie coś o wiele gorszego niż „kradzież”. Mam nadzieje, że ten wam również się spodoba.
Ten rozdział ostrzegam! Jest nudny i nie podoba mi się, ale to kwestia gustu ;-). Po prostu ciężko rozstawać mi się z tym ff i tak wszystko przedłużam, przepraszam.
+ może chociaż połowa czytających skomentować? byłoby to dla mnie ważne, dzięki. 
Enjoy x



- … i poproszę do tego jeszcze Latte na wynos. – powiedziałem stojąc w kawiarni i patrząc na młodą i ładną sprzedawczynie, która z uwagą notowała moje zamówienie. Tego dnia miałem na sobie niebieską czapkę z daszkiem, ponieważ świeciło dosyć ostre słońce i wolałem uchronić się przed możliwym udarem. Czekając na zamówienie bułeczki maślane i picie rozejrzałem się po kawiarni. Była prawie pusta nie licząc jakiegoś chłopaka i dziewczyny siedzących przy stole i zaciekle rozmawiających, uśmiechając się przy tym do siebie, a także pary staruszków, kobiety i mężczyzny. Nie odzywali się do siebie w tak energiczny sposób. Od czasu do czasu on albo ona wypowiedzieli pojedyncze zdanie. Ich główną atrakcją tego wypadu było prawdopodobnie jedzenie. Mimo iż mam z tą kawiarnią związane złe wspomnienia to lubiłem tu przychodzić i nie zamierzałem z tego rezygnować. Powinienem w końcu zapomnieć o tym co złe i ruszyć do przodu. I nie mam na myśli tutaj tego miejsca. To raczej ogólne stwierdzenie.
- Proszę. – głos ekspedientki wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnąłem się do niej promiennie, dając gotówkę, a potem odbierając zamówienie.
- Bardzo ładna szminka. – powiedziałem chcąc być miły, ponieważ wydała mi się nieśmiała, tak jakby nie często miała ten zaszczyt otrzymać komplement od kogoś innego niż członka rodziny. Miałem rację. Dziewczyna chyba nie wiedziała jak zareagować, ponieważ zarumieniła się i odgarnęła brązowe włosy za ucho. 
- D-dziękuje. – odpowiedziała cicho. Gdy chciałem odejść, usłyszałem jej niepewny głosik: - Wiesz, gdybyś miał kiedyś czas to może…
- Przepraszam, ale mam już kogoś. Oczywiście gdybym był samotny to możesz być pewna, że bym się zgodził. – powiedziałem pewnym siebie tonem, który nawet mnie zaskoczył. Pierwszy raz od dłuższego czasu byłem szczęśliwy i nie zamierzałem tego niszczyć. I nie mam na myśli dziewczyny z kawiarni.
- Och, nie wiedziałam ja… - wyglądała na speszoną i zawstydzoną.
- Nic się nie stało. Naprawdę. – odparłem ostatni raz posyłając jej lekki uśmiech nim wyszedłem z pomieszczenia. Ledwo co wyszedłem z kawiarni, zamykając za sobą drzwiczki, a już się z kimś zderzyłem. Efektem tego była opuszczon torba z jedzeniem, na szczęście. Latte cały czas było całe.
- Niall? – zapytałem zaskoczony. Co on tu robi? Śledził mnie czy jak? Chłopak wyglądał na zdyszanego. Najwyraźniej biegł. Szybko podniósł moją torbę i podał mi, a potem stanął za mną, trzymając za ramiona.
- Bill ze swoim byłym tu idzie. Jeszcze mnie nie widzieli i nie chcę aby mnie zobaczyli. Zakryj mnie. – powiedział niemal błagalnym tonem. Roześmiałem się w pierwszym momencie biorąc to za żart, ponieważ blondyn nie był, aż tak mały aby nie było go za mną widać. Jednak gdy zdałem sobie sprawę, że on to mówi na serio, moja mina zrobiła się poważna.
- Niall, myślę, że i tak cię widać.
- Skąd możesz to wiedzieć? Louis, błagam. Postój tu do chwili, aż nie wejdą do kawiarni.
Ciężko westchnąłem. Gdyby to była inna osoba to na pewno bym się nie zgodził. Ale to był Niall do cholery! Najmilsza osoba jaką udało mi się tu spotkać. Nie mogłem tego schrzanić. Kiwnąłem więc głową, na co Niall zaczął mi dziękować. Kazałem więc mu się przymknąć, ponieważ dwójka chłopaków zbliżała się, a on miał dosyć donośny głos. Posłuchał więc mojej prośby. Czułem się trochę jak idiota, po prostu stojąc i nic nie robiąc. Aby jakoś umilić sobie czas wyciągnąłem telefon i spojrzałem na godzinę. Zegar wskazywał 12:30 i miałem jeden sms. Nacisnąłem więc znaczek z pocztą i ukazała mi się wiadomość:
Dzień dobry mrs. Big dick
Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, czytając owy tekst. Nie było to tajemnicą od kogo. Tylko Harry mógłby mi wysłać coś takiego.
- Panie duży kutas? – usłyszałem za sobą głos Nialla. Zamiast jednak wyjaśniać, że to od „przyjaciela”, który jest tylko moim przyjacielem, powiedziałem:
- Tak. A co? Wątpisz?
To chyba go zbiło z tropu, ponieważ nic nie odpowiedział. Za to Bill z jego byłym byli tak blisko, że bez trudu mogli usłyszeć zarówno głos Nialla jak i mój. Jeden z nich odezwał się i zakładam, że był to Bill.
- Niall?
Mogłem sobie tylko wyobrazić jak blondyn zaciska oczy, a serce podchodzi mu do gardła bo jego tajna kryjówka została odkryta. Ociągając się wyszedł i wziął głęboki oddech, a jego usta opuściło:
- Czeeeeść Bill. – powiedział Niall drapiąc się w kark. – Co za spotkanie!
- Tak. Poznaj Josha.
Niski chłopak z czarnymi włosami uśmiechnął się do niego nieśmiało. Potem podał mu dłoń, którą Niall nie chętnie uściskał.
- To jest Louis.– przedstawił mnie. Pomachałem im lekko, nie chcąc się wdawać w zbędne dyskusje. Chciałem jak najszybciej sobie stąd iść. To co się działo w życiu Nialla nie było moją sprawą i nie chciałem brać w tym udziału. Zresztą nie czułem się w tym otoczeniu dobrze. Pomiędzy tą trójką dało się wyczuć dziwne napięcie. Jeszcze chwila, a mogło eksplodować.
- Może wejdziecie i napijecie się razem z nami kawy? – zapytał Bill.
- Nie, dzięki. Może innym razem, teraz musimy iść. – odparł Niall łapiąc mnie za dłoń. Uniosłem brwi. Co on wyprawia? Bill popatrzył na nasze ręce splecione w uścisku. Widziałem w jego spojrzeniu zazdrość.
 - Och, szkoda. W takim razie… do zobaczenia. – brunet razem ze swoim eks weszli do pomieszczenia. Zostaliśmy z Niallem sami. Nie żegnając się z nim puściłem jego dłoń i poszedłem przed siebie. Już nawet zapomniałem po co kupiłem latte i bułeczki. Czy moje życie zawsze musi być tak pokręcone? A właściwie osoby w moim otoczeniu sprawiają, że takie jest. Słyszałem kroki blondyna za mną, więc spytałem:
- Dlaczego złapałeś mnie za dłoń?
- Chciałem aby był zazdrosny. Czy ty nigdy nie chciałeś wzbudzić w kimś zazdrości?
- Wyobraź sobie, że nie! – prawie to krzyknąłem, a gdy zdałem sobie sprawę, że jestem za bardzo zirytowany, próbowałem się uspokoić. Wziąłem głęboki oddech. Przypomniała mi się sytuacja z Lisą, podczas gdy to ona złapała mnie za dłoń. Niall i jego siostra w gruncie rzeczy mają dużo wspólnego.
- Przepraszam, nie chciałem cię wkurzyć. – powiedział. Przystanąłem i obejrzałem się za siebie. Blondyn stał na środku chodnika ze spuszczoną głową. Wywracając oczami podszedłem do niego.
- To ja przepraszam. Mam złe wspomnienia, to wszystko. – odparłem dotykając jego ramienia i lekko je pocierając. Niall kiwnął głową, ale jego humor wcale się nie poprawił. Czułem, że nie był smutny bo krzyknąłem na niego tylko miało to związek z zupełnie czymś innym i domyślałem się z czym.
- Oni tam są… razem. – westchnął. – Dlaczego on mi to robi? – spojrzał na mnie smutnymi oczami tak jakby chcąc uzyskać ode mnie sensowną odpowiedź. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, Niall. Naprawdę nie wiem. Ale faktem jest, że nie jest ciebie wart. – powiedziałem przewieszając przez ramię rękę w której trzymałem latte. Powoli zaczęliśmy iść przed siebie. – Bułeczkę? – spytałem podsuwając mu. Niall uśmiechnął się i z ochotą kiwnął głową.
- Dzięki Lou. – powiedział wyciągając po nią rękę i wyjmując z opakowania. – Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. I żałuje, że nie jesteś gejem bo umówiłbym się z tobą.
Roześmiałem się.
- Nie można mieć wszystkiego, Niall.
- Wiem, wiem. – powiedział biorąc i gryząc  bułkę, a potem mówiąc z pełnymi ustami: - Ale obiecujesz, że jeżeli kiedyś przerzucisz się na chłopaków to weźmiesz mnie pod uwagę?
-Jasne. Będziesz wtedy pierwszym którego zabiorę na randkę. – powiedziałem patrząc na niego z rozbawieniem. Praktycznie rzecz biorąc nie skłamałem, ponieważ to Harry zabrał mnie na randkę, nie na jego. Dalsza droga upłynęła nam na luźnej pogawędce.
                                                                       ***
Zapukałem do dębowych drzwi, stojąc na klatce schodowej. Słyszałem z naprzeciwka szczekanie psa. W sumie można się było do tego dźwięku przyzwyczaić. Może Harry przesadzał z tym rzucaniem bluźnierstw w stronę pani Wilson? W końcu czasem nasi wrodzy mogą się okazać naszymi przyjaciółmi. Zdecydowanie lepiej by mu się żyło gdyby doszedł z tobą kobietą do porozumienia. W trakcie czekania, aż Harry raczy mi łaskawie otworzyć, zobaczyłem kobietę, która wchodziła po schodach niosąc ciężkie zakupy.
- Dzień dobry pani Wilson. – powiedziałem starając się aby mój ton brzmiał na przyjazny. – Może pomóc z zakupami?
Staruszka jednak prychnęła pod nosem, tak jakbym rzucił jakąś obelgę w jej stronę, a nie pomocną dłoń.
- Nie mam pieniędzy.
- Słucham? – zmarszczyłem brwi.
- Pewnie nie proponujesz mi tego z dobrego serca, prawda?
W tym momencie drzwi się otworzyły i ukazał się w nich Harry. Uśmiechnął się na mój widok i zbliżył swoją twarz do mojej po czym dał całusa w policzek. Wtedy zauważył swoją sąsiadkę.
- Pani Wilson. – powiedział z ironicznym uśmieszkiem. – Ciężkie te zakupy, prawda? No więc powiedzmy, że dzisiaj proponuje tylko 50, zamiast 100.
- Niewychowany gówniarz. – mruknęła staruszka stawiając zakupy na podłodze przed drzwiami i wyjmując klucz. Gdy je otworzyła weszła do środka. Harry się zaśmiał. Szczerze to nie sądziłem, że jest aż tak wredny i biedna kobieta, która musi się męczyć z zakupami jest dla niego obiektem do kpin. Jeszcze wielu rzeczy o nim najwyraźniej nie wiem. Ostatnio przekonałem się jak wielu. Ja również wszedłem do środka, a Harry zamknął za mną drzwi. Teraz nie dziwiłem się pani Wilson, że była tak nie ufna w stosunku do przyjaciół Harry’ego wiedząc jaki on sam jest.
- Kupiłem ci latte. – powiedziałem dając mu. – Były jeszcze bułeczki maślane, ale… cóż. Zostały zjedzone. I nie, nie przeze mnie. Swoją drogą mogłeś być dla niej milszy.
- To niech w końcu zrobi coś ze swoim psem. – odpowiedział odbierając ode mnie kubek. – Dziękuje, kochanie. A teraz mów z kim widziałeś się dzisiaj rano?
Uśmiechnąłem się triumfalnie. Skoro on może mieć przede mną sekrety to dlaczego ja nie?
- Czy to ważne? Nie zdradzam cię jeśli o to chodzi. – powiedziałem siadając na kanapie i biorąc łyk mojej kawy. Harry wyglądał na zirytowanego. Podobało to mi się.
- Dobrze. Więc ja nie powiem ci z kim ja się widziałem. – odpowiedział siadając obok mnie. – Zdradzę tyle, że był to wysoki i przystojny chłopak.
Wywróciłem oczami.
- Jasne, że to był Zayn. Wielka mi tajemnica.
- Otóż nie. – na jego usta wkradł się sarkastyczny uśmiech. Zacząłem się zastanawiać nad innymi przyjaciółmi Harry’ego, ale nikt mi nie przychodził do głowy. Ja i Zayn to jedyne osoby, które wytrzymują z tym palantem. Nie chciałem pierwszy się załamywać, ale zżerała mnie ciekawość no i zazdrość. Nie każdy przystojny chłopak musi być gejem, ale skoro Harry się z nim spotkał… w jakim celu? Dość. Za dużo myśli i pytań. Muszę coś z tym zrobić.
- W porządku. – westchnąłem. – Rano wpadłem przed kawiarnią na Nialla.
- Nialla? – zmarszczył brwi odstawiając kubek na stolik i patrząc na mnie uważnie. – Tego Nialla z którym się całowałeś?
- Tak tego Nialla.  A teraz powiedz z kim się widziałeś?
- Z Zaynem. Jesteś pewien, że cię nie śledził?
Prawie podniosłem się gwałtownie z kanapy byłem tak oburzony jego zachowaniem. Jak on mógł tak bezczelnie mnie okłamać? I to dla własnej korzyści. Po prostu nie wierzę!
- Ty manipulatorski dupku. – syknąłem. Harry tylko się roześmiał. Dla niego to było zabawne. Dla mnie wręcz przeciwnie.
- Jeśli będziesz grzeczny zdradzę ci jeszcze jeden sekret.
- Jakoś mnie to nie obchodzi. – starałem się zrobić obrażoną minę, chodź nie musiałem się starać. Byłem urażony. 
- Spotykam się jeszcze raz z nim. Dzisiaj wieczorem. Ale nie musisz wychodzić. Możesz zostać. Wrócę za godzinkę lub dwie.
- Po co się z nim spotykasz? – spytałem, chodź doskonale wiedziałem. Chciałem tylko sprawdzić czy kolejny raz mnie okłamie. I po co się łudziłem? Przecież to jasne, że skoro przez tak długi czas nie wyznał mi prawdy to już tego nie zrobi. On uważa, że wszystko jest w porządku, a ja nie. Może miał wyrzuty sumienia, że to zrobił dlatego potem się do mnie zbliżył? Ale to nie możliwe. Panna Isabelle kazała nam spędzać ze sobą czas. Ta teoria odpada. Na szczęście. Nie chciałem być jego obiektem nad którym trzeba się litować.
- W celach towarzyskich? – powiedział jakby to było coś oczywistego.
- Na tak krótko?
- Przyjaciel Zayna ma urodziny i robi imprezę. Nie przepadam za nim, a chcę sprawić Zaynowi przyjemność. Tyle.
Nie mogłem uwierzyć jak prosto przez jego usta przepływa kłamstwo. Siedziałem prawie z otwartymi szeroko oczyma i po prostu słuchałem tych wszystkich bzdur. Teraz miałem wątpliwości czy to co mówił to była prawda czy kolejna zagrywka tak jak w tym przypadku? Dlaczego to robił? Skoro powiedział mi prawdę o swoim byłym chłopaku, który prawie go zgwałcił to dlaczego nie może mi powiedzieć o okradaniu ludzi na ulicach? Dlaczego to taka tajemnica? Nie chciałem kolejny raz być tym przez którego będziemy się kłócić, dlatego trzymałem język za zębami i czekałem z nadzieją, że pewnego dnia postanowi wyznać mi prawdę. 
- W porządku. – kiwnąłem głową. – I jesteś pewien, że tam idziesz? – chciałem dać mu ostatnią szansę powiedzenia prawdy, ale on nie zaryzykował.
- Tak, jestem pewien. – popatrzył na mnie zdziwiony, zapewne z powodu mojego pytania. – A teraz ty opowiedz mi o spotkaniu z Niallem? Jak wyglądają wasze stosunku teraz?
- Normalnie tato. – wzruszyłem ramionami, a Harry wywrócił oczami. – Niall traktuje mnie jak prawdziwego księcia. Codziennie kupuje kwiaty i zabiera mnie do najdroższych restauracji. Za dnia odnosi się do mnie z szacunkiem, ale w nocy traktuje jak dziwkę.
- Bardzo, bardzo zabawne Louis. – popatrzył na mnie ze złością wymalowaną na twarzy. Uśmiechnąłem się.
- Co mam ci powiedzieć? Niall to mój przyjaciel i nie rozmawialiśmy o tym pocałunku od tamtego wydarzenia. Nic pomiędzy nami nie ma, a ty nie musisz być zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny. – mruknął.
- Jasne. – powiedziałem upijając kolejny łyk latte nim ją nie odstawiłem. Gdy tylko to zrobiłem, Harry momentalnie się na mnie rzucił łapiąc za ramiona i przygniatając swoim ciałem tak, że przewróciłem się bokiem na plecy, a moja skóra spotkała się z miękką kanapą. Swoje usta wpił gwałtownie w moje, a jego dłonie dotknęły moich rozgrzanych policzków. On chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Moje czoło łaskotały lekko jego włosy, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi.
- Ufasz mi? – zapytał odrywając swoje wargi od moich, ale nadal były tak blisko siebie, że prawie się stykały. Czułem jego ciepły oddech na swojej skórze.
Zauważył, że się zawahałem. Jeszcze kiedyś powiedziałbym „tak”, ale teraz? Nie wiem. Czuje, że nie znam Harry’ego tak dobrze jakbym chciał go znać.
- Chyba. – odparłem.
- A zostałbyś ze mną mimo wszystko? – szepnął. Chodziło mu zapewne o to co robi. Nie wiedziałem wtedy jeszcze jak bardzo się mylę.
- Tak.
Po chwili jeden kącik jego ust uniósł się ku górze.
                                                                       ***
Podczas nie obecności Harry’ego postanowiłem się czymś zająć, więc pomyślałem, że najpierw pozmywam i umyję blat, a potem zrobię kolację. Spojrzałem na stertę brudnych naczyń w zlewie i łapiąc się pod boki pokręciłem głową. Czy ten chłopak nie może zmywać na bieżąco? Teraz wszystko jest tak zaschnięte, że nie wiem czy sobie z tym poradzę. Postanowiłem więc najpierw zająć się czymś prostszym czyli blatem, a dopiero potem męczyć się ze zlewem. Do najprostszych zadań to również nie należało, ponieważ było wiele zaschniętych plam po herbacie, winie, a nawet sosie pomidorowym. Po kilku minutach jednak uporałem się z tym. Popatrzyłem na moje czerwone od pracy dłonie ze zmartwieniem i ciężko wzdychając zabrałem się za naczynia.
- Mam dosyć. – powiedziałem opadając zmęczony na kanapę po żmudnej pracy. Chciałem jeszcze wynieść śmieci, ale niech już robi sobie to sam. Czułem się wykończony i nie do życia. Miałem ochotę położyć się nie wstawać przez bite kilka godzin. I pomyśleć, że mieszka tu sam. Nie wiem czy tyle byłoby zmywania po trzech osobach zajmujących to mieszkanie. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Harry wyszedł prawie godzinę temu i wciąż nie wracał. Zresztą, nawet się na to nie zapowiadało. Co jeszcze mógłbym porobić w pustym, w dodatku nie swoim mieszkaniu? Pomyślałem więc o prysznicu. Podniosłem się więc z kanapy i skierowałem w stronę łazienki. Byłem tu raz. Wpadł mi wtedy szlafrok do wody i musiałem pokazać się Harry’emu  w samym ręczniku. Nigdy tego nie zapomnę, a właściwie jego wzroku. Nie miałem jeszcze pojęcia, co do mnie czuje. I w pewien sposób to było urocze. I z mojej i z jego strony.
Teraz mój wzrok spoczął na białym ręczniku, jedynym wiszącym na wieszaku. No dobrze, sprostuje. Jedynym czystym. Harry chyba się nie obrazi jeśli go zmoczę? Może nawet mi podziękuje, że przeniosłem na niego mój zapach? Wziąłem ręcznik i szybko pozbyłem się ubrań. Znajdowałem się teraz nagi. Czułem się trochę nie swojo. A jeśli wróci zaraz Harry? Nie powinienem się przejmować zważywszy na to, ze widział mnie już nago, ale i tak bałem się jego reakcji. W końcu to nie było moje mieszkanie. Ale skoro zdecydowałem się umyć to głupio byłoby teraz z tego zrezygnować i po prostu się ubrać. Wszedłem do kabiny prysznicowej i włączyłem wodę. Momentalnie z mojego gardła wydobył się pisk jak u małej dziewczynki, bowiem zaczęła lecieć lodowata woda.  Po pierwsze: nie spodziewałem się tego, a po drugie było mi cholernie zimno i prawie się trząsłem. Próbowałem ustawić wodę. Czerwona to ciepła, a niebieska zimna, prawda? Wiec dlaczego jak przekręcam na czerwone to nadal jest lodowata? Sprawdzałem wodę kilka razy w związku z czym, musiałem oblać się zimnym strumieniem jakieś sześć, a może siedem razy. Prysznic ma służyć umyciu się i przyjemności. Ja tymczasem byłem zły i zirytowany, a także na domiar wszystkiego przemarznięty. Mając dosyć tego machnąłem nie dbale dłonią dając sobie z tym spokój. Odsłoniłem kabinę i wyszedłem na zewnątrz opatulając się ciepłym ręcznikiem. Powinienem się ubrać, ale na razie wolałem się nie odkrywać. Wziąłem ubrania ze sobą i wyszedłem z łazienki.
- Kolacja. – powiedziałem waląc się otwartą dłonią w czoło. – Kompletnie zapomniałem. – mruknąłem. Nie chciałem aby Harry zastał mnie robiącego jedzenie w samym ręczniku, tym bardziej, że może przyjdzie z Zaynem? Albo kimś jeszcze? Przebrałem się więc w salonie w moje ciuchy i poszedłem do kuchni po czym otworzyłem lodówkę zastanawiając się co tu upichcić? Po długich rozmyślaniach zdecydowałem się zrobić zapiekankę i połączyć większość jego bezużytecznych składników znajdujących się w środku.
Mogę śmiało powiedzieć, że poszło mi całkiem nie źle jak na amatora i nawet ja jestem zadowolony z efektu końcowego. Nie liczę lekko oparzonej ręki, ponieważ dotknąłem brytfanki bez rękawicy. Cóż, błędy przy pracy zdarzają się każdemu. Kolejny raz spojrzałem na zegarek. Harry wyszedł równe dwie godziny temu. Powinien zaraz wrócić. W końcu sam powiedział, że zajmie mu to godzinę lub dwie. Obejrzę coś w telewizji i poczekam na niego z jedzeniem, chodź muszę przyznać, że byłem piekielnie głodny.
                                                                                  ***
Nie mam pojęcia ile oglądałem beznadziejnie reality show Kim Kardashian. Harry wyszedł z domu o 19:10, a była 21:45 a jego nadal nie było. Zapiekanka już dawno wystygła, a ja przestałem być nawet głodny chodź nic nie jadłem w między czasie. Ze znudzeniem przyglądałem się ich wzlotom i upadkom od czasu do czasu śmiejąc się, ale był to chyba wymuszony śmiech, tak po prostu, aby zapomnieć o tym, że czekam na niego już prawie trzy godziny. Zawiodłem się na nim. Od czasu do czasu podchodziłem do okna i patrzyłem czy nie idzie, ale jednak. Nadzieja matką głupich, jak to mawiają. Nie dzwoniłem do niego, ponieważ stwierdziłem, że i tak ma wyłączony. Tylko idiota miałby komórkę na głośniku czając się aby okraść ludzi. Czułem jak moje powieki robią się coraz cięższe, a obraz przed oczami zaczyna się rozmazywać. Kilka minut później już spałem…
Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi jakiś czas później. Momentalnie otworzyłem oczy i zobaczyłem Harry’ego, który starał się być cicho, gdyż zapewne zobaczył jak śpię. Uroczy byłby widok patrzenia jak skrada się na palcach, gdyby nie fakt, że byłem na niego zły. Obserwowałem z kanapy jak zdejmuje buty najciszej jak się da, a potem idzie powoli w stronę swojej sypialni. Kochający chłopak przykryłby mnie kocem albo pocałował w policzek nie bacząc na to, że jestem pogrążony we śnie, ale jak widać Harry nie był typowym chłopakiem i musiałem się do tego przyzwyczaić. Długo się zastanawiałem czy dawać mu jakiś znak, że nie śpię. Ostatecznie postanowiłem, że się odezwę. Nie chciałem mu dawać satysfakcji. Niech wie, że mu się to nie upiecze.
- Dlaczego tak późno? – zapytałem podnosząc się do pozycji na wpół siedzącej i przecierając zaspane oczy. Harry zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na mnie.
- Przyjaciel Zayna nie okazał się takim dupkiem jak myślałem no i w efekcie tego zasiedziałem się. – odparł szeptem. – Śpij. Nie chcę ci przeszkadzać. Pójdę do siebie.
- Wiesz, zwykle przeprasza się w takich sytuacjach.
Harry wywrócił oczami.
- Przepraszam. Zadowolony? Nie moja wina, że była dobra zabawa, a w takich wypadach czasu się nie liczy. Nie chodzisz często na imprezy o ile w ogóle chodzisz, więc nie wiesz.
Zdziwiła mnie wrogość w jego głosie. Tak jakbym to ja zrobił mu coś złego. Nie spodobało to mi się.
- Nie, nie jestem zadowolony. Chyba najlepiej będzie jak pójdę do siebie. – powiedziałem podnosząc się z kanapy. – By the way, pozmywałem i zrobiłem zapiekankę, ale bawiłeś się tak świetnie na imprezie, że już wystygła. Chciałem zjeść z tobą, ale… impreza na pierwszym miejscu, prawda? – odwróciłem się na pięcie i poszedłem w stronę drzwi. Harry’ego musiały dopaść wyrzuty sumienia po moich słowach.
- Zaczekaj Lou. Mam po prostu kiepski humor. Coś poszło nie po mojej myśli i … sam rozumiesz. Nie chciałem wyżywać się na tobie ani ci ubliżać.
Popatrzyłem na niego, a Harry zrobił kilka kroków w moją stronę kontynuując:
- Wiesz, że jesteś aktualnie najważniejszą osobą w moim życiu. Mam tylko ciebie i Zayna. Ale na tobie zależy mi bardziej.
„Gdyby ci zależało to byś mnie nie okłamywał” – strasznie cisnęły mi się te słowa na usta, ale nie wypowiedziałem ich. Westchnąłem tylko i pozwoliłem się przytulić Harry’emu. Objąłem go za szyję, podczas gdy on trzymał ciasno splecione ręce na moim pasie. Ułożyłem głowę na jego ramieniu i starałem sobie wyobrazić, że to co ostatnio odkryłem wcale nie miało miejsca.
- Nie chcę abyś wychodził. Zostaniesz? Proszę.
Kiwnąłem głową, chodź nie byłem zadowolony.
Nie mówiłem Harry’emu, że wiem o tym iż mnie okradł pierwszego dnia we Francji, ponieważ nie chciałem niszczyć naszych dobrych stosunków. Ale one nie długo same legną w gruzach przez kłamstwa. Może prawda to zawsze najlepsze rozwiązanie? Powinienem być szczery z Harrym, zresztą nie tylko z nim.
__________________________________________________________________
Jeszcze takie pytanko: kogo bardziej lubicie w tym ff? Harry’ego czy Louisa? Nie sugerujcie się kogo wolicie w realu, chodzi mi o charakter w tym fanfiction, to wszystko. ;). + pamiętajcie, że nie ważne jak skończy się to ff, ważne aby skończyło się jak najlepiej dla bohaterów, prawda? No i znajdźcie zrozumienie dla wszystkich! Nie tylko dla H&L :-)

piątek, 10 października 2014

Rozdział 14 "Pragnę cię tak bardzo, że nawet nie masz o tym pojęcia"

Od Autora: Jedna część tajemnicy Harry’ego zostanie rozwiązana w tym rozdziale. Mam nadzieje, że nie spodziewaliście się tego (chodź wiem, że część z was tak).
Ten rozdział jest dosyć długi ostrzegam! Ma około 4500 tysiące słów, ale czekaliście dodatkowy dzień dłużej więc może to wam zrekompensuje ;). Wszystko się przez 1 scene przedłużyło, ponieważ trudno mi było to napisać, a właściwie nie wiedziałem jak odpowiednio dobrać słowa. W każdym razie rozdziały idą wolno, a to wszystko za sprawą mojego nowego ff, które aktualnie tworzę i jestem na 4 rozdziale (mam nawet już idealne zakończenie, a myślałem nad tym naprawdę długo). Dobra już nie przedłużając ;).
 PS. Nie wiem kiedy następny rozdział, ale postaram się w przyszłym tygodniu napisać i dodać.



Na zajęciach Harry nawet na mnie nie spojrzał, chodź zwykle gapił się na mnie jak zahipnotyzowany, aż nauczycielka musiała zwracać mu uwagę. Brakowało mi tego, mimo iż rumieniłem się wtedy jak idiota. To jednak miło było mieć tą świadomość, że komuś na tobie zależy i nie jesteś pozostawiony sam sobie. Teraz nie wiedziałem czy Harry mnie chociaż lubi. Wszystko zwaliłem. Ale naprawdę nie chciałem aby tak to wszystko się potoczyło. Jednak czasem coś po prostu się dzieje, czy tego chcemy czy nie. Najwyraźniej tak chciał los, a my sami musimy zdecydować czy chcemy dalej walczyć czy nie?
W domu wcale nie było lepiej. Wydaje mi się, że Lisa starała się mnie unikać. Zresztą, dlaczego nie? Byłoby to w pełni zrozumiałe. Niall nie wiedział co między nami zaszło więc zachowywał się normalnie w stosunku do mnie. Chociaż on. Po wspólnej kolacji gdy w tym samym czasie zanosiliśmy talerz do kuchni, zagadałem go:
- Jak tam sprawy z Billem?
- Chyba nic z tego nie będzie. – westchnął. Zmarszczyłem brwi. Wydawało mi się, że Niall go bardzo polubił. W końcu był pierwszym chłopakiem, dzięki któremu uświadomił sobie, że nie jest stu procentowym hetero.
- Dlaczego?
- Okazało się, że ma nie pozałatwiane sprawy ze swoim byłym chłopakiem, a ja nie chce mieszać się w jakieś trójkąty. Powiedziałem mu, żeby najpierw z nim skończył, a wtedy może znów się umówimy. – odpowiedział wsadzając talerz do zmywarki, zaraz po nim zrobiłem to samo. Zabawne. Jego sytuacja przypominała prawie moją. Teraz mogłem lepiej zrozumieć Harry’ego. Przecież był w podobnej sytuacji jak Niall. Ja też nie mogłem się zdecydować pomiędzy nim, a Lisą i tak jakby okłamywałem ich obu. I ja i Harry po równi zawaliliśmy. Ja nie powinienem wikłać się w nic z Lisą, a on powinien był powiedzieć mi prawdę na temat swojego związku. Myślę, że jesteśmy siebie warci. Oboje nie chcemy wracać do przeszłości i mamy opory przed zaufaniem drugiej osobie, chodź mnie to przyszło z większą łatwością. Ale nie znam historii Harry’ego. Może naprawdę była taka traumatyczna, że nie ma kompletnie ochoty do niej wracać? Powinienem wykazać był więcej zrozumienia. Chyba już wiem co muszę zrobić.
- Mądrze postąpiłeś. – poklepałem go po ramieniu.
- Myślisz, że dam radę zaczekać na niego tyle ile będzie trzeba? – westchnął.
- A lubisz go?
- Tak. – powiedział, zdawało mi się szczerze. – Nawet bardzo. – dodał uśmiechając się lekko.
- Więc dasz radę zaczekać. Ale to zależy tylko i wyłącznie od ciebie.
- Dzięki Louis. – posłał mi wdzięczne spojrzenie. – Naprawdę jesteś dla mnie taki miły i zawsze masz czas aby mnie wysłuchać. Cieszę się, że z nami mieszkasz.
„Dobrze, że chociaż ty” – pomyślałem smutno. Lisa na pewno chciałaby abym się wyprowadził i podejrzewam, że Harry też wolałby mnie już więcej nie widzieć, a przynajmniej przez dłuższy czas. Jednak za bardzo mi na nim zależało aby tak po prostu go zostawić. Chcę to naprawić i zrobię to, mimo wszystko.
- Nie masz pojęcia ile twoje słowa dla mnie znaczą. – powiedziałem zgodnie z prawdą. – Mogę cię przytulić? – zapytałem nie pewnie, a chłopak pokiwał głową z szerokim uśmiechem. Potem objąłem go i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Był bardzo delikatną i kruchą osobą, chodź wydawało się, że to pełen życia chłopak, który doskonale daje sobie radę z przeciwnościami losu. Niall trzymał mnie mocno w pasie. Po kilku sekundach puściłem go i może mi się wydawało, ale blondyn zrobił to z nie chęcią. Tak jakby przez dłuższy czas chciał mnie zachować w uścisku.
- Muszę gdzieś iść. Możesz powiedzieć Lisie i swoim rodzicom, że jestem w swoim pokoju, proszę? – spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem. Niall kiwnął głową.
- Jasne. A mogę wiedzieć gdzie zamierzasz się udać, że to taka tajemnica?
- Hm, powiedzmy, że muszę naprawić swój błąd. – odparłem nie chcąc wdawać się w szczegóły. – Na razie, Niall. – powiedziałem na odchodne i wymijając go wyszedłem z pomieszczenia. Mam nadzieje, że Harry będzie chciał ze mną rozmawiać. Nie odzywał się do mnie przez całe 3 dni i nawet nie spojrzał w moją stronę. Oby  mu już przeszło. W końcu jak ci na kimś zależy to jesteś w stanie wybaczyć wszystko, prawda? Chciałbym aby Harry’emu zależało dostatecznie.
                                                                      ***
Stałem pod jego drzwiami z walącym sercem i zastanawiałem się czy zapukać do nich. A co jeśli Harry’ego nie ma w środku, tylko poszedł upić się do klubu i zaraz przyjdzie z jakimś obcym kolesiem? Louis przestań do cholery! Harry nie jest taki jak myślisz. Nie zrobiłby ci czegoś takiego. Cholernie chciałem się nie mylić. To złamałoby mi serce i nie wiem czy byłbym w stanie mu to wybaczyć. Ale wolałem myśleć pozytywnie. Wyciągnąłem przed siebie dłoń i jeszcze przez moment wahałem się, ale w końcu postanowiłem zapukać. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał, aż pomyślałem, że Harry’ego rzeczywiście nie ma i gdzieś poszedł zapomnieć o swoich smutkach, ale w końcu usłyszałem czyjeś kroki i odetchnąłem z ulgą. Czyli jednak jest w domu i zapewne jest sam. Cóż, pomyliłem się. Moim oczom ukazał się wysoki chłopak w czarnych włosach i z lekkim zarostem. Miał na sobie czarne rurki i tego samego koloru skórzaną kurtkę. Wyglądał naprawdę… fantastycznie. Zupełnie jakby wzięto go z okładki samego vouga. Tak i tą perfekcyjną osobą był Zayn. Miałem nadzieje, że między nimi nic nie ma i Zayn jest hetero tak jak mówił. Ale w zasadzie ja też byłem hetero, póki nie poznałem Harry’ego. Teraz już nie mam pojęcia jakiej jestem orientacji. Chyba pół na pół. Bo Lisa w jakimś sensie nadal mnie pociąga, jako dziewczyna.
- Jest Harry? – zapytałem zaglądając mu przez ramię, chodź wiedziałem, że jest w swoim mieszkaniu.
- Może tak, a może nie. Czego chcesz? – spytał ostrym tonem. Był zły. Cholera, zapewne Harry powiedział co mu zrobiłem. Nie dziwiłem się Zaynowi, że chciał bronić przyjaciela, ale to nasze sprawy i mamy prawo załatwiać je między sobą.
- Porozmawiać z nim. Muszę mu wszystko wyjaśnić. – odpowiedziałem prawie błagalnym tonem. Nie chciałem odejść z kwitkiem. Nie wytrzymam jeszcze jednego dnia bez rozmowy z nim. Na początku byłem zły, że Harry mógł pomyśleć, że zdradzam go z Lisą, ale gdy sobie wszystko przemyślałem doszedłem do wniosku, że miał powody i ja na jego miejscu pomyślałbym tak samo.
- Ciekawe co chcesz wyjaśniać. – założył ręce na klatkę piersiową i spojrzał na mnie z wyższością. – Że pieprzysz 16 – letnią małolatę? Że złamałeś serce Harry’emu? Że byłeś pierwszą osobą, której zaufał po dwóch latach i zawiodłeś go? Proszę, powiedz. O czym z tych trzech rzeczy chcesz z nim do cholery rozmawiać?
W duchu wywróciłem oczami. Dlaczego Zayn musi to wszystko utrudniać? I tak już czułem się podle.
- Daj mi wejść do środka, błagam. – powiedziałem chcąc go ominąć, ale mi nie dał. Widziałem, że naprawdę zależało mu na przyjacielu, ale mnie też nie był obojętny, a on nie dawał mi tego naprawić.
- Żebyś wciskał mu nic nie znaczące bzdury, że wydawało mu się, że widział cię z tą gówniarą? To ja błagam. – roześmiał się gorzko. Westchnąłem. Wiedziałem, że go nie przekonam. No cóż, pozostaje mi udać się z powrotem do domu. Może uda mi się porozmawiać jutro z Harrym po zajęciach. Ale zawsze pakuje się najszybciej i prawie wybiega z Sali i nie mam nawet jak go dogonić i mu wszystko wyjaśnić. Odwróciłem się na pięcie i chciałem odejść, ale usłyszałem za sobą dobrze znany mi zachrypnięty głos:
- Niech wejdzie.
Spojrzałem przez ramię. Za Zaynem pojawił się Harry. Musiał stać obok i przysłuchiwać się naszej rozmowie. Twarz mulata wyrażała czystą irytację.
- Przecież cię skrzywdził. Chcesz znowu cierpieć jak przez Jamesa? Naprawdę chcesz? – syknął do niego cicho, ale nie na tyle abym tego nie usłyszał.
- To moja sprawa komu ufam, a komu nie. I to ode mnie zależy czy mu wybaczę. Przykro mi Zayn, ale to nie powinno cię obchodzić. Wiem, że mi bardzo pomogłeś i zawsze przy mnie byłeś ale…
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak naiwny. – prychnął i opuścił próg jego mieszkania. Widziałem jak zbiega po schodach, nawet się za siebie nie oglądając. Nie pewnie skierowałem swoje kroki do pomieszczenia. Naprawdę nie byłem przekonany do tego czy mogę i jaka będzie reakcja Harry’ego widząc mnie w jego mieszkaniu. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, chłopak siedział na kanapie i patrzył na mnie. Przełknąłem głośno ślinę. Czułem się oceniany przez niego. Automatycznie poprawiłem fryzurę.
- Przyszedłeś mi się przyznać do nie zobowiązującego numerku z Lisą? – jego głos w cichym mieszkaniu wydawał się jeszcze bardziej zachrypnięty. Wywróciłem oczami. Kiedy on w końcu zrozumie, że nie spałem z nią? Naprawdę nie wiem jak mam go przekonać do tego.
- Przyszedłem ci powiedzieć, że rozumiem dlaczego poczułeś się oszukany i rozczarowany mną. Nie rozumiem tylko powodu dlaczego nie chcesz mi wyznać dlaczego przez swojego byłego chłopaka masz taki problem z zaufaniem drugiej osobie. I nie ukrywam, że chciałbym abyś mi to powiedział jak najszybciej, ponieważ nie wiem na ile mi ufasz. Ty wiesz, że ja potrafiłem ci zaufać i nie bałem się, że mnie skrzywdzisz. A ja nie mam tej pieprzonej pewności, a naprawdę chciałbym mieć. Zostałem tyle razy w życiu zraniony i okłamany, że byłoby to dla mnie na miarę złota gdybyś był ze mną stu procentowo szczery i nie miał przede mną tajemnic. – powiedziałem spokojnie i powoli tak aby Harry dokładnie mnie zrozumiał. Jego twarz jednak nadal wyrażała złość.
- Chciałbyś abym był z tobą szczery, tak? To zabawne. – powiedział z gorzkim śmiechem. Wiedziałem o co mu chodziło. Zachowywałem się teraz trochę jak hipokryta.
 - Harry… - podszedłem do niego i zająłem miejsce na kanapie obok. Bardzo chciałem go w tej chwili przytulić, ale najprawdopodobniej zostałbym odepchnięty. Chyba, że miło by mnie zaskoczył. – Byłem zagubiony, wiesz? Jeszcze nigdy nie byłem tak zdezorientowany jak wtedy. Spaliśmy ze sobą, ale nie byliśmy razem i jeszcze fakt, że wiedziałem, iż masz przede mną tajemnicę. To było dla mnie zbyt wiele, rozumiesz? – spojrzałem na niego, ale patrzył przed siebie, a nie na mnie. Postanowiłem kontynuować: - Lisa za bardzo naciskała. Zaczęła się domyślać, że możesz coś do mnie czuć. A nie chciałem się przyznawać, że tak jest. Nie to, że się ciebie wstydziłem. Bo naprawdę nie miałem powodów. Jesteś wspaniałym człowiekiem i nie masz pojęcia jak się cieszę, że pokazałeś mi swoją drugą, nie znaną dotąd stronę. Ale byłem przytłoczony tym wszystkim. Harry, ja nie wiem czy traktujesz mnie poważnie czy nie. Gdyby tak było to chyba powiedziałbyś mi prawdę o… Jamesie? – przypomniało mi się jak przed chwilą Zayn wypowiedział imię jego byłego chłopaka.
- To dla mnie trudne. Tylko ja i Zayn znamy prawdę. Nikt inny nie wie. – odparł cicho, prawie szeptem. – Czy gdybym nie traktował cię poważnie to kochałbym się z tobą? Tym bardziej iż byłeś moim pierwszym? – popatrzył prosto w moje oczy. Przełknąłem ślinę i pokręciłem przecząco głową. – Teraz ja czuje się jakbyś nie traktował mnie na serio. – spuścił głowę i jego wzrok teraz był utkwiony w podłodze.
- To Lisa dotknęła mojej dłoni. Nie ja jej. I to ona zaproponowała wyjście do kawiarni. Ja się tylko zgodziłem na to.
- A gdyby zaproponowała wspólny seks to też byś się zgodził? – prychnął pod nosem.
- Wiesz, że nie. Tak daleko bym się nie posunął. Harry, ja naprawdę z nią nie spałem. Wiem, że nie mogę ci tego udowodnić, ale musisz mi uwierzyć na słowo. Ja ci zaufałem dwa razy, teraz twoja kolej. – powiedziałem obejmując go ręką z tyłu i usadawiając ją na szyi z  drugą zrobiłem to samo tyle, że z przodu, ponieważ poczułem, że mogę i teraz mnie nie odrzuci. Głowę położyłem na jego ramieniu. I siedzieliśmy w tej pozycji przez jakiś czas. Harry mnie nie objął. Myślałem, że to tylko kwestia czasu i w końcu się przełamie i również mnie przytuli. Ale on po prostu wstał i skierował się do swojej sypialni. Zostałem sam na kanapie. Czyli mam odpowiedź na swoje pytanie „czy ufa mi dostatecznie mocno?” Byłem rozczarowany i smutny. Nie wiedziałem czy mam sobie iść czy tu zostać? A może również iść za nim do sypialni i zapytać go o co mu chodzi? Chcę wiedzieć na czym stoimy. Może nie chce mnie już widzieć? Naprawdę jeszcze nigdy nie byłem tak zbity z tropu. Cholera, naprawdę chciałem aby mnie mocno przytulił i już nigdy nie puszczał, chciałem znów zaciągnąć się jego mocnym zapachem perfum, a najbardziej chciałem dotknąć jego słodkich warg. Nie wyobrażałem sobie, że to nie będzie mi dane. Starałem się brzmieć przekonująco, tak aby naprawdę zrozumiał moje postępowanie i uwierzył mi, że pomiędzy mną a Lisą do niczego nie doszło odkąd zaczęło się coś dziać pomiędzy mną a nim. On jednak chyba tego nie zrozumiał… W końcu stwierdziłem, że nic tu po mnie. Podniosłem się z kanapy i spojrzałem smutno w stronę drzwi frontowych. Czy jeżeli stąd wyjdę to będzie ostateczny koniec? Mam z nim już nie rozmawiać, nie dzwonić do niego? Naprawdę nie wiedziałem co mam myśleć o jego zachowaniu.
Dostałem jednak odpowiedź. Po chwili drzwi od jego sypialni ponownie się uchyliły i wyszedł przez nie Harry  w samych czarnych bokserkach. Trzymał czarną chustkę w prawej ręce. Wyglądał tak seksownie, że miałem ochotę rzucić się na niego tu i teraz. Jego czekoladowe loki, prawie dosięgały mu obojczyków. Miałem ochotę wsadzić palce w jego włosy. Musiałem chyba wyglądać jak wygłodniałe zwierzę, ponieważ chyba ujrzałem iskierki rozbawienia w oczach Harry’ego. Moje serce chciało wyskoczyć z piersi, a motylki w brzuchu dawały o sobie znać bardziej niż kiedykolwiek. Nogi miałem jak z waty. Dziwiłem się, że jeszcze stoję. Mój członek dał o sobie znać, gdy poczułem erekcję w spodniach. Chłopak podał mi chustkę i stanął do mnie tyłem. Nie namyślając się długo po prostu zawiązałem mu ją na oczach. Starałem się to robić delikatnie, nie za mocno. Aby go nic nie uwierało. Po wszystkim położyłem dłonie na jego nagich ramionach, na co drgnął na mój dotyk. Podobało mi się, że nadal na niego reagował. Cieszyłem się, że pod tym kątem nic się nie zmieniło. Nie byłem tylko pewien co mam dalej zrobić?
- Zaprowadź mnie do sypialni. – powiedział Harry. Posłusznie uczyniłem jego prośbę. Gdy się tam znaleźliśmy, poprowadziłem go do łóżka, na którym się położył na plecach. Patrzyłem po prostu na pół nagiego Harry’ego nie wiedząc co mam zrobić? Jednak po chwili odezwał się: - Ufam ci Lou, naprawdę ci ufam. I aby ci to udowodnić możesz ze mną zrobić to wszystko na co tylko masz ochotę. Związać mnie, uderzyć, wszystko. Zależy to tylko od twoich upodobań i od tego co cię podnieca. Ja zgodzę się na wszystko, wierząc, że mnie nie skrzywdzisz. Proszę, jestem do twojej dyspozycji. – chłopak rozłożył przede mną nogi, czekając na mój ruch. Nie mogłem uwierzyć, że najseksowniejszy chłopak we Francji, w ogóle zdaje się na świecie, oddaje się mnie i chcę abym zrobił z nim wszystko na co mam ochotę. Stałem z rozchylonymi wargami, milcząc. Obserwowałem uważnie każdy cholernie idealny skrawek jego ciała. Boże, tak bardzo chciałem znów go pocałować, znów robić te wszystkie wspaniałe rzeczy, które miałem przyjemność parę dni temu. Przychodząc tutaj nawet nie podejrzewałem, że spotka mnie ten zaszczyt.
- Nie chcesz mnie? – zapytał niespodziewanie Harry. Tak, myślę, że musiał czuć się jak idiota, leżąc przede mną w samych bokserkach z zasłoniętymi oczami przez dłuższą chwilę, podczas gdy ja go po prostu podziwiałem. Ale o tym nie mógł wiedzieć.
- Pragnę cię tak bardzo, że nawet nie masz o tym pojęcia. – powiedziałem, a na jego usta wkradł się lekki uśmieszek. – Po prostu nie mogę uwierzyć, że kiedyś zostałeś bardzo zraniony i teraz tak jakby ja też cię skrzywdziłem, a mimo wszystko chcesz mi oddać swoje ciało i prosisz abym zrobił z nim wszystko co tylko chcę. Nie miałem pojęcia Harry, że aż tak mi ufasz. Nie wiem czy ja był bym w stanie na twoim miejscu…
Widziałem jak chłopak przygryzł dolną wargę. Podejrzewam, że walczył z tym aby się nie rozkleić. Ja również zdałem sobie sprawę, że zapanował dziwnie wzruszający nastrój. Gdybym wcześniej wiedział, że był w stanie nawet dla mnie poświęcić swoją godność to może sprawy potoczyłby się zupełnie inaczej.
- A teraz… - kontynuowałem swoją wypowiedź. – Chcesz oddać mi swoją godność, chodź nie masz pewności czy nie będę chciał tego wykorzystać na swoją na korzyść. Mogę z tobą zrobić wszystkie rzeczy, nawet te okropne, a ty po prostu zgadzasz się na to. Bo w głębi duszy masz nadzieje, że będę w stosunku do ciebie delikatny i nie zrobię ci krzywdy. I to naprawdę piękne z twojej strony i gdybym wiedział o tym wcześniej to może nie wybrałbym się nigdzie z Lisą, może nie zgodziłbym się na drugą randkę z nią, może nie pozwoliłbym trzymać swojej dłoni przez nią…
- Błagam, skończ. – przerwał mi gwałtownie, drżącym głosem. Widziałem jak jego policzki stają się wilgotne. Zresztą czułem, że moje oczy również się szklą. Przełknąłem z trudem ślinę i zdjąłem z siebie bluzę i koszulkę, cały czas na niego patrząc. Potem to samo zrobiłem ze spodniami, butami, a na końcu pozbyłem się bokserek. Zostałem nagi. Żałowałem, że Harry nie mógł tego zobaczyć. Wziąłem głęboki oddech i  położyłem się na nim siadając na jego biodrach okrakiem i opierając ręce po jego obu stronach. Spojrzałem z utęsknieniem na jego usta. Boże, od tak dawna miałem ochotę go pocałować, że nawet nie ma pojęcia jak tego pragnę. Poczułem jego ciepłe ciało i mimo iż byłem prawie nagi, nie było mi zimno. Schyliłem głowę i oparłem swoje czoło o jego. Westchnąłem w jego usta i przez moment po prostu trwaliśmy w takiej pozycji, póki nie dotknąłem swoimi wargami jego. Czule i delikatnie. Potem rozchyliłem je i swoimi, a Harry nawet nie protestował. Oddał mi się zupełnie. Nie chciał dominować. Dał mi pełną kontrolę nad sytuacją. I to mi się podobało. Mój język wślizgnął się w jego usta, dotykając jego podniebienia, a nasze wargo zaczęły się poruszać w jednym rytmie. Jednak tym razem nie był to pocałunek delikatny i z troską. Był raczej gwałtowny i stanowczy. Czułem się jakby to był nasz ostatni pocałunek i chciałem wykorzystać to w pełni. Nasze biodra ocierały się o siebie i już po chwili poczułem jego erekcję. Uśmiechnąłem się wprost w jego usta. Cieszyłem się, że go nadal podniecam i w tym kierunku nic się nie zmieniło. Moje ręce zaczęły jechać w dół, aż w końcu dotknęły jego ud i zacisnąłem na nich mocno palce, byłem pewien, że potem zostaną ślady. Chłopak jęknął w moje wargi, co sprawiło mi kolejną radość. Czułem się jakby nasze języki toczyły ze sobą walkę. Naprawdę, powinniśmy częściej się całować. Podniecenie dało o sobie znać na tyle, iż  poczułem, że już dłużej nie wytrzymam. Schyliłem głowę i spojrzałem z pożądaniem na spore wybrzuszenie w bokserkach.  Rozłożyłem przed sobą nieco bardziej jego nogi i mając już w tym wprawę, ponieważ kilka dni wcześniej to robiłem, złapałem zębami za gumkę jego nakrycia i zacząłem powoli je zsuwać. Taki był właściwie mój zamiar. Sprawienie, że będzie krzyczał o jeszcze i jeszcze. Chciałem się też zemścić za ostatnią noc, podczas gdy to on droczył się ze mną. Po chwili odsłoniło się przede mną sporej okazałości przyrodzenie, na co przygryzłem wargę. Gdy z gardła Harry’ego wydobył się jęk, spojrzałem na niego z ironicznym uśmieszkiem. Jednak nie mógł tego zobaczyć z powodu bandany, a szkoda. Chciałem zabrać się do roboty, chodź nie bardzo wiedziałem jak to zrobić. Postanowiłem kierować się tym co mi robił Harry podczas naszej nocy. Zacząłem od polizania jego męskości, kierując się od czubka do góry. Zerknąłem na niego kątem oka. Widziałem, że starał się powstrzymywać od pisków ale jego zarumienione policzki i szybki oddech mówiły same za siebie. To sprawiło, że stałem się jeszcze pewniejszy siebie. Nie miałem ochoty dłużej na te gierki, więc wziąłem jego penisa do ust. Zassałem go gwałtownie tak, że prawie poczułem go w swoim gardle.
- Szybciej, błagam. – jęczał wijąc się pode mną. Sprawiłem, że moje ruchy stały się szybsze, a jęki Harry’ego głośniejsze. Nie miałem pojęcia, że sprawianie przyjemności drugiej osobie może być tak podniecające. A może to działa tylko jeśli kogoś kochasz?
Czułem jak moje włosy stają się wilgotne i przykleiły mi się w efekcie tego do czoła. Moje dłonie również się spociły i poczułem pod palcami, że to samo stało się ze skórą chłopaka na udach.  
- Dochodzę. – wydyszał i słyszałem w jego głosie, że powiedzenie cokolwiek sprawiało mu nie lada trudność. Kiwnąłem głową. Widziałem jak jego brwi złączyły się ze sobą. Był zaskoczony. Ale nie zamierzałem przestawać. Punktem kulminacyjnym było wygięcie się pleców Harry’ego w łuk, a ja poczułem słoną ciecz w ustach. Nie dbałem jednak o to i wszystko połknąłem, potem wycierając usta ręką. Kropelki potu spływały z czoła Harry’ego, co sprawiło, że miałem ochotę zrobić mu to samo jeszcze raz. Ale nie pozwalał mi na to brak sił. Opadłem zmęczony obok niego. W pokoju było cicho, nie licząc naszych ciężkich oddechów. Tak jakbyśmy zaraz mieli wyzionąć ducha. Gdy odwróciłem głowę i zobaczyłem lokatego, który nadal miał na oczach bandanę nie mogłem powstrzymać chichotu. To spotkało się z jego kolejnym zdziwieniem, ale nic na to nie powiedział. Zaczął za to inny temat:
- Sperma jest podobno dobra na ból gardła.
Szturchnąłem go lekko w ramię, mówiąc roześmiany:
- Zamknij się.
Harry uśmiechnął się i zdjął sobie chustkę z oczu. Zauważyłem, że wyraz jego twarzy szybko spoważniał. Ułożył głowę na poduszce, przyciągając mnie do ciasnego uścisku, gdzie obejmował mnie rękami, a głowę miałem ułożoną na jego klatce piersiowej. Gdy cisza stała się zbyt długa, zacząłem z nudów kreślić na jego brzuchu kółka. Nie zwrócił jednak na to uwagi. Był pogrążony najwyraźniej w swoim świecie. Po chwili odchrząknął i zaczął mówić:
- Miałem 17 lat gdy go poznałem.
Zmarszczyłem brwi. O kim on…? Dopiero po chwili zorientowałem się, że zdecydował się odpowiedź na dręczące mnie pytanie. Harry kontynuował:
- Był starszy o 7 lat i nie należał do najgrzeczniejszych chłopców. Może dlatego tak zawrócił mi w głowie? Jeździł na motorze, miał kilka tatuaży i przeszłość, która pozostawiała wiele do życzenia. Poznaliśmy w barze. Dał mi swój numer, a ja zadzwoniłem. Zresztą: kto by nie zadzwonił do takiego chłopaka? – powiedział uśmiechając się, ale nie był to uśmiech wesoły. Przemawiał za nim ból i rozpacz. – Poszliśmy na pierwszą randkę, potem drugą, aż w końcu zaczęliśmy się spotykać. Na początku było cudownie. Mimo że często na mnie krzyczał, czasem nawet z byle powodu to i tak sądziłem, że nie mogłem wymarzyć sobie nikogo lepszego. A potem… potem straciłem dom. Mój ojciec miał dużo długów. On… wyjechał. Zostawił mnie. Nie mam pojęcia gdzie teraz jest. Może nawet nie żyje? Nie wiem. On był dla mnie opoką w tym ciężkich chwilach. Nie dosz, że mnie pocieszał to jeszcze przygarnął pod swój dach. – Harry mówił z prawdziwą wdzięcznością w głosie. – Myślisz, że zawsze taki byłem jaki jestem teraz? Nie. To życie nauczyło mnie, że jeśli jesteś słaby to zginiesz. A właściwie jedna osoba: James. – na moment Harry zamilkł. Miałem wrażenie, że te wspomnienia wróciły dla niego na nowo. Rzeczy o których chciał zapomnieć. A ja zmusiłem go wręcz aby mi powiedział prawdę. Czułem się z tym źle. Nie powinienem był naciskać. Dotknąłem wierzchem dłoni jego policzka i pogładziłem go. To widocznie go zrelaksowało.
- Jeśli nie chcesz to… - zacząłem, ale przerwał mi:
- Nie, nie. – potrzasnął głową. – Jest w porządku. – kiwnął głową. – Z czasem wszystko się zmieniło. Zrozumiałem, że jestem dla niego tylko zabawką, kimś kim możesz się pochwalić rodzinie, przyjaciołom. I tak było z nami. James coraz częściej miał nie kontrolowane wybuchy złości. Często płakałem przez niego. Szczególnie raz: gdy w złości rzucił we mnie szklanym wazonem. Na szczęście nie trafił we mnie, tylko w ścianę. Zdałem sobie sprawę, że ma problem. Tylko nie wiedziałem z czym? Przecież nie pił, ani nie brał narkotyków. Było mi cholernie ciężko gdy przed własną rodziną udawał kochającego chłopaka, a gdy byliśmy sami wmawiał mi jakim jestem bezwartościowym śmieciem. Stwierdził, że nic mu nie daje w zamian i tylko biorę. To fakt. Pomógł mi. Ale co taki młody bezdomny chłopak mógł mu zaoferować więcej niż miłość? Byłem dla niego dobry, a on to wykorzystywał. – Harry przerwał aby wziąć głęboki oddech. W jego spojrzeniu krył się smutek. Było mu bardzo ciężko o tym mówić. Chciałem go pocałować, ale kontynuował:
- Wszystko jednak ma swój kres. I nasza historia również miała. Jednej nocy. – ciężko westchnął. – Był wieczór. Czekałem na Jamesa z kolacją, ale się nie pojawił. Nawet nie zadzwonił, że się spóźni z pracy. Postanowiłem, że odgrzeje sobie, a ja pójdę spać. I gdy miałem zamiar się przebrać w piżamie, usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu. To był on. Myślałem, że mnie przeprosi, cokolwiek… Był pijany. Widocznie poszedł po pracy z kolegami do baru i się upili. Kazałem mu iść spać i stwierdziłem, że pogadamy jak wytrzeźwieje. Ale on powiedział, że nie będzie utrzymywał takiego dzieciaka za darmo. Kazał mi się rozebrać. Nie chciałem tego robić. – powiedział drżącym głosem. Złapałem go za dłoń i ścisnąłem mocno. – On jednak zaczął się dobierać do mnie siłą. Nadal czasami czuje jego palce, które próbują odpiąć pasek od moich spodni. Szarpałem się, ale on nie zważał na to. I gdy… gdy w końcu udało mi się go odepchnąć… uderzył mnie. Miałem potem wielkiego siniaka na policzku. – spuścił głowę. – Zauważyłem na komodzie lampkę nocną i uderzyłem go nią w głowę z całej siły. Stracił przytomność. A wtedy zadzwoniłem po Zayna. Mojego jedynego przyjaciela. Gdyby nie on… nie wiem co bym zrobił. Bardzo mi pomógł wtedy i dopilnował abym się nie złamał i nie wrócił do tego sukinsyna. Chciałbym go spotkać teraz. Nie jestem już słabym dzieciakiem. Umiałbym mu się przeciwstawić… Oto koniec mojej historii. Chciałeś wiedzieć, to wiesz.
Przez moment nie mogłem wydobyć z siebie słowa. To co powiedział Harry… zdałem sobie sprawę, że nie chciałem tego usłyszeć. Lepiej było mi żyć z moją słodką nie wiedzą. Ale było już za późno. Z drugiej strony byłem mu bardzo wdzięczny, że postanowił wyznać mi prawdę. Spojrzałem prosto w mojego oczy mówiąc ciche:
- Dziękuje.
                                                                       ***
Gdy rano się obudziłem, zauważyłem, że obok mnie nie leży Harry. Jednak teraz byłem pewien, że poszedł zrobić śniadanie. Nie chciałem zwlekać się z łóżka, ale perspektywa patrzenia jak Harry w samych bokserkach robi jajecznice była kusząca. To znaczy – miałem nadzieje, że jest w bokserkach, chociaż aktualnie gdyby był nagi to również by mi to nie przeszkadzało. Zabawne. Ile może w nas zmienić druga osoba, prawda?
Podniosłem się na łokciach i postawiłem bose stopy na dywanie. Spojrzałem na moje wymięte ubrania i pokręciłem głową. Mam nadzieje, że Harry nie będzie miał nic przeciwko jeśli „pożyczę” coś od niego. Zresztą, jestem ciekaw jego miny gdy mnie zobaczy w swoich ciuchach. Idąc przez pokój, otworzyłem dużą szafę. Były w niej czarne, szare lub białe bluzki. Głównie górowały kolory ciemne. Zacząłem przeglądać bluzki wiszące na wieszakach, a także spodnie. Rzuciła mi się w oczy granatowa koszulka z logiem zespołu Nirvany. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem i krzyknąłem:
- Widzę, że gustujemy w tych samych rzeczach!
Jednak nikt mi nie odpowiedział. Nie zraziłem się tym i przeglądałem dalej. Nieco się zdziwiłem kiedy okazało się, że kolejną bluzkę również miałem, a także spodnie i… moje serce zaczęło szybciej bić. Coś mi tu nie pasowało. Ale nie. Przecież to nie może być prawda. To jakieś nie porozumienie. Wróciłem więc do granatowej bluzki i wyjąłem ją z wieszaka, przykładając do swojej klatki piersiowej przed lustrem. Tak jak myślałem. Była mojego rozmiaru. Dlaczego Harry miałby sobie kupować za małe rzeczy? Skąd wiedziałby, że w mojej szafie znajdują się takie same rzeczy, no znajdywały się właściwie, dopóki…
Drżącymi dłońmi odłożyłem bluzkę do szafy. Ten głos: „Dosyć. Już chodź”. Ten zachrypnięty, niski, cholerny głos! Wiem do kogo należał. Teraz zdałem sobie z tego sprawę. Starałem się jednak zachować jasność umysłu i nie podejmować pochopnych decyzji. Boże, Harry dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie okradłeś?
Drzwi się otworzyły i wszedł chłopak o kręconych włosach i szmaragdowych oczach.
- Śniadanie gotowe. – powiedział. Stałem tak po prostu i nie reagowałem. – Wszystko w porządku? – spytał po chwili. Popatrzyłem na niego i otworzyłem buzię, aby coś powiedzieć, jednak zamknąłem ją. Potem zrobiłem to ponownie, mówiąc:
- Tak, tak. Wszystko w porządku. Już idę.
- Czekam. – powiedział z uśmiechem i zamknął drzwi