niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 21 "Jak mogłem pomyśleć, że zwróciłbyś uwagę na kogoś takiego jak ja?"

Od autora: To co zrobi jeden z bohaterów w tym rozdziale będzie dość podłe. Mam nadzieje, że go jednak nie znienawidzicie. Taki był zamiar od właściwie początku, a wpadłem na ten pomysł w środku nocy gdy nie mogłem zasnąć. Napiszcie co sądzicie i czy wy wybaczylibyście takie coś.
Enojy x


- Jutro otwieramy wystawę waszych dzieł, mam nadzieje, że pamiętaliście? – powiedziała panna Isabelle podekscytowana tym wydarzeniem. Kto by nie był na jej miejscu? Zjadą się same ważne osoby a ona będzie im wchodzić w tyłki. Każdy kiwnął głową na znak, że pamiętał, chodź ja kompletnie zapomniałem. Najwyżej nie dostanę immunitetu czyli stu procentowej pewności, że ten rok zdam z oceną celującą. Taka była nagroda, dla według panny Isabelle najlepszego dzieła. Oczywiście, że to było coś niesamowitego i połowa grupy zrobiłaby na pewno bardzo wiele dla takiego czegoś, ale ja nie miałem problemów  z tymi zajęciami, więc nie miałem się o co martwić. Spojrzałem na Harry’ego, który nie wyglądał najlepiej. Pewnie też zapomniał. Nie uczył się tak dobrze jak ja więc to byłaby dla niego spora szansa. Przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się czy nie da się czegoś zrobić aby mu pomóc. Jest moim chłopakiem i kocham go. Nie pozwolę aby zaliczał ten sam rok od początku, podczas gdy ja byłbym klasę wyżej. Czulibyśmy się na pewno oboje źle. Moje myśli jednak były zaprzątnięte na tyle słowami Zayna, że nie potrafiłem myśleć w ostatnich dniach o niczym innym. Najprościej byłoby zapytać Harry’ego, ale będzie wściekły, że mu nie ufam. Nie zrobię mu tego.
 – Louis, zadałam ci pytanie. – usłyszałem w końcu głos nauczycielki, która stała nade mną patrząc  wyczekująco. Potrząsnąłem głową i rzuciłem jej zdezorientowane spojrzenie.
- Tak? – zdołałem wykrztusić. Panna Isabelle westchnęła i otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale rozbrzmiał się dzwonek, oznaczający koniec zajęć. Odetchnąłem z ulgą. Ostatnio ta kobieta nie daje mi spokoju. Ciągle mnie o coś pyta.
Zabrałem swoją torbę z której nawet nie wyjąłem książek i wyszedłem z Sali. Za mną ktoś się zjawił i zacisnął palce na moich biodrach. Uśmiechnąłem się po czym odwróciłem się.
- Idziesz jutro na wystawę? – zapytałem.
- Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Dla mnie to strata czasu. I tak nic nie przygotowałem.
- Ale chociaż zapunktujemy obecnością. Po za tym może poznasz kogoś wpływowego? – poruszyłem znacząco brwiami, a Harry wywrócił oczami.
- Wolę spędzić ten czas w domu ze swoim chłopakiem. A właśnie? Gdzie on się podział? – zaczął się rozglądać wokół siebie. Szturchnąłem go dłonią w ramię.
- Idiota. – mruknąłem w rozbawieniu. – W każdym razie ja idę. Ty rób jak chcesz.
- Spędzę miły wieczór oglądając jakieś głupie reality show, ale ty baw się dobrze.  – roześmiał się.
- Wiedziałem, że się nie zgodzisz. A tak po za tym to idę po zajęciach z Liamem do kawiarni. – powiedziałem odsuwając się lekko od niego. Znów napotkałem zaciekawione spojrzenia. To oczywiste. W końcu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Ludzie pewnie zastanawiają się co było powodem naszej kłótni. – Wrócę pewnie za dwie godzinki. Potrzebuje ostatniej porady w sprawie jego dzieła. Chłopak ma wielką nadzieje, że wygra.
- A wątpisz w to? – powiedział Liam z szerokim uśmiechem zjawiając się obok nas. – Jak miło, że znów jesteście pogodzeni.
- Nie mógł długo wytrzymać więc mi wybaczył. – odpowiedziałem zerkając na Harry’ego.
- Tak. Życie bez seksu jest uporczywe. – rzucił chłopak w lokach w zamyśleniu. Moje policzki spłonęły rumieńcem. Nienawidzę jego bezpośredniości. Mam przez to same problemy. A potem dziwić się, że boje się ludziom w oczy spojrzeć.
- Cóż, myślę, że nie chce słuchać o waszym życiu seksualnym więc pozwólcie, ze pójdę na zajęcia. – powiedział Li i oddalił się.
- Musiałeś to mówić? – zezłościłem się, a właściwie udawałem, że to zrobiłem.
- Naszym motto jest mówienie prawdy. Czyżbyś zapomniał? – dał mi szybkiego całusa w policzek i również pognał na zajęcia nim zdołałem cokolwiek powiedzieć.
                                                                                       ***
Z Liamem spędziłem miło popołudnie. Jakaś dziewczyna nawet poprosiła o jego numer telefonu na co się zgodził. Wiedziałem, że ostatnia dziewczyna go bardzo zraniła więc cieszyłem się, że być może ma szansę na nową miłość. Na początku obawiałem się, że to ja spodobałem się Sarah, bo tak miała na imię owa dziewczyna i byłem zestresowany, ponieważ widziałem, że spodobała się Liamowi. Co chwila na nią spoglądał. Wszystko jednak dobre co się dobrze kończy. Nie umiałem udzielić Liamowi takich porad jakich by sobie życzył, ale w sumie to był tylko pretekst aby się zobaczyć. Gadaliśmy o mało ważnych bzdurach i dużo żartowaliśmy.
W doskonałym nastroju wchodziłem po schodach klatki schodowej, podśpiewując pod nosem. Nie zauważyłem staruszki na którą wpadłem. Kobieta omal się nie przewróciła, ale w ostatniej chwili ją złapałem.
- Pani Wilson? – zdziwiłem się. Dawno jej nie widziałem. Chociażby aby wychodziła ze śmieciami. Zaczynałem się o nią martwić. Czułem, że skrywa pewien sekret…
- Mogłam sobie coś zrobić. Patrz lepiej jak chodzisz. – powiedziała w zdenerwowaniu. Gdzieś się spieszyła, to zauważyłem. Była poddenerwowana i co chwilę patrzyła na zegarek.
- Coś pani wypadło. – schyliłem się i podniosłem małe opakowanie jakiś tabletek. Ich nazwa była dziwna, nawet nie potrafiłem jej poprawnie wymówić. Pani Wilson zabrała ode mnie gwałtownie opakowanie, nawet nie dziękując.
- Na drugi raz nie myśl o niebieskich migdałach. Życie to nie tylko marzenia. – z tymi oto słowami wyminęła mnie i wyszła z klatki. Czułem, że w jej słowach było więcej niżby chciała powiedzieć. Jednak nie chciałem się nad tym dłużej zastanawiać. Chcę się zobaczyć z Harrym. Tylko na tym mi zależy. Parę godzin, a ja już się stęskniłem.
Przed drzwiami usłyszałem jednak głosy. Ściślej dwa głosy. Jeden z nich należał do Harry’ego, a drugi do… Zayna? Przecież zerwali przyjaźń, nie są już razem, prawda? Miałem nacisnąć klamkę i nawet położyłem dłoń na niej, ale pewne słowa mnie zatrzymały:
- Musisz mu w końcu powiedzieć! Ile chcesz ukrywać prawdę? Myślisz, że się nie dowie?
Ten głos należał ewidentnie do Zayna. Cholera, wiedziałem, że on wie więcej niż mówił.  Ale co było takim wielkim sekretem? Moje serce zabiło mocniej gdy pomyślałem sobie o Jamsie. A jeśli wrócił? Może zrobił to już dawno i Harry chce do niego wrócić? Może spotykają się za moimi plecami? Nie chcę w to wierzyć.
- On nie musi o niczym wiedzieć. – teraz mówił Harry. – Nie chce go ranić. Wiem, że nie wybaczyłby mi tego. A ty chyba już nie masz prawa wtrącać się w nasze sprawy, co? Nie jesteśmy już przyjaciółmi.
- Po prostu wydawało mi się, że jeżeli dwie osoby się kochają to nie mają przed sobą sekretów. A ty zrobiłeś mu ewidentne świństwo. Ja bym na twoim miejscu nie spojrzałbym sobie w twarz. Żal mi tego naiwnego dzieciaka. Na tyle co dla niego poświęciłeś… nie powinieneś robić takich rzeczy. Nie na tym polega miłość Harry.
- A skąd możesz to wiedzieć? – prawie wykrzyknął te słowa, mój chłopak. – Byłeś kiedykolwiek zakochany? Wątpię. Sam zdradzałeś Perrie na prawo i lewo. Twoje ego zostało obrażone gdy dowiedziałeś się, że robiła ci to samo. Musisz zrozumieć, że są czasem ważniejsze sprawy od miłości.
- Jesteś takim cholernym egoistą.
- Kurwa Zayn! Zrobiłem dla niego już tyle, że…
- Że to usprawiedliwia to co zrobiłeś?
- To nie do końca tak. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to Louis nigdy się o tym nie dowie. A ja nie mam kasy. Jestem kompletnie spłukany. Nie mam nic. Muszę jakoś utrzymać i siebie i Louisa. Mam ostatnie oszczędności, nie wydam ich na…
- I dlatego możesz bawić się jego uczuciami? Wykorzystywać go? Nie wiem Harry kim jesteś, ale na pewno nie moim przyjacielem. Bo mój przyjaciel nie zrobiłby czegoś takiego. – to były ostatnie słowa Zayna nim nie otworzył drzwi. Ja schowałem się za nimi z walącym sercem. To co usłyszałem zmieniło wszystko. Sprawiło, że moje idealne i spokojnie życie zamieniło się w piekło. Harry coś przede mną ukrywał. To było coś dużego skoro nawet Zayn był zły. Zdałem sobie sprawę, że Zayn nie chciał się do mnie przywiązywać, bo wiedział, że nie wybaczę tego Harry’emu. To sprawiło, że byłem w jeszcze większej rozsypce. Miałem ochotę krzyczeć i rzucić się na Harry’ego z pięściami, chodź nie wiedziałem o co chodziło.
Zayn zbiegł po schodach, nawet mnie nie zauważając. Zsunąłem się po ścianie na podłogę i siedziałem po prostu opierając się o nią na klatce schodowej. Nie chciałem wchodzić jeszcze do mieszkania. Nie wiem jak mógłbym spojrzeć Harry’emu w oczy.
To na pewno nie zdrada. Zayn zdradzał Perrie więc to dla niego nie nowość. Jamesa mogę odrzucić. Brak kasy, brak kasy… cholera! A jeśli Harry jest męską prostytutką? Zaczęło mi się kręcić w głowie. Modliłem się aby to nie była prawda. Zayn miałby rację. Nie wybaczyłbym tego Harry’emu. Ale z drugiej strony nie miał nigdzie malinek, chyba że te zrobione przeze mnie. Nie wyglądał na kogoś kto uprawiał przed chwilą seks, chyba że to byłem ja. To nie pasuje do mojej teorii. Harry by tego nie zrobił, wiem to. Ufam mu. Ufałem.
                                                                                      ***
Siedziałem jeszcze przed mieszkaniem Harry’ego przez dwie godziny, myśląc nad jego tajemnicą i tym czy kiedykolwiek wyrzuty sumienia każą mu powiedzieć mi prawdę. Byłem jednak prawie pewien, że tego by nie zrobił. Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się 21:00. Harry na pewno martwił się, tylko nie byłem pewien czy mnie to obchodziło. W końcu podniosłem się z twardej posadzi. Tyłek mnie rozbolał. Nacisnąłem klamkę, uprzednio nieco się wahając i wszedłem do mieszkania mojego chłopaka.
- Nareszcie jesteś. – powiedział Harry patrząc na mnie z utęsknieniem w oczach i od razu mnie przytulił. Ja jednak nie objąłem go, ale Harry był tak szczęśliwy, że w końcu wróciłem do domu, że nie przejął się tym. Nawet nie zauważył, że coś jest nie tak. – Wiesz co? – zaczął gdy przestał mnie obejmować.  I nie czekając na moją odpowiedź dokończył: - Przemyślałem sobie to i pójdę jutro z tobą do galerii sztuki. Skoro tak ci na tym zależy to czemu nie?
Myślał, że będę szczęśliwy i jasne – byłbym. Wiedziałem jednak, że zżerają go wyrzuty sumienia musiał je jakoś uśpić. Postanowił więc, że będzie dla mnie nie wiarygodnie miły. Tylko czekać aż kupi mi kwiaty i zaprosi na najlepszą randkę życia. Normalnie bym się ucieszył, ale wiedziałem co za tym stoi i nie podobało to mi się. Miałem ochotę wykrzyczeć mu to w twarz. Resztkami sił się powstrzymywałem.
- W porządku. – westchnąłem. - Idę pod prysznic. – poinformowałem go. Musiałem pobyć znów sam. Widziałem go raptem minutę, ale już zaczynałem panikować w jego towarzystwie. Tak bardzo nie chcę się wygadać, ponieważ tak bardzo nie chcę znać prawdy… moje idealne życie runęłoby w gruzach. Miałem Harry’ego, miałem gdzie mieszkać i miałem namiastkę szczęścia. Ale wszystko musi się spieprzyć, prawda? Gdybym wrócił później to nic bym nie usłyszał i byłbym nadal szczęśliwym chłopakiem. Co z tego, ze oszukiwanym?
- To propozycja? – poruszył zabawnie brwiami, bawiąc się kołnierzem mojej koszuli i stojąc naprzeciwko mnie. Patrzył mi prosto w oczy, podczas gdy ja miałem spuszczoną głowę. Nie potrafiłem na niego spojrzeć.
- Jestem zmęczony. – powiedziałem siląc się na ton, który by na to wskazywał.
- Więc spróbuje ci jakoś dodać energii… - po tych słowach zaczął składać pocałunki na mojej szyi. A ja zamiast się zatracić w przyjemności lub chociażby z tego cieszyć, myślałem tylko jak bardzo chce znaleźć się pod prysznicem. Bo wtedy mógłbym być sam. Bez Harry’ego. Przymykając na moment oczy, odsunąłem go od siebie łapiąc za ramiona.
- Harry nie. Naprawdę jestem zmęczony. Po za tym jutro czeka nas ważny dzień. Musimy mieć siły. – chciałem jakoś załagodzić sytuację, ale Harry zmarszczył brwi. Zauważył, że coś jest nie tak. Nie jest głupi.
- Coś się stało? – spytał. – Hey, spójrz na mnie. – uniósł mój podbródek ku górze, zmuszając abym na niego spojrzał. – Spotkałeś kogoś kogo wolałbyś nie widzieć czy…
- Bo nie mam ochoty na seks z tobą?! – prawie krzyknąłem wyrywając się. – Nic się nie stało. Wszystko jest w porządku. – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – A teraz idę wziąć prysznic. Sam. – zaznaczyłem i udałem się w tym kierunku, starając się nie myśleć o tym jak bardzo nienawidzę siebie w tej chwili. Widziałem to zdezorientowanie w oczach Harry’ego. Kompletnie nie wiedział co się dzieje, dlaczego taki jestem? Co się zmieniło?
                                                                                      ***
Brak ciepłej wody zupełnie mi tego dnia nie przeszkadzał. Może nawet potrzebowałem skupić się na czymś innym niż zaprzątać sobie głowę falą niepotrzebnych myśli z czego połowa była moimi bzdurnymi teoriami. Siedziałem w łazience wyjątkowo długo. Gdy wyszedłem z niej światło w salonie i kuchni było zgaszone, co oznaczało, że Harry pewnie już poszedł spać. Zakładając uprzednio bokserki udałem się do sypialni, nawet nie rozczesując mokrych włosów z których kapała woda. Nie miałem na to ani siły ani ochoty. Chciałem jak najszybciej iść spać.
Tak jak myślałem. Harry spał odwrócony do ściany. Westchnąłem. Nie wiedziałem czy udawał czy nie? Byłoby to do niego bardzo podobne. W końcu nie znam go od wczoraj. Odkryłem pościel i wślizgnąłem do łóżka najciszej jak umiałem. Poczułem jak Harry drgnął. Tak jak myślałem, nie spał. Udawał. Ułożyłem głowę na poduszce i również odwróciłem do niego plecami. Nie tak miało wyglądać nasze wspólne życie. Wyobrażałem sobie każdy dzień jako coś nowego, fajnego, zabawnego… a przede wszystkim byłem podekscytowany, że tyle ciekawych i nowych rzeczy czeka jeszcze mnie i Harry’ego. Teraz nie byłem już niczego pewien. Nawet chyba miałem wątpliwości do tego czy mnie kocha. Bo jeżeli kogoś kochasz to go nie okłamujesz? Jaką Harry miał tajemnicę? Nie wiem czy chcę wiedzieć, ale… ciekawość zawsze jest silniejsza.
Czułem wyrzuty sumienia względem chłopaka. Odwróciłem się w jego stronę i próbowałem przysunąć, gdy byłem tak blisko, ze mogłem poczuć ciepło bijące od jego ciała, ostrożnie uniosłem rękę i próbowałem go objąć. Jego ciało momentalnie się spięło, więc zacieśniłem uścisk. Teraz go obejmowałem. Jutro zapytam go o tajemnicę. Więc jeżeli to ma być nasza ostatnia szczęśliwa noc, nie chcę tego totalnie schrzanić. Teraz to ja zacząłem składać mokre pocałunki na jego szyi, zniżając się, aż w końcu dotarłem do nagiego ramienia. Harry nadal leżał nie ruchomo. Cóż, chyba naprawdę zasnął.
Przestałem więc całować jego ciało i po prostu leżałem wtulony w niego.
                                                                                ***
Gdy obudziłem się rano Harry’ego nie było obok mnie. Nie przytulałem już ciepłego ciała chłopaka, którego kocham. Westchnąłem. Wyciągnąłem rękę do mojego telefonu, aby sprawdzić godzinę. Dzisiaj z racji tego, że była wystawa nie mieliśmy zajęć, więc nie zerwałem się z łóżka jak oparzony gdy zobaczyłem 12:10. Musiałem być bardzo zmęczony, ponieważ nigdy nie zdarzyło mi się tak długo spać. Zazwyczaj byłem rannym ptaszkiem. Wystawa była za cztery godziny, więc miałem jeszcze sporo czasu na przygotowania. Niechętnie wstałem z łóżka i spojrzałem za okno. Jakiś mały chłopczyk koło dwunastu lat jechał na czerwonym rowerku, a kobieta prowadziła wózek z dzieckiem. Ulica była praktycznie pusta. Uchyliłem lekko okno chcąc pooddychać świeżym powietrzem. Nie było upalnie jak zwykle. Powiewało chłodnym powietrzem, tak jakby pogoda sama dawała znak, że dzisiaj wydarzy się coś złego. Nagle poczułem dziwną ochotę zobaczenia się z Harrym. Chciałem mieć pewność, że jest z nim wszystko w porządku i nie muszę się martwić. Zamknąłem okno i wyszedłem z sypialni. Zajrzałem najpierw do salonu a potem do kuchni. Ani śladu Harry’ego. W ostateczności zapukałem do łazienki, a gdy nikt nie odpowiadał wszedłem do środka. Również pusto. Gdzie do cholery jest Harry? Dzisiaj nie mieliśmy zajęć, więc nie mógł na nie pójść. Wziąłem z komody mój telefon i wybrałem do niego numer. Musi odebrać, musi. Usłyszałem jednak pocztę głosową z której dochodził głos Harry’ego: „Wiem, ze to ty Louis, bo nikt inny się o mnie nie martwi, więc najwyraźniej a)rozładował mi się telefon b) jestem na ciebie zły”
Wywróciłem oczami. Jasne, że opcja b. Zachowałem się jak idiota. W dojrzałym związku ludzie ze sobą rozmawiają! Liam mylił się. Nasz związek jest na razie na poziomie gimnazjum albo liceum. W każdym razie szkolna miłość. Jeszcze najwyraźniej nie dojrzeliśmy do takiego etapu w którym problemy rozwiązuje się za pomocą rozmowy. Zachowywaliśmy się strasznie dziecinnie w tym momencie. Oboje.
Postanowiłem jednak, że zrobię śniadanie. Musze czymś zająć ręce aby nie myśleć za dużo o swoim chłopaku.
Gdy dochodziła 13:00 naprawdę zacząłem się martwić. Albo Harry jest na wzgórzu albo w barze albo nie mam pojęcia gdzie. Jedno jest pewne: unika mnie. Jak zwykle gdy nie chce ze mną rozmawiać, albo jest tak zły, ze woli iść i ochłonąć zamiast strzępić język. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej… no właśnie. Prowadziło do wielu nie wyjaśnionych sytuacji. Siedziałem przy stole nad pełnym talerzem. Nic nie zjadłem. Nie miałem ochoty. Wypiłem tylko herbatę. Idę wziąć prysznic.
Godzina 14:00, a ja już po prysznicu i cały ubrany do wyjścia mimo iż są jeszcze dwie godziny. Serio, już nie mam pojęcia co mógłbym zrobić, aby się czymś zając, a na oglądaniu telewizji na pewno się nie skupię. W tym momencie usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Odetchnąłem z ulgą. Nareszcie.
Gdy Harry wszedł do środka miałem mu powiedzieć jak strasznie się martwiłem, ale się powstrzymałem. Zapomniałem, że jestem na niego zły. Szkoda, że on nie wie dlaczego.
- Gdzie byłeś? – zapytałem drżącym głosem. Bałem się, ze mi coś złego odburknie.
- Musiałem się przejść. – odpowiedział spokojnym tonem. – Zaraz znów wychodzę. Panna Isabelle kazała mi przyjść wcześniej do galerii i pomóc.
- Może pójdę z tobą? – zaproponowałem.
- Dam sobie radę. – powiedział i poszedł do sypialni, zapewne się przygotować. Pół godziny później ponownie nie było go w domu. Nasz związek aktualnie nie przypomina w ogóle związku.
                                                                          ***
Zaczesałem grzywkę na bok i założyłem czarne, obcisłe rurki, a do tego granatową koszulę  z odpiętym jednym guzikiem. Chciałem wyglądać jak najlepiej, ale teraz mnie to w ogóle nie obchodziło. Między mną, a Harrym nie jest tak jak wcześniej i najgorszy jest chyba fakt, że nie mam pojęcia z czyjej to winy. To się musi skończyć. Muszą się skończyć nasze tajemnice. Powiem mu, ze coś wiem, a on musi mi wyjaśnić czego dotyczy ta tajemnica. Może wcale nie jest taka zła? Może Harry w gruncie rzeczy myślał o mnie? Chciałem w to wierzyć i bardzo chciałem być w stanie mu wybaczyć, cokolwiek to jest.
Gdy wszedłem do środka prawie od razu dopadł mnie Liam. Był podekscytowany, ponieważ jego obraz miał wisieć. Starałem się uśmiechać i jakoś go dopingować w tym, ale słabo mi to wychodziło. Chłopak szybko to zauważył.
- Co jest? – spytał.
- Nic. Naprawdę. – odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem. – Cieszę się twoim szczęściem. Zasłużyłeś na wygraną.
- Mimo wszystko widzę, że…
- Powiedz mi, właściwie czego miały dotyczyć te prace? – zapytałem chcąc zmienić temat. Nie żeby mnie to szczególnie interesowało.
- Mieliśmy zrobić zdjęcie czemuś co nas inspiruje. Ja zrobiłem zdjęcie z więzy Eiffla. Uważam, że to przepiękny widok. – pochwalił się. Próbowałem lekko się uśmiechnąć, jednak nie zrobiłem tego.
- Na pewno wygrasz. – dotknąłem jego ramienia. – Jestem tego pewien.
- Dzięki. A teraz powiesz mi co się stało?
- Muszę już iść. Harry na pewno na mnie czeka. – kolejny raz zwinnie się wywinąłem i ruszyłem przed siebie. Tak bardzo chciałem się z nim spotkać, a jednocześnie miałem ochotę uciec stąd. Serce waliło mi, a nogi miałem jak z waty. To okropne uczucie. Gdy czegoś chcesz i nie chcesz. Tak czułem się w tej chwili. Rozdarty. Nawet bardzo.
Gdy ujrzałem Harry’ego na korytarzu podszedłem do niego pewnym krokiem. Galeria jeszcze nie była otwarta. Panna Isabelle podobno chciała aby wszystko było idealnie, zanim wpuści resztę do środka. Chłopak wyglądał cudownie. Loki miękko opadały mu na ramiona, na głowie miał duży czarny kapelusz, a na nogach obcisłe ciemne spodnie. Miałem ochotę rzucić się na niego – tu i teraz.
- Podekscytowany? – zapytałem. Jednak nie był to ton drżący czy nie pewny. Wręcz przeciwnie.
- Co? – spojrzał na mnie zdezorientowany. Tak jakbym wybił go z zamyślenia.
- Zapytałem czy jesteś podekscytowany. – powtórzyłem obserwując go uważnie.
- Tak, trochę. – odpowiedział nie przekonująco.
- Harry… chciałem cię przeprosić za wczoraj. – powiedziałem bijąc się w środku z własnymi myślami. – Nie powinienem się tak zachowywać. Po prostu wczoraj słyszałem twoją rozmowę z … - urwałem, ponieważ drzwi od Sali otworzyły się i panna Isabelle zaprosiła nas do środka. Harry zerknąłem na mnie kątem oka. Zauważyłem, że był smutny. Tak jakby miał z powodu czegoś wyrzuty sumienia. Zmarszczyłem brwi, a potem potrzasnąłem głową. Nie miałem zamiaru się nad tym zastanawiać. Koniec dzisiejszego dnia miałem ochotę spędzić miło. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w kierunku pomieszczenia.
                                                                                   ***
Są takie momenty kiedy wolicie nie poznać prawdy. Nie dowiedzieć się, że zostaliście okłamani, ponieważ wolelibyście żyć w tej słodkiej nie wiedzy. Tak było i ze mną w tamtym momencie. Podejmujemy decyzje z uwagi na niektóre rzeczy bądź osoby. Gdyby Liam nie brał udziału w tym przedsięwzięciu, wcale bym nie przyszedł tutaj i nie dowiedział się o tajemnicy Harry’ego. Żyłbym w słodkiej nie wiedzy co jakiś czas napotykając dziwne spojrzenia i chichoty. Może po paru latach dowiedziałbym się co było przyczyną owych chichotów? I może wtedy miałbym to kompletnie gdzieś. Jednak teraz, w tym momencie. Mój świat kompletnie się zawalił. Jeszcze sekundę temu myślałem, że wszystko wróci do normy. Jednak moje nadzieje odeszły wraz z krótką chwilą.
Byłem prawie ostatni do wejścia, gdyż nigdy nie byłem fanem przepychania się przez tłum. Od razu usłyszałem głośne śmiechy i szepty różnych ludzi. Nie wiedziałem jeszcze dlaczego? Jaki był ku temu powód? Moje oczy szeroko się rozwarły z chwilą, gdy wszedłem do środka. Zabrakło mi  oddechu i tak długo go nie zaczerpywałem, nim nie zaczęło mi się kręcić w głowie. Po prostu stałem tam z rozwartymi ustami i patrzyłem na swoje  nagie zdjęcia zrobione przez Harry’ego kilka dni temu. Mówił, że miały być dla niego. Tylko dla niego. Że chciał je sobie ustawić przy łóżku, aby na mnie patrzeć. Więc dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego nie ustawił ich na tej pieprzonej komodzie? Nie mogłem się ruszyć. Byłem jak sparaliżowany. Moje stopy przywarły do podłoża. Naprawdę, chciałem coś zrobić, powiedzieć… nie widziałem w tym jednak sensu. Wszystko było jasne.
Ludzie patrzyli na mnie, wytykali palcami, śmiali się. Poczułem się znów jakbym miał 12 lat i był wyśmiewany z powodu mojej wagi.
- Myślisz, że wygrasz bo rozebrałeś się? Żałosny jesteś. – powiedziała jakaś dziewczyna szturchając mnie ramieniem. Nie zwróciłem na to uwagi. Miałem ją gdzieś. Nie ona była w tej chwili ważna. Dlaczego moje zdjęcia tutaj wiszą? Tak bardzo jak nie chciałem myśleć, że to przez Harry’ego tak bardzo on nasuwał mi się na myśl. To on zrobił te zdjęcia. To on miał do nich dostęp. Okłamał mnie. Nie zależało mu na uwiecznieniu mnie. Może tak naprawdę uważa, że nie jestem wart uwieczniania? Może ma mnie za grubego i brzydkiego idiotę? Poczułem coś mokrego na policzku i momentalnie go dotknąłem. Nawet nie zauważyłem łez, które spływały po moich policzkach. Przygryzłem wargę. Nie chciałem wybuchnąć płaczem. On wiedział. Wiedział, że nie lubię swojego ciała, że nie chcę go pokazywać, że był jedyną osobą przed którą się odważyłem i której chciałem pokazać siebie w całej okazałości. I wykorzystał to do własnych celów. Jak mógł to zrobić?
Boże, nie zrobiłby tego gdyby mnie kochał… czyli on… nie chcę o tym myśleć.
- Ty pieprzona suko! – usłyszałem krzyknięcie Harry’ego. Odwróciłem się w stronę z której dochodził głos. – Obiecałaś. Prosiłem cię. Tak bardzo cię prosiłem.
Nie wiedziałem do kogo mówił. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że te słowa były skierowane do panny Isabelle. Poszedłem w ich kierunku, starając się nie zwracać uwagi na zaczepki.
- Masz grube uda. – powiedział jakiś chłopak głośno się śmiejąc.
- I brzydki tyłek.
- Zatrudnij się jako aktor porno. Bo pasujesz tylko do tego. – powiedziała znów jakaś dziewczyna.
Przepychałem się przez tłum walcząc zaciekle ze łzami. To była najgorsza chwila w moim życiu. Poczułem się wykorzystany i upokorzony przez jedyną osobę którą kochałem. Dlatego to bolało podwójnie. Bo ktoś komu ufasz tak cię wykorzystał. Skoczyłbym za nim w ogień, podczas gdy on zrobił mi takie coś. Miałem ochotę go uderzyć, nawrzeszczeć na niego.
- To sztuka. – powiedziała panna Isabelle. – A sztuka nie polega na zamknięciu jej. – dodała pewnym siebie tonem.
- Ty głupia zdziro. – ton Harry’ego był przesiąknięty jadem, a dłoń zaciśnięta w pięść.
- Nie czałoby wykorzystywać swojego chłopaka. – powiedziała na to krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Swoją drogą jestem pod wrażeniem twojego wyrachowania. Po takim czasie ty i tak zdobyłeś się na takie coś. Myślałam, że w ostateczności zrezygnujesz gdy dawałam ci to zadanie. Zaskoczyłeś mnie więc wybaczę ci obrażanie mnie bo jakieś tam uczucia względem niego zapewne masz. Przecież nie pieprzyłeś go bez uczuć, czyż nie? Może się mylę?
Cały czas stałem za Harrym. Jednak on, ani nauczycielka mnie nie widzieli.
- Gdy dawała ci to zadanie? – spytałem starając się nie wybuchnąć płaczem. – Jakie zadanie? O czym ona mówi?
- Nie wiedziałeś? Jaka szkoda. – oczy panny Isabelle błyszczały w rozbawieniu. – Gdy pojawiłeś się na naszych zajęciach, dałam Harry’emu pewne zadanie. Miał przekonać cię, że nagość nie jest niczym złym, a potem na dowód, że udało mu się, przynieść te oto zdjęcia. Miały być tylko dla mnie, a ja miałam mu w zamian zagwarantować przejście do następnej klasy nawet z najgorszą oceną. Jednak postanowiłam, że upublicznię je. Teraz biedny Harry jest zły. Och, jak mi go szkoda. Ale w sumie to było zabawne. Dwóch tak różnych chłopaków, którzy na początku nie pałali do siebie sympatią. Byłam ciekawa czy mu się uda. Byłeś Louis taki nieśmiały i taki zakompleksiony, że byłam pewna jego porażki, ale postanowiłam dać mu szansę. Jak widać opłaciło się. Szkoda tylko, że pogwałcił twoją godność za przejście do następnej klasy. To naprawdę uwłaczające, prawda Lou? – oczy panny Isabelle tryskały wesołością, podczas gdy ja miałem ochotę umrzeć. Moja głowa była pełna pytań. Dlaczego? Jak? Co on sobie myślał? Co ma teraz zrobić? Jak żyć? Gdzie jechać? Wybaczyć? Nie, na to znałem odpowiedź. Nigdy.
- To… to prawda? – zapytałem patrząc na Harry’ego, którego oczy były spuszczone na podłogę. Bez słowa przecisnąłem się przez tłum i wyszedłem z Sali. Dopiero na korytarzu, rozpłakałem się jak małe dziecko. Moje oczy stały się czerwone od łez, dłonie zaczęły drżeć, a ja sam chciałem skoczyć, najlepiej z jakiegoś wysokiego wieżowca, aby mieć pewność, ze nie przeżyje tego. Wszystko w jednej sekundzie straciłem. Moją miłość i…. moją miłość. Bo to jedyne co miałem na tym pieprzonym świecie. Nawet moja cholerna matka mnie tak nie zawiodła jak on. Ufałem mu, kochałem go, chciałem się z nim ożenić i zaadoptować dziecko, a potem zamieszkać w jakimś małym domku, a teraz? Nie chcę go znać.
- Louis! – usłyszałem za sobą głos. Nawet się nie odwróciłem. – Louis zaczekaj! – Harry do mnie podbiegł i złapał za ramię, ale gwałtownie odtrąciłem jego rękę.
- Spieprzaj! – warknąłem.
- Louis ja naprawdę…
- Nie! – krzyknąłem. – Boże co za idiota ze mnie. To popchanie nas przez panne Isabelle cały czas do siebie… mogłem się domyśleć, że miała w tym jakiś cel. – powiedziałem kręcąc głową z niedowierzaniem. – Ale wiesz co mnie najbardziej zabolało?
Harry nie odpowiedział. Po prostu patrzył się na mnie smutnymi oczami, dobrze wiedząc co zaraz powiem.
- Że mimo iż wiedziałeś, że mam problemy z pokazywaniem swojego ciała, niską samooceną, a w przeszłości występowały u mnie problemy z odżywaniem to i tak zdecydowałeś się udostępnić te zdjęcia pannie Isabelle. Nie obchodzi mnie czy chciałeś je pokazać całej grupie czy tylko jej. Dla mnie liczy się fakt, że w ogóle to zrobiłeś i dlaczego? Żeby mieć pewność przejścia do następnej klasy. Pieprzony egoista z ciebie. Mam tylko nadzieje, że to było tego warte. To ciągłe okłamywanie mnie i wmawianie miłości, która wcale nie istniała. – mówiłem praktycznie krztusząc się łzami. – Co czułeś gdy ja mówiłem, że cię kocham i jesteś dla mnie najważniejszy? Miałeś jakieś wyrzuty sumienia? Czy chociaż raz zastanowiłeś się czy warto? Wątpię. Zawsze myślałeś tylko o sobie. Byłem idiotą myśląc, że mogę cię zmienić. Ty się nigdy nie zmienisz. Całe życie będziesz patrzeć tylko na siebie. Uczucia innych cię nie obchodzą. A ja miałem wyrzuty sumienia, że źle o tobie myślałem… miałem takie cholerne wyrzuty sumienia… boże… - powiedziałem pochlipując. – Upokorzyłeś mnie i wykorzystałeś. Potraktowałeś gorzej niż śmiecia. W życiu nie czułem się tak beznadziejnie. Nawet gdy w szkole wyzywali mnie codziennie od tępej i żałosnej cioty. I wiesz co jest jeszcze najgorsze? Że nawet Zayn czuł wyrzuty sumienia, a ty nie. Tak, słyszałem waszą rozmowę wczoraj. Wiedziałem, że masz sekret. Ale nie wiedziałem, że tak wielki. Nie wiedziałem, że ten sekret tak cholernie mnie zrani, wiesz dlaczego? Bo nie sądziłem, ze byłbyś w stanie zrobić mi takie coś. Jakaś część mnie wierzyła, ze „hej to jest Harry, twój chłopak, który kocha cię ponad wszystko”.
- Louis, daj mi wyjaśnić… proszę.
- Panna Isabelle już mi wszystko wyjaśniła. Zaprzyjaźniłeś się ze mną bo ci kazała: tak czy nie?
- Tak, ale…
- Więc nie mamy o czym rozmawiać. – kolejna łza spłynęła po moim policzku. – Jak mogłem pomyśleć, że robisz coś bezinteresownie. Jak mogłem pomyśleć, że zwróciłbyś uwagę na kogoś takiego jak ja? Jak? Nie jestem wart aby taki chłopak chociaż spojrzał na mnie. Ale mimo wszystko uwierzyłem, że mnie kochasz, a teraz… - znów się rozkleiłem. – Teraz moje serce jest złamane na miliony kawałeczków i czuje się jakbym dostał z całej siły w brzuch. A ty sypiając ze mną bez uczuć zachowałeś się jak skończona dziwka. Ciesz się. Masz zagwarantowane przejście do następnej klasy.
Odwróciłem się na pięcie i zacząłem biec przed siebie.
- Louis zaczekaj! Daj mi wyjaśnić!
- Idź do diabła! – odkrzyknąłem i uciekłem mu ile tchu w nogach. Musiałem jakoś się wyżyć. Jakoś przestać o tym myśleć. Dostałem za swoje. Nie powinienem ufać komuś takiemu jak on. Nie był wart nawet jednej chwili spędzonej z nim. Ale cholera! Jak to ironicznie brzmi, bo chwile z nim spędzone były najlepszymi w moim życiu. Teraz czuje się jak skończona żałosna ciota. Głupi mały Louis. Zawsze był naiwny. – pomyślałem.
Omal nie wpadłem na jakiegoś mężczyznę, ale nawet go nie przeprosiłem, krzyknąłem tylko:
- Uważaj jak chodzisz palancie!
Byłem taki wściekły, że jeszcze chwila a uderzyłbym 10 – letniego chłopczyka, który siedział na ławce i patrzył się na mnie. Dłoń miałem zaciśniętą w pięść.  Gdy go minąłem moim oczom ukazała się dziewczyna. Ale dziewczyny bym nie uderzył, zresztą… nikogo bym nie uderzył. Ale z wielką przyjemnością zrobiłbym to Harry'emu. Chciałem tam wrócić i dać mu w twarz. Może to w jakiś sposób ukoiłoby moją złość.
Gdy w końcu się zatrzymałem, dotknąłem dłońmi kolan, ciężko dysząc. Nie mam pojęcia ile biegłem, ale serce biło mi jak oszalałe. W końcu dałem upust emocją i zacząłem płakać jak małe dziecko. Kucając i chowając twarz w dłoniach. Po prostu siedziałem tam jak idiota i płakałem. Harry Pieprzony Styles. Złamał moje serce. Czy cokolwiek z tego co mówił było prawdziwe? Czy gdy mnie całował myślał o tym jak bardzo mnie kocha? A kiedy pewnej nocy mi się oddał? Zrobił to aby zwiększyć moją pewność siebie czy naprawdę chciał pokazać, że mi ufa? A nasza randka? Kiedy pierwszy raz poczułem się szczęśliwy i wzruszony, ze ktoś tak się postarał, tylko dla mnie. Tylko na mnie zwracał uwagę. Tylko mnie chciał. Tylko mnie kochał… nie, nie kochał mnie. Nigdy mnie nie kochał. Jego miłość to kłamstwo. On sam jest jednym wielkim kłamstwem. Nie chcę go znać. Chcę zapomnieć kim był. Zabawił się moimi uczuciami, mam nadzieje, że jest z siebie dumny.
                                                                         ***
Gdy znalazłem się w domu Harry’ego, jak najszybciej spakowałem swoje rzeczy. Nawet nie spojrzałem przy wyjściu ostatni raz na to mieszkanie. Brzydziłem się nim. Utworzyło się tutaj tyle fałszywszych wspomnień. Tyle czasu straconego na coś co nawet nigdy nie było prawdziwe. Chciałem wierzyć, że przez małą sekundkę chociaż Harry coś do mnie poczuł. Że to nie było tak do końca nie prawdą… ale jakaś część mnie mówiła, że on taki jest. I musi się zmienić, a może wtedy spotka osobę, która nie będzie tak cholernie cierpiała jak ja. Wrzucałem do walizki nie dbale bluzki, spodnie, bokserki. Byle by jak najszybciej się stąd wynieść. Wiedziałem już chyba dokąd pójdę….
Wiedziałem gdzie mieszkał, ponieważ gdy wczoraj wybraliśmy się do kawiarni, prze okazji przechodziliśmy obok jego domu. Zadzwoniłem dzwonkiem i odczekałem kilka sekund, nim mi otworzył. Przede mną stał Liam, który miał wyraz twarzy taki jakby się spodziewał, że do niego przyjdę. Wpuścił mnie bez słowa do środka, mówiąc:
- Możesz zając pokój gościnny.
Kiwnąłem głową i odparłem z wdzięcznością:
- Dzięki.
Wiedziałem też, że nie zastanę u niego długo. Postanowiłem, może w chwili złości, może nie, ale jednak: wracam do Londynu. To koniec. Nie sądzę abym mu kiedyś jeszcze wybaczył, lub chociaż był w stanie spojrzeć w oczy po tym co zrobił.
 *
Przepraszam jeżeli was zawiodłem tym rozdziałem ;)). Ale nie lubię zmieniać swoich postanowień, a wymyśliłem to jeszcze we wakacje.
Kolejny rozdział na pewno was zaskoczy! A właściwie decyzja Harry’ego. Ale chciałem coś przez to pokazać o czym napiszę pod koniec 22 rozdziału.
Jak myślicie? Louis w końcu wyjedzie czy nie? Spodziewaliście się, że panna Isabelle okaże się tzw. czarnym charakterem? :))
Pomysł na 22 rozdział już mam i myślę, że gdybym pomysł dobrze wykorzystał to mogłoby wyjść coś naprawdę dobrego.

Paa. 

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 20 "Skoro ty mi wystarczasz do szczęścia to dlaczego nie?"

Od Autora: Jeżeli dotarliśmy już tak daleko bo do 20 to może dacie radę 20 komentarzy? (wiem, wiem jestem wymagający, przepraszam). To moja wada i zaleta. Jestem ciekaw ile uda mi się w sumie napisać rozdziałów. Planowałem 25, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Zmieniłem chyba nastawienie co do końcówki i już nie wiem jaka chciałabym aby była. A wam jaka pasuje? (tylko błagam, nie piszcie, że chcecie aby sobie na końcu wyznali miłość i pocałowali haha).
TEN ROZDZIAŁ MA 6700 SŁÓW! JAK TO SIĘ STAŁO? WTF? 
Mimo wszystko dajcie radę go przeczytać, plz wszystko tu jest w miarę ważne. 
+ przepraszam za błędy, ale dodałem o 1:00 w nocy. 



Siedziałem na kanapie pod kocem podczas gdy Harry podał mi gorącą herbatę. Podziękowałem mu skinieniem głowy. Potem Harry usiadł naprzeciwko mnie po turecku i patrzył prosto na mnie. Ja starałem się unikać jego wzroku, dobrze wiedziałem, co on oznacza. Chciał znać prawdę, ja jednak byłem zbyt przerażony i przygnębiony, aby mu teraz o wszystkim opowiedzieć. Spojrzałem na kubek z parującym napojem, tak jakby to była jedyna rzecz na świecie.
- Powiesz mi teraz co się stało? – spytał cicho i czule. Miałem wrażenie, że bał się nawet aby tym pytaniem nie zrobić mi krzywdy. Podparł głowę na dłoni, a ja nadal nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Przyszedłem tutaj godzinę temu. Przez połowę czasu płakałem w ramionach Harry’ego, aż w końcu wziął moje walizki do mieszkania i zaniósł do swojego pokoju, a potem przykrył mnie kocem. Naprawdę się starał. Zależało mu.
- Ktoś… ktoś ci zrobił krzywdę? – spytał delikatnie, przełykając ślinę. Wzruszyłem ramionami.
- Nic się nie stało. – odpowiedziałem cichutko i upiłem łyk herbaty. Auć. Gorąca. Oparzyłem język.
- Louis, jak to nic się nie stało? – Harry wyrażał teraz irytacje. Zawzięcie zaczął gestykulować rękami. – Przychodzisz do mnie wieczorem z walizkami, cały zapłakany i pytasz czy możesz u mnie zamieszkać? Przepraszam, ze głupio pomyślałem, iż coś bardzo złego się wydarzyło u Horanów. – starał się mówić spokojniej, aby mnie dodatkowo nie stresować, ale gdyby mógł zacząłby krzyczeć. Pojedyncza łza poleciała po moim policzku.
- Nic. Się. Nie. Stało. – powtórzyłem przez zaciśnięte zęby. Mój głos drżał.
- Louis… jeśli ktoś zrobił ci tam krzywdę to przysięgam, że… - urwał, ponieważ mu przerwałem.
- To ja zrobiłem komuś krzywdę. Bardzo wielką krzywdę. Rozumiesz? Jestem nic nie wartym śmieciem. – odparłem i postawiłem kubek z herbatą na stolik. Kolejna łza popłynęła.
- Co to znaczy? – zmarszczył brwi. Spojrzałem mu pierwszy raz w oczy. Był smutny i przerażony jednocześnie, ale widziałem też zaciekawienie w jego oczach.
- Dobierałem się do Lisy, zadowolony? – spytałem wściekłym tonem. Zacisnąłem dłoń w pięść. Harry nadal siedział spokojnie. Nie ruszał się ani nie odzywał. Był w szoku. – Przyszła do mojego pokoju, a ja zacząłem ją całować i rozbierać. Chciałem ją zgwałcić! Dlatego Horanowie mnie wywalili. Nie dziwię im się. – w moim tonie był jad i skrywany żal, ale nie do Harry’ego tylko do Lisy. Stwierdziłem, że skoro ich rodzina ma mnie za potwora to dlaczego nie mieliby wszyscy? Niech Harry też wie kogo pokochał, z kim sypiał…
Harry nadal milczał. Powoli zaczynałem się o niego martwić.
- Nie. – zaprzeczył kręcąc głową.
- Co? Myślisz, że nie byłbym do tego zdolny? – moje oczy wyraźnie pociemniały. Byłem zły. – I tu się mylisz. Jeśli mi nie wierzysz zapytaj Lisy. Była słaba i przerażona. Nie mogła nic zrobić. Dobrze, że jej mama weszła w odpowiedniej chwili, bo nie wiem jak sprawy potoczyłby się.
Nie wiem dlaczego, ale z całych sił starałem się go przekonać do swoich racji.
- Nie zrobiłbyś tego. – powiedział stanowczym tonem.
- Skąd wiesz? – mój głos zaczął drżeć.
- Bo jesteś Louisem. – odpowiedział spokojnie. – Moim Louisem. A mój Louis nie robi takich rzeczy, bo kocha mnie i tylko mnie. Po za tym jesteś delikatny, kruchy i kochany. A ja jestem Harry, który kocha tego niezdecydowanego niezdarę.
W moich oczach pojaśniały łzy. Czułem jak dolna warga mi drży. Miałem ochotę znów się rozpłakać. On mi wierzył, naprawdę mi wierzył. Przyznałem mu się do czynu, którego nie popełniłem, a on uznał, że nie byłbym w stanie tego zrobić, bo za bardzo go kocham.  Wziąłem głęboki oddech chyba czas wyznać prawdę.
- Masz rację. – kiwnąłem głową. – Nie próbowałem jej zrobić krzywdy.
Harry ścisnął moją dłoń splatając razem nasze palce.
- To ktoś zrobił tobie krzywdę, prawda? – spojrzał mi głęboko w oczy. W jego spojrzeniu zauważyłem troskę i współczucie. Był bardzo poważny. Kiwnąłem głową. Nie chciałem dłużej ukrywać prawdy. – Kto? – spytał.
- To nie jest krzywda w takim sensie w jakim myślisz. – powiedziałem powoli, a kolejna łza spłynęła po moim policzku. Harry uniósł wolną rękę i przetarł ją kciukiem. – Gdy pisaliśmy, przyszła do mnie Lisa… - przełknąłem głośno ślinę, ponieważ wiedziałem jakie zdanie miał o niej Harry. – Przeprosiła mnie, odwdzięczyłem się tym samym i myślałem, że na tym poprzestaniemy.
Harry milczał. Wiedziałem, ze przez jego głowę przelatywały setki myśli, ale na razie o nic nie pytał. Nie chciał pewnie wysuwać błędnych wniosków, więc kontynuowałem:
- Ale ona podeszła do mnie i zaczęła ściągać z siebie szlafrok… - urwałem i wziąłem głęboki oddech. Chłopak nadal nie reagował. – Potem chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę. Była zdezorientowana, nie wiedziała o co chodzi, więc powiedziałem, że kocham kogoś innego.
Na twarzy Harry’ego pierwszy raz od dłuższego czasu pojawił się uśmiech. Był on szeroki, pokazujący jego przepiękne dołeczki.
- Naprawdę mnie kochasz?
Zrozumiałem, że to było pytanie retoryczne, po prostu nie mógł w to uwierzyć, ale niestety musiałem kontynuować, chodź bardzo nie chciałem.
- To nie wszystko. – powiedziałem, a Harry przestał się uśmiechać i kiwnął głową. – Było mi jej szkoda, więc przytuliłem ją. W tym momencie do pokoju weszła jej mama, a Lisa… - urwałem, naprawdę nie chciałem tego mówić. Bałem się jego reakcji, chodź wiedziałem, ze mi wierzył, ale bałem się, że tam pójdzie i może zrobić coś głupiego.
- Tak? – Harry ścisnął mocniej moją dłoń. Jeszcze przez moment milczałem, te słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Starałem się nie patrzeć w oczy Harry’ego, więc spuściłem wzrok na wysokość jego ust.
- Powiedziała, że… że próbowałem się do niej dobierać. – te słowa huczały w mojej głowie, a przed oczami pojawiło się spojrzenie rozczarowane i zawiedzione jej rodziców. Przymknąłem na moment oczy, modląc się aby to sprawiło, że ten obraz zniknie chociaż na moment. – Krzyczała, że potraktowałem ją jak szmatę i próbowałem zgwałcić, a jej ojciec kazał mi się wynosić z ich domu. Jej mama nazwała mnie śmieciem i … - urwałem nie mogąc dłużej mówić. Przygryzłem dolną wargę. – Tylko Niall mi uwierzył. Nikt więcej. Potraktowali mnie jak nic nie znaczącego śmiecia.
Harry przytulił mnie mocno, a ja objąłem rękami go za szyję. Cieszyłem się, że mam w obcym mieście chociaż jego. Już nikt więcej mi tutaj nie został. Nie sądzę abym utrzymywał z Niallem jeszcze jakieś kontakty po tym co się stało. Miałem ochotę znów się rozpłakać, ale się powstrzymałem, resztkami sił. Chłopak przyciskał mnie mocno do siebie, tak jakby chcąc tym sprawić, aby moje cierpienie uleciało ze mnie. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- To moja wina. – szepnąłem wprost do jego ucha. Harry przestał mnie przytulać, ale nadal trzymał mnie za obie dłonie.
- Nie mów tak Lou. Doskonale wiesz, że to nie prawda. Jesteś kochany i dobry. A Lisa to manipulatorka. Wiedziałem, że w końcu cię skrzywdzi. Ale nie chciałeś mi wierzyć. Nie martw się, kochanie. Zamieszkamy razem, a ja znajdę pracę. Tak jak ci obiecałem. Poradzimy sobie razem.
Czułem, ze mówi to szczerze, a może po prostu chciałem w to wierzyć? Jednak oczy nie kłamią, a jego mówiły ewidentnie prawdę. Chciałem się uśmiechnąć i kolejny raz go przytulić, ale było coś co musiał wiedzieć, a co wcześniej przed nim zataiłem. Wziąłem głęboki oddech. Skoro mamy nie mieć przed sobą tajemnic… źle bym się czuł gdybym mu o tym nie powiedział.
- Nie to miałem na myśli mówiąc, że to moja wina. Wiem, że nie chciałem jej zgwałcić. Ale dawałem jej nadzieje. Nie wyjaśniłem wprost, że jej nie chcę i kocham ciebie. Cały czas praktycznie jej unikałem, albo dawałem złudne nadzieje. Kilka dni temu wydarzyło się coś o czym ci nie powiedziałem, a powinienem. – przygryzłem wargę. – Wiedziałem, ze będziesz zły, a nie chciałem kolejny raz się kłócić. Jednak wyrzuty sumienia dają o sobie znać.
Harry zmarszczył brwi.
- To znaczy? – zapytał. – Albo wiesz co? Nie mów. Nie chcę wiedzieć, cokolwiek się wydarzyło. Wiem, że nie skrzywdziłbyś mnie i tylko to się liczy.
Tak bardzo chciałem posłuchać Harry’ego, ale jednak wiedziałem, że to będzie nie uniknione.
- Wolałbym ci jednak powiedzieć. – wziąłem głęboki oddech. Chce mieć czyste sumienie. Wiedzieć, ze nie muszę przed nim niczego ukrywać. – Po nocy kiedy powiedziałem ci, ze wiem iż okradasz ludzi na ulicach i pokłóciliśmy się, poszedłem do domu.
Harry kiwnął głową.
- Wiem, pamiętam to.
- Chciałem wziąć prysznic i iść spać. Byłem wykończony. Bardzo chciałem o tobie nie myśleć w tamtym momencie. – urwałem, chcąc jakoś zebrać myśli. Tak bardzo nie wiedziałem jak mu o tym powiedzieć. Zrobiłem źle dawając Lisie złudne nadzieje. Byłem takim tchórzem. – I wtedy ktoś wszedł do kabiny. Tym kimś jak się pewnie domyślasz była Lisa i była naga… wiem, że nie powinienem ci o tym mówić, ale w tamtym momencie byłem na ciebie tak wściekły, ponieważ myślałem, że wybierzesz to co robisz, a nie mnie, że… zastanawiałem czy nie zdradzić cię z Lisą. Oczywiście szybko doszedłem do wniosku, ze nie chcę cię ranić, ale ona mnie pocałowała. Odepchnąłem ją i wyszedłem, a ona wybiegła zapłakana. Byłem idiotą, że nie wyjaśniłem wtedy z nią tej sytuacji. Starałem się jej unikać. A ona źle odczytała moje intencje. Nie mogę siebie obwiniać za to, że oskarżyła mnie o próbę gwałtu, ale mogłem temu zapobiec, a to już jest moja wina. – zakończyłem mówić i czekałem na reakcję Harry’ego. Po kilku sekundach poczułem jak uścisk na moich dłoniach rozluźnia się, aż w końcu ostatecznie mnie puścił. Nie chciałem aby odchodził. On jednak odsunął się, a potem usiadł do mnie bokiem, aż łapiąc się za kolana wstał z kanapy. – Harry, proszę. – powiedziałem cicho.
- Dobranoc, Louis. – powiedział kierując się w stronę swojego pokoju. Potem usłyszałem tylko trzask drzwi. Przymknąłem oczy i wziąłem poduszkę w ręce chowając w niej twarz. Miałem ochotę krzyczeć. Jestem takim idiotą.
                                                                                    ***
Nie mogłem spać przez pół nocy. Rzucałem się z boku na bok cały czas myśląc o smutnym i zawiedzionym spojrzeniu Harry’ego kiedy wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju. Dlaczego powiedziałem mu, że myślałem o tym czy by go nie zdradzić? To była sekunda, nawet nie. Harry chyba jednak pomyślał, że poważnie się nad tym zastanawiałem skoro postanowiłem mu o tym powiedzieć. Potem moje myśli zaprzątał Niall i to co się z nim dzieje. Przyznał się rodzicom do tego, ze podobają mu się zarówno dziewczyny jak i chłopcy? Powiedział, ze nie wierzy w moją winę? Pokłócił się z siostrą? Nie chciałem aby cierpiał i aby stała mu się przeze mnie krzywda. Później zastanawiałem się czy Zayn będzie jeszcze komplikował moje i Harry’ego życie. A jeśli mój chłopak(?)O ile mogę go tak nazywać, w końcu mu ulegnie? Nie miałem pewności, ze raz na zawsze z tym skończył.
Ostatecznie udało mi się zasnąć, po dwóch godzinach, a może dłużej. Moja drzemka nie trwała jednak długo, ponieważ obudziłem się w środku nocy. Było mi zimno, a teraz było ciepło. Co się zmieniło? Gdy skontaktowałem, zobaczyłem, że jestem przykryty kocem. Potrzebowałem kolejnych kilku sekund aby się zorientować kto mnie przykrył. Jednak największym zaskoczeniem był fakt, ze na kanapie, za mną, ciasno przytulał mnie do siebie Harry. Miał lekko rozwarte usta i kosmyk włosów wpadał mu do oczu. Wyglądał pięknie. Uśmiechnąłem się do siebie i automatycznie odgarnąłem go. Wtedy chłopak się przebudził. Chyba jego sen nie był tak mocny, albo przyszedł całkiem nie dawno. Za oknem była zupełna ciemność, co znaczyło, że jest druga lub trzecia w nocy.
- Louis? – wymamrotał. – Śpij. – polecił przyciągając mnie do siebie mocniej, zmniejszając tym samym zupełnie odległość między nami do minimum.
- Dlaczego przyszedłeś? – spytałem.
- Nie mogłem zasnąć bez ciebie. – odpowiedział z zamkniętymi oczami, zapewne znów pogrążając się w sen. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem dłoń na jego klatce piersiowej, dając mu się przytulić. Ja też chyba lepiej będę spał z nim u boku.
                                                                                       ***
- Jesteś zły. – stwierdziłem wskazując na Harry’ego widelcem, przy śniadaniu. Ten wzruszył ramionami. Nie odezwał się. Westchnąłem. „Nie mogłem zasnąć bez ciebie”. Najpierw wypowiada te oto przepiękne słowa, a potem kompletnie mnie olewa. Cały on. – Harry, ja… nie chciałem. – wyjąkałem. Harry w tym momencie przestał jeść i odłożył widelec na talerz, po czym przytrzymując się blatu wstał.  
- Idę na zajęcia. – powiedział odchodząc od stołu. Wywróciłem oczami. Oczywiście, że jest zły. Jak mogłem pomyśleć inaczej. Teraz nie mam żadnych wątpliwości.
- Unikasz rozmowy ze mną. – powiedziałem coraz bardziej zirytowany jego lekceważącym zachowaniem. Obwiniał mnie o zachowanie Lisy, a przecież to ja wczoraj zostałem posądzony o próbę gwałtu. Mógł mi wybaczyć ten nic nie znaczący pocałunek.
- Zamknij drzwi za sobą. – rzucił i skierował się w stronę wyjścia. Zacisnąłem dłoń w pięść. Nie, tak nie będziemy pogrywać. Harry musi ze mną porozmawiać.
- Zaczekaj. – powiedziałem tak stanowczym tonem, że chłopak momentalnie przystanął. Odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie wyczekująco. – Wiesz, że musimy o tym porozmawiać, prawda? Jesteś zły i ja to widzę. Nic ci nie da wieczne uciekanie od problemów.
Harry spojrzał na mnie z miną typu „I kto to mówi” po czym mówiąc „na razie Louis” wyszedł z pomieszczenia. Zostałem w kuchni sam z nie dokończonym jedzeniem, którego nie zamierzałem już jeść. 
                                                                               ***
Na uniwersytecie ludzie rzucali nam zdziwione spojrzenia. Kiedyś tak patrzyli na nas, ponieważ w końcu postanowiliśmy ujawnić nasz związek, a teraz patrzą tak na nas, ponieważ unikaliśmy siebie jak ognia i w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Myślę, że każdy już wie, że między nami nie gra. Najwyraźniej jesteśmy najpopularniejszą parą tutaj.
Na stołówce usiadłem sam w rogu Sali, aby nie rzucać się nikomu w oczy. Żałowałem, że nie wziąłem bluzy z kapturem. Naciągnął bym go sobie i nikt by mnie nie widział. Harry nawet nie przyszedł na stołówkę. Pewnie nie chciał mieć ze mną styczności, chociaż przypadkowo. Ale do cholery! Mieszkaliśmy razem. Ciekawe jak on chce w tym wypadku mnie unikać? Powodzenia, Styles.
- O co poszło? – usłyszałem nad sobą czyjś głos, a po chwili Liam zajął miejsce obok mnie. Wzruszyłem ramionami. Musimy o tym rozmawiać? Chciałem w tej chwili zaszyć się w ciemnym pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić. Jestem w końcu gwałcicielem, prawda?
- Długa historia. – westchnąłem pukając palcami o stół.
- Mam czas. – Li posłał mi zachęcające spojrzenie. Przewróciłem oczami, gdyż dobrze wiedziałem, ze tak czy owak wyznam mu prawdę.
- O Lise. Córkę państwa Horanów z którymi mieszkałem. Wczoraj się od nich wyprowadziłem, a właściwie oni mnie wyrzucili po tym jak próbowałem według nich, zgwałcić ich córkę. Oczywiście to nie była prawda, a dziewczyna kłamała. – powiedziałem na jednym wdechu o mało nie zachłystując się powietrzem.
- Pewnie była w tobie zakochana, co? – Payne uśmiechnął się lekko.
- To aż tak oczywiste? – uniosłem do góry jedną brew.
- Aż za bardzo. Logiczne, że w chwili gdy ją odrzuciłeś chciała się zemścić.
- Powiedz to jej rodzicom. – mruknąłem nie zadowolony.
- A co z Harrym? Dlaczego się pokłóciliście? – spytał. Kolejny raz wzruszyłem ramionami.
- Parę dni wcześniej ta cała Lisa wpakowała mi się pod prysznic nago. Pocałowała mnie, ale do niczego więcej między nami nie doszło. – zapewniłem go. Nie chciałem wyjść na tego „złego”. Przecież tego nie chciałem, racja? To nie moja wina. Chyba.
- Pytanie brzmi czy ty tego chciałeś? – Liam rzucił mi długie spojrzenie i patrzył prosto w moje oczy tak długo, nim nie odwróciłem wzroku spuszczając głowę. Cholera.
- Byłem najpierw zaskoczony… - zacząłem przygryzając wargę. – Ale dzień wcześniej mieliśmy ostrą kłótnie z Harrym i … zastanawiałem się czy go nie zdradzić. To była jedna głupia sekunda! A ja musiałem mu o tym powiedzieć. Dlaczego przyznałem mu się nawet do własnych myśli? Co ze mną jest nie tak? – jęknąłem.
- Ufasz mu. – stwierdził spokojnie chłopak. Zmarszczyłem brwi, więc kontynuował: - Ufasz mu tak bardzo, że masz pewność iż ci wybaczy. Po za tym też bardzo go kochasz, dlatego nie chcesz go w niczym okłamywać. Stu procentowa szczerość. Bo na tym polegają dojrzałe i trwałe związki.
- Tak myślisz? – zapytałem nie pewnie.
- Oczywiście. Przecież widać jak on na ciebie patrzy. Jak na kogoś wyjątkowego. – uśmiechnął się lekko. – A patrząc po tym jak teraz cierpisz mogę stwierdzić, ze równie mocno ci na nim zależy.
Zastanowiłem się. Oczywiście, że Liam miał rację. Bałem się tylko, że kiedyś może nastać taki dzień kiedy nasza bajka się skończy, ponieważ miałem nie odparte wrażenie, że Harry mimo wszystko nadal nie jest ze mną do końca szczery…
                                                                                     ***
W mieszkaniu nadal nie było Harry’ego. Wyszedł z zajęć pierwszy przede mną, zawsze tak robił, aby nie mieć ze mną styczności. Więc czy nie powinien już przyjść? Westchnąłem. Chyba wiem gdzie jest, ale nie będę tam szedł. Potrzebuje samotności i ja to rozumiem. Zacząłem przeklinać dopiero gdy zdałem sobie sprawę, że zapomniałem kilku ubrań z domu państwa Horanów. Wśród nich była moja ulubiona bluzka, a właściwie bluzka, którą miałem na sobie podczas pierwszej nocy z Harrym. Była dla mnie bardzo ważna, dlatego wiedziałem, że będę musiał tam się udać po nią. Nie chciałem znów spotykać się z tymi ludźmi, ale w sumie cieszyłem się na myśl, że będę mógł spytać Nialla co u niego. Tak bardzo jednak nie chciałem tam iść sam z obawy przed panem Hornem, że wolałem zaczekać na Harry’ego.
W tym czasie położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Nawet nie zauważyłem, że pogrążyłem się w krótkiej drzemce…
Obudził mnie dopiero trzask drzwi. Momentalnie zerwałem się z łóżka tak, jak gdyby stało się coś złego. Zacząłem rozglądać się po mieszkaniu, zastanawiając się gdzie ja jestem? Gdy przypomniałem sobie, że mieszkam u Harry’ego i otrzymałem sprawność umysłu spojrzałem na zegarek. 17:10. Spałem prawie dwie godziny. Harry nie był pijany, ani nie wyglądał na kogoś kto poszedł do baru, po za tym gdyby tam się udał nie wróciłby tak wcześnie. Teraz byłem pewien, że był na wzgórzu. Chodzi tam by pomyśleć, nie tylko w piątki, to zauważyłem.
- Obudziłem cię. – powiedział jak mi się wydawało z zawstydzeniem. Gdybyśmy nie byli pokłóceni pewnie by mnie przeprosił i coś obiecał w zamian, ale w tym wypadku… nie miałem co na to liczyć.
- Nie, właściwie to nie spałem. – odpowiedziałem, a Harry spojrzał na mnie nie dowierzającym wzrokiem. Logiczne było, że kłamię i nawet idiota by to wiedział, a co dopiero on. – Mam do ciebie prośbę…
- Tak? – zapytał idąc w stronę kuchni. Podążyłem za nim. Harry otworzył lodówkę i wyjął z niego puszkę z colą. Otworzył ją z charakterystycznym dźwiękiem i pociągnął duży łyk. Przyglądałem mu się w milczeniu. Gdyby ten chłopak miał pojęcie jak cholernie chciałem go teraz pocałować…
- Zostawiłem u Horanów kilka rzeczy i… - urwałem, a Harry uniósł do góry jedną brew. – Nie chcę tam iść sam więc pomyślałem sobie, że…
- Zaraz się przebiorę i możemy iść. – powiedział to tak gładko i spokojnie, że aż byłem w szoku. Może Harry wcale nie jest zły? Pokręciłem jednak głową. Gdybym go nie znał to może bym w to uwierzył, on jest mistrzem w ukrywaniu uczuć.
Kiwnąłem głową. Gdyby on wiedział na czym najbardziej mi zależy, może by mi wybaczył. Ciekawe czy pamięta tą bluzkę… pewnie nie.
Droga zajęła nam w milczeniu. Co jakiś czas spoglądałem na Harry’ego w oczekiwaniu na jakiś gest z jego strony, nie wiem uśmiech czy spojrzenie, ale coś zachęcającego aby zacząć konwersacje. On jednak szedł pogrążony we własnych myślach. Nie miałem z nim w ogóle kontaktu. Czułem się jak piąte koło u wozu. Z tego wszystkiego zapomniałem, że idziemy do rodziny, która mnie nienawidzi i najchętniej pan i pani Horan wsadziliby mnie do więzienia. Nie wiem jak z Lisą. Może ona też? Mimo iż nic nie zrobiłem. Zastanawiałem się jaka będzie ich reakcja. Chciałem pogadać o tym z Harrym, ale bałem się odezwać. Może znów nawiązałby się kłótnia i wróciłby do domu? A nie chcę tam iść sam, a wiem, że muszę. A przynajmniej tak mi na tym zależy. W końcu zobaczyliśmy duży, różowy budynek. Wskazałem na niego palcem.
- To ten dom.
Zerknąłem kątem oka na Harry’ego, który kiwnął głową. To się nie uda.
                                                                                       ***
Zapukałem do drzwi i przełykając głośno ślinę, czekałem, aż ktoś nam otworzy. Nie chcę widzieć reakcji państwa Horanów na mój widok. Już dość się napatrzyłem i nacierpiałem. Czułem, że Harry chciał złapać mnie za dłoń, ponieważ otarła się o moją, ale w tym momencie drzwi się uchyliły i w progu zobaczyłem Nialla! Odetchnąłem z ulgą i prawie rzuciłem mu się na szyję, byłem taki szczęśliwy. To jedyna życzliwa mi osoba.
- Co tu robisz? – zapytał szeptem. – Moi rodzice cię zabiją jak cię tu zobaczą.
- Wiem, ale jest kilka rzeczy, które muszę zabrać. Proszę Niall, to dla mnie bardzo ważne. – powiedziałem patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Blondyn westchnął po czym uchylił szerzej drzwi wpuszczając mnie do środka. Rzuciłem mu wdzięczne spojrzenie. Za mną wszedł Harry. Od razu zaczął się rozglądać po domu. Byłem ciekaw jego reakcji. Z nim u boku czułem się pewniej, ale i tak trząsłem się w środku ze strachu jak małe dziecko. Niall wyglądał tak, jak gdyby również bał się o moją skórę. Aż tak jego rodzice mnie znienawidzili? Mam brać nogi za pas? Nie jestem tchórzem.
- Niall kto przyszedł? – usłyszałem głos jego mamy, która nadeszła z kuchni wycierając ręce w ręcznik. Pewnie robiła obiad, a właściwie podwieczorek. Kiedy mnie zobaczyła jej oczy zawęziły się jak u kota. W jej spojrzeniu zobaczyłem wściekłość. Wzięła głęboki oddech i powiedziała: - Po co tu przyszedłeś? Przeprosić? – prychnęła.
Otworzyłem usta aby coś powiedzieć, ale przerwał mi głos Harry’ego:
- Nie będzie przepraszał za coś czego nie zrobił.
Wtedy pani Horan przerzuciła spojrzenie ze mnie na jego.
- Kim jesteś? – zapytała ostrym jak brzytwa tonem. Modliłem się w duchu, aby nie odpowiedział „chłopakiem”. Harry zerknął na mnie kątem oka i chyba zauważył jak trzęsę się jak małe dziecko przed jego odpowiedzią.
- Jego przyjacielem. – odparł, a ja odetchnąłem z ulgą. Mógł się przecież na mnie zemścić i powiedzieć prawdę, ale tego nie zrobił. Nie wiem czy to możliwe, ale czuje jeszcze większe wyrzuty sumienia. Zachowałem się okropnie.
- Przyszedłem po kilka rzeczy. – powiedziałem przerywając tym samym ciszę, która zapadła. – Chyba mam prawo je zabrać, prawda?
Kobieta nie odpowiadała przez dłuższy czas.
- Niall, idź z nimi. – powiedziała w końcu. – I przypilnuj aby nie zbliżył się do pokoju Lisy. A ty zostaniesz tutaj. – wskazała ruchem głowy na Harry’ego. Kiwnąłem głową i udałem się schodami razem z blondynem na górę. Odwróciłem się przy najwyższym stopniu i spojrzałem na reakcję Harry’ego, który był nie zadowolony z tego, że musi zostać w holu.
                                                                                      ***
- To chyba już wszystko. – powiedziałem zasuwając torbę. Miałem moją czarne koszulkę z pierwszej nocy z Harrym i tylko to się liczyło, ale nie mogłem o tym nikomu powiedzieć. Zresztą, nawet Harry o tym nie wie. Bardzo chciałem na pożegnanie powiedzieć Niallowi cała prawdę. Bo teraz okłamywałem go. Na pewno poczułby się lepiej wiedząc, że nie jest jedynym znanym mu biseksualistą. – Do zobaczenia, Niall. – popatrzyłem na niego smutnym wzrokiem. Widziałem, że on także cierpiał. Nie mogąc dłużej patrzeć w jego oczy po prostu go przytuliłem, ściskając mocno. On również mnie objął.
- Brakuje mi ciebie. – powiedział szeptem, a mnie serce się ścisnęło. Tak bardzo nie chciałem go opuszczać. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a przyjaciół bardzo cenię.
- Mi ciebie też. – odparłem odsuwając się od niego, ale nadal trzymając go za ramiona. – Wiesz, czasem pewne rzeczy dzieją się wbrew nam. Ja również nie chcę ciebie opuszczać. Ale twoi rodzice… sam wiesz. – spuściłem głowę i puściłem również ramiona Nialla.
- Wiem. – westchnął. – Żałuje, że nie możesz nas chociaż odwiedzać.
Podszedłem do łóżka i wziąłem torbę. Tak bardzo nie chciałem się rozpłakać. Walczyłem praktycznie ze łzami.
- Byłeś… jesteś moim najlepszym przyjacielem. Wiedz o tym. Są sprawy o których ci nie mówiłem, ale… to nie znaczy, że mi na tobie nie zależało. – powiedziałem odwracając się do niego. – Bo zależało i nadal zależy.
- Tak. – odchrząknął. – Mnie na tobie też zależy, dlatego myślę, że powinieneś o czymś wiedzieć.
Zmarszczyłem brwi.
- O co chodzi?
- O Billa. – westchnął i usiadł na brzegu łóżka. – Nie potrzebnie wściekałeś się na niego. To nie on był winien tylko ja. To ja z nim zerwałem.
Zatkało mnie. Dosłownie. To Niall z nim zerwał? Ale dlaczego? I jak mógł mnie okłamywać przez cały ten czas? Nie powinien zresztą go osądzać, sam nie byłem lepszy. Jednak nie wmawiałem mu kłamstw. Po prostu nie mówiłem prawdy. Usiadłem obok niego na łóżku.
- Dlaczego?
- Bo nie mogę być z chłopakiem! – krzyknął wstając gwałtownie z łóżka. – Moi rodzice by tego nie zaakceptowali. Co im powiem? Mamo, tato jestem bi? Sam mam wątpliwości czy pociąg do mężczyzn jest normalny. Zawsze powtarzali, że normalne są związki między kobietami i mężczyznami. Tak bardzo bałem się im powiedzieć prawdy, że uznałem iż lepsze będzie zerwanie z Billem…
Po prostu na niego patrzyłem bez słowa. Jego rodzina naprawdę była tak nie tolerancyjna? Uszom nie mogłem uwierzyć. W tym momencie poczułem, że nie obchodzi mnie czy dowiedzą się, że jestem w związku z chłopakiem czy nie. Niech o tym wiedzą i mnie osądzają. Mam to gdzieś. Może w końcu uwierzą, że nie próbowałem zgwałcić Lisy.
- Chodź ze mną na dół i na zawołaj Lise. – powiedziałem pewnym siebie tonem. Niall popatrzył na mnie zdziwiony, ale posłusznie poszedł za mną. Zszedłem szybkim krokiem ze schodów i zaczekałem chwilę na niego i Lise. Tam znajdowała się już pani Horan, która stała oparta o ścianę i najwyraźniej pilnowała aby Harry nic nie ukradł. Zabawne.
- Możemy iść? – zapytał Harry, ale ja potrząsnąłem głową. Po chwili zauważyłem Nialla, który zszedł ze schodów, a za nim szła Lisy. Gdy mnie zobaczyła gwałtownie przystanęła.
- Co on tu robi?! – krzyknęła siląc się na przerażony ton. – Nie chcę cię widzieć! – w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Genialna aktorka! Wierzyć się nie chce.
- Niall, zabierz siostrę do pokoju. – powiedziała jego mama wskazując mu na górę.
- Nie. – zaprotestowałem. – Bo musicie o czymś wiedzieć… - zacząłem tajemniczo, a wszystkie spojrzenia zwróciły się w moją stronę. Ja tymczasem patrzyłem na Lise. – Wiesz dlaczego nie chciałem cię przez cały ten czas? Mimo ze na początku wykazywałem tobą zainteresowanie? Bo zakochałem się w kimś. I pomyślisz sobie pewnie teraz „wow, co to za zdzira?” ale tu cię zaskoczę! To chłopak.
Potem odwróciłem się w stronę Harry’ego i kontynuowałem:
- W dodatku ten chłopak. Kocham go. I w dniu kiedy oskarżyłaś mnie o gwałt również go kochałem. W dodatku spędziłem z nim bardzo wyczerpującą noc, więc nie wiem czy po takiej nocy ktokolwiek miałby siłę na gwałt. Dotąd mam małe problemy z chodzeniem. – powiedziałem, a Lisa otworzyła szeroko oczy zszokowana, podczas gdy Nialla zachichotał. – Jednak wiem, że to moja wina, ze ci o tym nie powiedziałem. I przepraszam. Ale nie mogę ci wybaczyć, że w tak perfidny sposób okłamałaś swoich rodziców. Jesteś fajną dziewczyną tylko strasznie sukowatą czasami. – rzuciłem na koniec i skierowałem się w stronę wyjścia. Gdy chciałem nacisnąć klamkę spojrzałem na jej mamę: - Proszę pilnować bardziej córki. Jej nie spełnione fantazje erotyczne mogą być niebezpieczne dla otoczenia.
I po tych słowach wyszedłem uprzednio przepuszczając Harry’ego, którego oczach świeciły iskierki rozbawienia. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz miałem ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Co to było? – zapytał chłopak wesołym tonem wskazując na ich dom. Ja jednak zamiast odpowiedzieć zacząłem się śmiać. To samo po jakimś czasie zrobił Harry i po prostu śmialiśmy się jak dwaj idioci.
                                                                               ***
- Harry, tak bardzo cię przepraszam za to, że ci nie powiedziałem o tym co się stało pomiędzy mną a Lisą. Wiem, że powinienem, ale… - zacząłem zamykając drzwi naszego mieszkania i odwróciłem się w stronę chłopaka, który gwałtownie wpił się w moje usta przyciskając mnie do drzwi i kładąc ręce po obu stronach mojej głowy. Byłem tak zaskoczony, że dopiero po kilku sekundach rozchyliłem usta dając mu dostęp do środka. Upuściłem torbę na podłogę i owinąłem ręce po wokół jego szyi. Harry oderwał mnie od ściany i nie przerywając pocałunku prowadził w stronę sypialni jednocześnie zdejmując ze mnie koszulkę. Jednak złapałem go za dłonie, przerywając mu tym samym. Zdziwiony odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie nic nie rozumiejącymi oczyma.
- Chciałbym ci opowiedzieć o wszystkim. – powiedziałem cicho.
- Ale ja już wszystko wiem. – odpowiedział. – I wybaczam ci, naprawdę. Rozumiem, że nie chciałeś mnie zranić.
Westchnąłem.
- Nie o tym. O moim życiu w Londynie.
Nastała chwila milczenia. Nie zdążyliśmy zapalić jeszcze światła więc było prawie ciemno. Mogłem zobaczyć jednak jego oczy, poprzez światło księżyca, które dawało lekką łunę z okna.
- Dobrze. – kiwnął głową. – Jeśli chcesz, ja z chęcią posłucham.
Uśmiechnąłem się lekko. Tak bardzo chciałem się komuś wygadać. Potrzebowałem tego i bardzo się cieszyłem, że to Harry będzie pierwszą osobą, która tego wysłucha. 
- Może usiądźmy na kanapie.
Harry posłuchał mnie i razem zajęliśmy na niej miejsca.
- Nalałbym ci wina, ale akurat się skończyło. – powiedział.
- Mogę iść do sklepu. – zaproponowałem.
- Jest ciemno, chyba nie myślisz, że cię wypuszczę? – spojrzał na mnie z miną typu „serio?”, a ja wywróciłem oczami.
- Zachowujesz się jak moja matka. – prychnąłem, chodź to nie do końca była prawda bo nawet ona tak się o mnie nie martwiła.
- A może jak kochający chłopak? – odpowiedział, czym sprawił, że początkowa złość, że mi rozkazuje trochę mi przeszła.
- W porządku. Więc ty bądź kochającym chłopakiem, a ja idę po wino. – wstałem z kanapy, ale zostałem gwałtownie pociągnięty z powrotem. Siedziałem teraz tak blisko Harry’ego, że stykaliśmy się kolanami, a on trzymał nadal moją dłoń.
- Nigdzie cię nie puszczę. – powiedział stanowczo.
- Dobrze, nie pójdę po to wino. Wygrałeś. – westchnąłem w końcu, a  wtedy Harry pewien, że nie zrobię nic głupiego puścił moją dłoń.  – W zamian musisz jednak coś dla mnie zrobić. – spojrzałem na niego i ujrzałem momentalnie iskierki rozbawienia w jego oczach.
- Słucham. – starał się mówić poważnym tonem, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Weźmiemy razem kąpiel. A potem opowiem ci o Londynie. – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Brzmi kusząco. A więc, zgoda. Przystaje na tę propozycję. – odpowiedział wstając z kanapy. – A więc ja idę nalać wody, a ty przygotuj się. – poruszył znacząco brwiami i poszedł do łazienki.
Siedziałem na kanapie nie ruszając się, do czasu aż usłyszałem dźwięk wody. Wtedy szybko wstałem i otwierając drzwi frontowe wyszedłem z mieszkania. Udowodnię Harry’emu, że nie jestem dzieckiem, którym wiecznie trzeba się zajmować. A on nie może mi rozkazywać i mówić co mogę, a co nie. Czasami czuje się z nim jak z rodzicem. Rozumiem, że martwi się o mnie, ale umiem zadbać o siebie i udowodnię to mu.
Szkoda tylko, że ledwo co się pogodziliśmy, a znów będziemy skłóceni, gdy tylko zauważy moje zniknięcie…
                                                                                    ***
Wracałem po ciemku ze sklepu, niosąc w prawej ręce butelkę z winem. Kupiłem najtańszą jaką mieli, ponieważ nie stać mnie było na coś droższego. Moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, więc w drodze powrotnej było o wiele lepiej, niż wcześniej, gdy piętnaście minut szukałem sklepu. Minęły mnie dwie osoby raptem, ale za każdym razem czułem nie pokój i oglądałem się za nimi. Chyba jeszcze mi nie przeszło od ostatniego razu, gdy zostałem napadnięty. Znam sprawców, ale mogą pojawić się nowi? A gdy raz dosięgnie nas trauma… cóż, zostanie z nami na zawsze. Chyba, że czas ją pokona.
Spojrzałem na wyświetlacz w telefonie. Cholera, nie ma mnie już prawie godzinę. Harry chyba odchodzi od zmysłów, ponieważ dzwonił dwadzieścia razy. Ciekaw jestem jego reakcji gdy zorientował się, ze mnie nie ma w mieszkaniu. Znając jego inteligencję, pewnie od razu się domyślił, że poszedłem po wino. Zachowałem się podle, wiem.
Nagle wpadłem na kogoś. Moje ciało momentalnie przeszedł dreszcz. Bałem się najgorszego. Jednak gdy usłyszałem znajomy głos odetchnąłem z ulgą.
- Proszę. Nie sądziłem, że się spotkamy. – powiedział Zayn wypuszczając kłąb dymu prosto na moją twarz. Moje serce zaczęło szybciej bić. Stracił Harry’ego. Swojego jedynego przyjaciela, przeze mnie. Kto wie do czego będzie zdolny? Skoro Harry go nie chce, nie musi mnie już dłużej tolerować, prawda? Pierwszy raz odkąd wyszedłem z domu, zacząłem żałować, że nie posłuchałem Harry’ego. Wiedział co mówi. – Niesiesz wino dla swojego faceta? Jak uroczo. – jego ton był przesiąknięty ironią i drwiną. Kpił ze mnie. Wiedział doskonale, że się go boję.
- Tak. – odpowiedziałem nie pewnie. – I chyba lepiej gdybym już poszedł. Harry na pewno martwi się. – chciałem go wyminąć, ale Zayn złapał mnie gwałtownie za ramię.
- Myślisz, ze tak łatwo się wywiniesz? Że po prostu dam ci odejść? Słuchaj, ty mała cioto. Zabrałeś mi przyjaciela. Jedyną osobę na której tak naprawdę mi zależało. Nie mam już nic. Jesteś z siebie zadowolony? Mam nadzieje, ze tak ty samolubny dupku. – powiedział przez zaciśnięte zęby, ale jednak jego ton pokryty był smutkiem. Widziałem nie wyobrażalny żal w jego oczach. Serce mi się ścisnęło na ten widok. On cierpiał.
- A… a Perrie? – wydukałem zachrypniętym głosem. – To twoja dziewczyna, tak?
Zayn gwałtownie mnie puścił.
- Nie gadaj o niej nawet. – splunął na chodnik. – To puszczalska zdzira. Nigdy mnie nie kochała. Powiedziała mi to w noc kiedy Harry zakończył ze mną przyjaźń.
Otworzyłem usta aby coś powiedzieć, ale żadne sensowne zdanie nie chciało przez nie przejść. Boże, co ja narobiłem? Myślałem tylko o sobie właściwie. Nie wiedziałem czy ultimatum, które postawiłem Harry’emu było słuszne. Nie był w tym bagnie wprawdzie, ale…
- Przykro mi. – powiedziałem i za późno ugryzłem się w język.
- Przykro ci? – Zayn spojrzał na mnie z jadem w oczach. – Naprawdę ci przykro? – popchnął mnie tak mocno, że omal nie upadłem. – To wszystko twoja wina!
- Sam kazałeś Harry’emu okradać innych ludzi. Narażałeś go. Ja go z tego wyciągnąłem. Nie moja wina, że widziałeś w ten sposób przyjaźń. Ja mam trochę inne wyobrażenia dwójki przyjaciół. – powiedziałem, chodź w tym momencie wcale tak nie myślałem. Naprawdę współczułem Zaynowi.
- Nie wiem co on w tobie widzi. Nie jesteś w stanie mu zapewnić to co James mógłby.
- I bardzo dobrze. Nie chce być nim. Harry kocha mnie za to jaki jestem.
- Wmawiaj sobie. – prychnął. – Wiesz co jest najsmutniejsze w tym wszystkim? Że ja coś musiałem stracić, abyś ty mógł zyskać. Przykro mi, że w ten sposób dostałeś swoją „nagrodę”. I wiesz co? Ciesz się z niej. Tylko nie płacz potem jak ją stracisz.
Chłopak odwrócił się i rzucił wypalonego papierosa na chodnik po czym odwrócił się i oddalił. Zostałem sam, biją się z własnymi myślami.
                                                                             ***
Otworzyłem drzwi mieszkania Harry’ego i wszedłem do środka ze spuszczoną głową. Zapomniałem nawet o winie, które trzymałem cały czas w ręce i po które tak właściwie się udałem. Zobaczyłem mojego chłopaka, który chodził po salonie z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Był zdenerwowany, nie dało się tego nie zauważyć. Gdy mnie zobaczył, widziałem jak odetchnął z wyraźną ulgą i podszedł bliżej, zapewne chcąc mnie przytulić, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przystanął gwałtownie. Ja tymczasem położyłem wino na stoliku do kawy i wzdychając usiadłem na kanapie, mówiąc:
- No dalej. Zacznij na mnie się wydzierać jakim to jestem nie odpowiedzialnym idiotą i jakich zmartwień ci przysporzyłem. – powiedziałem.
- Nie rób z siebie ofiary. – odwrócił się w moją stronę.
- Więc dlaczego mnie tak traktujesz? – spojrzałem mu w oczy. – Wszystko chcesz za mnie robić i na żadne niebezpieczne twoim zdaniem rzeczy mi nie pozwalasz. Rozumiem, że jesteś doświadczony przez życie ale ja też. Zrozumiałbyś gdybym ci opowiedział o tym co się wydarzyło w Londynie. Tutaj chciałem pokazać siebie z innej strony. Tej lepszej. O ile w ogóle ją mam. – spuściłem głowę.
- Okłamałeś mnie. – stwierdził. – Gdy poszedłem do łazienki uciekłeś z domu. To był tylko pretekst aby postawić na swoim. Gdybyś powiedział mi wcześniej to co teraz to może bym się zgodził, ale teraz… Louis, już drugi raz mnie okłamujesz. Jak ja mam ci ufać? Staram się, naprawdę się staram ale… nie potrafię.
- Przepraszam. – powiedziałem smutno. – Postąpiłem jak dzieciak, wiem. Czuje się źle z tego powodu.
- Nie wiem co mam z tym zrobić… - usiadł na kanapie obok mnie. – Martwiłem się. Louis, jesteś jedyną osobą w moim życiu i jesteś dla mnie najważniejszy. Kocham cię tak bardzo, że nie masz pojęcia. To chyba kurwa logiczne, że nie chcę cię stracić? Bo kiedy znikniesz nie zostanie mi już nikt, rozumiesz? Nikt. Czy tak ciężko to zrozumieć? Dlatego tak o ciebie dbam i nie chciałem abyś szedł gdzieś w nocy. – uniósł mój podbródek. – Obiecaj mi, że to ostatni raz, proszę. – spojrzał na mnie błagalnie. Wtedy zrozumiałem, naprawdę.
- Obiecuje. – powiedziałem tak przekonująco, że Harry mi uwierzył. Ja sobie zresztą też uwierzyłem. Właśnie Harry. – westchnąłem. – Jestem jedyną osobą w twoim życiu. Nie powinno tak być.
- Skoro ty mi wystarczasz do szczęścia to dlaczego nie? – wzruszył ramionami.
- Bo kiedy stracisz mnie, nie będziesz miał nikogo. A tego bym nie zniósł. Harry, teraz zrozumiałem, że zachowałem się jak zwykły egoista. Chciałem mieć cię tylko dla siebie. Nigdy nie miałem nikogo bliskiego, a o dziewczynie w liceum mogłem pomarzyć. W domu nie było lepiej. Matka nie okazywała mi czułości tylko krzyczała i wymagała, krzyczała i wymagała i tak w kółko. Siostry przysparzały tylko problemów i nic więcej. Byłem w sumie bardzo samotny. Miałem Stana, ale to nie była aż taka  bliska przyjaźń, abym zwierzał mu się z problemów. O wielu rzeczach nie miał pojęcia. Tak jak o moim problemie  z odżywaniem. Wstydziłem się tego, bo to zwykle dosięgało dziewczyn, nie chłopaków. Ale matka coś zauważyła i pomogła mi. Ja jednak nie byłem przyzwyczajony do bliskości z jej strony, więc ją odtrąciłem. Ale wyszedłem na prostą z pomocą psychologa. I kiedy pojawiłeś się ty i zacząłeś od początku wykazywać zainteresowanie tylko mną, wtedy poczułem się… taki wyjątkowy. Poczułem, ze możesz być tylko mój, a ja twój. I pasowało mi, że nie miałeś zbyt wielu przyjaciół, tylko Zayna. Chciałem dla ciebie dobrze, dlatego kazałem ci zerwać z nim kontakt, ale nie przeszkadzało mi zupełnie, że zostałem ci tylko ja. Bo kochałem w jakiś sposób świadomość, że masz tylko mnie. – zakończyłem mówić. Harry milczał. Przygryzłem dolną wargę i dodałem: - Dlatego uważam, że powinieneś zadzwonić do Zayna. Wyjaśnić to i pogodzić się.
Wtedy Harry potrzasnął głową.
- Nie, Louis. Ja rozumiem twój tok myślenia i naprawdę dziękuje, ze mi to wszystko powiedziałeś, ale Zayn to przeszłość. Lubiłem go, ale… właśnie lubiłem go.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie zależy ci na nim? – zdziwiłem się. – Oszukujesz w tym momencie samego siebie.
- Może i tak, ale co mam zrobić?! – prawie krzyknął desperackim tonem, wstając gwałtownie z kanapy. – Zadzwonić do niego jak gdyby nic się nie stało? Nie potrafię… nie chcę.
Westchnąłem.
- Harry… ja go dzisiaj spotkałem gdy wracałem ze sklepu. On naprawdę cierpi. Nie może się pogodzić z twoim odejściem. Mu naprawdę na tobie zależy. Harry, zrozumiałem, że myliłem się. Może i cię wykorzystywał w kwestii okradania ludzi, ale myśl, że gdzieś w głębi duszy chciał dla ciebie dobrze. Może nawet sam o tym nie wiedział?
Harry popatrzył na mnie.
- Nie rozmawiajmy już o nim, proszę.
Kiwnąłem głową i również wstałem.1
- W porządku. Woda w wannie jeszcze jest? – starałem się zadać to pytanie zalotnym tonem.
- Dawno już wystygła. – odparł idąc w kierunku sypialni. Nie wiedziałem czy mam iść za nim czy nie? Może mnie tam nie chcę? Ale w końcu sam powiedział, że nie może beze mnie zasnąć. Walczyłem z myślami co powinienem zrobić.
Ostatecznie przełamałem się i powolnym krokiem poszedłem w kierunku pomieszczenia. Przystanąłem w drzwiach i spojrzałem na Harry’ego, który znajdował się bez koszulki w samych bokserkach i wchodził do łóżka.
- Spieprzyłem tak dobrze zapowiadający się wieczór. Palant ze mnie. – wypowiedziałem swoje myśli na głos i ugryzłem się w język tak mocno, ze omal nie pisnąłem. Harry spojrzał na mnie zaskoczony.
- Będzie jeszcze mnóstwo innych wieczorów. – powiedział nie oczekiwanie.
- Ale nie takich samych. – westchnąłem i pewniejszy siebie poszedłem w kierunku łóżka. Wsunąłem się pod kołdrę, nawet się nie przebierając.
- Jesteś królową dramatu. – powiedział Harry jak mi się zdawało rozbawiony. Nie odpowiedziałem mu na głos tego co zamierzałem powiedzieć bo na pewno wywiązałaby się dyskusja na którą nie miałem siły.

Całą noc jednak nie mogłem spać przez słowa Zayna. Powtarza, że Harry mnie nie kocha tak naprawdę, że udaje… cały czas się tego trzyma. I jestem pewien, że on coś wie tylko nie chce zdradzić co… 
*
Jeśli dotarliście do końcówki - dziękuje!! 
W 21 rozdziale dowiecie się o tajemnicy Harry'ego! mam nadzieje, że czekacie na to, hm?