Od Autora: Jeżeli dotarliśmy już tak daleko bo do 20 to może dacie radę 20
komentarzy? (wiem, wiem jestem wymagający, przepraszam). To moja wada i zaleta.
Jestem ciekaw ile uda mi się w sumie napisać rozdziałów. Planowałem 25, ale
zobaczymy co z tego wyjdzie. Zmieniłem chyba nastawienie co do końcówki i już
nie wiem jaka chciałabym aby była. A wam jaka pasuje? (tylko błagam, nie
piszcie, że chcecie aby sobie na końcu wyznali miłość i pocałowali haha).
TEN ROZDZIAŁ MA 6700 SŁÓW! JAK TO SIĘ STAŁO? WTF?
Mimo wszystko dajcie radę go przeczytać, plz wszystko tu jest w miarę ważne.
+ przepraszam za błędy, ale dodałem o 1:00 w nocy.
+ przepraszam za błędy, ale dodałem o 1:00 w nocy.
Siedziałem na kanapie pod kocem podczas gdy Harry podał mi
gorącą herbatę. Podziękowałem mu skinieniem głowy. Potem Harry usiadł
naprzeciwko mnie po turecku i patrzył prosto na mnie. Ja starałem się unikać
jego wzroku, dobrze wiedziałem, co on oznacza. Chciał znać prawdę, ja jednak
byłem zbyt przerażony i przygnębiony, aby mu teraz o wszystkim opowiedzieć.
Spojrzałem na kubek z parującym napojem, tak jakby to była jedyna rzecz na
świecie.
- Powiesz mi teraz co się stało? – spytał cicho i czule.
Miałem wrażenie, że bał się nawet aby tym pytaniem nie zrobić mi krzywdy.
Podparł głowę na dłoni, a ja nadal nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Przyszedłem
tutaj godzinę temu. Przez połowę czasu płakałem w ramionach Harry’ego, aż w
końcu wziął moje walizki do mieszkania i zaniósł do swojego pokoju, a potem
przykrył mnie kocem. Naprawdę się starał. Zależało mu.
- Ktoś… ktoś ci zrobił krzywdę? – spytał delikatnie,
przełykając ślinę. Wzruszyłem ramionami.
- Nic się nie stało. – odpowiedziałem cichutko i upiłem łyk
herbaty. Auć. Gorąca. Oparzyłem język.
- Louis, jak to nic się nie stało? – Harry wyrażał teraz
irytacje. Zawzięcie zaczął gestykulować rękami. – Przychodzisz do mnie
wieczorem z walizkami, cały zapłakany i pytasz czy możesz u mnie zamieszkać?
Przepraszam, ze głupio pomyślałem, iż coś bardzo złego się wydarzyło u Horanów.
– starał się mówić spokojniej, aby mnie dodatkowo nie stresować, ale gdyby mógł
zacząłby krzyczeć. Pojedyncza łza poleciała po moim policzku.
- Nic. Się. Nie. Stało. – powtórzyłem przez zaciśnięte zęby.
Mój głos drżał.
- Louis… jeśli ktoś zrobił ci tam krzywdę to przysięgam, że…
- urwał, ponieważ mu przerwałem.
- To ja zrobiłem komuś krzywdę. Bardzo wielką krzywdę.
Rozumiesz? Jestem nic nie wartym śmieciem. – odparłem i postawiłem kubek z
herbatą na stolik. Kolejna łza popłynęła.
- Co to znaczy? – zmarszczył brwi. Spojrzałem mu pierwszy raz
w oczy. Był smutny i przerażony jednocześnie, ale widziałem też zaciekawienie w
jego oczach.
- Dobierałem się do Lisy, zadowolony? – spytałem wściekłym
tonem. Zacisnąłem dłoń w pięść. Harry nadal siedział spokojnie. Nie ruszał się
ani nie odzywał. Był w szoku. – Przyszła do mojego pokoju, a ja zacząłem ją
całować i rozbierać. Chciałem ją zgwałcić! Dlatego Horanowie mnie wywalili. Nie
dziwię im się. – w moim tonie był jad i skrywany żal, ale nie do Harry’ego tylko
do Lisy. Stwierdziłem, że skoro ich rodzina ma mnie za potwora to dlaczego nie
mieliby wszyscy? Niech Harry też wie kogo pokochał, z kim sypiał…
Harry nadal milczał. Powoli zaczynałem się o niego martwić.
- Nie. – zaprzeczył kręcąc głową.
- Co? Myślisz, że nie byłbym do tego zdolny? – moje oczy
wyraźnie pociemniały. Byłem zły. – I tu się mylisz. Jeśli mi nie wierzysz
zapytaj Lisy. Była słaba i przerażona. Nie mogła nic zrobić. Dobrze, że jej
mama weszła w odpowiedniej chwili, bo nie wiem jak sprawy potoczyłby się.
Nie wiem dlaczego, ale z całych sił starałem się go przekonać
do swoich racji.
- Nie zrobiłbyś tego. – powiedział stanowczym tonem.
- Skąd wiesz? – mój głos zaczął drżeć.
- Bo jesteś Louisem. – odpowiedział spokojnie. – Moim
Louisem. A mój Louis nie robi takich rzeczy, bo kocha mnie i tylko mnie. Po za
tym jesteś delikatny, kruchy i kochany. A ja jestem Harry, który kocha tego
niezdecydowanego niezdarę.
W moich oczach pojaśniały łzy. Czułem jak dolna warga mi
drży. Miałem ochotę znów się rozpłakać. On mi wierzył, naprawdę mi wierzył.
Przyznałem mu się do czynu, którego nie popełniłem, a on uznał, że nie byłbym w
stanie tego zrobić, bo za bardzo go kocham. Wziąłem głęboki oddech chyba czas wyznać
prawdę.
- Masz rację. – kiwnąłem głową. – Nie próbowałem jej zrobić
krzywdy.
Harry ścisnął moją dłoń splatając razem nasze palce.
- To ktoś zrobił tobie krzywdę, prawda? – spojrzał mi głęboko
w oczy. W jego spojrzeniu zauważyłem troskę i współczucie. Był bardzo poważny. Kiwnąłem
głową. Nie chciałem dłużej ukrywać prawdy. – Kto? – spytał.
- To nie jest krzywda w takim sensie w jakim myślisz. –
powiedziałem powoli, a kolejna łza spłynęła po moim policzku. Harry uniósł
wolną rękę i przetarł ją kciukiem. – Gdy pisaliśmy, przyszła do mnie Lisa… -
przełknąłem głośno ślinę, ponieważ wiedziałem jakie zdanie miał o niej Harry. –
Przeprosiła mnie, odwdzięczyłem się tym samym i myślałem, że na tym
poprzestaniemy.
Harry milczał. Wiedziałem, ze przez jego głowę przelatywały
setki myśli, ale na razie o nic nie pytał. Nie chciał pewnie wysuwać błędnych
wniosków, więc kontynuowałem:
- Ale ona podeszła do mnie i zaczęła ściągać z siebie
szlafrok… - urwałem i wziąłem głęboki oddech. Chłopak nadal nie reagował. –
Potem chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę. Była zdezorientowana, nie
wiedziała o co chodzi, więc powiedziałem, że kocham kogoś innego.
Na twarzy Harry’ego pierwszy raz od dłuższego czasu pojawił
się uśmiech. Był on szeroki, pokazujący jego przepiękne dołeczki.
- Naprawdę mnie kochasz?
Zrozumiałem, że to było pytanie retoryczne, po prostu nie
mógł w to uwierzyć, ale niestety musiałem kontynuować, chodź bardzo nie
chciałem.
- To nie wszystko. – powiedziałem, a Harry przestał się
uśmiechać i kiwnął głową. – Było mi jej szkoda, więc przytuliłem ją. W tym
momencie do pokoju weszła jej mama, a Lisa… - urwałem, naprawdę nie chciałem
tego mówić. Bałem się jego reakcji, chodź wiedziałem, ze mi wierzył, ale bałem
się, że tam pójdzie i może zrobić coś głupiego.
- Tak? – Harry ścisnął mocniej moją dłoń. Jeszcze przez
moment milczałem, te słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Starałem się
nie patrzeć w oczy Harry’ego, więc spuściłem wzrok na wysokość jego ust.
- Powiedziała, że… że próbowałem się do niej dobierać. – te
słowa huczały w mojej głowie, a przed oczami pojawiło się spojrzenie rozczarowane
i zawiedzione jej rodziców. Przymknąłem na moment oczy, modląc się aby to
sprawiło, że ten obraz zniknie chociaż na moment. – Krzyczała, że potraktowałem
ją jak szmatę i próbowałem zgwałcić, a jej ojciec kazał mi się wynosić z ich
domu. Jej mama nazwała mnie śmieciem i … - urwałem nie mogąc dłużej mówić.
Przygryzłem dolną wargę. – Tylko Niall mi uwierzył. Nikt więcej. Potraktowali
mnie jak nic nie znaczącego śmiecia.
Harry przytulił mnie mocno, a ja objąłem rękami go za szyję.
Cieszyłem się, że mam w obcym mieście chociaż jego. Już nikt więcej mi tutaj
nie został. Nie sądzę abym utrzymywał z Niallem jeszcze jakieś kontakty po tym
co się stało. Miałem ochotę znów się rozpłakać, ale się powstrzymałem,
resztkami sił. Chłopak przyciskał mnie mocno do siebie, tak jakby chcąc tym
sprawić, aby moje cierpienie uleciało ze mnie. Schował głowę w zagłębieniu
mojej szyi.
- To moja wina. – szepnąłem wprost do jego ucha. Harry
przestał mnie przytulać, ale nadal trzymał mnie za obie dłonie.
- Nie mów tak Lou. Doskonale wiesz, że to nie prawda. Jesteś
kochany i dobry. A Lisa to manipulatorka. Wiedziałem, że w końcu cię skrzywdzi.
Ale nie chciałeś mi wierzyć. Nie martw się, kochanie. Zamieszkamy razem, a ja
znajdę pracę. Tak jak ci obiecałem. Poradzimy sobie razem.
Czułem, ze mówi to szczerze, a może po prostu chciałem w to
wierzyć? Jednak oczy nie kłamią, a jego mówiły ewidentnie prawdę. Chciałem się
uśmiechnąć i kolejny raz go przytulić, ale było coś co musiał wiedzieć, a co wcześniej
przed nim zataiłem. Wziąłem głęboki oddech. Skoro mamy nie mieć przed sobą
tajemnic… źle bym się czuł gdybym mu o tym nie powiedział.
- Nie to miałem na myśli mówiąc, że to moja wina. Wiem, że
nie chciałem jej zgwałcić. Ale dawałem jej nadzieje. Nie wyjaśniłem wprost, że
jej nie chcę i kocham ciebie. Cały czas praktycznie jej unikałem, albo dawałem
złudne nadzieje. Kilka dni temu wydarzyło się coś o czym ci nie powiedziałem, a
powinienem. – przygryzłem wargę. – Wiedziałem, ze będziesz zły, a nie chciałem
kolejny raz się kłócić. Jednak wyrzuty sumienia dają o sobie znać.
Harry zmarszczył brwi.
- To znaczy? – zapytał. – Albo wiesz co? Nie mów. Nie chcę
wiedzieć, cokolwiek się wydarzyło. Wiem, że nie skrzywdziłbyś mnie i tylko to
się liczy.
Tak bardzo chciałem posłuchać Harry’ego, ale jednak
wiedziałem, że to będzie nie uniknione.
- Wolałbym ci jednak powiedzieć. – wziąłem głęboki oddech.
Chce mieć czyste sumienie. Wiedzieć, ze nie muszę przed nim niczego ukrywać. –
Po nocy kiedy powiedziałem ci, ze wiem iż okradasz ludzi na ulicach i
pokłóciliśmy się, poszedłem do domu.
Harry kiwnął głową.
- Wiem, pamiętam to.
- Chciałem wziąć prysznic i iść spać. Byłem wykończony.
Bardzo chciałem o tobie nie myśleć w tamtym momencie. – urwałem, chcąc jakoś
zebrać myśli. Tak bardzo nie wiedziałem jak mu o tym powiedzieć. Zrobiłem źle
dawając Lisie złudne nadzieje. Byłem takim tchórzem. – I wtedy ktoś wszedł do
kabiny. Tym kimś jak się pewnie domyślasz była Lisa i była naga… wiem, że nie
powinienem ci o tym mówić, ale w tamtym momencie byłem na ciebie tak wściekły,
ponieważ myślałem, że wybierzesz to co robisz, a nie mnie, że… zastanawiałem
czy nie zdradzić cię z Lisą. Oczywiście szybko doszedłem do wniosku, ze nie
chcę cię ranić, ale ona mnie pocałowała. Odepchnąłem ją i wyszedłem, a ona
wybiegła zapłakana. Byłem idiotą, że nie wyjaśniłem wtedy z nią tej sytuacji.
Starałem się jej unikać. A ona źle odczytała moje intencje. Nie mogę siebie
obwiniać za to, że oskarżyła mnie o próbę gwałtu, ale mogłem temu zapobiec, a
to już jest moja wina. – zakończyłem mówić i czekałem na reakcję Harry’ego. Po
kilku sekundach poczułem jak uścisk na moich dłoniach rozluźnia się, aż w końcu
ostatecznie mnie puścił. Nie chciałem aby odchodził. On jednak odsunął się, a
potem usiadł do mnie bokiem, aż łapiąc się za kolana wstał z kanapy. – Harry,
proszę. – powiedziałem cicho.
- Dobranoc, Louis. – powiedział kierując się w stronę swojego
pokoju. Potem usłyszałem tylko trzask drzwi. Przymknąłem oczy i wziąłem
poduszkę w ręce chowając w niej twarz. Miałem ochotę krzyczeć. Jestem takim
idiotą.
***
Nie mogłem spać przez pół nocy. Rzucałem się z boku na bok
cały czas myśląc o smutnym i zawiedzionym spojrzeniu Harry’ego kiedy wstał z
kanapy i poszedł do swojego pokoju. Dlaczego powiedziałem mu, że myślałem o tym
czy by go nie zdradzić? To była sekunda, nawet nie. Harry chyba jednak
pomyślał, że poważnie się nad tym zastanawiałem skoro postanowiłem mu o tym
powiedzieć. Potem moje myśli zaprzątał Niall i to co się z nim dzieje. Przyznał
się rodzicom do tego, ze podobają mu się zarówno dziewczyny jak i chłopcy?
Powiedział, ze nie wierzy w moją winę? Pokłócił się z siostrą? Nie chciałem aby
cierpiał i aby stała mu się przeze mnie krzywda. Później zastanawiałem się czy
Zayn będzie jeszcze komplikował moje i Harry’ego życie. A jeśli mój chłopak(?)O
ile mogę go tak nazywać, w końcu mu ulegnie? Nie miałem pewności, ze raz na
zawsze z tym skończył.
Ostatecznie udało mi się zasnąć, po dwóch godzinach, a może
dłużej. Moja drzemka nie trwała jednak długo, ponieważ obudziłem się w środku
nocy. Było mi zimno, a teraz było ciepło. Co się zmieniło? Gdy skontaktowałem,
zobaczyłem, że jestem przykryty kocem. Potrzebowałem kolejnych kilku sekund aby
się zorientować kto mnie przykrył. Jednak największym zaskoczeniem był fakt, ze
na kanapie, za mną, ciasno przytulał mnie do siebie Harry. Miał lekko rozwarte
usta i kosmyk włosów wpadał mu do oczu. Wyglądał pięknie. Uśmiechnąłem się do
siebie i automatycznie odgarnąłem go. Wtedy chłopak się przebudził. Chyba jego
sen nie był tak mocny, albo przyszedł całkiem nie dawno. Za oknem była zupełna
ciemność, co znaczyło, że jest druga lub trzecia w nocy.
- Louis? – wymamrotał. – Śpij. – polecił przyciągając mnie do
siebie mocniej, zmniejszając tym samym zupełnie odległość między nami do
minimum.
- Dlaczego przyszedłeś? – spytałem.
- Nie mogłem zasnąć bez ciebie. – odpowiedział z zamkniętymi
oczami, zapewne znów pogrążając się w sen. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem
dłoń na jego klatce piersiowej, dając mu się przytulić. Ja też chyba lepiej
będę spał z nim u boku.
***
- Jesteś zły. – stwierdziłem wskazując na Harry’ego widelcem,
przy śniadaniu. Ten wzruszył ramionami. Nie odezwał się. Westchnąłem. „Nie
mogłem zasnąć bez ciebie”. Najpierw wypowiada te oto przepiękne słowa, a potem
kompletnie mnie olewa. Cały on. – Harry, ja… nie chciałem. – wyjąkałem. Harry w
tym momencie przestał jeść i odłożył widelec na talerz, po czym przytrzymując
się blatu wstał.
- Idę na zajęcia. – powiedział odchodząc od stołu. Wywróciłem
oczami. Oczywiście, że jest zły. Jak mogłem pomyśleć inaczej. Teraz nie mam
żadnych wątpliwości.
- Unikasz rozmowy ze mną. – powiedziałem coraz bardziej
zirytowany jego lekceważącym zachowaniem. Obwiniał mnie o zachowanie Lisy, a
przecież to ja wczoraj zostałem posądzony o próbę gwałtu. Mógł mi wybaczyć ten
nic nie znaczący pocałunek.
- Zamknij drzwi za sobą. – rzucił i skierował się w stronę
wyjścia. Zacisnąłem dłoń w pięść. Nie, tak nie będziemy pogrywać. Harry musi ze
mną porozmawiać.
- Zaczekaj. – powiedziałem tak stanowczym tonem, że chłopak
momentalnie przystanął. Odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie
wyczekująco. – Wiesz, że musimy o tym porozmawiać, prawda? Jesteś zły i ja to
widzę. Nic ci nie da wieczne uciekanie od problemów.
Harry spojrzał na mnie z miną typu „I kto to mówi” po czym
mówiąc „na razie Louis” wyszedł z pomieszczenia. Zostałem w kuchni sam z nie
dokończonym jedzeniem, którego nie zamierzałem już jeść.
***
Na uniwersytecie ludzie rzucali nam zdziwione spojrzenia.
Kiedyś tak patrzyli na nas, ponieważ w końcu postanowiliśmy ujawnić nasz
związek, a teraz patrzą tak na nas, ponieważ unikaliśmy siebie jak ognia i w
ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Myślę, że każdy już wie, że między nami nie
gra. Najwyraźniej jesteśmy najpopularniejszą parą tutaj.
Na stołówce usiadłem sam w rogu Sali, aby nie rzucać się
nikomu w oczy. Żałowałem, że nie wziąłem bluzy z kapturem. Naciągnął bym go
sobie i nikt by mnie nie widział. Harry nawet nie przyszedł na stołówkę. Pewnie
nie chciał mieć ze mną styczności, chociaż przypadkowo. Ale do cholery!
Mieszkaliśmy razem. Ciekawe jak on chce w tym wypadku mnie unikać? Powodzenia,
Styles.
- O co poszło? – usłyszałem nad sobą czyjś głos, a po chwili
Liam zajął miejsce obok mnie. Wzruszyłem ramionami. Musimy o tym rozmawiać?
Chciałem w tej chwili zaszyć się w ciemnym pokoju i już nigdy z niego nie
wychodzić. Jestem w końcu gwałcicielem, prawda?
- Długa historia. – westchnąłem pukając palcami o stół.
- Mam czas. – Li posłał mi zachęcające spojrzenie.
Przewróciłem oczami, gdyż dobrze wiedziałem, ze tak czy owak wyznam mu prawdę.
- O Lise. Córkę państwa Horanów z którymi mieszkałem. Wczoraj
się od nich wyprowadziłem, a właściwie oni mnie wyrzucili po tym jak próbowałem
według nich, zgwałcić ich córkę. Oczywiście to nie była prawda, a dziewczyna
kłamała. – powiedziałem na jednym wdechu o mało nie zachłystując się
powietrzem.
- Pewnie była w tobie zakochana, co? – Payne uśmiechnął się
lekko.
- To aż tak oczywiste? – uniosłem do góry jedną brew.
- Aż za bardzo. Logiczne, że w chwili gdy ją odrzuciłeś
chciała się zemścić.
- Powiedz to jej rodzicom. – mruknąłem nie zadowolony.
- A co z Harrym? Dlaczego się pokłóciliście? – spytał.
Kolejny raz wzruszyłem ramionami.
- Parę dni wcześniej ta cała Lisa wpakowała mi się pod
prysznic nago. Pocałowała mnie, ale do niczego więcej między nami nie doszło. –
zapewniłem go. Nie chciałem wyjść na tego „złego”. Przecież tego nie chciałem,
racja? To nie moja wina. Chyba.
- Pytanie brzmi czy ty tego chciałeś? – Liam rzucił mi długie
spojrzenie i patrzył prosto w moje oczy tak długo, nim nie odwróciłem wzroku
spuszczając głowę. Cholera.
- Byłem najpierw zaskoczony… - zacząłem przygryzając wargę. –
Ale dzień wcześniej mieliśmy ostrą kłótnie z Harrym i … zastanawiałem się czy
go nie zdradzić. To była jedna głupia sekunda! A ja musiałem mu o tym
powiedzieć. Dlaczego przyznałem mu się nawet do własnych myśli? Co ze mną jest
nie tak? – jęknąłem.
- Ufasz mu. – stwierdził spokojnie chłopak. Zmarszczyłem
brwi, więc kontynuował: - Ufasz mu tak bardzo, że masz pewność iż ci wybaczy.
Po za tym też bardzo go kochasz, dlatego nie chcesz go w niczym okłamywać. Stu
procentowa szczerość. Bo na tym polegają dojrzałe i trwałe związki.
- Tak myślisz? – zapytałem nie pewnie.
- Oczywiście. Przecież widać jak on na ciebie patrzy. Jak na
kogoś wyjątkowego. – uśmiechnął się lekko. – A patrząc po tym jak teraz
cierpisz mogę stwierdzić, ze równie mocno ci na nim zależy.
Zastanowiłem się. Oczywiście, że Liam miał rację. Bałem się
tylko, że kiedyś może nastać taki dzień kiedy nasza bajka się skończy, ponieważ
miałem nie odparte wrażenie, że Harry mimo wszystko nadal nie jest ze mną do
końca szczery…
***
W mieszkaniu nadal nie było Harry’ego. Wyszedł z zajęć
pierwszy przede mną, zawsze tak robił, aby nie mieć ze mną styczności. Więc czy
nie powinien już przyjść? Westchnąłem. Chyba wiem gdzie jest, ale nie będę tam
szedł. Potrzebuje samotności i ja to rozumiem. Zacząłem przeklinać dopiero gdy
zdałem sobie sprawę, że zapomniałem kilku ubrań z domu państwa Horanów. Wśród
nich była moja ulubiona bluzka, a właściwie bluzka, którą miałem na sobie
podczas pierwszej nocy z Harrym. Była dla mnie bardzo ważna, dlatego
wiedziałem, że będę musiał tam się udać po nią. Nie chciałem znów spotykać się
z tymi ludźmi, ale w sumie cieszyłem się na myśl, że będę mógł spytać Nialla co
u niego. Tak bardzo jednak nie chciałem tam iść sam z obawy przed panem Hornem,
że wolałem zaczekać na Harry’ego.
W tym czasie położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor.
Nawet nie zauważyłem, że pogrążyłem się w krótkiej drzemce…
Obudził mnie dopiero trzask drzwi. Momentalnie zerwałem się z
łóżka tak, jak gdyby stało się coś złego. Zacząłem rozglądać się po mieszkaniu,
zastanawiając się gdzie ja jestem? Gdy przypomniałem sobie, że mieszkam u
Harry’ego i otrzymałem sprawność umysłu spojrzałem na zegarek. 17:10. Spałem
prawie dwie godziny. Harry nie był pijany, ani nie wyglądał na kogoś kto
poszedł do baru, po za tym gdyby tam się udał nie wróciłby tak wcześnie. Teraz
byłem pewien, że był na wzgórzu. Chodzi tam by pomyśleć, nie tylko w piątki, to
zauważyłem.
- Obudziłem cię. – powiedział jak mi się wydawało z
zawstydzeniem. Gdybyśmy nie byli pokłóceni pewnie by mnie przeprosił i coś
obiecał w zamian, ale w tym wypadku… nie miałem co na to liczyć.
- Nie, właściwie to nie spałem. – odpowiedziałem, a Harry
spojrzał na mnie nie dowierzającym wzrokiem. Logiczne było, że kłamię i nawet
idiota by to wiedział, a co dopiero on. – Mam do ciebie prośbę…
- Tak? – zapytał idąc w stronę kuchni. Podążyłem za nim.
Harry otworzył lodówkę i wyjął z niego puszkę z colą. Otworzył ją z
charakterystycznym dźwiękiem i pociągnął duży łyk. Przyglądałem mu się w
milczeniu. Gdyby ten chłopak miał pojęcie jak cholernie chciałem go teraz
pocałować…
- Zostawiłem u Horanów kilka rzeczy i… - urwałem, a Harry
uniósł do góry jedną brew. – Nie chcę tam iść sam więc pomyślałem sobie, że…
- Zaraz się przebiorę i możemy iść. – powiedział to tak
gładko i spokojnie, że aż byłem w szoku. Może Harry wcale nie jest zły?
Pokręciłem jednak głową. Gdybym go nie znał to może bym w to uwierzył, on jest
mistrzem w ukrywaniu uczuć.
Kiwnąłem głową. Gdyby on wiedział na czym najbardziej mi
zależy, może by mi wybaczył. Ciekawe czy pamięta tą bluzkę… pewnie nie.
Droga zajęła nam w milczeniu. Co jakiś czas spoglądałem na
Harry’ego w oczekiwaniu na jakiś gest z jego strony, nie wiem uśmiech czy
spojrzenie, ale coś zachęcającego aby zacząć konwersacje. On jednak szedł
pogrążony we własnych myślach. Nie miałem z nim w ogóle kontaktu. Czułem się
jak piąte koło u wozu. Z tego wszystkiego zapomniałem, że idziemy do rodziny,
która mnie nienawidzi i najchętniej pan i pani Horan wsadziliby mnie do
więzienia. Nie wiem jak z Lisą. Może ona też? Mimo iż nic nie zrobiłem.
Zastanawiałem się jaka będzie ich reakcja. Chciałem pogadać o tym z Harrym, ale
bałem się odezwać. Może znów nawiązałby się kłótnia i wróciłby do domu? A nie
chcę tam iść sam, a wiem, że muszę. A przynajmniej tak mi na tym zależy. W
końcu zobaczyliśmy duży, różowy budynek. Wskazałem na niego palcem.
- To ten dom.
Zerknąłem kątem oka na Harry’ego, który kiwnął głową. To się
nie uda.
***
Zapukałem do drzwi i przełykając głośno ślinę, czekałem, aż
ktoś nam otworzy. Nie chcę widzieć reakcji państwa Horanów na mój widok. Już
dość się napatrzyłem i nacierpiałem. Czułem, że Harry chciał złapać mnie za
dłoń, ponieważ otarła się o moją, ale w tym momencie drzwi się uchyliły i w
progu zobaczyłem Nialla! Odetchnąłem z ulgą i prawie rzuciłem mu się na szyję,
byłem taki szczęśliwy. To jedyna życzliwa mi osoba.
- Co tu robisz? – zapytał szeptem. – Moi rodzice cię zabiją
jak cię tu zobaczą.
- Wiem, ale jest kilka rzeczy, które muszę zabrać. Proszę
Niall, to dla mnie bardzo ważne. – powiedziałem patrząc na niego błagalnym
wzrokiem. Blondyn westchnął po czym uchylił szerzej drzwi wpuszczając mnie do
środka. Rzuciłem mu wdzięczne spojrzenie. Za mną wszedł Harry. Od razu zaczął
się rozglądać po domu. Byłem ciekaw jego reakcji. Z nim u boku czułem się
pewniej, ale i tak trząsłem się w środku ze strachu jak małe dziecko. Niall
wyglądał tak, jak gdyby również bał się o moją skórę. Aż tak jego rodzice mnie
znienawidzili? Mam brać nogi za pas? Nie jestem tchórzem.
- Niall kto przyszedł? – usłyszałem głos jego mamy, która
nadeszła z kuchni wycierając ręce w ręcznik. Pewnie robiła obiad, a właściwie
podwieczorek. Kiedy mnie zobaczyła jej oczy zawęziły się jak u kota. W jej
spojrzeniu zobaczyłem wściekłość. Wzięła głęboki oddech i powiedziała: - Po co
tu przyszedłeś? Przeprosić? – prychnęła.
Otworzyłem usta aby coś powiedzieć, ale przerwał mi głos
Harry’ego:
- Nie będzie przepraszał za coś czego nie zrobił.
Wtedy pani Horan przerzuciła spojrzenie ze mnie na jego.
- Kim jesteś? – zapytała ostrym jak brzytwa tonem. Modliłem
się w duchu, aby nie odpowiedział „chłopakiem”. Harry zerknął na mnie kątem oka
i chyba zauważył jak trzęsę się jak małe dziecko przed jego odpowiedzią.
- Jego przyjacielem. – odparł, a ja odetchnąłem z ulgą. Mógł
się przecież na mnie zemścić i powiedzieć prawdę, ale tego nie zrobił. Nie wiem
czy to możliwe, ale czuje jeszcze większe wyrzuty sumienia. Zachowałem się
okropnie.
- Przyszedłem po kilka rzeczy. – powiedziałem przerywając tym
samym ciszę, która zapadła. – Chyba mam prawo je zabrać, prawda?
Kobieta nie odpowiadała przez dłuższy czas.
- Niall, idź z nimi. – powiedziała w końcu. – I przypilnuj
aby nie zbliżył się do pokoju Lisy. A ty zostaniesz tutaj. – wskazała ruchem
głowy na Harry’ego. Kiwnąłem głową i udałem się schodami razem z blondynem na
górę. Odwróciłem się przy najwyższym stopniu i spojrzałem na reakcję Harry’ego,
który był nie zadowolony z tego, że musi zostać w holu.
***
- To chyba już wszystko. – powiedziałem zasuwając torbę.
Miałem moją czarne koszulkę z pierwszej nocy z Harrym i tylko to się liczyło,
ale nie mogłem o tym nikomu powiedzieć. Zresztą, nawet Harry o tym nie wie. Bardzo
chciałem na pożegnanie powiedzieć Niallowi cała prawdę. Bo teraz okłamywałem
go. Na pewno poczułby się lepiej wiedząc, że nie jest jedynym znanym mu
biseksualistą. – Do zobaczenia, Niall. – popatrzyłem na niego smutnym wzrokiem.
Widziałem, że on także cierpiał. Nie mogąc dłużej patrzeć w jego oczy po prostu
go przytuliłem, ściskając mocno. On również mnie objął.
- Brakuje mi ciebie. – powiedział szeptem, a mnie serce się
ścisnęło. Tak bardzo nie chciałem go opuszczać. Był jednym z moich najlepszych
przyjaciół, a przyjaciół bardzo cenię.
- Mi ciebie też. – odparłem odsuwając się od niego, ale nadal
trzymając go za ramiona. – Wiesz, czasem pewne rzeczy dzieją się wbrew nam. Ja
również nie chcę ciebie opuszczać. Ale twoi rodzice… sam wiesz. – spuściłem głowę
i puściłem również ramiona Nialla.
- Wiem. – westchnął. – Żałuje, że nie możesz nas chociaż odwiedzać.
Podszedłem do łóżka i wziąłem torbę. Tak bardzo nie chciałem
się rozpłakać. Walczyłem praktycznie ze łzami.
- Byłeś… jesteś moim najlepszym przyjacielem. Wiedz o tym. Są
sprawy o których ci nie mówiłem, ale… to nie znaczy, że mi na tobie nie
zależało. – powiedziałem odwracając się do niego. – Bo zależało i nadal zależy.
- Tak. – odchrząknął. – Mnie na tobie też zależy, dlatego
myślę, że powinieneś o czymś wiedzieć.
Zmarszczyłem brwi.
- O co chodzi?
- O Billa. – westchnął i usiadł na brzegu łóżka. – Nie
potrzebnie wściekałeś się na niego. To nie on był winien tylko ja. To ja z nim
zerwałem.
Zatkało mnie. Dosłownie. To Niall z nim zerwał? Ale dlaczego?
I jak mógł mnie okłamywać przez cały ten czas? Nie powinien zresztą go osądzać,
sam nie byłem lepszy. Jednak nie wmawiałem mu kłamstw. Po prostu nie mówiłem
prawdy. Usiadłem obok niego na łóżku.
- Dlaczego?
- Bo nie mogę być z chłopakiem! – krzyknął wstając gwałtownie
z łóżka. – Moi rodzice by tego nie zaakceptowali. Co im powiem? Mamo, tato
jestem bi? Sam mam wątpliwości czy pociąg do mężczyzn jest normalny. Zawsze
powtarzali, że normalne są związki między kobietami i mężczyznami. Tak bardzo
bałem się im powiedzieć prawdy, że uznałem iż lepsze będzie zerwanie z Billem…
Po prostu na niego patrzyłem bez słowa. Jego rodzina naprawdę
była tak nie tolerancyjna? Uszom nie mogłem uwierzyć. W tym momencie poczułem,
że nie obchodzi mnie czy dowiedzą się, że jestem w związku z chłopakiem czy nie.
Niech o tym wiedzą i mnie osądzają. Mam to gdzieś. Może w końcu uwierzą, że nie
próbowałem zgwałcić Lisy.
- Chodź ze mną na dół i na zawołaj Lise. – powiedziałem pewnym
siebie tonem. Niall popatrzył na mnie zdziwiony, ale posłusznie poszedł za mną.
Zszedłem szybkim krokiem ze schodów i zaczekałem chwilę na niego i Lise. Tam
znajdowała się już pani Horan, która stała oparta o ścianę i najwyraźniej
pilnowała aby Harry nic nie ukradł. Zabawne.
- Możemy iść? – zapytał Harry, ale ja potrząsnąłem głową. Po
chwili zauważyłem Nialla, który zszedł ze schodów, a za nim szła Lisy. Gdy mnie
zobaczyła gwałtownie przystanęła.
- Co on tu robi?! – krzyknęła siląc się na przerażony ton. –
Nie chcę cię widzieć! – w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Genialna aktorka!
Wierzyć się nie chce.
- Niall, zabierz siostrę do pokoju. – powiedziała jego mama
wskazując mu na górę.
- Nie. – zaprotestowałem. – Bo musicie o czymś wiedzieć… -
zacząłem tajemniczo, a wszystkie spojrzenia zwróciły się w moją stronę. Ja
tymczasem patrzyłem na Lise. – Wiesz dlaczego nie chciałem cię przez cały ten
czas? Mimo ze na początku wykazywałem tobą zainteresowanie? Bo zakochałem się w
kimś. I pomyślisz sobie pewnie teraz „wow, co to za zdzira?” ale tu cię
zaskoczę! To chłopak.
Potem odwróciłem się w stronę Harry’ego i kontynuowałem:
- W dodatku ten chłopak. Kocham go. I w dniu kiedy oskarżyłaś
mnie o gwałt również go kochałem. W dodatku spędziłem z nim bardzo wyczerpującą
noc, więc nie wiem czy po takiej nocy ktokolwiek miałby siłę na gwałt. Dotąd
mam małe problemy z chodzeniem. – powiedziałem, a Lisa otworzyła szeroko oczy
zszokowana, podczas gdy Nialla zachichotał. – Jednak wiem, że to moja wina, ze
ci o tym nie powiedziałem. I przepraszam. Ale nie mogę ci wybaczyć, że w tak perfidny
sposób okłamałaś swoich rodziców. Jesteś fajną dziewczyną tylko strasznie
sukowatą czasami. – rzuciłem na koniec i skierowałem się w stronę wyjścia. Gdy
chciałem nacisnąć klamkę spojrzałem na jej mamę: - Proszę pilnować bardziej
córki. Jej nie spełnione fantazje erotyczne mogą być niebezpieczne dla
otoczenia.
I po tych słowach wyszedłem uprzednio przepuszczając Harry’ego,
którego oczach świeciły iskierki rozbawienia. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz miałem
ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Co to było? – zapytał chłopak wesołym tonem wskazując na
ich dom. Ja jednak zamiast odpowiedzieć zacząłem się śmiać. To samo po jakimś
czasie zrobił Harry i po prostu śmialiśmy się jak dwaj idioci.
***
- Harry, tak bardzo cię przepraszam za to, że ci nie
powiedziałem o tym co się stało pomiędzy mną a Lisą. Wiem, że powinienem, ale…
- zacząłem zamykając drzwi naszego mieszkania i odwróciłem się w stronę
chłopaka, który gwałtownie wpił się w moje usta przyciskając mnie do drzwi i
kładąc ręce po obu stronach mojej głowy. Byłem tak zaskoczony, że dopiero po
kilku sekundach rozchyliłem usta dając mu dostęp do środka. Upuściłem torbę na
podłogę i owinąłem ręce po wokół jego szyi. Harry oderwał mnie od ściany i nie
przerywając pocałunku prowadził w stronę sypialni jednocześnie zdejmując ze
mnie koszulkę. Jednak złapałem go za dłonie, przerywając mu tym samym.
Zdziwiony odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie nic nie rozumiejącymi oczyma.
- Chciałbym ci opowiedzieć o wszystkim. – powiedziałem cicho.
- Ale ja już wszystko wiem. – odpowiedział. – I wybaczam ci,
naprawdę. Rozumiem, że nie chciałeś mnie zranić.
Westchnąłem.
- Nie o tym. O moim życiu w Londynie.
Nastała chwila milczenia. Nie zdążyliśmy zapalić jeszcze światła
więc było prawie ciemno. Mogłem zobaczyć jednak jego oczy, poprzez światło
księżyca, które dawało lekką łunę z okna.
- Dobrze. – kiwnął głową. – Jeśli chcesz, ja z chęcią
posłucham.
Uśmiechnąłem się lekko. Tak bardzo chciałem się komuś
wygadać. Potrzebowałem tego i bardzo się cieszyłem, że to Harry będzie pierwszą
osobą, która tego wysłucha.
- Może usiądźmy na kanapie.
Harry posłuchał mnie i razem zajęliśmy na niej miejsca.
- Nalałbym ci wina, ale akurat się skończyło. – powiedział.
- Mogę iść do sklepu. – zaproponowałem.
- Jest ciemno, chyba nie myślisz, że cię wypuszczę? –
spojrzał na mnie z miną typu „serio?”, a ja wywróciłem oczami.
- Zachowujesz się jak moja matka. – prychnąłem, chodź to nie
do końca była prawda bo nawet ona tak się o mnie nie martwiła.
- A może jak kochający chłopak? – odpowiedział, czym sprawił,
że początkowa złość, że mi rozkazuje trochę mi przeszła.
- W porządku. Więc ty bądź kochającym chłopakiem, a ja idę po
wino. – wstałem z kanapy, ale zostałem gwałtownie pociągnięty z powrotem.
Siedziałem teraz tak blisko Harry’ego, że stykaliśmy się kolanami, a on trzymał
nadal moją dłoń.
- Nigdzie cię nie puszczę. – powiedział stanowczo.
- Dobrze, nie pójdę po to wino. Wygrałeś. – westchnąłem w
końcu, a wtedy Harry pewien, że nie
zrobię nic głupiego puścił moją dłoń. –
W zamian musisz jednak coś dla mnie zrobić. – spojrzałem na niego i ujrzałem
momentalnie iskierki rozbawienia w jego oczach.
- Słucham. – starał się mówić poważnym tonem, ale nie bardzo
mu to wychodziło.
- Weźmiemy razem kąpiel. A potem opowiem ci o Londynie. –
powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Brzmi kusząco. A więc, zgoda. Przystaje na tę propozycję. –
odpowiedział wstając z kanapy. – A więc ja idę nalać wody, a ty przygotuj się. –
poruszył znacząco brwiami i poszedł do łazienki.
Siedziałem na kanapie nie ruszając się, do czasu aż
usłyszałem dźwięk wody. Wtedy szybko wstałem i otwierając drzwi frontowe
wyszedłem z mieszkania. Udowodnię Harry’emu, że nie jestem dzieckiem, którym
wiecznie trzeba się zajmować. A on nie może mi rozkazywać i mówić co mogę, a co
nie. Czasami czuje się z nim jak z rodzicem. Rozumiem, że martwi się o mnie,
ale umiem zadbać o siebie i udowodnię to mu.
Szkoda tylko, że ledwo co się pogodziliśmy, a znów będziemy
skłóceni, gdy tylko zauważy moje zniknięcie…
***
Wracałem po ciemku ze sklepu, niosąc w prawej ręce butelkę z
winem. Kupiłem najtańszą jaką mieli, ponieważ nie stać mnie było na coś
droższego. Moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, więc w drodze
powrotnej było o wiele lepiej, niż wcześniej, gdy piętnaście minut szukałem
sklepu. Minęły mnie dwie osoby raptem, ale za każdym razem czułem nie pokój i
oglądałem się za nimi. Chyba jeszcze mi nie przeszło od ostatniego razu, gdy
zostałem napadnięty. Znam sprawców, ale mogą pojawić się nowi? A gdy raz
dosięgnie nas trauma… cóż, zostanie z nami na zawsze. Chyba, że czas ją pokona.
Spojrzałem na wyświetlacz w telefonie. Cholera, nie ma mnie już
prawie godzinę. Harry chyba odchodzi od zmysłów, ponieważ dzwonił dwadzieścia
razy. Ciekaw jestem jego reakcji gdy zorientował się, ze mnie nie ma w
mieszkaniu. Znając jego inteligencję, pewnie od razu się domyślił, że poszedłem
po wino. Zachowałem się podle, wiem.
Nagle wpadłem na kogoś. Moje ciało momentalnie przeszedł
dreszcz. Bałem się najgorszego. Jednak gdy usłyszałem znajomy głos odetchnąłem
z ulgą.
- Proszę. Nie sądziłem, że się spotkamy. – powiedział Zayn
wypuszczając kłąb dymu prosto na moją twarz. Moje serce zaczęło szybciej bić. Stracił
Harry’ego. Swojego jedynego przyjaciela, przeze mnie. Kto wie do czego będzie
zdolny? Skoro Harry go nie chce, nie musi mnie już dłużej tolerować, prawda? Pierwszy
raz odkąd wyszedłem z domu, zacząłem żałować, że nie posłuchałem Harry’ego. Wiedział
co mówi. – Niesiesz wino dla swojego faceta? Jak uroczo. – jego ton był
przesiąknięty ironią i drwiną. Kpił ze mnie. Wiedział doskonale, że się go
boję.
- Tak. – odpowiedziałem nie pewnie. – I chyba lepiej gdybym
już poszedł. Harry na pewno martwi się. – chciałem go wyminąć, ale Zayn złapał
mnie gwałtownie za ramię.
- Myślisz, ze tak łatwo się wywiniesz? Że po prostu dam ci
odejść? Słuchaj, ty mała cioto. Zabrałeś mi przyjaciela. Jedyną osobę na której
tak naprawdę mi zależało. Nie mam już nic. Jesteś z siebie zadowolony? Mam nadzieje,
ze tak ty samolubny dupku. – powiedział przez zaciśnięte zęby, ale jednak jego
ton pokryty był smutkiem. Widziałem nie wyobrażalny żal w jego oczach. Serce mi
się ścisnęło na ten widok. On cierpiał.
- A… a Perrie? – wydukałem zachrypniętym głosem. – To twoja
dziewczyna, tak?
Zayn gwałtownie mnie puścił.
- Nie gadaj o niej nawet. – splunął na chodnik. – To puszczalska
zdzira. Nigdy mnie nie kochała. Powiedziała mi to w noc kiedy Harry zakończył
ze mną przyjaźń.
Otworzyłem usta aby coś powiedzieć, ale żadne sensowne zdanie
nie chciało przez nie przejść. Boże, co ja narobiłem? Myślałem tylko o sobie
właściwie. Nie wiedziałem czy ultimatum, które postawiłem Harry’emu było słuszne.
Nie był w tym bagnie wprawdzie, ale…
- Przykro mi. – powiedziałem i za późno ugryzłem się w język.
- Przykro ci? – Zayn spojrzał na mnie z jadem w oczach. – Naprawdę
ci przykro? – popchnął mnie tak mocno, że omal nie upadłem. – To wszystko twoja
wina!
- Sam kazałeś Harry’emu okradać innych ludzi. Narażałeś go. Ja
go z tego wyciągnąłem. Nie moja wina, że widziałeś w ten sposób przyjaźń. Ja mam
trochę inne wyobrażenia dwójki przyjaciół. – powiedziałem, chodź w tym momencie
wcale tak nie myślałem. Naprawdę współczułem Zaynowi.
- Nie wiem co on w tobie widzi. Nie jesteś w stanie mu
zapewnić to co James mógłby.
- I bardzo dobrze. Nie chce być nim. Harry kocha mnie za to
jaki jestem.
- Wmawiaj sobie. – prychnął. – Wiesz co jest najsmutniejsze w
tym wszystkim? Że ja coś musiałem stracić, abyś ty mógł zyskać. Przykro mi, że
w ten sposób dostałeś swoją „nagrodę”. I wiesz co? Ciesz się z niej. Tylko nie
płacz potem jak ją stracisz.
Chłopak odwrócił się i rzucił wypalonego papierosa na chodnik
po czym odwrócił się i oddalił. Zostałem sam, biją się z własnymi myślami.
***
Otworzyłem drzwi mieszkania Harry’ego i wszedłem do środka ze
spuszczoną głową. Zapomniałem nawet o winie, które trzymałem cały czas w ręce i
po które tak właściwie się udałem. Zobaczyłem mojego chłopaka, który chodził po
salonie z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Był zdenerwowany, nie dało
się tego nie zauważyć. Gdy mnie zobaczył, widziałem jak odetchnął z wyraźną
ulgą i podszedł bliżej, zapewne chcąc mnie przytulić, ale w ostatniej chwili
się powstrzymał. Przystanął gwałtownie. Ja tymczasem położyłem wino na stoliku
do kawy i wzdychając usiadłem na kanapie, mówiąc:
- No dalej. Zacznij na mnie się wydzierać jakim to jestem nie
odpowiedzialnym idiotą i jakich zmartwień ci przysporzyłem. – powiedziałem.
- Nie rób z siebie ofiary. – odwrócił się w moją stronę.
- Więc dlaczego mnie tak traktujesz? – spojrzałem mu w oczy. –
Wszystko chcesz za mnie robić i na żadne niebezpieczne twoim zdaniem rzeczy mi
nie pozwalasz. Rozumiem, że jesteś doświadczony przez życie ale ja też.
Zrozumiałbyś gdybym ci opowiedział o tym co się wydarzyło w Londynie. Tutaj chciałem
pokazać siebie z innej strony. Tej lepszej. O ile w ogóle ją mam. – spuściłem głowę.
- Okłamałeś mnie. – stwierdził. – Gdy poszedłem do łazienki
uciekłeś z domu. To był tylko pretekst aby postawić na swoim. Gdybyś powiedział
mi wcześniej to co teraz to może bym się zgodził, ale teraz… Louis, już drugi
raz mnie okłamujesz. Jak ja mam ci ufać? Staram się, naprawdę się staram ale…
nie potrafię.
- Przepraszam. – powiedziałem smutno. – Postąpiłem jak
dzieciak, wiem. Czuje się źle z tego powodu.
- Nie wiem co mam z tym zrobić… - usiadł na kanapie obok
mnie. – Martwiłem się. Louis, jesteś jedyną osobą w moim życiu i jesteś dla
mnie najważniejszy. Kocham cię tak bardzo, że nie masz pojęcia. To chyba kurwa
logiczne, że nie chcę cię stracić? Bo kiedy znikniesz nie zostanie mi już nikt,
rozumiesz? Nikt. Czy tak ciężko to zrozumieć? Dlatego tak o ciebie dbam i nie
chciałem abyś szedł gdzieś w nocy. – uniósł mój podbródek. – Obiecaj mi, że to
ostatni raz, proszę. – spojrzał na mnie błagalnie. Wtedy zrozumiałem, naprawdę.
- Obiecuje. – powiedziałem tak przekonująco, że Harry mi
uwierzył. Ja sobie zresztą też uwierzyłem. Właśnie Harry. – westchnąłem. –
Jestem jedyną osobą w twoim życiu. Nie powinno tak być.
- Skoro ty mi wystarczasz do szczęścia to dlaczego nie? –
wzruszył ramionami.
- Bo kiedy stracisz mnie, nie będziesz miał nikogo. A tego
bym nie zniósł. Harry, teraz zrozumiałem, że zachowałem się jak zwykły egoista.
Chciałem mieć cię tylko dla siebie. Nigdy nie miałem nikogo bliskiego, a o
dziewczynie w liceum mogłem pomarzyć. W domu nie było lepiej. Matka nie
okazywała mi czułości tylko krzyczała i wymagała, krzyczała i wymagała i tak w
kółko. Siostry przysparzały tylko problemów i nic więcej. Byłem w sumie bardzo
samotny. Miałem Stana, ale to nie była aż taka
bliska przyjaźń, abym zwierzał mu się z problemów. O wielu rzeczach nie
miał pojęcia. Tak jak o moim problemie z
odżywaniem. Wstydziłem się tego, bo to zwykle dosięgało dziewczyn, nie
chłopaków. Ale matka coś zauważyła i pomogła mi. Ja jednak nie byłem przyzwyczajony
do bliskości z jej strony, więc ją odtrąciłem. Ale wyszedłem na prostą z pomocą
psychologa. I kiedy pojawiłeś się ty i zacząłeś od początku wykazywać
zainteresowanie tylko mną, wtedy poczułem się… taki wyjątkowy. Poczułem, ze
możesz być tylko mój, a ja twój. I pasowało mi, że nie miałeś zbyt wielu przyjaciół,
tylko Zayna. Chciałem dla ciebie dobrze, dlatego kazałem ci zerwać z nim
kontakt, ale nie przeszkadzało mi zupełnie, że zostałem ci tylko ja. Bo kochałem
w jakiś sposób świadomość, że masz tylko mnie. – zakończyłem mówić. Harry
milczał. Przygryzłem dolną wargę i dodałem: - Dlatego uważam, że powinieneś
zadzwonić do Zayna. Wyjaśnić to i pogodzić się.
Wtedy Harry potrzasnął głową.
- Nie, Louis. Ja rozumiem twój tok myślenia i naprawdę
dziękuje, ze mi to wszystko powiedziałeś, ale Zayn to przeszłość. Lubiłem go,
ale… właśnie lubiłem go.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie zależy ci na nim? – zdziwiłem się.
– Oszukujesz w tym momencie samego siebie.
- Może i tak, ale co mam zrobić?! – prawie krzyknął desperackim
tonem, wstając gwałtownie z kanapy. – Zadzwonić do niego jak gdyby nic się nie
stało? Nie potrafię… nie chcę.
Westchnąłem.
- Harry… ja go dzisiaj spotkałem gdy wracałem ze sklepu. On
naprawdę cierpi. Nie może się pogodzić z twoim odejściem. Mu naprawdę na tobie
zależy. Harry, zrozumiałem, że myliłem się. Może i cię wykorzystywał w kwestii
okradania ludzi, ale myśl, że gdzieś w głębi duszy chciał dla ciebie dobrze. Może
nawet sam o tym nie wiedział?
Harry popatrzył na mnie.
- Nie rozmawiajmy już o nim, proszę.
Kiwnąłem głową i również wstałem.1
- W porządku. Woda w wannie jeszcze jest? – starałem się
zadać to pytanie zalotnym tonem.
- Dawno już wystygła. – odparł idąc w kierunku sypialni. Nie wiedziałem
czy mam iść za nim czy nie? Może mnie tam nie chcę? Ale w końcu sam powiedział,
że nie może beze mnie zasnąć. Walczyłem z myślami co powinienem zrobić.
Ostatecznie przełamałem się i powolnym krokiem poszedłem w
kierunku pomieszczenia. Przystanąłem w drzwiach i spojrzałem na Harry’ego,
który znajdował się bez koszulki w samych bokserkach i wchodził do łóżka.
- Spieprzyłem tak dobrze zapowiadający się wieczór. Palant ze
mnie. – wypowiedziałem swoje myśli na głos i ugryzłem się w język tak mocno, ze
omal nie pisnąłem. Harry spojrzał na mnie zaskoczony.
- Będzie jeszcze mnóstwo innych wieczorów. – powiedział nie
oczekiwanie.
- Ale nie takich samych. – westchnąłem i pewniejszy siebie
poszedłem w kierunku łóżka. Wsunąłem się pod kołdrę, nawet się nie
przebierając.
- Jesteś królową dramatu. – powiedział Harry jak mi się
zdawało rozbawiony. Nie odpowiedziałem mu na głos tego co zamierzałem
powiedzieć bo na pewno wywiązałaby się dyskusja na którą nie miałem siły.
Całą noc jednak nie mogłem spać przez słowa Zayna. Powtarza,
że Harry mnie nie kocha tak naprawdę, że udaje… cały czas się tego trzyma. I
jestem pewien, że on coś wie tylko nie chce zdradzić co…
*
Jeśli dotarliście do końcówki - dziękuje!!
W 21 rozdziale dowiecie się o tajemnicy Harry'ego! mam nadzieje, że czekacie na to, hm?
Bardzo dobry rozdział :)
OdpowiedzUsuńAle jeśli ta tajemnica Harrego jest bardzo szokująca i sprawi, że Harry i Louis znów się pokłócą, to może nie chce wiedzieć... XD
więcej tajemnic? hmm?
OdpowiedzUsuńboże uwielbiam to opowiadanie.
I chyba teraz stwierdziłam że jest moim ulubionym.
Ten rozdział był zajebisty
I boże to jak Louis przyznał przy Horanach że jest gejem>>>>>>>>
To było najlepsze
I oni są najlepsi
I to jak harry do niego przyszedł na kanape
I jak robili cokolwiek>>>>>>>>>
Boże przy tym fanficu tyle razy przez moją głowe przeszło "Louis, ty idioto" serio
Ale boże (nadużywam boże)
kocham kocham kocham
ciebie
to opowiadanie
larryego
one direction
cały świat
chce sie przytulić
ble bla ble
Mary Sz. aka @im_little_mary ♥
nvjfvnjfnvfnif cudowne <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle.. I długi a to bardzo lubie ^^
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i tajemnicy Hazzy :D
Wow ale zaszalalas
OdpowiedzUsuńNie żebym miała coś przeciwko 😉
Życzę weny
Zaszalas? Nie zeby cos ale Robert jest chlopakiem..
UsuńRobert... gratulacje kocie! :***
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Jestem z Ciebie taka dumna! <3 Od początku uwielbialam Niall'a! Jest na prawdę cudowny! Harry też.. Lou.. no.. uwielbiam to czytać <3
Ehh.. no nie wiem co powiedzieć.. Czekam na 21! :* :* :* Kocham Cię aniołku <333 :** ♥ -Juleczka xx
Awwwww *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na przyszły rozdział bardzo, bardzo, bardzo mocno. W końcu dowiem się co Harry ukrywa przed Louis'm *o*
Jak spieprzysz zakończenie To cie znajde!. Pozdro������������
OdpowiedzUsuńIle zwrotów akcji, jeju.
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że Louis o wszystkim powiedział Harry'emu. Tak jak powiedział Liam, to znaczy o bezgranicznym zaufaniu :) Choć, gdy o tym mówimy - trochę boje się tego, co zostanie wypowiedziane o James'ie. A może to zupełnie inna sprawa? Czekam cierpliwie 21 rozdziału :)
Przepraszam, za taki krótki komentarz. Obiecuję następnym razem napisać dłuższy xx
A.
O boże kocham to , ja chce następny! ^^ świetnie piszesz , serio. I rozdział jak zwykle zajebisty <3
OdpowiedzUsuńRozdzial super, jak zawsze. Haha dobrze ze tak pocisnal ta mala szmate :p czekam na nextt -K:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) taki cudowny, zwłaszcza jak lou rozmawiał z rodzicami Lisy :D a co do Zayn'a, mam nadzieję, że Harry nie wróci do niego albo przynajmniej nie będą raem kraść ;/ (Mam dziwne wrażenie, że Zayn kocha Hazzę i to mnie przeraża ;-; albo, że Harry faktycznie zrobił coś złego, ale równie dobrze Zayn może kłamać xd) Życzę weny i czekam na next, nie mogę się doczekać aż będzie next :D
OdpowiedzUsuńMm.. powinieneś częściej pisać takie długie rozdziały. :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego :) i proszę, niech to opowiadanie skończy się happy end-em, pliiis :c
Jasne że czekamy! ;** JA czekam ●﹏● Tylko błagam niech nie bedzie w 21 koniec Larry'ego bo umre.. i to doslownie xx Ten FF to cale moje zycie. Swietnie to opisujesz piszac to mam na mysli relacje pomiedzy Harrym i Lou. Szczerze... Pierwszy noo moze 3 raz trafilam na bloga ktorego czyta mi sie z TAK wielka przyjemnoscia !! Że cię za to podziwiam to juz raczej wspominalam *^▁^* heeh WOOW ALE PRZYNUDZILAM NO NIC ! Do napisania mysle ze pozostalo mi juz samo ⊙﹏⊙ ROZDZIAL SWIETNY !! JAK I POZOSTALE ツ♥♥♥ Czekam na nastepny #^_^ BUZIAKII !! Może mały autograf.. Kathy Kay Horanowa ∩__∩ Do nastepnego:-)
OdpowiedzUsuńO Jeeejku ! napisałeś to tak... NO KURCZE BRAK MI SŁÓW Z WYJĄTKIEM TYCH... KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA , LARRY'EGO CB !!! DO 21 ♥ Napewno nas nie zawiedziesz !! NIGDY TEGO NIE ZROBIŁEŚ
OdpowiedzUsuń"Chcemy, żeby sobie na końcu wyznali miłość i pocałowali się"- To ma być koniec ff!!! xDDD
OdpowiedzUsuńNie no żarcik. Ja tu proszę o Twoją szatańską, zaplanowaną od samego początku, końcówkę! Co ty sobie myślisz? Że tak mnie nakręcisz na jakieś demoniczne niespodzianki i nagle zmienisz zdanie? O nie, nie mój drogi. :P
Oczywiście chyba nie muszę Ci godoć, że rozdział zajebisty?Muszę? NO TO ROZDZIAŁ ZAJEBISTY (jak zawsze,ale to tylko szczegół)
Louisek pokazał pazurki w domu Horanów. :p Mógł go jeszcze tam pocałować jak wszyscy się na niego gapili XDD
Ale nie wiem po kiego on wylazł z tego domu, po tym jak Harry poszedł do łazienki. A jakby mu się naprawdę coś stało? Na szczęście tylko na Malika wpadł. Już się bałam, że dostanie wpi...., że zostanie przez niego pobity. Ale nie! Temu się na zwierzanie wzięło i dzięki Bogu.
Dobre panie, koniec z tym rozpisywaniem się xDD
Ogłaszam wszem i wobec, iż oczekuję na rozdział następny, w którym zdradzisz nam kolejną (mroczną?) tajemnicę Mr. Styles'a.
Pozdrawiam i życzę weny <3 <3 <3
/Czytelnikus Pospolitus
Tak bardzo kocham te ff!
OdpowiedzUsuńNie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu x
Wybacz, że musiałeś czekać tak długo, ale inni komentowali, więc pewnie za bardzo ci to nie doskwierało ;p No ale niemniej jednak komentarz się należy, tym bardziej, że ten rozdział był pełen niespodziewanych (i generalnie b.dobrych) zdarzeń :)
OdpowiedzUsuńKtóry raz powtarzam, że Harry jest kochanym chłopakiem? Ach, do skutku. Jego troska o Lou jest tak urocza, że mam ochotę po prostu siedzieć i wzdychać. Cudeńko.
"- Nie zrobiłbyś tego. – powiedział stanowczym tonem.
- Skąd wiesz? – mój głos zaczął drżeć.
- Bo jesteś Louisem. – odpowiedział spokojnie. – Moim Louisem. A mój Louis nie robi takich rzeczy, bo kocha mnie i tylko mnie. Po za tym jesteś delikatny, kruchy i kochany. A ja jestem Harry, który kocha tego niezdecydowanego niezdarę.
W moich oczach pojaśniały łzy. Czułem jak dolna warga mi drży. Miałem ochotę znów się rozpłakać. On mi wierzył, naprawdę mi wierzył."
Skomentuję to słowami, napisanymi kiedyś przez mojego wujka:
"Tes slocham, jak to cytam".
Oczywiście, wujek wtedy tylko się nabijał, ale to zdanie idealnie opisuje mnie przy tym fragmencie. Ach, Boże. Slocham, slocham ;)
"- Naprawdę mnie kochasz?"
Takie nagromadzenie uczuć na raz. Chcesz nas pozabijać, bracie, prawda? Swoją drogą, śmierć przez zasłodzenie... czy też "zafluffienie" (XD)... Tego chyba jeszcze nie było, co? ;)
"(...)Lisa to manipulatorka. Wiedziałem, że w końcu cię skrzywdzi". *h5*, panie Styles! Też to czułam, od samego początku. Suczysko jedno.
"Nie mogłem zasnąć bez ciebie". Znów zabójcza porca fluffu! Tym bardziej, że to zdanie zawsze kojarzy mi się strasznie z jednym z moich ulubionych shotów, Love Is Simple, It's Just That Simple, który też jest cholernie uroczy i normalnie... Gdybym była Gacem, pewnie powiedziałabym, że rzygam tęczą.
Moja bezgraniczn miłość do Liama znów się objawia ♥ ach.
Od samego początku czułam, że Harry w domu Horanów równa się jakaś grubsza akcja XD Przeczucie nie zawiodło, haha.
Jeśli zaczniesz kiedyś przyjmować prompty (albo ewentualnie po prostu zrobisz wyjątek specjalnie dla mnie ;p), to chciałabym przeczytać kiedyś historię Nilla (albo Bialla XD, W każdym razie Niall/Bill) z perspektywy któregoś z nich. To byłoby wyczepiste.)
"Po prostu na niego patrzyłem bez słowa. Jego rodzina naprawdę była tak nie tolerancyjna?" Zabawne jak na ludzi, którzy latają wszędzie na golasa, co nie? ;)
"Potem odwróciłem się w stronę Harry’ego i kontynuowałem:
- W dodatku ten chłopak. Kocham go. I w dniu kiedy oskarżyłaś mnie o gwałt również go kochałem."
Awwwwh ♥ Ale przyznaję, że liczyłam na jakiś pocałunek! XD
"Jej nie spełnione fantazje erotyczne mogą być niebezpieczne dla otoczenia." No, właśnie, a co ja powtarzałam przez cały ten czas? ;P
Louis czasem zachowuje się jak totalny dzieciak XD no ale czego się spodziewać, w końcu to Lou, prawda? Superman i te sprawy. Ale zdecydowanie potępiam wymykanie się po wino. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak musiał poczuć się Harry, kiedy wrócił do pokoju, a Louisa tam nie było....
UsuńNo i muszę powiedzieć, że na początku bałam się, że Zayn będzie się mścił. Wiesz, jakis nóż albo w najlepszym wypadku prawy sierpowy... Ale nie. Na szczęście!
Zaburzenia odżywiania. W sumie logiczne. To na ogół prowadzi do nienawiści do swojego ciała, yup. Tym bardziej dobrze, że Lou ma teraz takiego Harry'ego, który o niego dba i się troszczy. Może wydawać się nieco nadopiekuńczy, ale myślę, że właśnie tego mu potrzeba. Czułości. Opieki...
I - tak! czekamy! Z niecierpliwością ;) Co do zakończenia... Hm. Chcę takie, żebym w życiu go nie zapomniała. I żebym spędziła całe godziny, zastanawiając się, jak dalej mogło potoczyć się ich życie.
Wyrazy miłości,
Julia
O boże
OdpowiedzUsuńLouis jest czasem takim idiotą
Wyznanie w domu Horanów>>>wszystko jezu
Kocham Harrego i jego zmartwienia
Choć czasem tak mnie wkurwia że o boże
Zayn jest.. nie wiem chory w pewnym sensie?
Boje sie tej tajemnicy Hazzy o fuck
A Lisa to suka i jej nienawidze
I to chyba wszystko
Kocham to ff jest moim ulubionym
I też 1d
Dobra narka, natłoku weny xx
Bardzo lubię to fanfiction i mam przeogromną nadzieję, że no za niedługo ( szybko, w tym momencie! XD ) dodasz nowy chapter.
OdpowiedzUsuńBuziaczki xx