środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 6 "Lisa to szczęściara"

Od Autora: Miało być wcześniej I know! Ale nie wyrobiłem się. Facebook, ask i inne gówna zajęły mi zbyt dużo czasu. Dosłownie w 10 sekund wybrałem piosenkę do rozdziału haha. Puściłem pierwszą lepszą z mojej listy na lapku i mówię „w miarę okey, będzie pasować”. No i ta da! W poprzednich rozdziałach było dużo larry’ego i nic specjalnego pomiędzy nimi się nie działo a dzisiaj jest mało larry’ego ale za to coś tam się zaczyna dziać, także…
Następny rozdział jak już wam pisałem jest jednym z moich ulub, ponieważ akcja zaczyna zmierzać w dobrym kierunku haha. No i większość osób kazało mi pisać już ten 7 ale problem w tym słonka, że ja już go mam napisanego ;).
Jeżeli chcecie możecie mnie pytać na fb bądź asku o różne rzeczy związane z tym ff. Chętnie udzielę też spojlerów np. jakiś dialog z następnego rozdziału J. Jestem takim człowiekiem, że uwielbiam mówić o swoich opowiadaniach i muszę się powstrzymywać aby za dużo nie wypaplać haha. Kończę bo się rozpisałem, enjoy! 
- I jak było? – zapytała Lisa wyrywając mnie z zamyślenia, kiedy siedziałem na kanapie i oglądałem telewizję. Spojrzałem na nią i wzruszyłem ramionami. Nie chciałem o tym gadać nawet z nią. Było tak strasznie, że ludzie powinni mi zapłacić jeśli chcąc usłyszeć to, co mam do powiedzenia. – Nie mogło być aż tak źle, co?
- Masz rację. – kiwnąłem głową. – Było gorzej.
- Harry nie okazał się taki jak myślałeś? – spytała. Kiwnąłem głową, nie patrząc na nią.
- Tak jakby. Problem w tym, że ja dokładnie wiedziałem jaki jest a mimo to nadal chciałem u niego zanocować. Czy jest w tym jakiś sens? – popatrzyłem na nią kątem oka. Lisa zastanawiała się nad odpowiedzą, gdy coś przykuło jej uwagę. Podniosła to z podłogi i przez moment uważnie się temu przyglądała. Po chwili zdała sobie sprawę co to jest i jak oparzona upuściła to z powrotem wzdrygając się przy tym. Potem zaczęła machać dłońmi i wytarła się o moją bluzkę. Ja tymczasem roześmiałem się. – Nigdy nie widziałaś prezerwatywy?
- Wyobraź sobie, że jestem 16 – letnią dziewicą. Może w Anglii to dziwne ale nie tutaj we Francji. – powiedziała. – Brzydzi mnie fakt, że moi rodzice to robili tutaj. Prawdopodobnie na tej kanapie. – wskazała palcem. Muszę przyznać, kompletnie obrzydziła mi siedzenie tutaj. A lubiłem tą kanapę. I lubiłem tu przesiadywać. Od tej chwili, kategorycznie nie. Gdy wróciłem do domu zobaczyłem tylko wypalone świecie. Po za tym dom wyglądał całkiem normalnie, co mnie nieco zaskoczyło, ponieważ spodziewałem się czegoś ekstremalnego, jak na przykład gołego i obcego faceta w łazience. Chociaż… kto wie? Może załatwili sobie kogoś do trójkącika?
- Co prezerwatywa robiła na schodach?! – krzyknął Niall z hałasem schodząc po nich i po chwili znajdując się w salonie. Oboje z Lisą popatrzyliśmy na siebie a potem na Nialla. Podniosłem drugi zużyty kondom z podłogi i pokazałem mu. Jego mina była bez cenna. Tak jakby zobaczył ducha. Potem zrobił kwaśną minę i ciężko westchnął.
- Cali rodzice. Raz w miesiącu każą nam się wynosić i uprawiają seks po całym domu. Ale zwykle wyrzucają prezerwatywy do kosza. Mogliśmy wtedy udawać, że to nie prawda i w tym czasie oglądają jakieś filmy i po prostu chcą spędzić czas tylko we dwoje. – powiedział opadając na kanapę. – Jak było u Harry’ego?
- Louis nie chce o tym rozmawiać. – odpowiedziała za mnie Lisa.
- Aż tak źle? – zagwizdał blondyn. – Znam takie przysłowie „Od nienawiści do seksu”.
- Mówi się „Od nienawiści do miłości” – poprawiła go siostra.
- Seks jest ważniejszy niż miłość. – stwierdził. A ja pomyślałem, że nie mam ochoty tego słuchać więc zszedłem z kanapy i powiedziałem, że jestem nie wyspany, gdyż całą noc nie mogłem zasnąć i udałem się na górę.
                                                                       ***
Mój pokój nazywam oazą spokoju, gdyż jest to jedyne w którym najmniej słychać domowe hałasy. Cieszyłem się, że akurat mnie przytrafiło się to wspaniałe miejsce. Od razu po wejściu do pokoju rzuciłem się na łóżko. Byłem zmęczony i zupełnie nie do życia. Miałem ochotę wyjść na balkon, położyć się na którymś z leżaków i iść spać ale bałem się, że państwo Horanowie znów urządzili sobie plaże nudystów. Wolałem nie ryzykować. Zostałem więc tam gdzie jestem. Podczas gdy leżałem i patrzyłem się w sufit, ktoś wszedł do mojego pokoju. Tym kimś była Lisa. Mam nadzieje, że nasza znajomość w końcu posunie się na przód. Wstydziłem się jednak zaproponować jej randkę. Co by się stało gdyby odmówiła? Nie przeżyłbym tego.
- Przepraszam za Nialla. – powiedziała zamykając drzwi. Podniosłem się, nadal siedząc jednak na łóżku.
- Nie musisz przepraszać za swoją rodzinę. To nie twoja wina jacy są. – odpowiedziałem szczerze. Naprawdę nienawidziłem przepraszania za kogoś. To ta osoba była winna i to ona powinna przeprosić. Nie ktoś.
- Wiem, ale mimo wszystko jest mi głupio. – powiedziała nieśmiało.
- Niepotrzebnie.
Po tych słowach zapadła cisza. Lisa na moment spojrzała mi oczy, po czym się uśmiechnęła. Odwzajemniłem to tym razem. Chciałem ją zabrać i wyjechać gdzieś daleko. Nie wiem czy zakochałem się w niej czy po prostu zauroczyłem ale miała w sobie coś co mnie przyciągało. Była inna niż cała jej popaprana rodzinka i to mi się w niej chyba najbardziej podobało. Miałem teraz porównanie jaka mogła być a jaka nie jest.
- Słuchaj…- zaczęła nie pewnym tonem. – Pomyślałam sobie, że moglibyśmy dzisiaj wieczorem gdzieś wyjść. Wprawdzie rodzice nie pozwalają mi na takie wyjścia z chłopcami ale do ciebie mają zaufanie i wiedzą, że nie zrobiłbyś nic… nieodpowiedniego.
W sumie schlebiało mi to ale z drugiej strony musieli mnie mieć za nieśmiałą niedorajdę, która wstydziłaby się chociaż tknąć dziewczynę. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy raczej wręcz przeciwnie.
- Wow, to… wspaniale. Tak myślę. – wydukałem. – To… gdzie mnie zabierasz?
- Co powiesz na bar a potem ogród francuski? Jest wspaniały. Powinieneś go koniecznie zobaczyć. – powiedziała podekscytowana.
- Dlaczego najpierw do baru?
- Bo wydaje się jeszcze piękniejszy kiedy jesteś pijany. – odparła ze śmiechem i skierowała się w stronę drzwi. Gdy je otworzyła dorzuciła jeszcze: - Bądź gotowy na 18:00.
Kiwnąłem głową.
                                                                       ***
Myślałem, że mama Lisy lub tata będą powtarzać nam co 5 minut, że mamy się zachowywać i nie wracać za bardzo pijani. Oni jednak prawie kompletnie to znieważyli. Byłem zupełnie zaskoczony. O co im chodzi? Czy nie warto powiedzieć pierwszemu chłopakowi, który zabiera ich córkę na randkę a właściwie to ona jego zabiera, że ma na nią uważać? Gdybym ja był na ich miejscu na pewno bym tak zrobił. Przekonałem się jednak, że to była wyluzowana rodzina, która lubiła łamać reguły. Ich dewizą na pewno jest „Zasady są po to aby je łamać”. 
Stałem przy wyjściu i czekałem aż Lisa skończy zakładać swoje czarne pantofelki. W tym czasie przyszła jej mama, która spojrzała na nas z … dumą?
- Pierwsza randka mojej małej córeczki. Jestem taka dumna. – powiedziała udając a może naprawdę roniąc łzę. Lisa wywróciła oczami mrucząc:
- Och mamo! Przestań. Robisz mi wstyd.
Ona jednak machnęła nie dbale dłonią.
- Jestem pewna, że robienie wstydu przeze mnie nie zniechęci Louisa, prawda? – posłała mi pytające spojrzenie.
- Oczywiście. – przytaknąłem.
- Wróćcie przed północą, dobrze?
No i nareszcie mówi jak matka! Tego mi brakowało. Z jeszcze większą ochotą przytaknąłem. Lisa skończyła zakładać buty i wyszła z domu żegnając się z mamą.  Znaleźliśmy się na chłodnym powietrzu, gdyż zbliżał się wieczór. Wziąłem głęboki oddech zaciągając się czystym powietrzem. W tym momencie poczułem się szczęśliwy i czułem, że nic nie jest w stanie zburzyć tego szczęścia. Byłem z Lisą i szedłem z nią na randkę. Czy mogło mnie spotkać coś cudowniejszego? Oczywiście, że nie!
- O co się tak właściwie pokłóciliście z Harrym? – zapytała gdy szliśmy chodnikiem przez park. Wywróciłem oczami. Naprawdę nie chciałem o tym rozmawiać.
- A czy to ważne? – spojrzałem na nią przelotnie. Zauważyłem, że wzrusza ramionami. – Po prostu nie możemy się dogadać.
- Ale… dlaczego? Nie rozumiem w czym może być problem. Z tobą rozmawia mi się znakomicie. Najwyraźniej Harry musi być idiotą. – stwierdziła, czym znacznie poprawiła mi humor.
- Nawet nie wiesz jak dużym. – odpowiedziałem przypominając sobie naszą poranną „rozmowę”.
                                                           ***
Tak… teraz już sobie przypomniałem dlaczego nie chodziłem do barów. Jest w nich duszno, są zadymione i ludzie piją litrami alkohol. Byłem pijany tylko raz w życiu i przysięgłem sobie, że więcej nie popełnię tego błędu. Zrobiłem wtedy coś strasznie głupiego i do dziś tego żałuje. Chciałem przed tym uciec ale najwyraźniej przeszłość lubi dawać czasem o sobie znać. Mam nadzieje, że Lisa nie będzie mnie zmuszać do picia, gdyż głupio byłoby mi odmówić tym bardziej dziewczynie.
Zajęliśmy miejsce w rogu Sali na skórzanej, czarnej kanapie. Na przeciwko niej stał stolik z kartą menu. Oboje wzięliśmy ją w ręce, zastanawiając się co zamówić.
- Polecam sałatkę z krabami. – powiedziała nagle. Wzdrygnąłem się na te słowa ale nie dałem po sobie poznać.
- Chyba zamówię tylko piwo. – odparłem. No co? Każdy facet pije piwo. To nie wódka.
- A ja tą sałatkę. – rzekła śmiejąc się jak mała dziewczynka. Dosłownie w tym samym momencie podszedł do nas kelner zbierając zamówienie. Każdy powiedział to co postanowił. Wtedy wysoki, ciemnowłosy mężczyzna odszedł zostawiając nas prawie samych.
- Nigdy nie opowiadałeś mi o swoim życiu w Anglii. – powiedziała nagle dziewczyna. – Chciałabym posłuchać.
Zamknąłem usta w podkówkę i ciężko westchnąłem. To była ostatnia rzecz o której chciałem rozmawiać. Już prędzej powiedziałbym jej o co chodzi z Harrym niż tym co wydarzyło się gdy jeszcze mieszkałem w Anglii. Historia jest długa i zawiła i nie ma sensu jej opowiadać. Nawet Lisie. Lubię ją ale lubić kogoś to nie to samo co zaufać.
- Ja… ja… - zacząłem jednak nie dokończyłem, gdyż jakiś chłopak śmiejąc się do nas wesoło zaczął machać. Mam nadzieje, że było to skierowane do Lisy. Chyba tak bo gdy na nią spojrzałem nie wydawała się być rozbawiona, raczej zirytowana. Odniosłem wrażenie, że nie przepadała za tym gościem. Był młody, pewnie w jej wieku, wysoki z brązowymi włosami i tego samego koloru oczami.
- Lisa! – wykrzyknął. – Cześć. Dawno cię nie widziałem w szkole. Unikasz mnie? – zapytał, jednak nie był to ton oskarżycielski.
- Nie, skądże. Byłam w tym tygodniu chora i nie mogłam przyjść do szkoły. Dzisiaj poczułam się lepiej i whola! Oto jestem. – roześmiała się. To nie była prawda. Lisa była w tym tygodniu w szkole, tylko musiała unikać tego chłopaka. W sumie zrobiło mi się go żal. Nikt nie zasługuje aby go olewano. Wiem coś o tym. Nie chce jednak wracać do przeszłości. Jestem pewien, ze gdyby nie ona może byłbym bardziej pewny siebie ale nie był bym dobrym człowiekiem.
- Wiesz… nie chciałbym cię odciągać od przyjaciela ale… może miałabyś ochotę zatańczyć? – posłał jej niemalże błagalne spojrzenie. Lisa spojrzała na mnie tak jakby pytając o pozwolenie. Kiwnąłem więc głową. Przeprosiła mnie i zeszła z kanapy kierując się z chłopakiem na parkiet. Zostałem sam. Nie ma to jak iść na pierwszą randkę z dziewczyną od dłuższego czasu i pozostać przez nią porzuconym. Sam jej w sumie na to pozwoliłem ale, czy miałem jakieś wyjście? Ten chłopak był tak zdesperowany. Chyba mu się podobała. Zresztą… nie tylko jemu. Dlaczego taka cudowna dziewczyna miałaby się nie podobać chłopakom? Musieliby być idiotami, racja?
Wstałem i chciałem iść zamówić kolejną porcję piwa, nie chcąc zwracać uwagę na tańczącą Lisę z tym chłopakiem kilka metrów dalej. Byłem żałosny. A właściwie czułem się tak. Muzyka nie była głośna ale chciałem zacząć krzyczeć aby ją ściszono. Miałem zły humor. Zabawne. Jeszcze 20 minut temu byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
 Nagle poczułem jak ktoś wyższy i silniejszy ode mnie złapał mnie za ramiona od tyłu i docisnął swoje krocze do mojego tyłka. To był chłopak. Nie mam pojęcia dlaczego ale poczułem, iż znam perfumy, których użył. Może to ten zapach podziałał tak na mnie ale poczułem jak robię się twardy w spodniach. Osoba ta zbliżyła swoje usta do mojego ucha i wyszeptała znajomym głosem:
- Co tu robisz chłopczyku w dodatku sam?
Gwałtownie się odwróciłem i o mało nie udusiłem powietrzem.
- Harry?! – prawie krzyknąłem na całą salę. Na szczęście ludzie byli tak głośno, że nie zwrócili na mnie uwagi. – Co ty tu robisz?
- Czyżbyś się podniecił? To na mój niespodziewany dotyk? – zaczął się zastanawiać a ja przypomniałem sobie o moim wstydliwym problemie. Szybko starałem się naciągnąć moją i tak długą koszulkę jeszcze bardziej tak aby zakryć moje miejsce intymne. Może byłem podniecony przez parę sekund póki nie zdałem sobie sprawy, że to on jest nie znajomym. A może podświadomie o tym wiedziałem, dlatego tak zareagowałem?
- Nie pochlebiaj sobie. – odparłem oschle. – I nie jestem sam tylko z Lisą. – powiedziałem wskazując ruchem głowy na nią. Harry uśmiechnął się ironicznie.
- I dlatego tańczy z innym kolesiem? Bo przyszliście tu razem?
Widziałem, że moje nie szczęście sprawia, iż ten chory sukinsyn ma satysfakcję.
- A ty? Przyszedłeś sam czy z…
- Zaynem i Perrie? – odwrócił się wskazując ruchem głowy na całującą się dwójkę na jednej z kanap. – Oni są zajęci sobą więc postanowiłem się tradycyjnie upić.
- I przespać z przypadkowym kolesiem?
Jego nastrój diametralnie się zmienił. Chyba go wkurzyłem. Nie wyglądał już na rozbawionego.
- Nie znasz mnie. – powiedział tylko.
- Ani ty mnie a mimo to, nie powstrzymało cię to przed oskarżaniem mnie dzisiejszego ranka. – przypomniałem mu, gdyż nadal nie mogłem zapomnieć sposób w jaki bezczelnie powiedział mi co sądzi o tym co się wydarzyło. To był zwykły cholerny przypadek. Nie wierzę, ze wziął to za rzecz, którą zrobiłem specjalnie. Poczułem wtedy się naprawdę winny, chodź wiedziałem, że tak nie jest.
- Zapomnij o tym. – machnął nie dbale dłonią. Czy on może mnie chociaż raz nie wkurzać? – Po prostu może równie tak jak ty nie spałem całą noc i byłem zmęczony? – spojrzał  mi prosto w oczy. – W każdym razie przemyślałem to i wiem, ze nie zrobiłeś tego specjalnie. Zadowolony?
Chciałem wymusić na nim przeprosiny ale wiedziałem, ze nic z tego nie wyjdzie. On będzie mówić swoje a ja swoje. Cały czas sobie dogryzając nie dojdziemy do porozumienia. Popatrzyłem w stronę Lisy, która nadal tańczyła z tym chłopakiem. Chciałem aby to w końcu się skończyło. Chciałem znów usiąść w rogu pomieszczenia z nią i porozmawiać o różnych bzdetach.
- Przeprosiny przyjęte. – powiedziałem, chodź doskonale zdawałem sobie sprawę, że tego nie zrobił. Chciałem go tylko wkurzyć. Harry wywrócił oczami. Jednak nie dał się sprowokować i nie ciągnął dalej tego tematu.
- Skoro ona może tańczyć z kimś innym to ty chyba też, co? Chyba, że moja mała fochiasta księżniczka się wstydzi?
„Moja mała fochiasta księżniczka”. Och, serio? Nie mógł wpaść na coś bardziej oryginalnego? Po za tym to nie było ani miłe ani wredne… po prostu nijakie.
- Wracaj do swoich przyjaciół. – powiedziałem odwracając się jednak zatrzymał mnie głos Harry’ego. Zrobiłem to więc ponownie i stałem teraz znów naprzeciwko niego:
- Musiałeś dawno nie uprawiać seksu skoro taki mały gest cię podniecił. – stwierdził. Czy uprawianie seksu parę miesięcy temu ale kompletnie tego nie pamiętając także się liczy? Nie sądzę więc postanowiłem tego nie mówić.
- To nie twoja sprawa. – chciałem odejść jednak Harry złapał mnie za rękę gwałtownie w swoją stronę ciągnąc.
- Nie wierzę, że taki ładny chłopaczek nadal jest prawiczkiem. Kiedy ostatni raz się z kimś kochałeś? – uśmiechnął się w moją stronę, patrząc najpierw prosto w moje oczy a potem przenosząc wzrok na grzywkę opadającą na nie.
- „Kochałeś” to za dużo powiedziane.
- Jednonocna przygoda, widzę. – stwierdził odgarniając dłonią moje włosy z czoła. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałem co ma zamiar zaraz zrobić. Zachowywał się dziwnie. Nie sądziłem aby był pijany, ponieważ poruszał się normalnie, rozmawiał bez bełkotu. Wszystko było w porządku. Nawet jeśli był trochę podpity to nie dużo. – Z kim? Znałeś tą osobę? – zadał kolejne pytanie nadal poświęcając całą swoją uwagę moim włosom. Wzruszyłem ramionami. Nie chcę o tym rozmawiać a dręczenie tylko mnie zniechęci.
- To naprawdę nie twoja sprawa. – odpowiedziałem cicho. Dłoń Harry’ego podróżowała od mojego czoła po głowę aż spoczęła na policzku. Dotyk miał ciepły i miły w dotyku. Nie wiem, może pomylił mnie z kimś? Pierwszy raz widzę aby był taki… czuły. Zawsze dostawał to czego chciał nie pytając nikogo o zdanie.
- Muszę wracać do nich. – wskazał ruchem głowy na Zayn’a, który wręcz rozbierał wzrokiem Perrie a ona siedziała mu uwieszona na szyi. Nie zwracali uwagi na innych ludzi. Byli zatraceni w swoim świecie i tego im zazdrościłem. – Na razie, Louis. Lisa to szczęściara. – nie wiedziałem czy ostatnie zdanie w ogóle wypowiedział czy nie, ponieważ powiedział je tak cicho, ze ledwo mogłem usłyszeć. Gdyby nie był gejem pomyślałbym, że podoba mu się Lisa i chce ją poderwać usuwając mnie z drogi. Cóż, był jednak tym gejem.
Z zamyślenia otrząsnął mnie dopiero dotyk dziewczyny.
- Wróciłam. – powiedziała zmachana. – George musiał iść do domu. Rodzice do niego zadzwonili. – dodała z kpiną.
- Chodźmy stąd. – odparłem. Kątem oka zerknąłem na Harry’ego, który siedział obok zakochanej parki i patrzył w moją stronę, jednak szybko spuścił wzrok. Na pewno zaraz przeleci jakiegoś przypadkowego chłopaka więc wolałem nie poświęcać jego zachowaniu zbyt dużej ilości myśli.
                                                                       ***
Do francuskiego ogrodu pojechaliśmy taksówką. Na zewnątrz było prawie ciemno i ledwo co mogłem cokolwiek zobaczyć. Nie przejmowałem się tym jednak. Najważniejsze było to, że byliśmy razem.
- Przepraszam, że tyle czasu zajęło mi tańczenie z Georgiem. – powiedziała gdy wysiedliśmy z samochodu. – Głupio mi teraz.
- Nie potrzebnie. – odparłem szybko przypominając sobie moją reakcję na niespodziewany dotyk Harry’ego. To nie powinno mieć miejsca. To Lisa powinna mnie pociągać w ten sposób. Nie chłopak, tym bardziej Harry. Zwykłego chłopaka bym ścierpiał ale nie Harry’ego. Wikłanie się z nim w cokolwiek było jak podwójne gejostwo.
- Po prostu w szkole przyczepił się do mnie i ciągle za mną chodzi. Mam go powoli dosyć. Na początku starałam się być miła ale ile można znosić kogoś kto cię irytuje a cały czas jest w twoim otoczeniu, prawda?
- Rozumiem cię aż za dobrze. – stwierdziłem, co było prawdą.
- Kim był chłopak z którym rozmawiałeś? – zmieniła temat.
- Harry.
Lisa roześmiała się chodź nie miałem pojęcia co było przyczyną wybuchu jej śmiechu.
- Ten Harry? – zapytała nie dowierzającym tonem.
- Tak, ten Harry. – potwierdziłem.
- Chłopak z którym rozmawiałeś zachowywał się w stosunku do ciebie delikatnie. Nie wiem, jakby był twoim bratem, bliskim przyjacielem bądź chłopakiem. – na dźwięk ostatniego słowa serce mi przyśpieszyło. Lisa kontynuowała: - Harry, który podobnież cię nienawidzi nie… patrzyłby na ciebie w ten sposób.
- Uwierz mi, że to było spojrzenie pełne nienawiści. – powiedziałem wesoło. W tym momencie zaparło mi dech w piersiach, gdyż najprawdopodobniej doszliśmy do ogrodu francuskiego. Właściwie był to długi zielony labirynt, u którego krzewów rosły czerwone róże. Trawa była wysoka, świeża i mokra. Czuć było wieczorną rosę, która zaczęła na nią nachodzić. Razem z Lisą skierowaliśmy się w jego stronę mocząc prze okazji buty.
- Prawda, że cudowny?
- Przepiękny. – odpowiedziałem rozglądając się w około i chłonąc wzrokiem każdy, nawet najmniejszy detal tego miejsca. – Zakochałem się. Pierwszy raz w życiu.
Dziewczyna ponownie roześmiała się.
- Bez przesady. Każdy był kiedyś zakochany.
- Masz na myśli plakaty z Mariah Carey gdy miałem 12 lat?
Lisa spojrzała na mnie jak na skończonego idiotę. Najwyraźniej nie spodziewała się tego iż 20 – letni chłopak jeszcze nigdy nie był zakochany. To prawda. Ale nigdzie mi się nie śpieszyło. Miałem jeszcze czas.
- Naprawdę? Nigdy nie byłeś zakochany? – zdziwiła się.
- Wiesz… chcę oddać całego siebie osobie, którą pokocham. Chce dla niej być dzień i noc. Rozumiesz co mam na myśli? Nawet gdyby potrzebowała mnie w najmniejszej błahostce chce aby zadzwoniła do mnie w środku nocy a ja zerwałbym się z łóżka aby do niej pojechać. Chciałbym być oddany, w pełni.
- Wow. – wykrztusiła z siebie dopiero po chwili. – To najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek  powiedział chłopak.
- Po prostu nie chce oddać mojego serca byle komu. Ta osoba musi być tego warta. – spojrzałem jej prosto w oczy. Lisa najwyraźniej zaniemówiła, gdyż milczała przez dłuższy czas. Chłodne powietrze rozwiało moje włosy, sprawiając, ze parę kosmyków wpadło mi do oczu. To była ta chwila, ten moment. Nie mogłem tego przegapić. Nie teraz.
Jednak zanim zdążyłem zareagować usta Lisy zbliżyły się do moich i musnęła je, najpierw delikatnie a potem zagryzła moją dolną wargę. Oddałem pocałunek. Dłonie wsadziłem w jej piękne długie włosy bawiąc się nimi a ona dotknęła moich ramion. Trwaliśmy w tej chwili przez kilka sekund. Nie mam pojęcia dlaczego ale przypomniał mi się dotyk Harry’ego w barze, gdy objął mnie z tyłu. Jego dłonie również spoczywały na moich ramionach, dokładnie w tym samym miejscu. Nie chciałem jednak o tym myśleć. Teraz liczyła się tylko ta chwila. Idealna dla mnie. Czułem się szczęśliwy. Uśmiechnąłem się lekko przez pocałunek.
- A czy ja jestem tego warta? – zapytała odrywając się ode mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć ale Lisa poszła w głąb labiryntu najwyraźniej nie czekając na odpowiedź. Pobiegłem za nią. Szliśmy obok siebie, stykając się ramionami i milcząc. 
„Tak jesteś tego warta” – pomyślałem ale nie wypowiedziałem tego na głos.
                                                                       ***
Biegaliśmy jeszcze długo po labiryncie ganiając się i śmiejąc aż w końcu zmęczeni opadliśmy na trawę. Wróciliśmy o 23:30. Wszyscy już praktycznie spali więc uśmiechając się do siebie na pożegnanie poszliśmy do swoich łóżek. Byłem tak podekscytowany, iż czułem, że dzisiejszej nocy nie usnę. To już druga noc z rzędu. Jednak tym razem głowę zaprzątały mi myśli pozytywne.
Rano zadzwonił budzik. Choleracholeracholera. Kompletne zapomniałem, ze dzisiaj mam zajęcia o 9:00. Byłem pogrążony we własnym świecie i dziękować bogu, ze miałem nastawiony budzik. Środa i czwartek minęły znakomicie ale nadszedł piątek, czyli pora na wczesne wstawanie. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że tutaj dzień tygodnia zaczyna się od piątku a nie poniedziałku. Francja to jednak dziwny kraj z dziwnymi zasadami.
Przy śniadaniu posyłaliśmy sobie z Lisą, co jakiś czas ukradkowe spojrzenia, co nie uszło uwadze Nialla, który spojrzał na nas uśmiechając się pod nosem. Musiał się domyśleć, że wczorajsza randka udała się i doszło do czegoś pomiędzy nami.
Gdy chciałem iść na zajęcia, w holu dogoniła mnie Lisa odwracając się aby spojrzeć czy nikt za nią nie poszedł i szepnęła:
- Zaczekaj.
Potem podbiegła do mnie i dała  szybkiego całusa w policzek, życząc miłego dnia. Uśmiechnąłem się i od razu po tym jak poszła, dotknąłem miejsca, które pocałowała. Udowodniłem coś sobie. Potrafię się zakochać w dziewczynie. Ale czy to naprawdę była miłość? W drodze na zajęcia głowę zaprzątał mi wczorajszy pocałunek z Lisą ale i dotyk Harry’ego, który zadziałał na mnie tak jak zdecydowanie nie powinien. 

15 komentarzy:

  1. Super wyszedł ci ten rozdział <3 mam nadzieję że w następnych Lou będzie z Harrym a nie z Lisą

    OdpowiedzUsuń
  2. Yeaaah, pierwszy komentarz xd rozdział jak zawsze zajebisty <3 tylko niech Lisa nie wpierdziela się już w Larrego xd CHŁOPAKU, PISZ DALEJ, bo naprawdę masz talent i znowu mnie trzymasz w niepewności, chcę już kolejny rodział xd czekam więc xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Liso, chciałabym, żebyś łaskawie odpierdoliła się od Louisa, ponieważ jest on najprawdopodobniej gejem (tylko jeszcze o tym nie wie) XD
    A tak na serio, to ten rozdział jest naprawdę ciekawy :) Tylko gdy Lisa działami troszkę na nerwy :P Ja chcę Larrego! xx
    ~Ania Domańska

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju cudowny!! Bosh kocham ten rozdzial! Moim zdaniem Lou i Lisa do siebie pasuja ale w koncu fo olowiadanie o Naszym kochanym Larrym xx

    No cudownie! czekam na nexta moj idolu nr. 1 :* -Juleczka xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Lisa?
    Nie, nie, nie. Trzy razy nie dziękujemy.
    Weźcie tę kobietę daleko i zamknijcie w pomieszczeniu bez klamek (i drzwi na wszelki wypadek). Oki mogła być przyjaciółeczką, ale oficjalnie przegięła.Lou jest tylko i wyłącznie Harrego. I ty Robert na to pozwalasz? Przecież to Lułis! Uosobienie gejostwa! No halo, halo chyba komuś się prochy pomyliły...
    Z drugiej strony...LARRY! Szybko się podnieca nasz Tommo! I taki słitaśny Harry <3
    "Wikłanie się z nim w cokolwiek było jak podwójne gejostwo. "
    Ok. Harry przyznaje premium gejostwa za bycie z nim. NO TO LOUIS NA CO TY CZEKASZ?!
    Tak więc, rozdział świetny jak zawsze. Czekam na next :*
    /Czytelnikus Pospolitus

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebisty <3 ;o po prostu super ;33

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę że nie tylko mnie Lisa wkurza...a tak to świetny rozdział c; czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, jak Lisa mnie wkurza. I widzę, że nie tylko mnie. Niech ona się lepiej odczepi od Lou, bo on to jest TYLKO Hazzy.
    Cudowny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  9. dodawaj następny, bo nie wytrzymam xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne ^^ Następny proszę! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu Jezu Jezu ! Normalnie kocham to ff.. ! ♥ Hahaha nasz drogi Lou się podniecił ^^ No i prawidłowo.. ! Moim zdaniem Harry w tym rozdziale był wyjątkowo miły ^^ A co do Lisy, widzę że nie tylko mi działa na nerwy.. Wiem, że to twoje ff i twoja sprawa o czym piszesz ale ja chce LARRY moments, a Lisa wyjątkowo to przeciąga. Louis jest gejem no helooł ! xD Już się nie mogę doczekać 7 ^^ Czekam na to rozwinięcie akcji i na więcej Larry'ego <3! Bye :3

    OdpowiedzUsuń
  12. "Potrafię zakochać się w dziewczynie"

    *o*

    OdpowiedzUsuń
  13. I nad tym zdaniem powinnaś się głęboko zastanowić :)

    OdpowiedzUsuń