Od Autora:
Miało być wcześniej I know! Ale nie wyrobiłem się. Facebook, ask i inne gówna
zajęły mi zbyt dużo czasu. Dosłownie w 10 sekund wybrałem piosenkę do rozdziału
haha. Puściłem pierwszą lepszą z mojej listy na lapku i mówię „w miarę okey,
będzie pasować”. No i ta da! W poprzednich rozdziałach było dużo larry’ego i
nic specjalnego pomiędzy nimi się nie działo a dzisiaj jest mało larry’ego ale
za to coś tam się zaczyna dziać, także…
Następny
rozdział jak już wam pisałem jest jednym z moich ulub, ponieważ akcja zaczyna
zmierzać w dobrym kierunku haha. No i większość osób kazało mi pisać już ten 7
ale problem w tym słonka, że ja już go mam napisanego ;).
Jeżeli chcecie
możecie mnie pytać na fb bądź asku o różne rzeczy związane z tym ff. Chętnie
udzielę też spojlerów np. jakiś dialog z następnego rozdziału J. Jestem takim człowiekiem, że
uwielbiam mówić o swoich opowiadaniach i muszę się powstrzymywać aby za dużo
nie wypaplać haha. Kończę bo się rozpisałem, enjoy!
- I jak
było? – zapytała Lisa wyrywając mnie z zamyślenia, kiedy siedziałem na kanapie
i oglądałem telewizję. Spojrzałem na nią i wzruszyłem ramionami. Nie chciałem o
tym gadać nawet z nią. Było tak strasznie, że ludzie powinni mi zapłacić jeśli
chcąc usłyszeć to, co mam do powiedzenia. – Nie mogło być aż tak źle, co?
- Masz
rację. – kiwnąłem głową. – Było gorzej.
- Harry nie
okazał się taki jak myślałeś? – spytała. Kiwnąłem głową, nie patrząc na nią.
- Tak jakby.
Problem w tym, że ja dokładnie wiedziałem jaki jest a mimo to nadal chciałem u
niego zanocować. Czy jest w tym jakiś sens? – popatrzyłem na nią kątem oka.
Lisa zastanawiała się nad odpowiedzą, gdy coś przykuło jej uwagę. Podniosła to
z podłogi i przez moment uważnie się temu przyglądała. Po chwili zdała sobie
sprawę co to jest i jak oparzona upuściła to z powrotem wzdrygając się przy
tym. Potem zaczęła machać dłońmi i wytarła się o moją bluzkę. Ja tymczasem
roześmiałem się. – Nigdy nie widziałaś prezerwatywy?
- Wyobraź
sobie, że jestem 16 – letnią dziewicą. Może w Anglii to dziwne ale nie tutaj we
Francji. – powiedziała. – Brzydzi mnie fakt, że moi rodzice to robili tutaj.
Prawdopodobnie na tej kanapie. – wskazała palcem. Muszę przyznać, kompletnie
obrzydziła mi siedzenie tutaj. A lubiłem tą kanapę. I lubiłem tu
przesiadywać. Od tej chwili, kategorycznie nie. Gdy wróciłem do domu zobaczyłem
tylko wypalone świecie. Po za tym dom wyglądał całkiem normalnie, co mnie nieco
zaskoczyło, ponieważ spodziewałem się czegoś ekstremalnego, jak na przykład gołego
i obcego faceta w łazience. Chociaż… kto wie? Może załatwili sobie kogoś do
trójkącika?
- Co
prezerwatywa robiła na schodach?! – krzyknął Niall z hałasem schodząc po nich i
po chwili znajdując się w salonie. Oboje z Lisą popatrzyliśmy na siebie a potem
na Nialla. Podniosłem drugi zużyty kondom z podłogi i pokazałem mu. Jego mina
była bez cenna. Tak jakby zobaczył ducha. Potem zrobił kwaśną minę i ciężko
westchnął.
- Cali
rodzice. Raz w miesiącu każą nam się wynosić i uprawiają seks po całym domu. Ale
zwykle wyrzucają prezerwatywy do kosza. Mogliśmy wtedy udawać, że to nie prawda
i w tym czasie oglądają jakieś filmy i po prostu chcą spędzić czas tylko we
dwoje. – powiedział opadając na kanapę. – Jak było u Harry’ego?
- Louis nie
chce o tym rozmawiać. – odpowiedziała za mnie Lisa.
- Aż tak
źle? – zagwizdał blondyn. – Znam takie przysłowie „Od nienawiści do seksu”.
- Mówi się
„Od nienawiści do miłości” – poprawiła go siostra.
- Seks jest
ważniejszy niż miłość. – stwierdził. A ja pomyślałem, że nie mam ochoty tego
słuchać więc zszedłem z kanapy i powiedziałem, że jestem nie wyspany, gdyż całą
noc nie mogłem zasnąć i udałem się na górę.
***
Mój pokój
nazywam oazą spokoju, gdyż jest to jedyne w którym najmniej słychać domowe
hałasy. Cieszyłem się, że akurat mnie przytrafiło się to wspaniałe miejsce. Od
razu po wejściu do pokoju rzuciłem się na łóżko. Byłem zmęczony i zupełnie nie
do życia. Miałem ochotę wyjść na balkon, położyć się na którymś z leżaków i iść
spać ale bałem się, że państwo Horanowie znów urządzili sobie plaże nudystów.
Wolałem nie ryzykować. Zostałem więc tam gdzie jestem. Podczas gdy leżałem i
patrzyłem się w sufit, ktoś wszedł do mojego pokoju. Tym kimś była Lisa. Mam
nadzieje, że nasza znajomość w końcu posunie się na przód. Wstydziłem się
jednak zaproponować jej randkę. Co by się stało gdyby odmówiła? Nie przeżyłbym
tego.
-
Przepraszam za Nialla. – powiedziała zamykając drzwi. Podniosłem się, nadal
siedząc jednak na łóżku.
- Nie musisz
przepraszać za swoją rodzinę. To nie twoja wina jacy są. – odpowiedziałem
szczerze. Naprawdę nienawidziłem przepraszania za kogoś. To ta osoba była winna
i to ona powinna przeprosić. Nie ktoś.
- Wiem, ale
mimo wszystko jest mi głupio. – powiedziała nieśmiało.
-
Niepotrzebnie.
Po tych
słowach zapadła cisza. Lisa na moment spojrzała mi oczy, po czym się
uśmiechnęła. Odwzajemniłem to tym razem. Chciałem ją zabrać i wyjechać gdzieś
daleko. Nie wiem czy zakochałem się w niej czy po prostu zauroczyłem ale miała
w sobie coś co mnie przyciągało. Była inna niż cała jej popaprana rodzinka i to
mi się w niej chyba najbardziej podobało. Miałem teraz porównanie jaka mogła
być a jaka nie jest.
- Słuchaj…-
zaczęła nie pewnym tonem. – Pomyślałam sobie, że moglibyśmy dzisiaj wieczorem
gdzieś wyjść. Wprawdzie rodzice nie pozwalają mi na takie wyjścia z chłopcami
ale do ciebie mają zaufanie i wiedzą, że nie zrobiłbyś nic… nieodpowiedniego.
W sumie
schlebiało mi to ale z drugiej strony musieli mnie mieć za nieśmiałą niedorajdę,
która wstydziłaby się chociaż tknąć dziewczynę. Nie wiedziałem czy mam się
cieszyć czy raczej wręcz przeciwnie.
- Wow, to…
wspaniale. Tak myślę. – wydukałem. – To… gdzie mnie zabierasz?
- Co powiesz
na bar a potem ogród francuski? Jest wspaniały. Powinieneś go koniecznie
zobaczyć. – powiedziała podekscytowana.
- Dlaczego
najpierw do baru?
- Bo wydaje
się jeszcze piękniejszy kiedy jesteś pijany. – odparła ze śmiechem i skierowała
się w stronę drzwi. Gdy je otworzyła dorzuciła jeszcze: - Bądź gotowy na 18:00.
Kiwnąłem
głową.
***
Myślałem, że
mama Lisy lub tata będą powtarzać nam co 5 minut, że mamy się zachowywać i nie
wracać za bardzo pijani. Oni jednak prawie kompletnie to znieważyli. Byłem
zupełnie zaskoczony. O co im chodzi? Czy nie warto powiedzieć pierwszemu
chłopakowi, który zabiera ich córkę na randkę a właściwie to ona jego zabiera,
że ma na nią uważać? Gdybym ja był na ich miejscu na pewno bym tak zrobił.
Przekonałem się jednak, że to była wyluzowana rodzina, która lubiła łamać
reguły. Ich dewizą na pewno jest „Zasady są po to aby je łamać”.
Stałem przy
wyjściu i czekałem aż Lisa skończy zakładać swoje czarne pantofelki. W tym
czasie przyszła jej mama, która spojrzała na nas z … dumą?
- Pierwsza
randka mojej małej córeczki. Jestem taka dumna. – powiedziała udając a może
naprawdę roniąc łzę. Lisa wywróciła oczami mrucząc:
- Och mamo!
Przestań. Robisz mi wstyd.
Ona jednak
machnęła nie dbale dłonią.
- Jestem
pewna, że robienie wstydu przeze mnie nie zniechęci Louisa, prawda? – posłała
mi pytające spojrzenie.
-
Oczywiście. – przytaknąłem.
- Wróćcie
przed północą, dobrze?
No i
nareszcie mówi jak matka! Tego mi brakowało. Z jeszcze większą ochotą
przytaknąłem. Lisa skończyła zakładać buty i wyszła z domu żegnając się z mamą.
Znaleźliśmy się na chłodnym powietrzu,
gdyż zbliżał się wieczór. Wziąłem głęboki oddech zaciągając się czystym
powietrzem. W tym momencie poczułem się szczęśliwy i czułem, że nic nie jest w
stanie zburzyć tego szczęścia. Byłem z Lisą i szedłem z nią na randkę. Czy
mogło mnie spotkać coś cudowniejszego? Oczywiście, że nie!
- O co się
tak właściwie pokłóciliście z Harrym? – zapytała gdy szliśmy chodnikiem przez
park. Wywróciłem oczami. Naprawdę nie chciałem o tym rozmawiać.
- A czy to
ważne? – spojrzałem na nią przelotnie. Zauważyłem, że wzrusza ramionami. – Po
prostu nie możemy się dogadać.
- Ale…
dlaczego? Nie rozumiem w czym może być problem. Z tobą rozmawia mi się
znakomicie. Najwyraźniej Harry musi być idiotą. – stwierdziła, czym znacznie
poprawiła mi humor.
- Nawet nie
wiesz jak dużym. – odpowiedziałem przypominając sobie naszą poranną „rozmowę”.
***
Tak… teraz
już sobie przypomniałem dlaczego nie chodziłem do barów. Jest w nich duszno, są
zadymione i ludzie piją litrami alkohol. Byłem pijany tylko raz w życiu i
przysięgłem sobie, że więcej nie popełnię tego błędu. Zrobiłem wtedy coś
strasznie głupiego i do dziś tego żałuje. Chciałem przed tym uciec ale
najwyraźniej przeszłość lubi dawać czasem o sobie znać. Mam nadzieje, że Lisa
nie będzie mnie zmuszać do picia, gdyż głupio byłoby mi odmówić tym bardziej
dziewczynie.
Zajęliśmy
miejsce w rogu Sali na skórzanej, czarnej kanapie. Na przeciwko niej stał
stolik z kartą menu. Oboje wzięliśmy ją w ręce, zastanawiając się co zamówić.
- Polecam
sałatkę z krabami. – powiedziała nagle. Wzdrygnąłem się na te słowa ale nie
dałem po sobie poznać.
- Chyba
zamówię tylko piwo. – odparłem. No co? Każdy facet pije piwo. To nie wódka.
- A ja tą
sałatkę. – rzekła śmiejąc się jak mała dziewczynka. Dosłownie w tym samym
momencie podszedł do nas kelner zbierając zamówienie. Każdy powiedział to co
postanowił. Wtedy wysoki, ciemnowłosy mężczyzna odszedł zostawiając nas prawie
samych.
- Nigdy nie
opowiadałeś mi o swoim życiu w Anglii. – powiedziała nagle dziewczyna. –
Chciałabym posłuchać.
Zamknąłem
usta w podkówkę i ciężko westchnąłem. To była ostatnia rzecz o której chciałem
rozmawiać. Już prędzej powiedziałbym jej o co chodzi z Harrym niż tym co
wydarzyło się gdy jeszcze mieszkałem w Anglii. Historia jest długa i zawiła i
nie ma sensu jej opowiadać. Nawet Lisie. Lubię ją ale lubić kogoś to nie to
samo co zaufać.
- Ja… ja… -
zacząłem jednak nie dokończyłem, gdyż jakiś chłopak śmiejąc się do nas wesoło
zaczął machać. Mam nadzieje, że było to skierowane do Lisy. Chyba tak bo gdy na
nią spojrzałem nie wydawała się być rozbawiona, raczej zirytowana. Odniosłem
wrażenie, że nie przepadała za tym gościem. Był młody, pewnie w jej wieku,
wysoki z brązowymi włosami i tego samego koloru oczami.
- Lisa! –
wykrzyknął. – Cześć. Dawno cię nie widziałem w szkole. Unikasz mnie? – zapytał,
jednak nie był to ton oskarżycielski.
- Nie,
skądże. Byłam w tym tygodniu chora i nie mogłam przyjść do szkoły. Dzisiaj poczułam
się lepiej i whola! Oto jestem. – roześmiała się. To nie była prawda. Lisa była
w tym tygodniu w szkole, tylko musiała unikać tego chłopaka. W sumie zrobiło mi
się go żal. Nikt nie zasługuje aby go olewano. Wiem coś o tym. Nie chce jednak
wracać do przeszłości. Jestem pewien, ze gdyby nie ona może byłbym bardziej
pewny siebie ale nie był bym dobrym człowiekiem.
- Wiesz… nie
chciałbym cię odciągać od przyjaciela ale… może miałabyś ochotę zatańczyć? –
posłał jej niemalże błagalne spojrzenie. Lisa spojrzała na mnie tak jakby
pytając o pozwolenie. Kiwnąłem więc głową. Przeprosiła mnie i zeszła z kanapy
kierując się z chłopakiem na parkiet. Zostałem sam. Nie ma to jak iść na
pierwszą randkę z dziewczyną od dłuższego czasu i pozostać przez nią
porzuconym. Sam jej w sumie na to pozwoliłem ale, czy miałem jakieś wyjście?
Ten chłopak był tak zdesperowany. Chyba mu się podobała. Zresztą… nie tylko
jemu. Dlaczego taka cudowna dziewczyna miałaby się nie podobać chłopakom?
Musieliby być idiotami, racja?
Wstałem i
chciałem iść zamówić kolejną porcję piwa, nie chcąc zwracać uwagę na tańczącą
Lisę z tym chłopakiem kilka metrów dalej. Byłem żałosny. A właściwie czułem się
tak. Muzyka nie była głośna ale chciałem zacząć krzyczeć aby ją ściszono.
Miałem zły humor. Zabawne. Jeszcze 20 minut temu byłem najszczęśliwszym
człowiekiem na świecie.
Nagle poczułem jak ktoś wyższy i silniejszy
ode mnie złapał mnie za ramiona od tyłu i docisnął swoje krocze do mojego
tyłka. To był chłopak. Nie mam pojęcia dlaczego ale poczułem, iż znam perfumy,
których użył. Może to ten zapach podziałał tak na mnie ale poczułem jak robię
się twardy w spodniach. Osoba ta zbliżyła swoje usta do mojego ucha i
wyszeptała znajomym głosem:
- Co tu
robisz chłopczyku w dodatku sam?
Gwałtownie
się odwróciłem i o mało nie udusiłem powietrzem.
- Harry?! –
prawie krzyknąłem na całą salę. Na szczęście ludzie byli tak głośno, że nie
zwrócili na mnie uwagi. – Co ty tu robisz?
- Czyżbyś
się podniecił? To na mój niespodziewany dotyk? – zaczął się zastanawiać a ja
przypomniałem sobie o moim wstydliwym problemie. Szybko starałem się naciągnąć
moją i tak długą koszulkę jeszcze bardziej tak aby zakryć moje miejsce intymne.
Może byłem podniecony przez parę sekund póki nie zdałem sobie sprawy, że to on
jest nie znajomym. A może podświadomie o tym wiedziałem, dlatego tak
zareagowałem?
- Nie
pochlebiaj sobie. – odparłem oschle. – I nie jestem sam tylko z Lisą. –
powiedziałem wskazując ruchem głowy na nią. Harry uśmiechnął się ironicznie.
- I dlatego
tańczy z innym kolesiem? Bo przyszliście tu razem?
Widziałem,
że moje nie szczęście sprawia, iż ten chory sukinsyn ma satysfakcję.
- A ty?
Przyszedłeś sam czy z…
- Zaynem i Perrie?
– odwrócił się wskazując ruchem głowy na całującą się dwójkę na jednej z kanap.
– Oni są zajęci sobą więc postanowiłem się tradycyjnie upić.
- I przespać
z przypadkowym kolesiem?
Jego nastrój
diametralnie się zmienił. Chyba go wkurzyłem. Nie wyglądał już na rozbawionego.
- Nie znasz
mnie. – powiedział tylko.
- Ani ty
mnie a mimo to, nie powstrzymało cię to przed oskarżaniem mnie dzisiejszego
ranka. – przypomniałem mu, gdyż nadal nie mogłem zapomnieć sposób w jaki
bezczelnie powiedział mi co sądzi o tym co się wydarzyło. To był zwykły
cholerny przypadek. Nie wierzę, ze wziął to za rzecz, którą zrobiłem
specjalnie. Poczułem wtedy się naprawdę winny, chodź wiedziałem, że tak nie
jest.
- Zapomnij o
tym. – machnął nie dbale dłonią. Czy on może mnie chociaż raz nie wkurzać? – Po
prostu może równie tak jak ty nie spałem całą noc i byłem zmęczony? – spojrzał mi prosto w oczy. – W każdym razie
przemyślałem to i wiem, ze nie zrobiłeś tego specjalnie. Zadowolony?
Chciałem
wymusić na nim przeprosiny ale wiedziałem, ze nic z tego nie wyjdzie. On będzie
mówić swoje a ja swoje. Cały czas sobie dogryzając nie dojdziemy do
porozumienia. Popatrzyłem w stronę Lisy, która nadal tańczyła z tym chłopakiem.
Chciałem aby to w końcu się skończyło. Chciałem znów usiąść w rogu
pomieszczenia z nią i porozmawiać o różnych bzdetach.
-
Przeprosiny przyjęte. – powiedziałem, chodź doskonale zdawałem sobie sprawę, że
tego nie zrobił. Chciałem go tylko wkurzyć. Harry wywrócił oczami. Jednak nie
dał się sprowokować i nie ciągnął dalej tego tematu.
- Skoro ona
może tańczyć z kimś innym to ty chyba też, co? Chyba, że moja mała fochiasta
księżniczka się wstydzi?
„Moja mała
fochiasta księżniczka”. Och, serio? Nie mógł wpaść na coś bardziej
oryginalnego? Po za tym to nie było ani miłe ani wredne… po prostu nijakie.
- Wracaj do
swoich przyjaciół. – powiedziałem odwracając się jednak zatrzymał mnie głos
Harry’ego. Zrobiłem to więc ponownie i stałem teraz znów naprzeciwko niego:
- Musiałeś
dawno nie uprawiać seksu skoro taki mały gest cię podniecił. – stwierdził. Czy
uprawianie seksu parę miesięcy temu ale kompletnie tego nie pamiętając także
się liczy? Nie sądzę więc postanowiłem tego nie mówić.
- To nie
twoja sprawa. – chciałem odejść jednak Harry złapał mnie za rękę gwałtownie w
swoją stronę ciągnąc.
- Nie
wierzę, że taki ładny chłopaczek nadal jest prawiczkiem. Kiedy ostatni raz się
z kimś kochałeś? – uśmiechnął się w moją stronę, patrząc najpierw prosto w moje
oczy a potem przenosząc wzrok na grzywkę opadającą na nie.
- „Kochałeś”
to za dużo powiedziane.
- Jednonocna
przygoda, widzę. – stwierdził odgarniając dłonią moje włosy z czoła. Moje serce
zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałem co ma zamiar zaraz zrobić. Zachowywał się dziwnie.
Nie sądziłem aby był pijany, ponieważ poruszał się normalnie, rozmawiał bez
bełkotu. Wszystko było w porządku. Nawet jeśli był trochę podpity to nie dużo.
– Z kim? Znałeś tą osobę? – zadał kolejne pytanie nadal poświęcając całą swoją
uwagę moim włosom. Wzruszyłem ramionami. Nie chcę o tym rozmawiać a dręczenie
tylko mnie zniechęci.
- To
naprawdę nie twoja sprawa. – odpowiedziałem cicho. Dłoń Harry’ego podróżowała
od mojego czoła po głowę aż spoczęła na policzku. Dotyk miał ciepły i miły w
dotyku. Nie wiem, może pomylił mnie z kimś? Pierwszy raz widzę aby był taki…
czuły. Zawsze dostawał to czego chciał nie pytając nikogo o zdanie.
- Muszę
wracać do nich. – wskazał ruchem głowy na Zayn’a, który wręcz rozbierał
wzrokiem Perrie a ona siedziała mu uwieszona na szyi. Nie zwracali uwagi na
innych ludzi. Byli zatraceni w swoim świecie i tego im zazdrościłem. – Na
razie, Louis. Lisa to szczęściara. – nie wiedziałem czy ostatnie zdanie w ogóle
wypowiedział czy nie, ponieważ powiedział je tak cicho, ze ledwo mogłem
usłyszeć. Gdyby nie był gejem pomyślałbym, że podoba mu się Lisa i chce ją
poderwać usuwając mnie z drogi. Cóż, był jednak tym gejem.
Z zamyślenia
otrząsnął mnie dopiero dotyk dziewczyny.
- Wróciłam.
– powiedziała zmachana. – George musiał iść do domu. Rodzice do niego
zadzwonili. – dodała z kpiną.
- Chodźmy
stąd. – odparłem. Kątem oka zerknąłem na Harry’ego, który siedział obok
zakochanej parki i patrzył w moją stronę, jednak szybko spuścił wzrok. Na pewno
zaraz przeleci jakiegoś przypadkowego chłopaka więc wolałem nie poświęcać jego
zachowaniu zbyt dużej ilości myśli.
***
Do
francuskiego ogrodu pojechaliśmy taksówką. Na zewnątrz było prawie ciemno i
ledwo co mogłem cokolwiek zobaczyć. Nie przejmowałem się tym jednak.
Najważniejsze było to, że byliśmy razem.
-
Przepraszam, że tyle czasu zajęło mi tańczenie z Georgiem. – powiedziała gdy
wysiedliśmy z samochodu. – Głupio mi teraz.
- Nie
potrzebnie. – odparłem szybko przypominając sobie moją reakcję na
niespodziewany dotyk Harry’ego. To nie powinno mieć miejsca. To Lisa powinna
mnie pociągać w ten sposób. Nie chłopak, tym bardziej Harry. Zwykłego chłopaka
bym ścierpiał ale nie Harry’ego. Wikłanie się z nim w cokolwiek było jak
podwójne gejostwo.
- Po prostu
w szkole przyczepił się do mnie i ciągle za mną chodzi. Mam go powoli dosyć. Na
początku starałam się być miła ale ile można znosić kogoś kto cię irytuje a
cały czas jest w twoim otoczeniu, prawda?
- Rozumiem
cię aż za dobrze. – stwierdziłem, co było prawdą.
- Kim był
chłopak z którym rozmawiałeś? – zmieniła temat.
- Harry.
Lisa
roześmiała się chodź nie miałem pojęcia co było przyczyną wybuchu jej śmiechu.
- Ten Harry?
– zapytała nie dowierzającym tonem.
- Tak, ten
Harry. – potwierdziłem.
- Chłopak z
którym rozmawiałeś zachowywał się w stosunku do ciebie delikatnie. Nie wiem,
jakby był twoim bratem, bliskim przyjacielem bądź chłopakiem. – na dźwięk
ostatniego słowa serce mi przyśpieszyło. Lisa kontynuowała: - Harry, który
podobnież cię nienawidzi nie… patrzyłby na ciebie w ten sposób.
- Uwierz mi,
że to było spojrzenie pełne nienawiści. – powiedziałem wesoło. W tym momencie
zaparło mi dech w piersiach, gdyż najprawdopodobniej doszliśmy do ogrodu
francuskiego. Właściwie był to długi zielony labirynt, u którego krzewów rosły
czerwone róże. Trawa była wysoka, świeża i mokra. Czuć było wieczorną rosę,
która zaczęła na nią nachodzić. Razem z Lisą skierowaliśmy się w jego stronę
mocząc prze okazji buty.
- Prawda, że
cudowny?
-
Przepiękny. – odpowiedziałem rozglądając się w około i chłonąc wzrokiem każdy,
nawet najmniejszy detal tego miejsca. – Zakochałem się. Pierwszy raz w życiu.
Dziewczyna
ponownie roześmiała się.
- Bez
przesady. Każdy był kiedyś zakochany.
- Masz na
myśli plakaty z Mariah Carey gdy miałem 12 lat?
Lisa
spojrzała na mnie jak na skończonego idiotę. Najwyraźniej nie spodziewała się
tego iż 20 – letni chłopak jeszcze nigdy nie był zakochany. To prawda. Ale
nigdzie mi się nie śpieszyło. Miałem jeszcze czas.
- Naprawdę?
Nigdy nie byłeś zakochany? – zdziwiła się.
- Wiesz…
chcę oddać całego siebie osobie, którą pokocham. Chce dla niej być dzień i noc.
Rozumiesz co mam na myśli? Nawet gdyby potrzebowała mnie w najmniejszej
błahostce chce aby zadzwoniła do mnie w środku nocy a ja zerwałbym się z łóżka
aby do niej pojechać. Chciałbym być oddany, w pełni.
- Wow. –
wykrztusiła z siebie dopiero po chwili. – To najpiękniejsze słowa jakie
kiedykolwiek powiedział chłopak.
- Po prostu
nie chce oddać mojego serca byle komu. Ta osoba musi być tego warta. –
spojrzałem jej prosto w oczy. Lisa najwyraźniej zaniemówiła, gdyż milczała
przez dłuższy czas. Chłodne powietrze rozwiało moje włosy, sprawiając, ze parę
kosmyków wpadło mi do oczu. To była ta chwila, ten moment. Nie mogłem tego
przegapić. Nie teraz.
Jednak zanim
zdążyłem zareagować usta Lisy zbliżyły się do moich i musnęła je, najpierw
delikatnie a potem zagryzła moją dolną wargę. Oddałem pocałunek. Dłonie
wsadziłem w jej piękne długie włosy bawiąc się nimi a ona dotknęła moich
ramion. Trwaliśmy w tej chwili przez kilka sekund. Nie mam pojęcia dlaczego ale
przypomniał mi się dotyk Harry’ego w barze, gdy objął mnie z tyłu. Jego dłonie
również spoczywały na moich ramionach, dokładnie w tym samym miejscu. Nie
chciałem jednak o tym myśleć. Teraz liczyła się tylko ta chwila. Idealna dla
mnie. Czułem się szczęśliwy. Uśmiechnąłem się lekko przez pocałunek.
- A czy ja
jestem tego warta? – zapytała odrywając się ode mnie. Nie wiedziałem co
odpowiedzieć ale Lisa poszła w głąb labiryntu najwyraźniej nie czekając na
odpowiedź. Pobiegłem za nią. Szliśmy obok siebie, stykając się ramionami i
milcząc.
„Tak jesteś
tego warta” – pomyślałem ale nie wypowiedziałem tego na głos.
***
Biegaliśmy
jeszcze długo po labiryncie ganiając się i śmiejąc aż w końcu zmęczeni
opadliśmy na trawę. Wróciliśmy o 23:30. Wszyscy już praktycznie spali więc
uśmiechając się do siebie na pożegnanie poszliśmy do swoich łóżek. Byłem tak
podekscytowany, iż czułem, że dzisiejszej nocy nie usnę. To już druga noc z
rzędu. Jednak tym razem głowę zaprzątały mi myśli pozytywne.
Rano
zadzwonił budzik. Choleracholeracholera. Kompletne zapomniałem, ze dzisiaj mam
zajęcia o 9:00. Byłem pogrążony we własnym świecie i dziękować bogu, ze miałem
nastawiony budzik. Środa i czwartek minęły znakomicie ale nadszedł piątek,
czyli pora na wczesne wstawanie. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że tutaj
dzień tygodnia zaczyna się od piątku a nie poniedziałku. Francja to jednak
dziwny kraj z dziwnymi zasadami.
Przy
śniadaniu posyłaliśmy sobie z Lisą, co jakiś czas ukradkowe spojrzenia, co nie
uszło uwadze Nialla, który spojrzał na nas uśmiechając się pod nosem. Musiał
się domyśleć, że wczorajsza randka udała się i doszło do czegoś pomiędzy nami.
Gdy chciałem
iść na zajęcia, w holu dogoniła mnie Lisa odwracając się aby spojrzeć czy nikt
za nią nie poszedł i szepnęła:
- Zaczekaj.
Potem
podbiegła do mnie i dała szybkiego
całusa w policzek, życząc miłego dnia. Uśmiechnąłem się i od razu po tym jak
poszła, dotknąłem miejsca, które pocałowała. Udowodniłem coś sobie. Potrafię
się zakochać w dziewczynie. Ale czy to naprawdę była miłość? W drodze na
zajęcia głowę zaprzątał mi wczorajszy pocałunek z Lisą ale i dotyk Harry’ego,
który zadziałał na mnie tak jak zdecydowanie nie powinien.
Super wyszedł ci ten rozdział <3 mam nadzieję że w następnych Lou będzie z Harrym a nie z Lisą
OdpowiedzUsuńYeaaah, pierwszy komentarz xd rozdział jak zawsze zajebisty <3 tylko niech Lisa nie wpierdziela się już w Larrego xd CHŁOPAKU, PISZ DALEJ, bo naprawdę masz talent i znowu mnie trzymasz w niepewności, chcę już kolejny rodział xd czekam więc xx
OdpowiedzUsuńno dobra, drugi komentarz xd
UsuńDroga Liso, chciałabym, żebyś łaskawie odpierdoliła się od Louisa, ponieważ jest on najprawdopodobniej gejem (tylko jeszcze o tym nie wie) XD
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to ten rozdział jest naprawdę ciekawy :) Tylko gdy Lisa działami troszkę na nerwy :P Ja chcę Larrego! xx
~Ania Domańska
Jeju cudowny!! Bosh kocham ten rozdzial! Moim zdaniem Lou i Lisa do siebie pasuja ale w koncu fo olowiadanie o Naszym kochanym Larrym xx
OdpowiedzUsuńNo cudownie! czekam na nexta moj idolu nr. 1 :* -Juleczka xx
to opowiadanie* -Juleczka xx
UsuńLisa?
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie. Trzy razy nie dziękujemy.
Weźcie tę kobietę daleko i zamknijcie w pomieszczeniu bez klamek (i drzwi na wszelki wypadek). Oki mogła być przyjaciółeczką, ale oficjalnie przegięła.Lou jest tylko i wyłącznie Harrego. I ty Robert na to pozwalasz? Przecież to Lułis! Uosobienie gejostwa! No halo, halo chyba komuś się prochy pomyliły...
Z drugiej strony...LARRY! Szybko się podnieca nasz Tommo! I taki słitaśny Harry <3
"Wikłanie się z nim w cokolwiek było jak podwójne gejostwo. "
Ok. Harry przyznaje premium gejostwa za bycie z nim. NO TO LOUIS NA CO TY CZEKASZ?!
Tak więc, rozdział świetny jak zawsze. Czekam na next :*
/Czytelnikus Pospolitus
zajebisty <3 ;o po prostu super ;33
OdpowiedzUsuńWidzę że nie tylko mnie Lisa wkurza...a tak to świetny rozdział c; czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńBoże, jak Lisa mnie wkurza. I widzę, że nie tylko mnie. Niech ona się lepiej odczepi od Lou, bo on to jest TYLKO Hazzy.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :*
dodawaj następny, bo nie wytrzymam xx
OdpowiedzUsuńŚwietne ^^ Następny proszę! :D
OdpowiedzUsuńJezu Jezu Jezu ! Normalnie kocham to ff.. ! ♥ Hahaha nasz drogi Lou się podniecił ^^ No i prawidłowo.. ! Moim zdaniem Harry w tym rozdziale był wyjątkowo miły ^^ A co do Lisy, widzę że nie tylko mi działa na nerwy.. Wiem, że to twoje ff i twoja sprawa o czym piszesz ale ja chce LARRY moments, a Lisa wyjątkowo to przeciąga. Louis jest gejem no helooł ! xD Już się nie mogę doczekać 7 ^^ Czekam na to rozwinięcie akcji i na więcej Larry'ego <3! Bye :3
OdpowiedzUsuń"Potrafię zakochać się w dziewczynie"
OdpowiedzUsuń*o*
I nad tym zdaniem powinnaś się głęboko zastanowić :)
OdpowiedzUsuń