czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 4 „Zdążyłem się już przyzwyczaić, że Francja nie jest normalnym krajem.”

Od autora: Rozdział miał pojawić się w poniedziałek a nie w czwartek, nie planowałem tego ;) ale postanowiłem wyjechać do babci na trzy dni a ona nie ma w –fi czego niestety nie wiedziałem, dlatego wcześniej was nie poinformowałem. Teraz na szczęście jestem w domu i rozdziały będą się pojawiać regularnie. Już nie pamiętam co w tym rozdziale dokładnie się działo haha ponieważ aktualnie pisze już 8 rozdział!! Muszę się wam przyznać, że nie mogę się doczekać aż przeczytacie 7! Bo od tego rozdziału akcja dzieje się tak jak chciałem. Bo teraz trochę spierdoliłem między Louisem i Harrym. Nie było tak w planach ;). Dziękuje _Silver_Tiger_ za zbetowanie rozdziału J mam nadzieje, że kolejny raz źle nie podałem jej TT bo to byłaby totalna żenada! ;P


Dzisiejszej nocy nie spałem. Całą noc starałem się namalować obraz Harry'ego takiego, jakim Pan Bóg go stworzył. Nie wyszło mi idealnie i naprawdę byłem wręcz przekonany, że jego ciało nie jest takie, jakie powinno być, ale zawsze wychodzę z zasady: "Lepiej coś zrobić a źle, niż nie zrobić nic". Wziąłem szybki prysznic i zbiegłem po schodach na dół, jeszcze z mokrymi włosami. Chciałem iść do kuchni i zrobić sobie coś do jedzenia, jednak to, co tam zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nad patelnią stała mama Nialla i Lisy i smażyła jajecznicę w samej bieliźnie! Tak, wiem, powinienem dziękować Bogu, że nie jest naga, ale mimo wszystko czułem się niekomfortowo. Chciałem wyjść i udać, że w ogóle nie miałem zamiaru tam wejść, jednak powiedziała, nadal stojąc do mnie odwrócona:
- Wchodź, wchodź. Nie masz się co skradać - rzekła rozbawionym tonem. - Chodź, zobaczysz czy dobra.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że miała na myśli jajecznicę. Oddychając z ulgą, podszedłem do niej nieśmiało. Kobieta wręcz na chama wsadziła mi łyżkę do ust, z uwagą obserwując moją reakcję. Z trudem przełknąłem posiłek, ale nie dlatego, iż był niedobry czy coś, po prostu pani Horan patrzyła się na mnie z takim zainteresowaniem, że czułem jak dłonie mi się pocą, a serce wali niczym młot.
- Dobre - wydukałem w końcu.
- Co za ulga - roześmiała się, choć byłem pewien, iż nawet gdybym ją skrytykował, to zbytnio nie wzięłaby tego do siebie. - Przepraszam, że mam na sobie tylko bieliznę, ale jest strasznie gorąco - wyjaśniła. Miała rację, na zewnątrz było co najmniej 30 stopni. Nawet w takie upalne dni wolałem się grzać w rurkach niż założyć krótkie spodenki. Tak, nie lubię swoich nóg.
- Nie szkodzi - odpowiedziałem cicho. Miałem wrażenie, że jej piersi zaraz wyskoczą ze stanika. Nie chciałem tego oglądać.
- A podoba ci się? - zapytała nagle. - James nie lubi koronek, ale mimo to musiałam ją kupić.
- Jest w porządku - powiedziałem. Czułem, jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. Ewidentnie się rumieniłem. Dlaczego ona pyta mnie o takie rzeczy? To jakaś propozycja? Mam nadzieje, że nie. Podoba mi się jej córka - nie ona. W tym momencie do kuchni, ku mojej uldze, weszła Lisa. Wyglądała na rozbawioną.
- Mamo! Nie gnęb go. Skąd Louis ma wiedzieć takie rzeczy?
Ona jednak machnęła niedbale dłonią.
- To fakt. Na pewno nie zna się na bieliznach, ale chyba wie, czy mu się podoba, czy nie - odparła. I miała trochę w tym racji. Chyba nie próbowała mnie uwieść.
Lisa jak zwykle wyglądała pięknie. Włosy miała upięte w wysoką kitkę, a rozłożysta spódniczka w kwiatki tylko dodawała jej uroku. Na nogach miała sandałki, a jej dłonie zdobiły srebrne bransoletki. Spojrzałem na nią, zatapiając oczy i zapominając chociaż na chwilę o bożym świecie. Jej usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu w chwili, gdy zauważyła, że ponownie jej się przyglądam. Mam nadzieję, iż nie zdała sobie sprawy, że mi się podoba, ale to inteligentna dziewczyna, więc dlaczego nie miałaby?
- Jak się spało? - zapytała, siadając na blacie kuchennym i machając nogami. Musiało minąć kilka sekund, nim zorientowałem się, że kieruje te słowa do mnie i, wyrywając się z zamyślenia, odpowiedziałem, odchrząkując:
- W porządku - odparłem, choć to nie była prawda.
- Wybacz, ale wyglądasz, jakbyś w ogóle nie spał.
Zdumiała mnie jej spostrzegawczość. Miała w zupełności rację. Nie spałem przez Harry'ego Pieprzonego Stylesa. Może być z siebie dumny. To dopiero trzeci dzień, a ja wyglądam jak po całonocnej balandze. Panna Isabelle pomyśli, że nie traktuję tych zajęć serio, co nie było prawdą. Udowodniłem to, malując całą noc portret Harry'ego.
Zanim jednak zdążyłem odpowiedzieć, do kuchni wtargnął Niall. Miałem ochotę schować się pod stół. Miałem ogromną nadzieję, że już zapomniał o tym okropnym incydencie i chyba tak było, bo nic o tym nie wspomniał, tylko zapytał, co jego mama smaży. Odetchnąłem z ulgą. Jeden problem mam za sobą.
- Aha, jutro chciałabym mieć cały dom dla siebie i dla taty - powiedziała kobieta, patrząc raz na mnie, raz na Nialla, a raz na Lisę. - Więc, możecie spędzić noc u swoich znajomych?
- Mamo, po co wam aż cały dom? - spytała dziewczyna. Jej matka wzruszyła ramionami.
- To sprawy moje i taty - ucięła. - Muszę wiedzieć, czy mogę na was liczyć?
- Tak. Zadzwonię do Betty. U niej mogę spędzić noc - powiedziała Lisa, na co jej rodzicielka uśmiechnęła się. Potem posłała pytające spojrzenie Niallowi.
- Zrobimy sobie z kumplami męski wieczór. Nie ma spraweczki - rzekł blondyn.
- A ty, Louis? Zdążyłeś już kogoś poznać?
Westchnąłem. Oczywiście, że tak. Jedną osobę, to był Liam, ale słabo go znałem i zamieniliśmy parę słów, nie chciałem go prosić o takie coś! To by go spłoszyło. A drugą osobą był Harry. Wprawdzie już byłem u niego w domu, ale on nienawidzi mnie. Nie mogłem prosić go o takie coś! Poza tym, nie mam najmniejszej ochoty u niego nocować. To zapatrzony w siebie dupek. Może ma czasem przejawy człowieczeństwa, ale w większości zachowuje się jak ostatni kretyn na ziemi. Brak mu wrażliwości i empatii.
- Tak, poznałem, ale myślę, że…
- Wspaniale! - klasnęła w dłonie. - W takim razie bez problemu spędzicie tę noc poza domem. Louis, poproś swojego znajomego, aby pokazał ci Francję.
- Ja też mogę - powiedziała cicho Lisa, a ja otworzyłem szeroko oczy, lekko zaskoczony jej reakcją. Była wyraźnie zazdrosna. Nie miała w końcu pewności, czy moim znajomym jest chłopak, czy dziewczyna. Postanowiłem ją uspokoić.
- Myślę, że Harry nie jest najlepszą osobą do oprowadzania, więc kiedyś na pewno wybiorę się z Lisą.
- Harry? - zmarszczyła brwi. - Kto to jest?
- Mój znajomy - odparłem i dostałem kolejne zdziwione spojrzenie od dziewczyny. Postanowiłem jednak już jej się nie tłumaczyć.

                                                                       ***

Przed zajęciami zauważyłem Harry'ego, który stał oparty o ścianę, z książką, którą czytał. Naciągnąłem kaptur od bluzy na głowę i przeszedłem obok niego. Nie chciałem, aby mnie poznał, choć, nawet gdyby do tego doszło, to jestem pewien, że nie zwróciłby na mnie chociaż najmniejszej uwagi. Wczoraj naprawdę wyglądał na złego. Trochę znam się na ludziach i jestem pewien, iż jest osobą, która nie prędko wybacza. Kiedy wszedłem do Sali, panna Isabelle już się tam znajdowała. Siedziała przy biurku i postukiwała niecierpliwie o nie palcami. Z trudem przełknąłem ślinę. Mam nadzieję, że Harry nic jej nie powiedział. Z walącym sercem podszedłem do niej, stając naprzeciwko, a z moich ust wydobyły się pierwsze nieśmiałe dźwięki:
- Dzień dobry.
- Witaj, Louis - uśmiechnęła się. - Widzę, że prawidłowo wykonałeś zadanie.
Zmarszczyłem brwi.
- Słucham?
- Wywiązałeś się z zadania. Brawo.
To kompletnie mnie zbiło z tropu. Nie miałem pojęcia, o czym kobieta mówiła. Nie chcąc się nad tym dłużej zastanawiać, wyjąłem z torby obraz z Harrym i podałem nauczycielce:
- Nie wiem, o jakim zadaniu pani mówi, ale tu jest praca domowa, którą pani zadała.
Panna Isabelle posłała mi spojrzenie o czystym zdziwieniu. Po chwili odchrząknęła i uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś pewien, że nie oddałeś mi już pracy?
- Tak - potwierdziłem stanowczo. - Czemu pani pyta?
Kobieta westchnęła ciężko i wyjęła spod biurka następny obraz na którym widniał Harry. O co w tym chodziło?
- Dzisiaj rano znalazłam tą pracę z podpisem "proszę, oto moja praca. Louis."
Przełknąłem z trudem ślinę.
- Ja… naprawdę nie wiem o co w tym chodzi - co nie było prawdą, gdyż się domyślałem. Wtedy panna Isabelle wstała od biurka i wyszła z Sali. Ja zostałem tam sam. Wziąłem głęboki oddech. To się nie mogło udać. A najgorszy był fakt, że mogło, gdybym nie miał tak długiego języka. Mogłem moją opinię na temat Harry'ego pozostawić dla siebie. Po chwili kobieta wróciła z chłopakiem o bujnych lokach, który posłał mi spojrzenie oznaczające jedno: był zły. Bardzo zły.
- Nie wykonaliście mojego zadania - stwierdziła. - Harry namalowałeś obraz za Louisa, prawda? A on o tym nie wiedział i narysował z pamięci. Oj, chłopcy. Jeśli mieliście zamiar mnie oszukać, mogliście to zrobić bardziej… dokładnie.
Zerknąłem na Harry'ego, który patrzył się w ścianę, a dłoń miał zaciśniętą w pięść. Ociekał wręcz wściekłością. Czuję, że po zajęciach dopadnie mnie i wrócę do domu z rozwalonym nosem. Jestem takim idiotą. Wszyscy powtarzali mi to od dziecka. Z czasem zrozumiałem, że to nieprawda, ale teraz znów dochodzę do wniosku, że może jednak się nie mylili? Zawsze wszystko potrafię spieprzyć. Nawet takie coś.
- To moja wina - odezwałem się. Harry nadal stał, milcząc, więc kontynuowałem: - Potrzebuję więcej czasu. Nie przełamię się od razu.
- W porządku. Chciałam, abyście chociaż spróbowali - rzekła kobieta bardziej pogodnie. - Mam nadzieję, że na przyszłość będziecie wykonywać moje zadania. Ale teraz, za karę, po zajęciach zostaniecie, aby posprzątać salę. Musicie się nauczyć, że mnie się nie okłamuje.
Harry otworzył usta, abym, zapewne, zaprotestować, ale je zamknął, rezygnując. Przekląłem pod nosem. Nie chcę spędzać z nim dodatkowego czasu. Chociaż może to dobry moment do pogodzenia się, ponieważ jutro będę stał pod jego drzwiami jak zbity pies i błagał go, aby pozwolił mi u siebie zanocować. No, po prostu świetnie!
                                                                       ***
Na dzisiejszych zajęciach musieliśmy namalować banana. Naprawdę, panna Isabelle nie wpadała na bardziej szalony pomysł? Nie zdziwiłbym się, gdyby pewnego dnia przyprowadziła kozę i kazała nam ją naszkicować. Westchnąłem. Dla mnie to było głupie i bezcelowe. Bo co jest ciekawego w malowaniu banana? To było banalne, a nawet bardziej. Nawet 4-latek dałby radę. Więc dlaczego my, jako studenci, mający większe pojęcie o tym od przeciętego człowieka, musimy to robić?
- Jak ci idzie? - zapytał Liam, zerkając na moją pracę. Wzruszyłem ramionami.
- Właściwie to całkiem nieźle. Już prawie skończyłem - odpowiedziałem.
- Mój banan na razie przypomina coś na kształt rury - roześmiał się. Zawtórowałem mu, choć nawet nie przyjrzałem się jego dziełu. Miałem coś powiedzieć, ale poczułem, że ktoś stoi za moimi plecami. Nie myliłem się. Po chwili usłyszałem głos:
- Źle. Louis, absolutnie nie czujesz tego obrazu - powiedziała panna Isabelle. Wywróciłem oczami. Nauczycielka była nad wyraz wymagająca. Miałem wrażenie, że dla niej wszystko zrobione przeze mnie było bez sensu. Ale nie powinienem się jej czepiać. Nie wykonałem poprzedniego zadania, a potem próbowałem ją oszukać, właściwie próbowaliśmy, ale to ja mam problem z nagością, więc to moja wina, nie Harry'ego. - Wiesz w ogóle, co przedstawia?
Kiwnąłem głową.
- Banana.
Z ust nauczycielki wydobył się głośny śmiech. Nie miałem pojęcia, o co mogło jej chodzić? A co innego mógł przedstawiać?
- Skojarz banana z czymś innym i maluj. Wykaż się wyobraźnią - poradziła kobieta, a ja zacząłem myśleć. Co przypomina mi banan… no tak. Już wiem. Ale absolutnie nie powiem tego, ani nawet o tym nie pomyślę. Takie granie na mojej psychice jest oburzające.
- Niczego mi nie przypomina - powiedziałem, choć nie było to oczywiście zgodne z prawdą.
- Penis! - wydarł się ktoś z końca Sali. Nawet się nie odwróciłem, tylko siedziałem skulony na krzesełku, czerwieniąc się jak małe dziecko.
- Może być - powiedziała panna Isabelle. - Wiem, Louis, że masz z tym problem, ale ja tutaj nie widzę żadnej nagiej osoby, więc na pewno sobie z tym poradzisz. Maluj.
Kobieta odeszła ode mnie, a ja kompletnie straciłem ochotę na dokończenie obrazu. Próbowałem coś tam malować, ale to już nie było to samo. I nie skorzystałem z rady osoby z tyłu. Nie będę porównywał banana do penisa.

                                                                       ***

Po zajęciach, zgodnie z zaleceniem wykładowczyni, w Sali zostałem tylko ja i Harry. Widziałem, jak chłopak wyrzucał papiery, walające się po podłodze do kosza, starając się nie patrzeć na mnie. Ja tymczasem podlewałem kwiatki. Gdy skończyłem to robić, zacząłem się zastanawiać, czy nie wziąć mopa i nie umyć podłogi, ale zrezygnowałem z tego. Postanowiłem za to umyć tablicę. I gdy to robiłem Harry się odezwał:
-  Pójdę już. Z resztą doskonale dasz sobie radę sam - powiedział, otwierając drzwi. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Chciał mnie zostawić tutaj?
- Oboje oszukiwaliśmy - zaznaczyłem stanowczo.
- To prawda. Ale tylko ty jesteś takim idiotą - odpowiedział bezczelnie. Zacisnąłem mocniej palce na gąbce. Wyjdę z siebie przez niego. W życiu nie spotkałem się z bardziej samolubnym i rozpieszczonym, chodź biednym chłopakiem.
- A ty jesteś… - urwałem, ponieważ wszedł mi w zdanie.
- Zadufanym w sobie, aroganckim palantem - dokończył z szerokim uśmiechem, który nie był wesoły, raczej ironiczny. - Powinieneś wymyślić mi nową ksywkę, ponieważ ta już mi się przejadła.
Wywróciłem oczami.
- W każdym razie, faktem jest fakt, iż oboje oszukiwaliśmy i oboje powinniśmy ponieść za to karę.
- Po pierwsze: sprzątnąłem papiery. A po drugie: uzgodniliśmy, że malujemy siebie nawzajem.
- Ty to uzgodniłeś. W dodatku sam ze sobą - odgryzłem się. Prawda była taka, że wczoraj byłem tak zestresowany dzisiejszym dniem, iż kompletnie zapomniałem o tym, co Harry mówił. Chyba rzeczywiście wspominał przed wejściem do samochodu, że namaluje siebie, abym ja nie musiał tego robić. Nie miałem problemów z przyznaniem się do błędu, ale nie przed takim dupkiem, któremu tylko zrobię tym przyjemność.
- Myśl jak chcesz. W każdym razie, ja wychodzę. - powiedział, otwierając drzwi. Gotowało się we mnie coraz więcej złości. Ten kretyn zamierzał wyjść i zostawić mnie kompletnie samego? Nie mogłem uwierzyć w to, jaki był bezczelny. Nie będę go prosić o żadną łaskę. Ławki w parku też mogą być wygodne, prawda?
- Samolubny drań! - krzyknąłem na odchodne, ale odpowiedział mi trzask zamykanych drzwi.

                                                                       ***

Wracałem do domu taki wściekły, że omal nie wpadłem pod samochód. Mężczyzna jadący nim zaczął coś do mnie krzyczeć, a ja o mało nie pokazałem mu środkowego palca, ale odezwała się we mnie moja cholerna nieśmiałość i zrezygnowałem z takiego rozwiązania. Nie zwróciłem za to na niego uwagi i nadal szedłem przed siebie. Jak ten dupek mógł mi to zrobić? Te studia to było spełnienie moich marzeń, ale on sprawia, że stają się moim największym koszmarem.
Gdy otworzyłem drzwi wejściowe, usłyszałem dziwną ciszę w domu, w którym zwykle było głośno. Pomyślałem więc, że nikogo nie ma i, zadowolony z takiego rozwiązania, chciałem iść do swojego pokoju i zaszyć się w nim na całą wieczność. Dobrze, że jutro mamy wolne. Naprawdę, uniwersytet to jest w tej chwili ostatnie miejsce, w którym chce się znaleźć. Położyłem torbę na kanapie i spojrzałem za okno. Była cudowna pogoda i szkoda by było przesiedzieć cały dzień w domu, więc skierowałem swoje kroki na taras, który znajdował się za szklanym drzwiami w salonie. Otworzyłem je i własnym oczom nie mogłem uwierzyć! Czyli już wiem gdzie znajdowała się rodzinka.
- Louis! - krzyknęła pani Horan, machając do mnie. Leżała na leżaku z okularami przeciw słonecznymi na nosie i… to chyba była jedyna rzecz, którą miała na sobie, bo poza tym znajdowała się naga, podobnie jak jej mąż i Niall. Lisa także tam była, tyle że w kostiumie kąpielowym. Dzięki Bogu, że jej również nie musiałem oglądać bez niczego. - Rozbierz się i przyłącz do nas! - dodała radośnie. Starałem się patrzeć w drugą stronę. Naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty oglądać ich nago.
- Ja… ja… - zacząłem się jąkać, nie wiedząc, jakie kłamstwo wymyślić. - Um, jestem zmęczony. Może kiedy indziej.
- To właśnie idealny sposób, aby się zrelaksować - nalegała dalej kobieta. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.
- Nie zmuszaj go, mamo - odezwała się Lisa, za co byłem jej cholernie wdzięczny.
- Louis, nie wstydź się! - powiedział Niall. - I tak cię już widziałem nago. Dwa razy - dodał poruszając wymownie brwiami. Zdecydowanie zacząłem się rumienić. - I stwierdzam, że nie masz się czego wstydzić.
"Błagam Niall, przestań" - powtarzałem w myślach.
- Naprawdę jestem wykończony - rzekłem, drapiąc się, cały zestresowany, w kark. - Ale dziękuję za zaproszenie.
- Och, no dobrze - westchnęła kobieta. - To przynieś mi, kochanie, chociaż krem do opalania. Jest w łazience, w górnej szafce - poprosiła. Kiwnąłem głową i zniknąłem w głębi mieszkania. Tam stanąłem pośrodku salonu, zaczynając ciężko oddychać. Boże, to, co przed chwilą zobaczyłem, na długo pozostanie w mojej pamięci. Jak można nie mieć wstydu? I to przed własną rodziną? Ja bym sobie nigdy na takie coś nie pozwolił, nawet przed moją dziewczyną. Jak widać, jedyną normalną osobą tutaj jest Lisa. Szkoda, że ma taką niepełnosprawną umysłowo rodzinę. Wziąłem kolejny głęboki oddech i, ociągając się, poszedłem do łazienki. Nie mogłem uwierzyć, że zaraz będę musiał tam wrócić. Nie chcę tego. Naprawdę nie.
Otworzyłem górną szafkę i zacząłem po kolei świdrować wzrokiem różne kremy, toniki czy balsamy, aż nagle natrafiłem na tubkę z napisem "krem do opalania". Tak, to musi być to. Pochwyciłem to w rękę i zamknąłem drzwiczki. Gdy się odwróciłem, wydałem z siebie cichy pisk, ponieważ przede mną znajdowała się Lisa, której kompletnie się nie spodziewałem. Uśmiechała się do mnie, czego nie byłem w tym momencie w stanie odwzajemnić.
- Daj. Ja to zaniosę mamie - powiedziała.
- Dziękuję - odpowiedziałem, podając jej krem. Nawet nie udawałem, że mogę to zrobić i to żaden problem. Bo to zdecydowanie był problem. Bardzo duży.
- Przepraszam za tę… sytuację.
- Nie ma sprawy. Zdążyłem się już przyzwyczaić, że Francja nie jest normalnym krajem.
Po tych słowach oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wiesz…. Miło mi się ostatnio z tobą spędzało czas w kawiarni. Myślę, że powinniśmy to powtórzyć, tylko tym razem zabiorę cię gdzie indziej - powiedziała tajemniczo.
- Gdzie? - zapytałem sam siebie, ponieważ, nim się zorientowałem, dziewczyny już nie było. Westchnąłem.

                                                                       ***

Następnego dnia pani Horan od rana ustawiała świecie w całym domu i miała wyjątkowo dobry humor. W przeciwieństwie do mnie. Byłem zły i smutny jednocześnie, ponieważ perspektywa samotnego spania na ławce, gdzie znów mogę zostać okradziony, nie była satysfakcjonująca. Śniadaniem zajęła się Lisa, ponieważ, jak powiedziała jej mama, "Ona nie ma teraz do tego głowy". Chyba powinienem pominąć fakt, że miała na sobie tylko bieliznę i prześwitujący czarny szlafrok? No cóż, tak właśnie było. Obawiałem się, że jutro po powrocie cała nasza trójka zastanie dom w opłakanym stanie. Ta rodzina prowadziła, zdaje się, bujne życie seksualne i na pewno nie mieliby oporów przed spróbowaniem czegoś nowego.
Zadeklarowałem się, że pomogę w robieniu tostów, ale Lisa absolutnie odmówiła. Niall tymczasem czytał gazetę, pogrążony w swoim świecie.
- Kolega, u którego będziesz spać, to…. - zaczęła Lisa.
Przez moment nic nie odpowiadałem. Liam, Harry, Liam, Harry, Liam, Harry. Te dwa imiona krążyły po mojej głowie i nie chciały wyjść.
Nie wiem, czy to przez to, że więcej czasu z nim spędziłem, czy po prostu dlatego, że jestem takim idiotą, ale powiedziałem….
- Harry.
- Och - dziewczyna zmarszczyła brwi i nawet nie zauważyła, jak dwie kromki chleba wystrzeliły z tostera. - Ten Harry, którego nie lubisz?
- Tak. To ten - odpowiedziałem, spuszczając wzrok, wściekły sam na siebie. Nie zasługiwał, aby nawet o nim wspominano.
- Mówiłam, że się polubicie. Ciebie nie da się nie lubić - uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja miałem wrażenie, że zaraz się opluję. Błagam. Nie lubimy się jeszcze bardziej niż ostatnim razem. - A więc, Niall zawozi mnie do koleżanki, więc ciebie może bez problemu podrzucić do Harry'ego, prawda, Niall?
Dopiero wtedy blondyn otrząsnął się z zamyślenia i, odkładając gazetę, rzekł:
- Tak, tak, jasne. Nie ma sprawy.
Cholera. Czyli nici z samotnego spania na ławce. Dzięki Bogu, że wtedy pojechałem z nim i Zaynem do jego domu, ponieważ nie miałbym pojęcia, gdzie mieszka i to by było co najmniej dziwne.
- Mogę tam iść piechotą. Żaden problem - powiedziałem,  co było prawdą. Spokojnie doszedłbym tam o własnych siłach albo zamówił taksówkę, chociaż zastanawiam się, jak bym się dogadał z kierowcą.
- Dla nas absolutnie też! - Lisa wyjęła w końcu upieczone kromki chleba na talerz i podała najpierw mi. Niall spojrzał na nią oburzonym wzrokiem, ale nic nie powiedział. - To uszykuj się za dwie godziny - dodała. Kiwnąłem głową. Jestem ciekaw miny loczka, gdy zobaczy mnie przed swoimi drzwiami.

                                                                       ***

Czarna piżama - wzięta. Szczoteczka - wzięta. Kapcie - wzięte. Szczotka - wzięta. Szampon - wzięty. Ubrania na zmianę - wzięte. Melisa - wzięta. Krem na noc - wzięty. Telefon - wzięty. Kanapki - wzięte. Szlafrok - wzięty. Poduszka - wzięta. Koc - wzięty.
Niektóre rzeczy może wydają się absurdalne, ale nie mam pewności, czy wielkoduszny Harry użyczy mi swojego jedzenia, a w ogóle może kazać spać na klatce schodowej, dlatego zaopatrzyłem się w poduszkę i koc. A melisa - nie oszukujmy się. Ten dupek każdego potrafi wyprowadzić z równowagi, nawet najspokojniejszą osobę. Tak, tak, mówię o sobie. Jestem bardzo spokojny, ale absolutnie nie przy nim.
W samochodzie Niall puścił na full jakąś francuską piosenkę i zaczął śpiewać. Siedziałem z tyłu z miną człowieka, który właśnie zjadł coś kwaśnego. Okno było otwarte, więc wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony. Na początku poprawiałem fryzurę, ale potem dałem temu spokój. Prócz Lisy, nie mam dla kogo ładnie wyglądać.
Opisałem bardzo chaotycznie drogę Niallowi i, gdyby sam się nie domyślił, gdzie to jest, to jestem pewien, że nie dojechalibyśmy pod właściwy adres. Na szczęście poznałem znajomy budynek i powiedziałem:
- To tutaj.
Wtedy blondyn zaparkował, choć równie dobrze mógłby się po prostu zatrzymać. Droga i tak była pusta. Niechętnie otworzyłem drzwiczki i, dziękując za podwózkę, zabrałem swoją torbę, która, nie ukrywam - była dosyć ciężka.
Potem wszedłem do środka, kierując się schodami na górę.
Gdy znalazłem się pod jego drzwiami, z mieszkania naprzeciwko usłyszałem znajome szczekanie psa. Rzeczywiście. Każdy mógłby się wkurzyć. Przełknąłem z trudem ślinę i zapukałem do drzwi.
Nie mam pojęcia, dlaczego to robię, ale naprawdę nie chciałem nocować na zewnątrz, tym bardziej, iż niebo było prawie czarne i w przeciągu godziny mogło zacząć lać i grzmieć. Wolałem mieć schronienie, nawet u takiego dupka.
Usłyszałem kroki. To on.
Cholera.

21 komentarzy:

  1. Boooooooze cudowny! Dawaj dalej ;* Boje sie o Lou :( Do nastepnego! ♥ Sorki ze taki krotki kom ale jakos nie mam weny do pisania :/ Nie moge sie doczekac nowego rozdzialu! -Juleczka xx

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest przecudowne annsnd masz talent, chlopaku!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Skojarz banana z czymś innym i maluj. Wykaż się wyobraźnią"
    JEZU, NIE MOGĘ, NAPRAWDĘ? xDD
    Ale tak poza tym, chciałam napisać, że też jesteś dupkiem. W takim momencie kończyć? Mam nadzieję, że teraz dodasz szybciej 5 rozdział :)
    No, to życzę miłego dnia, Robert :)
    x

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :D czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha przez praktycznie pół rozdziału śmiałam się jak głupia :D Mam nadzieję, że Harry przyjmie Lou na tę jedną noc i że się pogodzą ;)) Jak mogłeś skończyć w takim momencie.. To niedopuszczalne :D Nie chce mi sie pisać długiego komentarza (jestem zbyt leniwa) więc do następnego :3 +Życzę dużo weny ;d xx.

    OdpowiedzUsuń
  6. UGH ty też jesteś dupkiem :D
    nie kończy się w takim momencie!
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny, ale w takim momencie się nie kończy :c
    Mam nadzieje, że Harry nie będzie aż tak bezdusznym debilem i przenocuje go na tę jedną noc. :)))
    Nie mam chyba co marzyć o czymś więcej między nimi, prawda? tak wiem.
    wspominałam już jak ta Lisa działa mi na nerwy? ugh TAK.
    nie to, że coś ale Louis chyba za bardzo się nią interesuje.. no tak, wiem Harry to cham a Lou jest CHYBA hetero(jak na razie XD) więc dlaczego miałby na niego polecieć ? (co ja pisze wgl. )
    Trochę się rozpisałam. Nie przejmuj się tym co pisze. :D
    Co do rozdziału to, śmiałam się przez prawie cały, głównie przez nauczycielke i no oczywiście tą chorą rodzinkę. XDD
    Niech się pogodzą i będzie dobrze.. (ale i tak znając ciebie pokomplikujesz sprawy)
    no nic.. ogółem rozdział bardzo dobry i oby tak dalej <3
    PS. Przez ciebie nie moge się doczekać 7 rozdziału. ale jak na razie czekam na 5,
    Miłych wakacji i dużo weny i nowych pomysłów. :)))
    Pozderki <3

    OdpowiedzUsuń
  8. super i widzę, że lubisz Eda, nie mylę się?
    sprawy się skomplikowały ale mam nadzieje, że będzie okay.
    pisz dalej, życze weny i wytrwałości :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Przy tym rozdziale też się trochę uśmiałam, jeśli mam być szczera. Rodzina Horanów jest bezbłędna! No, może poza Lisą. Och, oczywiście, wiem, ona jest słodka, miła i uczynna, ale nie
    lubię jej. To się bierze tak ze środka. Instynkt. Nie wiem jaki, raczej nie macierzyński (XD), ale w pewnym sensie opiekuńczy. Instynkt sprawowania opieki nad Larrym? IDK. W każdym razie, nie ma szans bym ją polubiła, skoro podoba się Louisowi, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. No bo co to by był za świat, gdyby szanowny pan Louis Hetero Tomlinson był w związku z kobietą? Nie do pomyślenia.

    (jeśli bredzę to przez ten upał, nie przejmuj się)

    Mama Nialla, pytająca Lou czym podoba mu się jej bielizna... Dżisas Krajst! Jeszcze brakowało, by niespodziewanie pojawił się tam pan Horan i wszedł w tryb zazdrosnego męża... ;P (też nie lubię swoich nóg, tak jak Louis, więc rozumiem jego postawę. Za to moja babcia na pewno by jej nie zrozumiała... Odkąd pamiętam, użeram się z nią i jej filozofią: "Dlaczego wy chodzicie w bluzkach? No, nie wygłupiaj się, zdejmuj to. W samym staniku jest o wiele fajniej!" - autentyk.)
    Trochę przeraża mnie fakt, że matka Horanów wywaliła wszystkich z domu, by ''pobyć sam na sam'' z mężem. Och, okej, wiem, wszystko jest dla ludzi, mimo to na miejscu Nialla i Lisy byłabym nieco zakłopotana, zażenowana... A tutaj tymczasem pełen luz. Cóż, domyślam się więc, że już zdążyli przyzwyczaić się do tego typu... akcji...? XD
    Myślę, że niewyspany Louis jest Louisem dość tępym, bo nawet ja (a przecież to ja jestem słynna z tego, że nigdy nie wiem, co się dzieje - mogę się założyć, że gdyby moi przyjaciele mieli opisać mnie jednym zdaniem, brzmiałoby ono: "ale że o co chodzi?" :P) zdołałabym zorientować się, że coś jest na rzeczy, już po słowach: "Wywiązałeś się z zadania". Może gdyby był w tamtym momencie w pełni władz umysłowych, rozegrał by tę sytuację nieco bardziej korzystnie i nie wkopałby siebie i Hazzy...
    Ponadto, zauważyłam, że L musi mieć niezwykle dobrą pamięć do nagich mężczyzn (^^) skoro namalował H z głowy, a przecież widział go bez ubrań tylko na pierwszej lekcji i na dodatek wtedy
    starał się skupić bardziej na twarzy... prawda? ;D
    Uważam, że Isabelle była dość łagodna, mogła w sumie nie zaliczyć im pracy, a ona tymczasem jedynie kazała im posprzątać (czy to oznacza, że biedny woźny/woźna nie dostanie dniówki?). Ale mimo wszystko sądzę, że to dziwna kobieta jest. Dała dzieciom (XD) do namalowania banan i ma pretensję, że malują banany, a nie penisy? wut? Nigdy nie zrozumiem artystów...
    Harry nie był zbyt miły dla Lou, ale czego można się spodziewać po ostatniej kłótni? No, właśnie. Poza tym, wydaje mi się... Okej, pewnie podkoloryzowałam, jak zwykle zresztą, ale fakt, że Hazz zapamiętał obelgę Louisa słowo w słowo, nawet jeśli rzucił ją z sarkazmem teraz, wyglądał mi na pewien dowód (?) na to, że jednak się przejął. Nie jest do końca tak gruboskórny, jakiego zgrywa. Może w jego przeszłości wydarzyło się coś, co uczyniło go 'aroganckim dupkiem'? No bo nie wierzę, by nasz mały Harry mógł urodzić się suką. Jakoś... nie bardzo. Więc... dopóki nie rozwikłam tej tajemnicy, będę żyć w przekonaniu, że kiedyś stała mu się jakaś krzywda. Tak mi łatwiej go usprawiedliwić XD
    Opalającą się nago rodzinkę Horanów pozostawię bez komentarza, pozwól.
    Zastanawia mnie tylko na co komu prześwitujący szlafrok. Wszyscy ludzie, jakich znam, używają szlafroka by się zasłonić, nigdy odwrotnie (lul, ale to głupio brzmi). Ale okej. Francja. Okej. Pomińmy tę kwestię.
    W sumie to nie uważam, by to, że Niall chciał podwieźć Lou naprawdę zmuszało go do pojechania do H. Mógł podać mu jakikolwiek adres albo nawet zatrzymać w jakimś momencie i powiedzieć, że resztę drogi przejdzie pieszo, bo tam nie ma jak się dostać samochodem (wąskie uliczki or something) albo nie ma gdzie zaparkować. A WIĘC... (znów będę koloryzować)... Louis podświadomie chciał znaleźć się w domu Harry'ego. Choć sam jeszcze o tym nie wie, jego wewnętrzne ''ja'' przyciąga go do Stylesa niczym magnes.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wmawia sobie, że go nie znosi, lecz gdzieś, w głębi ducha, chce się do niego zbliżyć, czuje potrzebę podtrzymania tej znajomości. Może to być wyrazem zagubienia emocjonalnego. Na siłę stara się wierzyć, że Harry jest jego wrogiem. Typowy syndrom wyparcia.
      Nie wierzę, że sama to napisałam lol. Rozwiewając wątpliwości, nie mam zamiaru zostać psychologiem... lmao.
      "Okno było otwarte, więc wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony. Na początku poprawiałem fryzurę, ale potem dałem temu spokój. Prócz Lisy, nie mam dla kogo ładnie wyglądać." -- przepraszam, co? Louis, czy ty sam siebie słyszysz, chłopie? JAK, powtarzam, JAK ty chciałbyś poprawić perfekcję, huh? Jak dasz radę, daj mi znać. Wpiszemy cię do Księgi Rekordów Guinnessa, czy coś...
      Także tego, no. Teraz z kolei będę siedzieć jak na szpilkach i czekać na moment, w którym nasz kochany Hazz, sarkastyczna, arogancka księżniczka, otworzy drzwi i zobaczy na swoim progu tego małego, zagubionego szczeniaczka... Będą Larry Moments? Liczę na to ;D
      Weny życzę i widzimy się przy piątce, hm? :)
      Twoja Fanka/Małpka Nr 1
      Julia
      @_Silver_Tiger_
      bumble-bumble-bumblebee.tumblr.com
      lancuszekzmotylem.blogspot.com

      Usuń
  10. JEJUU, NIE SĄDZIŁAM, ŻE KIEDYKOLWIEK TO POWIEM ALE HARRY TO KRETYN.
    Louis biedak, nie ma gdzie spać. Mam nadzieje, że Harry KRETYN go przyjmie do swojego łóżka .. yy znaczy mieszkania. XD
    Czekam na nn, miłych wakacji :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Coś mnie tak mega zaciekawiło, ze chciałam o to zapytać, ale niestety zapomniałam ...
    Upss!

    Ale rozdział jest rozwalający! Zabawny, pełen zwrotów akcji. Uwielbiam tu naszego Najala ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle świetny rozdział :3 dlaczego w tym momencie skończyłeś :c to nie jest fajne hahahah czekam na kolejny rozdział i oby ukazał się lada dzień c:

    OdpowiedzUsuń
  13. Człowieku nie wiem co ty bierzesz, ale nie zmieniaj dawki! Rozdział jak zawsze wspaniały. Twoja wyobraźnia mnie rozwala (pozytywnie xD) NAGA RODZINA HORANÓW ! NO LEL. Oczywiście czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No, Magda w końcu założyła sobie konto w google xd jak zawsze zajebisty rodział, ale muszę przyznać, że akcja z bananem mnie rozwaliła:D a rodzina Horanów jest najlepsza! uwielbiam taką wersję Niallera xd właśnie, i zapamiętaj - nie kończy się w takim momencie!!! Teraz będę myśleć tylko o tym, kiedy dodasz następny:) noo... to do następnego:* i dodaj jak najszybciej:)

    OdpowiedzUsuń
  15. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHAHHHAHAHHAHAHHHAAHAHA XDD /OLA S

    OdpowiedzUsuń
  16. oby go Harry Głupi Chuj Edward Jebany Styles przyjal xd
    puscilam beke z tego jak tam sie opalali na golasa i z tego jak sobie Lou all odhaczal ze wziete.
    glupek sie wkopal ze tamto to niejego obraz. omg on jest taki inteligenty -.- weny na rozdzialki
    super wyszlo lamusie :3 /Ola Kuna Leśna S :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Drogi Robercie, uwierz mi na słowo ale jeśli 5 rozdział nie pojawi się szybko to znajdę Cię i Ci nogi z dupy powyrywam, i zamienię je z rękami :)
    Z poważaniem Milena Kułakowska
    B|

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow, ciekawe cz się z n o w u pokłócą... :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowne! <3
    nie mogę się doczekać następnego. Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale niedawno wróciłam i nadrabiam wszystkie blogi :)

    OdpowiedzUsuń