czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 3 "Czuję, że będziemy na siebie skazani przez dłuższy czas, więc warto jakoś do siebie dotrzeć".


Uchyliłem lekko drzwi, chcąc zbadać dokładnie teren. Naprawdę, ledwo się powstrzymywałem przed krzyknięciem: „ubierz się!”, ale nie miałem pewności, czy Harry rzeczywiście znajduje się bez ubrań. Postanowiłem nie ryzykować. Odsunąłem jeszcze bardziej drzwi i przez szparę wystawiłem nogę, chcąc dać chłopakowi do zrozumienia, że mam zamiar tutaj wejść i aby nie robił nic głupiego. Jednak zauważyłem, że go nie ma! Zdziwiony, zacząłem rozglądać się uważnie po całej Sali. Spojrzałem na zegarek na ręce, jest dokładnie 14:30. Mieliśmy spotkać się tutaj 10 minut temu. Dlaczego do tej chwili nie przyszedł? A może stwierdził, że woli olać te zajęcia niż oglądać mnie nago? Wiedziałem! Jakim trzeba być głupcem, aby mnie chcieć?
Ze spuszczoną głową rzuciłem torbę w kąt i opadłem na stojące pod ścianą krzesełko z ciężkim westchnieniem. Moja chwila błogości nie trwała długo, ponieważ nadszedł Harry. Dyszał. Widać było, że biegł. Zresztą, on w ogóle szybko się męczy. Musi mieć astmę albo coś w tym stylu.
– Musiałem zostać po zajęciach – powiedział. Wywróciłem oczami. Serio, nie było lepszej wymówki?
– Nie musisz się tłumaczyć. Doskonale zdaję sobie sprawę, że takiego kogoś jak ja nie trzeba traktować z szacunkiem – odpowiedziałem, wstając z krzesełka. W porządku. Miejmy to za sobą. Wziąłem głęboki oddech, wyobrażając sobie jak zdejmuję ubrania, jednak nawet w moich wyobrażeniach to było straszne i poniżające. Więc jak może być w realu? Jeszcze gorzej? Nie przeżyję tego.
– Uważasz, że nie szanuję cię, dlatego, iż spóźniłem się? – zdziwił się. Odstawił swoją torbę na jedną z ławek i ściągnął bluzę, pozostając w czarnej koszulce z krótkim rękawem. Na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach, a na głowie tego samego koloru kapelusz. Jego palce pokrywały dwa złote pierścienie. Wyglądał całkiem… dostojnie.
– Tak, tak uważam – powiedziałem pewnie. Zauważyłem, że Harry chichocze pod nosem. Więc dla niego to jest zabawne? Poczułem, jak robię się czerwony na twarzy ze złości. Denerwuje mnie on, jego styl bycia, jego ubrania, jego mimika twarzy, w ogóle wszystko, co jest z nim związane, mnie drażni! Ta jego „idealność” może doprowadzić na skraj obłędu. – Bawi cię to? – spytałem z wyrzutem. – Bo jeśli dla ciebie TO jest zabawą, to możemy sobie od razu podziękować i oszczędzić dramatycznych wspomnień – rzekłem, kierując się w stronę wyjścia. Jednak zapomniałem wziąć torby, więc tuż przy drzwiach odwróciłem się i wróciłem po moją zgubę.
– Dramatycznych wspomnień? – powtórzył. – Nie będziemy uprawiać seksu – zauważył z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Poważnie. Miałem niewyobrażalną ochotę go uderzyć.
– Daruj sobie traktowanie mnie z góry, dobra? – powiedziałem podniesionym tonem, stojąc naprzeciwko niego, jednak niezbyt blisko.
– Nie traktuję cię z góry. Zresztą, nie muszę tego robić. Sam to robisz – powiedział, zakładając ręce na klatkę piersiową.
– Uważasz, że traktuję samego siebie z góry? – nie mogłem wprost w to uwierzyć.
– Tak – potwierdził, kiwając głową.
– To śmieszne.
Harry w odpowiedzi wzruszył ramionami.
– Dobra, nie mam czasu na gadki. Umówiłem się z kimś później. Rozbieraj się – rzekł rozkazującym tonem, który nie spodobał mi się. Traktuje mnie jak marionetkę, którą można dyrygować.
– Słucham? – naprawdę miałem nadzieję, że się przesłyszałem i wcale tego nie powiedział.
– To, co słyszałeś. Rozbieraj się. A ja usiądę sobie o, tutaj. – W tym momencie zajął miejsce na jednym z krzeseł. – I namaluję cię.
– Nie rozbiorę się. – Przysięgam. Słowa same wypłynęły z moich ust. Nie to chciałem powiedzieć, ale najwyraźniej moja podświadomość lepiej wiedziała. Harry nie wyglądał na zaskoczonego. Wręcz przeciwnie. Na znudzonego. Udał, że ziewa i, wywracając oczami, powiedział:
– Panna Isabelle nie zaliczy nam tych zajęć, pamiętasz? No, chyba, że już ci nie zależy na tych lekcjach, to zmykaj do swojej pieprzonej Anglii i daj nam, prawdziwym artystom, się kształcić. Naprawdę nie potrzebujemy napuszonych księżniczek, które będą stroić fochy.
Przygryzłem dolną wargę, aby nie wybuchnąć. To, co powiedział, było naprawdę wredne. Mierzyłem go przez jakiś czas wzrokiem, póki słowa same nie wydostały się z moich ust. Ociekały jednak jadem i czystą nienawiścią:
– Nie znasz mnie i mojej historii, więc nie masz prawa wydawać osądów. A co, jeśli zostałem zgwałcony i dlatego nie chcę pokazywać swojego ciała?
– A zostałeś?
Praktycznie wszedł mi w zdanie. Wziąłem głęboki oddech, nim odpowiedziałem:
– Nie, ale…
– Właśnie. Więc nie masz powodu do ukrywania swojego ciała. Jest ładne i powinieneś je częściej eksponować. Kiedy idziesz na basen też chowasz się pod rurkami i bluzkami? Wątpię. Słuchaj, myślę, że powinieneś stanąć nago przed lustrem. Wtedy zobaczysz, że nie masz się czego wstydzić.
– Po pierwsze: nie możesz tego wiedzieć, a po drugie: już próbowałem i… krótko mówiąc, nic z tego nie wyszło – odpowiedziałem, przypominając sobie okropną sytuację z wczoraj, gdy to Niall wszedł do łazienki i widział mnie nagiego. Od tamtego momentu w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. A właściwie ja starałem się go unikać. Gdy tylko go widziałem, wracałem się schodami na górę i zamykałem w swoim pokoju. Ta taktyka jest dobra. Z czasem Niall zapomni o tym i da temu spokój.
– To spróbuj jeszcze raz – powiedział bez problemowo. „To nie jest takie proste” – pomyślałem, jednak nie wypowiedziałem tego na głos. Czułem, że nie dam rady go przekonać. On wiedział swoje. Był uparty. Zresztą tak jak i ja. Jednak, w przeciwieństwie do niego, wiedziałem, kiedy należy odpuścić. – Odsłonisz swoje ciało czy tracę niepotrzebnie czas?
– A dlaczego ty tego nie zrobisz? – tego pytania chyba się nie spodziewał, ponieważ zamilkł. Nie mówił nic przez kilka sekund. Już myślałem, że wygrałem i chciałem wyjść, ale zaczął:
– Żebyś zakrywał oczy i rumienił się na twarzy? Nie, dzięki. Jeśli przełamiesz się w tej kwestii i będziesz miał ochotę popatrzeć na mnie nago, to daj znać – puścił mi oczko. Cholera. Moje policzki chyba właśnie pokryły się rumieńcami. Mam nadzieję, że tego nie zauważył.
– Nie sądzę, aby to nastąpiło szybko, o ile w ogóle nastąpi i mam na myśli kwestię przełamania się, a nie oglądania ciebie nago – wyjaśniłem.
– Dobra. Miałem kilka godzin, aby to przemyśleć i doszedłem do wniosku, że ty namalujesz swój obraz, a ja swój i powiemy pannie Isabelle, że daliśmy radę i pokonałeś swój lęk.
Zmarszczyłem brwi.
– Mamy oszukiwać? Tak nie można! – oburzyłem się.
– Nie musimy oszukiwać – odpowiedział bezproblemowo, wzruszając ramionami. – Możemy być uczciwi – uśmiechnął się, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie. Wywróciłem oczami. To nie zadziała. Harry miał rację. Jego plan był dobry. Och, nienawidziłem wciskać ludziom kłamstw z jednej prostej przyczyny – byłem w tym cholernie kiepski. Panna Isabelle połapie się, że coś jest nie tak, a wtedy znajdziemy się w jeszcze gorszej sytuacji niż teraz.
– Dobra, trzymajmy się twojego planu – powiedziałem niechętnie. Uśmiech na twarzy Harry’ego się poszerzył i, zadowolony z takiego obrotu spraw, wstał z krzesełka i skierował się w stronę wyjścia. Odetchnąłem z ulgą, że nie będę musiał go już oglądać, jednak zauważyłem, że patrzył się na mnie wyczekująco, przytrzymując drzwi. Setny chyba już dziś raz przewróciłem oczami i wyszedłem, szturchając go celowo przy przejściu. – Nie musisz mnie traktować jak księżniczkę. – rzekłem, czując, że idzie tuż za mną. Nie myliłem się. Po chwili odpowiedział mi głos:
– To przestań się tak zachowywać.
To poraziło mnie niczym piorun. Nie zachowuję się jak księżniczka. W ogóle nie jestem księżniczką. Niech Harry wbije to sobie do swojej ślicznej główki. Nie miałem lekko w dzieciństwie, a dowalanie mi dodatkowo teraz, gdy jakoś starałem się funkcjonować, było poniżej krytyki.
– I kto to mówi – prychnąłem pod nosem. Harry zapewne odpowiedziałby mi coś swoim chamskim językiem, ale doszliśmy do wyjścia z budynku, a tam zaczął machać w stronę jakiegoś czarnego BMW. Zmarszczyłem brwi. Czy to była ta osoba, z którą miał się umówić po zajęciach? Więcej niż pewne, odpowiedź: tak.
Zauważyłem, że z auta wysiadł wysoki chłopak z czarnymi, krótko przyciętymi włosami. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę i ciemne spodnie. Harry ma randkę z chłopakiem? On jest gejem? Za dużo informacji na raz. A może to jego brat?
– Kto to jest? – nie mam pojęcia, dlaczego spytałem. Może byłem po prostu zbyt ciekaw?
– Moja dzisiejsza zabawka do pieprzenia – uśmiechnął się w moją stronę cwaniacko. Znowu. Zacząłem krztusić się własną śliną tak, że chłopak, który właśnie nadszedł, zapytał, czy wszystko w porządku. Uniosłem jednego kciuka w górę. Harry naprawdę musiał być taki bezpośredni? Cholera. I on ma czelność nazywać mnie „księżniczką”? Ten bezczelny dupek, który zapewne uprawiał seks z połową Francji?
– Na pewno już wszystko w porządku? – upewnił się nieznajomy.
– Tak – odpowiedziałem niepewnie. Spojrzałem na Harry’ego, którego kąciki ust cały czas były uniesione ku górze. Podobało mu się dręczenie mnie.
– Jesteś nowym kolegą Harry’ego? – zapytał. Nie miałem pojęcia, czy w tym pytaniu ukryty był jakiś podtekst seksualny, czy nie? „Kolega”, kolega od czego? Od pieprzenia? Czy taki zwykły kolega?
– Chodzimy razem na zajęcia z malarstwa – wyjaśniłem. Uznałem, że taka odpowiedź będzie najbezpieczniejsza. Chłopak kiwnął głową, po czym wyciągnął w moją stronę dłoń, przedstawiając się:
– Zayn.
– Louis – uścisnąłem ją.
– Już? Skończyliście? – przerwał nam Harry, wywracając oczami. Wtedy nasze spojrzenia skupiły się na nim.
– Ktoś tu jest zazdrosny – uśmiechnął się w jego stronę Zayn. Taa, jak można być zazdrosnym o mnie? Po pierwsze: nie jestem gejem, a po drugie: nawet gdybym był, to marne szanse, że odbiłbym Zayna komuś takiemu jak Harry.
– Spierdalaj – mruknął. – Louis, jedziesz do mnie? – zapytał, wzdychając ciężko. Chyba humor mu się zepsuł. Nie wiedziałem tylko, dlaczego? Może naprawdę widział we mnie konkurencję? Ale to śmieszne.
– Co? – przypomniałem sobie wtedy o dzisiejszej nocy Harry’ego i Zayna. Wystraszyłem się, że chcieli zaznać czegoś nowego i Harry ubzdurał sobie, że stworzymy razem trójkącik. – Po co?
– Żeby się poznać? – wzruszył ramionami. – Pogadać o twoim problemie z nagością? Czuję, że będziemy na siebie skazani przez dłuższy czas, więc warto jakoś do siebie dotrzeć. Znam pannę Isabelle nie od dziś i wiem, że jak coś sobie postanowi, to będzie się tego ciasno trzymać.
– Nie wiem… - odparłem, nieprzekonany. Na pewno Zayn też pojedzie z nami, skoro ma dzisiaj zarezerwowaną noc z Harrym i jeszcze zaczęliby się obściskiwać na kanapie, a ja czułbym się dziwnie. – Nie chcę wam psuć wieczoru.
– Nie zepsujesz – odpowiedział Zayn. – Bo dzisiaj nie spędzamy go razem. Mam zaplanowany ten wieczór z moją dziewczyną.
– Ale Harry mówił, że ty i on, że wy… no wiesz, sypiacie ze sobą – wydukałem, zawstydzony. Zayn wybuchnął głośnym śmiechem. Poczułem się jak skończony idiota. Nie wiem, dlaczego? To Harry’emu powinno być głupio.
– Naprawdę tak mu powiedziałeś? – Zayn zwrócił się do swojego przyjaciela. – Jesteś niemożliwy – pokręcił głową, nadal rozbawiony. – Nie sypiamy ze sobą – teraz mówił to do mnie. – Jestem hetero, w przeciwieństwie do niego – wskazał palcem na Harry’ego, który coś mruczał pod nosem. Nie wiem dlaczego, ale poczułem ulgę. I to wcale nie oznaczało, że Harry mi się podoba czy coś. Bo nawet go nie lubiłem, ale Zayn był zbyt miły i fajny na takiego kogoś jak on. Przynajmniej jego nie wykorzystywał. Ale zaraz potem dotarły do mnie jego słowa. „Jestem hetero, w przeciwieństwie do niego”. Czyli Harry naprawdę był gejem… Nie czułem się dobrze z tą myślą. Wolałbym, aby kręciły go dziewczyny. Teraz boję się z nim jechać do jego domu. W zasadzie, znam go od dwóch dni i nie wzbudził mojego zaufania. Dlaczego miałbym aż tak ryzykować? Nie jestem taką osobą.
– Chyba spasuję – powiedziałem.
– Nie to nie – odpowiedział Harry, wyraźnie zły. – Maluj sobie sam w domu, tylko jutro nie przychodź z płaczem, że coś ci nie wyszło. Pomyślałem sobie, ze mógłbym zrobić to za ciebie, ale skoro wolisz inaczej, to okej.
Razem z Zaynem zaczęli iść do samochodu. Gdy oboje zamknęli za sobą drzwiczki i przypięli się pasami, nagle coś we mnie drgnęło. Harry miał naprawdę genialny pomysł. Tylko szkoda, że nie powiedział mi tego od razu, zanim zacząłem mieć wątpliwości co mojego pojawienia się w jego domu. Szybko ruszyłem z miejsca i zacząłem biec w stronę ich auta. Usłyszałem jednak, że Zayn odpalił i odjechał z parkingu. Stałem i patrzyłem się za odjeżdżającym samochodem jak idiota. Ciężko westchnąłem. Jak ja wszystko zawsze potrafię zwalić. Serio. Muszę mieć do tego jakiś wrodzony talent, bo normalni ludzie nie są takimi beznadziejnymi przypadkami. Moją największą wadą jest moje niezdecydowanie. Gdyby nie ono życie byłoby piękniejsze o 180 stopni.
Zajęty użalaniem się nad sobą, nie zauważyłem, że czarne BMW zatrzymało się parę metrów dalej. Dopiero, gdy Harry otworzył drzwiczki i krzyknął do mnie:
– Masz zamiar wsiąść czy nadal tak stać?!
Otrząsnąłem się wtedy z rozmyślań i podbiegłem do nich, otwierając drzwiczki i wchodząc do tyłu. Zayn zerknął na mnie z wstecznego lusterka i posłał lekki uśmiech. Harry wyglądał na zirytowanego. I kto tu zachowuje się jak fochiasta księżniczka? Prawdopodobnie pomylił mnie ze sobą. Dalsza droga upłynęła nam w milczeniu. I to lubię.
                                                                       ***
Gdy pożegnaliśmy się z Zaynem, Harry skierował się w stronę obskurnego budynku. Przyznaję – nie przywykłem do takich warunków, gdyż moi rodzice byli bogaci i mieszkaliśmy w wielkiej willi. Dom Horanów także nie był ubogi. Cóż, miejmy nadzieję, że w środku jest lepiej niż na zewnątrz. Dotarliśmy do klatki schodowej i tam, po stopniach, udaliśmy się do drzwi z numerem 15. Naprzeciwko dało się słyszeć głośne szczekanie psa. Harry, wywracając oczami, podszedł do drzwi i mocno uderzył w nie pięścią krzycząc:
– Pani Wilson! Mogłaby pani uspokoić swojego nieznośnego psa lub go uśpić, tak, jak proponowałem? Mówię pani! Kiedyś wszyscy mieszkańcy budynku złożą petycję przeciwko temu bydlęciu i znajdzie się w schronisku!
Robiłem wszystko, aby ukryć mój chichot, jednak, mimo usilnych starań, nie dałem rady. Harry nie zareagował. W duchu dziękowałem Bogu. Po chwili drzwi się otworzyły a w progu ukazała się niska, siwa kobieta koło 60. Wyglądała na złą. Miała coś powiedzieć, zapewne niegrzecznego, gdy zauważyła mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, mrużąc przy tym oczy.
– No proszę, proszę – założyła ręce na klatkę piersiową. – Mój pies nie będzie już taki ważny, gdy inni się dowiedzą, że jesteś pedałem – powiedziała uśmiechając się przy tym ironicznie. Harry jednak w ogóle się tym nie przejął. Wywrócił oczami i powiedział:
– Nigdy nie ukrywałem, że wolę kutasy.
Najwyraźniej nie tylko mnie zniesmaczyła jego bez pośrednia odpowiedź, ale także i Panią Wilson.
– Ale nigdy nie przyprowadzałeś tutaj dziwek na jedną noc – powiedziała wyniosłym tonem, tak jak gdyby fakt, że jest kobietą i to dużo starszą, czynił ją lepszym. Jej słowa mnie mocno zabolały. Spuściłem wzrok i westchnąłem. Harry parsknął śmiechem. Świetnie! Dla niego to powód do śmiechu, a dla mnie udręka. Chcę wrócić do domu. Ale nie tego w Anglii. Tutaj. We Francji. Chcę znaleźć się obok Lisy i popatrzeć na nią. Tylko tyle.
– Proszę się przyzwyczaić, pani Wilson – powiedział Harry, podszedł do mnie i objął mnie ramieniem z szerokim uśmiechem. – Bo Louis będzie tu wpadał o wiele częściej niż na jedną noc i możemy panią zapewnić już teraz, że nie mamy zamiaru zachowywać się cicho, więc proszę się postarać o dobre zatyczki, podczas gdy będę mu obciągał, a on w rozkoszy jęczał moje imię.
Pani Wilson stała tam z rozdziawioną buzią i po prostu na niego patrzyła. W normalnej sytuacji wybuchnąłbym śmiechem, ale byłem tak zaskoczony jego słowami, że nie mogłem nic z siebie wykrztusić. Potem kobieta prychnęła pod nosem i zniknęła za drzwiami, mocno nimi trzaskając. Chciałem powiedzieć Harry’emu, że to było świetne, ale aby żadnej innej osobie nie mówił takich rzeczy. Pani Wilson to był bezgraniczny wyjątek. Naprawdę. Gdybym ja był na jego miejscu, prawdopodobnie zrobiłbym to samo. Jednak Harry przestał mnie obejmować i wsadził klucz do drzwi, otwierając je tym sposobem. Podążyłem za nim i już po chwili znaleźliśmy się w jego skromnym mieszkaniu. Było o wiele ładniejsze niż ten obskurny budynek, ale bynajmniej nie mogę powiedzieć, że czyste. W kącie walało się kilka niepotrzebnych rzeczy, a na stole znajdowały się brudne talerze, zapewne z porannego śniadania. Ciemny dywan już dawno prosił się, aby go poodkurzać, a zlew aby pozmywać naczynia. Postanowiłem jednak nie zwracać na to uwagi. Nie moje mieszkanie – nie moja sprawa.
– Tu jest naprawdę… przytulnie – wykrztusiłem w końcu.
– Żeby było jasne: nie zamierzam ci obciągać – zwrócił się do mnie Harry, stojąc naprzeciwko. Kiwnąłem głową.
– Wiem. Powiedziałeś to, aby ją wkurzyć. Swoją drogą, dlaczego cię tak nie lubi? – zapytałem, idąc za chłopakiem, który podążył w stronę kuchni. Salon był praktycznie z nią połączony i te dwa pomieszczenia oddzielał tylko długi blat kuchenny.
– Kiedyś się we mnie kochała – odpowiedział otwierając lodówkę. Wywróciłem oczami. – Ale potem dowiedziała się, że wolę…
– Błagam, tylko nie mów kutasy – poprosiłem. Harry przymknął na moment drzwiczki, aby na mnie spojrzeć. Jego usta rozciągnęły się w ironicznym uśmieszku.
– Chciałem powiedzieć chłopców – rzekł i ponownie zatopił swoje oczy we wnętrzu lodówki.
– Jasne – mruknąłem, nieprzekonany. – A tak szczerze?
Harry westchnął.
– Próbowałem otruć jej psa – wyznał. Zamknął lodówkę, decydując się po krótszej debacie na banana. Ja tymczasem spojrzałem na niego oburzony. Jak można próbować otruć psa? Jak można próbować otruć cokolwiek? – Na nieszczęście, w porę zawiozła go do weterynarza i tym sposobem udało się uratować to przeklęte zwierzę – westchnął, wyraźnie niezadowolony. – To okropne z mojej strony, ale nie dawał mi spać 5 nocy z rzędu. Miałem wory pod oczami i myślałem, że umrę z niewyspania.
– Nic cię nie usprawiedliwia – powiedziałem stanowczo.
– Tak, jak nic nie usprawiedliwia twojej niechęci do nagości.
– To co innego – upierałem się. Harry jednak wydawał się być nieprzekonany. Położył na tacy banana i odkroił czubek od tyłu. Zmarszczyłem brwi. – Nie otwiera się w ten sposób bananów – stwierdziłem.
– Ja tak robi. – spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią. No, jasne! Bo jak taki ktoś jak on miałby spojrzeć na takiego kogoś jak ja z jakimikolwiek uczuciami prócz nie chęci? – Jak ci się nie podoba, to mam dla ciebie radę – zrobił krótką pauzę po czym kontynuował: – Spierdalaj.
– Jak możesz być ubogi, a przy tym takim chujem? Myślałem, że jesteś taki, ponieważ rodzice cię rozpieszczali, ale najwyraźniej masz tak od urodzenia.
Harry zaprzestał wykonywanej czynności i spojrzał na mnie nie z niechęcią, teraz to był czysty gniew.
- Masz się za lepszego, bo miałeś super bogatych starych, którzy płacili za twoje wszystkie gówniane zachcianki? Sorry, ale gdy byłem mały, zastanawiałem się jak to jest chodzić do wesołego miasteczka czy bawić się zwykłymi zabawkami. Bo moi starzy nie mieli na to kasy!
– Ale moi starzy chociaż nie wychowali mnie na zadufanego w sobie, aroganckiego palanta! – krzyknąłem, sam siebie zaskakując, ponieważ nie zdarzyło mi się jeszcze tak wybuchnąć. Umilkliśmy na chwilkę. Miałem wrażenie przez moment, że Harry zaraz podejdzie i mnie uderzy, ale nie zrobił tego.
– Skoro jestem takim zadufanym w sobie, aroganckim palantem, to maluj sobie sam – rzekł, wymijając mnie i trącając specjalnie ramieniem.
Westchnąłem. Przesadziłem. Nie musiałem tego mówić. Pierwszy raz to ja zachowałem się jak skończony dupek. Ale bycie bogatym nie oznacza wcale życia usłanego różami, a bycie biednym nie oznacza, że musisz być dobry i miły dla wszystkich dookoła. Dzisiejszego dnia tego się nauczyłem.
Będąc pewny, że dzisiaj już nic z tego nie wyjdzie, wyszedłem z jego domu, nawet się nie żegnając. Mam nadzieję, że jutro panna Isabelle da mi jakąś taryfę ulgową i jednak zaliczę jej zajęcia.
________________________________________________________________
Wokalistą, który był w polsce okazał się Cris Cab nie Justin Bieber jak niektórzy pisali haha.
Mam nadzieje, że nie jesteście zawiedzeni rozdziałem i wam się podobał :).
Ten rozdział również betowała (podaje jej TT)  Silver_Tiger_ za co bardzo jej dziękuje.
Chciałem to ff przenieść na tumblr ale naprawdę ON NIE JEST DLA MNIE. Niestety :C . Sam byłem zły, ponieważ już się na niego nastawiłem ale wyszło jak wyszło.
Miła dziewczyna z fb mi tłumaczyła o co tam chodzi ale głupi Roberto nie rozumie.
Liczę na to, że chociaż połowa czytających skomentuje haha xx
Do następnego!

20 komentarzy:

  1. Świetny rozdział *_* Nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Louis będzie tu wpadał o wiele częściej niż na jedną noc i możemy panią zapewnić już teraz, że nie mamy zamiaru zachowywać się cicho, więc proszę się postarać o dobre zatyczki, podczas gdy będę mu obciągał, a on w rozkoszy jęczał moje imię. <--- hahahah jesteś moim miszczem xDD

    Rozdział świetny, ale to już wiesz.... Cóż mogę napisać.. nie jestem przyzwyczajona do pisania jakiś mega długich komentarzy, bo są tak samo bez sensu jak i krótkie, ale nad tym pracuje :D

    Masz strasznie ciekawy styl pisania. Piszesz tak na luzie i wychodzą z tego naprawdę dobre i zabawne rozdziały :3

    Z racji, że nie wiem już co napisać, życzę ci po prostuu dużo weny oraz żebyś dalej pisał tak swobodnie jak teraz, a będzie git :D

    Do następnego. ♥ xx.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwoscia na nastepny, super wychodzi ci pisanie ff :)) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooo :) Robercik mój idolu! Jest super ♥ nwm czm ale od poczatku nie lubie Hazzy w tym ff.. piszesz cudownie! Jak to czytam to albo rycze albo sie smieje jak glupia XD Błagam tylko nie tumblr!!! x-o tylko nie to! ja go kompletnie nie ogarniam! Niech zostanie jak jest!

    No i wiesz.. no.. oby tak dalej! Loffciam Ciebie i Twoje ff ♥ jest serio meeeeeega!! (miales mnie informowac ;-; )

    Bosh.. nie wiem co tu napisać jeszcze.. Zakochałam sie w tym! hahaha ten tekst Hazzy do tej babci: Proszę się przyzwyczaić, pani Wilson – powiedział Harry, podszedł do mnie i objął mnie ramieniem z szerokim uśmiechem. – Bo Louis będzie tu wpadał o wiele częściej niż na jedną noc i możemy panią zapewnić już teraz, że nie mamy zamiaru zachowywać się cicho, więc proszę się postarać o dobre zatyczki, podczas gdy będę mu obciągał, a on w rozkoszy jęczał moje imię.
    Aaahahahahaha geniaaalne!


    Dobra to by było na tyle.. Do następnego! ♡ - Juleczka z grupy :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz do mnie na fb jeśli chcesz być informowana :) może gdzieś mi się zapodziałaś bo mam naprawdę dużo osób do informowania.

      Usuń
  5. Zajebista zajebistość. Czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny, świetny i jeszcze raz świetny!!! czekam już na następny:) /Magda:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówiłeś przy poprzednim rozdziale, że polubimy 3 i miałeś stuprocentową rację, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Co prawda, powiedziałam Ci już wczoraj, że to wyjątkowo udany rozdział, ale teraz czas na szerszą opinię :)
    Już drugie zdanie wywołało uśmiech na mojej twarzy. "(...) ledwo się powstrzymywałem przed krzyknięciem: „ubierz się!” (...)", Boże, jak to komicznie musiałoby wyglądać... Oczywiście, pomijając fakt, że Harry'ego wcale w tym pomieszczeniu nie było. No, ale skąd Lou miał to wiedzieć...
    "Jakim trzeba być głupcem, aby mnie chcieć?" - teraz uznasz, że jestem dziwna (cóż, w sumie pewnie jestem i tak), ale ten fragment po prostu zdobył moje serce. Ten brak wiary w siebie Louisa jest na swój sposób uroczy. Nie umiem do końca wyjaśnić, czemu, ale wprowadzenie do ff tego typu nastroju zawsze chwyta mnie za serce, naprawdę. Najbardziej oczywiście, gdy jeden z chłopców smuta, a drugi przekonuje go, że jest cudowny, ale i tutaj spełniło to swoją rolę :) Dżisas, wyszło masło maślane, prawda? Ech, mam nadzieję, że domyślisz się, co nieudolnie próbowałam przekazać.
    Rozmowa Lou i Hazzy... Hm. W sumie rozumiem Louisa, Harry zachowuje się tu jak kawał dupka i ta niechęć jest dość uzasadniona. Ale mimo tego... Moment, w którym nie będą mogli bez siebie żyć, to tylko kwestia czasu. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Idealne uzupełnienie, tak myślę.
    Przez chwilę myślałam, że wprowadzisz Zarry'ego. W sumie, dałoby się to nawet wytrzymać, choć, szczerze mówiąc, nie przepadam za innymi pairingami z H&L (szczególnie za Zouisem, ale nie umiem tego racjonalnie wyjaśnić, bo przecież uwielbiam i Lou, i Zayna, ale jako para nieco mnie... odrzucają). Jednak przypuszczenia okazały się błędne i hurra, bezpośrednia konkurencja mogłaby zniechęcić Louisa już na początku. Och, jasne, ewentualnie mogłaby też wzbudzić w nim chęć podjęcia wyzwania, ale to mało prawdopodobne, tym bardziej, że nasz drogi Tommo jest święcie przekonany o swoim heteroseksualizmie. Gdyby w przyszłości odkrył, że czuje coś do Hazzy, a jednocześnie wiedziałby, że ten ma chłopaka or something, mógłby po prostu usunąć się w cień. A tego nie chcemy, prawda? ;)
    Boże, o czym ja w ogóle gadam... Filozoficzne rozprawy na temat psychiki Louisa Tomlinsona. Wariatkowo, witamy. Errrmm, o czym to ja...?
    Mam małego focha na Harry'ego za próbę otrucia psa. Rozumiem motywy, owszem. Ale to nie zmienia faktu, że kocham te zwierzaki i gdyby ktoś choć usiłował otruć mi mojego Rexa, wpadłabym w furię. ''Jak można próbować otruć psa? Jak można próbować otruć cokolwiek?''.
    Ale przyznam za to, że jego sąsiadka to kawał wrednej baby. Wiem, wiem, nie ma obowiązku lubienia swoich sąsiadów, lecz mimo wszystko... Trochę zastanawia mnie fakt, czemu od razu wyszła z założenia, że Louis jest ''dziwką na jedną noc''. Ta kobiecina ma chyba wyjątkowo wąskie postrzeganie, skoro gdy tylko ktoś z okolicy przyprowadzi do domu mężczyznę, ona uznaje, że będą się pieprzyć. Co jest z nią nie tak? XD Hmmm... chyba że to jej własne praktyki... No, wiesz, w sensie, mierzy innych swoją miarą... A, kto ją tam wie, bździągwę jedną.
    I, mimo że sposób, w jaki Harry jej się odszczeknął, był nieco nietaktowny, to ubawiłam się przy nim aż miło. Już sobie wyobrażam minę tego babska, gdy loczek z taką lekkością opowiada o ich (domniemanym) życiu seksualnym...
    Niestety, ta kłótnia na samym końcu (o ile można nazwać to kłótnią, oczywiście) nie wróży dobrze, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Mam nikłą nadzieję, że Isabelle jednak w jakiś sposób zmusi ich do współpracy ^^
    + ja nie trzymam bananów w lodówce 0.0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (no i znowu się nie zmieścił XD Muszę nauczyć się streszczać)

      Chciałam przeprosić, bo, czytając rozdział po raz drugi, znalazłam literówkę i brak przecinka, które wczoraj jakoś przeoczyłam. Nie jest to wiele, ale teraz to wyłapałam i jakoś zrobiło mi się głupio, więc... sorry.
      Przy okazji - _Silver_Tiger_ . Z przodu też podkreślnik. Nie sądzę, żeby kogokolwiek zasadniczo to interesowało, więc tak tylko wspominam ;)
      Rozumiem Twoje rozczarowanie, związane z tumblrem. Kiedy zakładałam tam pierwsze konto (ha, chyba nawet jeszcze tam gdzieś sobie jest...), zupełnie nie mogłam ogarnąć, jak to cholerstwo działa. Moje obecne powstało prawie rok po pierwszym podejściu i dopiero teraz to zaskoczyło i się kręci. Więc... nie przejmuj się, też z czasem załapiesz, po prostu musisz próbować (to jest w zasadzie moje 4 konto, ale 2 poprzednie usunęłam – trening czyni mistrza).
      No i co by tu jeszcze dodać... Czekam na 4 i życzę dużo weny oraz satysfakcji z pracy (to drugie nie mniej ważne, a może nawet ważniejsze...). I po prostu dziękuję za to, że piszesz, bo to coś nowego i świeżego i naprawdę fajnie być tu z Tobą od początku do (mam nadzieję) samiutkiego końca.
      Btw, czy masz już mniej-więcej oszacowaną ilość rozdziałów? :)
      Twoja Fanka/Małpka nr 1
      Julia
      @_Silver_Tiger_
      bumble-bumble-bumblebee.tumblr.com
      lancuszekzmotylem.blogspot.com

      Usuń
  8. Harry jednak nie okazał się rozpieszczonym bachorem, ale zachowuje się strasznie arogancko. Louis trochę też. Nie rozumiem facetów...
    A tak na poważnie, to rozdział... nie podoba mi się. Czekałam na nagiego H, no hej XD
    Czekam oczywiście na następny :)
    xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Harry sie wkurwił :3 Louis, panuj nad sobą XD
    niezle Styles cisnal starej hahaha byla beka
    ciekawe czy się w koncu namalują czy nie
    na poczatku myślalam ze Harry serio bedzie jebał sie z Zaynem ale to juz wiesz hahahaha szkoda :D
    ale tez dobrze :3 Zerrie forever
    rozdział mega i nie moge się doczekać następnego <3
    weny ZBOKU
    /Leśna Kuna Ola S hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  10. fajnie, że mnie poinformowałeś ... no, ale nie będę tak jak Harry i nie będę księżniczką fochów.

    co to rozdziału to.. serio w pewnym momencie pomyślałam, że Zayn i Hazz będę się ruchać hahha boże.

    i jeszcze jak cisnął tą starą haha :D

    no i rozdział jest bardzo fajny bla bla bla..

    do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Robert! Szybko pisz następny rozdział, bo świetnie Ci to wychodzi ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział <3 Czekam na kolejna dawke Larry'ego abgjhfjjjsjujajs *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jest cudowny *.*
    Mam nadzieję, że się pogodzą i Louis się w końcu rozbierze przed Harrym ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Robert, dlaczego to opowiadanie jest takie idealne?! Kurczę, wciągnęłam się i chcę już następny rozdział! ;o PER-FECT!

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajny rozdział :D
    Bardzo ciekawe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest świetne *.*

    OdpowiedzUsuń
  17. Napisałabym coś długiego i ciekawego, ale po prostu mi sie nie chce. Przepraszam :)

    Ale skomentowałam!
    Zickyy xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Roberto, kiedy następny?:( /Magda

    OdpowiedzUsuń