Uchyliłem
lekko drzwi, chcąc zbadać dokładnie teren. Naprawdę, ledwo się powstrzymywałem
przed krzyknięciem: „ubierz się!”, ale nie miałem pewności, czy Harry
rzeczywiście znajduje się bez ubrań. Postanowiłem nie ryzykować. Odsunąłem
jeszcze bardziej drzwi i przez szparę wystawiłem nogę, chcąc dać chłopakowi do
zrozumienia, że mam zamiar tutaj wejść i aby nie robił nic głupiego. Jednak
zauważyłem, że go nie ma! Zdziwiony, zacząłem rozglądać się uważnie po całej
Sali. Spojrzałem na zegarek na ręce, jest dokładnie 14:30. Mieliśmy spotkać się
tutaj 10 minut temu. Dlaczego do tej chwili nie przyszedł? A może stwierdził,
że woli olać te zajęcia niż oglądać mnie nago? Wiedziałem! Jakim trzeba być
głupcem, aby mnie chcieć?
Ze
spuszczoną głową rzuciłem torbę w kąt i opadłem na stojące pod ścianą krzesełko
z ciężkim westchnieniem. Moja chwila błogości nie trwała długo, ponieważ
nadszedł Harry. Dyszał. Widać było, że biegł. Zresztą, on w ogóle szybko się
męczy. Musi mieć astmę albo coś w tym stylu.
– Musiałem
zostać po zajęciach – powiedział. Wywróciłem oczami. Serio, nie było lepszej
wymówki?
– Nie musisz
się tłumaczyć. Doskonale zdaję sobie sprawę, że takiego kogoś jak ja nie trzeba
traktować z szacunkiem – odpowiedziałem, wstając z krzesełka. W porządku.
Miejmy to za sobą. Wziąłem głęboki oddech, wyobrażając sobie jak zdejmuję
ubrania, jednak nawet w moich wyobrażeniach to było straszne i poniżające. Więc
jak może być w realu? Jeszcze gorzej? Nie przeżyję tego.
– Uważasz,
że nie szanuję cię, dlatego, iż spóźniłem się? – zdziwił się. Odstawił swoją
torbę na jedną z ławek i ściągnął bluzę, pozostając w czarnej koszulce z
krótkim rękawem. Na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach, a na
głowie tego samego koloru kapelusz. Jego palce pokrywały dwa złote pierścienie.
Wyglądał całkiem… dostojnie.
– Tak, tak
uważam – powiedziałem pewnie. Zauważyłem, że Harry chichocze pod nosem. Więc
dla niego to jest zabawne? Poczułem, jak robię się czerwony na twarzy ze
złości. Denerwuje mnie on, jego styl bycia, jego ubrania, jego mimika twarzy, w
ogóle wszystko, co jest z nim związane, mnie drażni! Ta jego „idealność” może
doprowadzić na skraj obłędu. – Bawi cię to? – spytałem z wyrzutem. – Bo jeśli
dla ciebie TO jest zabawą, to możemy sobie od razu podziękować i oszczędzić
dramatycznych wspomnień – rzekłem, kierując się w stronę wyjścia. Jednak
zapomniałem wziąć torby, więc tuż przy drzwiach odwróciłem się i wróciłem po
moją zgubę.
–
Dramatycznych wspomnień? – powtórzył. – Nie będziemy uprawiać seksu – zauważył
z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Poważnie. Miałem niewyobrażalną ochotę go
uderzyć.
– Daruj
sobie traktowanie mnie z góry, dobra? – powiedziałem podniesionym tonem, stojąc
naprzeciwko niego, jednak niezbyt blisko.
– Nie
traktuję cię z góry. Zresztą, nie muszę tego robić. Sam to robisz – powiedział,
zakładając ręce na klatkę piersiową.
– Uważasz,
że traktuję samego siebie z góry? – nie mogłem wprost w to uwierzyć.
– Tak –
potwierdził, kiwając głową.
– To
śmieszne.
Harry w
odpowiedzi wzruszył ramionami.
– Dobra, nie
mam czasu na gadki. Umówiłem się z kimś później. Rozbieraj się – rzekł
rozkazującym tonem, który nie spodobał mi się. Traktuje mnie jak marionetkę,
którą można dyrygować.
– Słucham? –
naprawdę miałem nadzieję, że się przesłyszałem i wcale tego nie powiedział.
– To, co
słyszałeś. Rozbieraj się. A ja usiądę sobie o, tutaj. – W tym momencie zajął
miejsce na jednym z krzeseł. – I namaluję cię.
– Nie
rozbiorę się. – Przysięgam. Słowa same wypłynęły z moich ust. Nie to chciałem powiedzieć,
ale najwyraźniej moja podświadomość lepiej wiedziała. Harry nie wyglądał na
zaskoczonego. Wręcz przeciwnie. Na znudzonego. Udał, że ziewa i, wywracając
oczami, powiedział:
– Panna
Isabelle nie zaliczy nam tych zajęć, pamiętasz? No, chyba, że już ci nie zależy
na tych lekcjach, to zmykaj do swojej pieprzonej Anglii i daj nam, prawdziwym
artystom, się kształcić. Naprawdę nie potrzebujemy napuszonych księżniczek,
które będą stroić fochy.
Przygryzłem
dolną wargę, aby nie wybuchnąć. To, co powiedział, było naprawdę wredne.
Mierzyłem go przez jakiś czas wzrokiem, póki słowa same nie wydostały się z
moich ust. Ociekały jednak jadem i czystą nienawiścią:
– Nie znasz
mnie i mojej historii, więc nie masz prawa wydawać osądów. A co, jeśli zostałem
zgwałcony i dlatego nie chcę pokazywać swojego ciała?
– A
zostałeś?
Praktycznie
wszedł mi w zdanie. Wziąłem głęboki oddech, nim odpowiedziałem:
– Nie, ale…
– Właśnie.
Więc nie masz powodu do ukrywania swojego ciała. Jest ładne i powinieneś je
częściej eksponować. Kiedy idziesz na basen też chowasz się pod rurkami i
bluzkami? Wątpię. Słuchaj, myślę, że powinieneś stanąć nago przed lustrem.
Wtedy zobaczysz, że nie masz się czego wstydzić.
– Po
pierwsze: nie możesz tego wiedzieć, a po drugie: już próbowałem i… krótko mówiąc,
nic z tego nie wyszło – odpowiedziałem, przypominając sobie okropną sytuację z
wczoraj, gdy to Niall wszedł do łazienki i widział mnie nagiego. Od tamtego
momentu w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. A właściwie ja starałem się go
unikać. Gdy tylko go widziałem, wracałem się schodami na górę i zamykałem w
swoim pokoju. Ta taktyka jest dobra. Z czasem Niall zapomni o tym i da temu
spokój.
– To spróbuj
jeszcze raz – powiedział bez problemowo. „To nie jest takie proste” –
pomyślałem, jednak nie wypowiedziałem tego na głos. Czułem, że nie dam rady go
przekonać. On wiedział swoje. Był uparty. Zresztą tak jak i ja. Jednak, w
przeciwieństwie do niego, wiedziałem, kiedy należy odpuścić. – Odsłonisz swoje
ciało czy tracę niepotrzebnie czas?
– A dlaczego
ty tego nie zrobisz? – tego pytania chyba się nie spodziewał, ponieważ zamilkł.
Nie mówił nic przez kilka sekund. Już myślałem, że wygrałem i chciałem wyjść,
ale zaczął:
– Żebyś
zakrywał oczy i rumienił się na twarzy? Nie, dzięki. Jeśli przełamiesz się w
tej kwestii i będziesz miał ochotę popatrzeć na mnie nago, to daj znać – puścił
mi oczko. Cholera. Moje policzki chyba właśnie pokryły się rumieńcami. Mam
nadzieję, że tego nie zauważył.
– Nie sądzę,
aby to nastąpiło szybko, o ile w ogóle nastąpi i mam na myśli kwestię
przełamania się, a nie oglądania ciebie nago – wyjaśniłem.
– Dobra.
Miałem kilka godzin, aby to przemyśleć i doszedłem do wniosku, że ty namalujesz
swój obraz, a ja swój i powiemy pannie Isabelle, że daliśmy radę i pokonałeś
swój lęk.
Zmarszczyłem
brwi.
– Mamy
oszukiwać? Tak nie można! – oburzyłem się.
– Nie musimy
oszukiwać – odpowiedział bezproblemowo, wzruszając ramionami. – Możemy być
uczciwi – uśmiechnął się, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie. Wywróciłem
oczami. To nie zadziała. Harry miał rację. Jego plan był dobry. Och,
nienawidziłem wciskać ludziom kłamstw z jednej prostej przyczyny – byłem w tym
cholernie kiepski. Panna Isabelle połapie się, że coś jest nie tak, a wtedy
znajdziemy się w jeszcze gorszej sytuacji niż teraz.
– Dobra,
trzymajmy się twojego planu – powiedziałem niechętnie. Uśmiech na twarzy
Harry’ego się poszerzył i, zadowolony z takiego obrotu spraw, wstał z krzesełka
i skierował się w stronę wyjścia. Odetchnąłem z ulgą, że nie będę musiał go już
oglądać, jednak zauważyłem, że patrzył się na mnie wyczekująco, przytrzymując
drzwi. Setny chyba już dziś raz przewróciłem oczami i wyszedłem, szturchając go
celowo przy przejściu. – Nie musisz mnie traktować jak księżniczkę. – rzekłem,
czując, że idzie tuż za mną. Nie myliłem się. Po chwili odpowiedział mi głos:
– To
przestań się tak zachowywać.
To poraziło
mnie niczym piorun. Nie zachowuję się jak księżniczka. W ogóle nie jestem
księżniczką. Niech Harry wbije to sobie do swojej ślicznej główki. Nie miałem
lekko w dzieciństwie, a dowalanie mi dodatkowo teraz, gdy jakoś starałem się
funkcjonować, było poniżej krytyki.
– I kto to
mówi – prychnąłem pod nosem. Harry zapewne odpowiedziałby mi coś swoim chamskim
językiem, ale doszliśmy do wyjścia z budynku, a tam zaczął machać w stronę
jakiegoś czarnego BMW. Zmarszczyłem brwi. Czy to była ta osoba, z którą miał
się umówić po zajęciach? Więcej niż pewne, odpowiedź: tak.
Zauważyłem,
że z auta wysiadł wysoki chłopak z czarnymi, krótko przyciętymi włosami. Miał
na sobie czarną, skórzaną kurtkę i ciemne spodnie. Harry ma randkę z
chłopakiem? On jest gejem? Za dużo informacji na raz. A może to jego brat?
– Kto to
jest? – nie mam pojęcia, dlaczego spytałem. Może byłem po prostu zbyt ciekaw?
– Moja
dzisiejsza zabawka do pieprzenia – uśmiechnął się w moją stronę cwaniacko.
Znowu. Zacząłem krztusić się własną śliną tak, że chłopak, który właśnie
nadszedł, zapytał, czy wszystko w porządku. Uniosłem jednego kciuka w górę.
Harry naprawdę musiał być taki bezpośredni? Cholera. I on ma czelność nazywać
mnie „księżniczką”? Ten bezczelny dupek, który zapewne uprawiał seks z połową
Francji?
– Na pewno
już wszystko w porządku? – upewnił się nieznajomy.
– Tak –
odpowiedziałem niepewnie. Spojrzałem na Harry’ego, którego kąciki ust cały czas
były uniesione ku górze. Podobało mu się dręczenie mnie.
– Jesteś
nowym kolegą Harry’ego? – zapytał. Nie miałem pojęcia, czy w tym pytaniu ukryty
był jakiś podtekst seksualny, czy nie? „Kolega”, kolega od czego? Od
pieprzenia? Czy taki zwykły kolega?
– Chodzimy
razem na zajęcia z malarstwa – wyjaśniłem. Uznałem, że taka odpowiedź będzie
najbezpieczniejsza. Chłopak kiwnął głową, po czym wyciągnął w moją stronę dłoń,
przedstawiając się:
– Zayn.
– Louis –
uścisnąłem ją.
– Już?
Skończyliście? – przerwał nam Harry, wywracając oczami. Wtedy nasze spojrzenia
skupiły się na nim.
– Ktoś tu
jest zazdrosny – uśmiechnął się w jego stronę Zayn. Taa, jak można być
zazdrosnym o mnie? Po pierwsze: nie jestem gejem, a po drugie: nawet gdybym
był, to marne szanse, że odbiłbym Zayna komuś takiemu jak Harry.
– Spierdalaj
– mruknął. – Louis, jedziesz do mnie? – zapytał, wzdychając ciężko. Chyba humor
mu się zepsuł. Nie wiedziałem tylko, dlaczego? Może naprawdę widział we mnie
konkurencję? Ale to śmieszne.
– Co? –
przypomniałem sobie wtedy o dzisiejszej nocy Harry’ego i Zayna. Wystraszyłem
się, że chcieli zaznać czegoś nowego i Harry ubzdurał sobie, że stworzymy razem
trójkącik. – Po co?
– Żeby się
poznać? – wzruszył ramionami. – Pogadać o twoim problemie z nagością? Czuję, że
będziemy na siebie skazani przez dłuższy czas, więc warto jakoś do siebie
dotrzeć. Znam pannę Isabelle nie od dziś i wiem, że jak coś sobie postanowi, to
będzie się tego ciasno trzymać.
– Nie wiem…
- odparłem, nieprzekonany. Na pewno Zayn też pojedzie z nami, skoro ma dzisiaj
zarezerwowaną noc z Harrym i jeszcze zaczęliby się obściskiwać na kanapie, a ja
czułbym się dziwnie. – Nie chcę wam psuć wieczoru.
– Nie
zepsujesz – odpowiedział Zayn. – Bo dzisiaj nie spędzamy go razem. Mam
zaplanowany ten wieczór z moją dziewczyną.
– Ale Harry
mówił, że ty i on, że wy… no wiesz, sypiacie ze sobą – wydukałem, zawstydzony.
Zayn wybuchnął głośnym śmiechem. Poczułem się jak skończony idiota. Nie wiem,
dlaczego? To Harry’emu powinno być głupio.
– Naprawdę
tak mu powiedziałeś? – Zayn zwrócił się do swojego przyjaciela. – Jesteś
niemożliwy – pokręcił głową, nadal rozbawiony. – Nie sypiamy ze sobą – teraz
mówił to do mnie. – Jestem hetero, w przeciwieństwie do niego – wskazał palcem
na Harry’ego, który coś mruczał pod nosem. Nie wiem dlaczego, ale poczułem
ulgę. I to wcale nie oznaczało, że Harry mi się podoba czy coś. Bo nawet go nie
lubiłem, ale Zayn był zbyt miły i fajny na takiego kogoś jak on. Przynajmniej
jego nie wykorzystywał. Ale zaraz potem dotarły do mnie jego słowa. „Jestem
hetero, w przeciwieństwie do niego”. Czyli Harry naprawdę był gejem… Nie czułem
się dobrze z tą myślą. Wolałbym, aby kręciły go dziewczyny. Teraz boję się z
nim jechać do jego domu. W zasadzie, znam go od dwóch dni i nie wzbudził mojego
zaufania. Dlaczego miałbym aż tak ryzykować? Nie jestem taką osobą.
– Chyba
spasuję – powiedziałem.
– Nie to nie
– odpowiedział Harry, wyraźnie zły. – Maluj sobie sam w domu, tylko jutro nie
przychodź z płaczem, że coś ci nie wyszło. Pomyślałem sobie, ze mógłbym zrobić
to za ciebie, ale skoro wolisz inaczej, to okej.
Razem z
Zaynem zaczęli iść do samochodu. Gdy oboje zamknęli za sobą drzwiczki i
przypięli się pasami, nagle coś we mnie drgnęło. Harry miał naprawdę genialny
pomysł. Tylko szkoda, że nie powiedział mi tego od razu, zanim zacząłem mieć
wątpliwości co mojego pojawienia się w jego domu. Szybko ruszyłem z miejsca i
zacząłem biec w stronę ich auta. Usłyszałem jednak, że Zayn odpalił i odjechał
z parkingu. Stałem i patrzyłem się za odjeżdżającym samochodem jak idiota.
Ciężko westchnąłem. Jak ja wszystko zawsze potrafię zwalić. Serio. Muszę mieć
do tego jakiś wrodzony talent, bo normalni ludzie nie są takimi beznadziejnymi
przypadkami. Moją największą wadą jest moje niezdecydowanie. Gdyby nie ono
życie byłoby piękniejsze o 180 stopni.
Zajęty
użalaniem się nad sobą, nie zauważyłem, że czarne BMW zatrzymało się parę
metrów dalej. Dopiero, gdy Harry otworzył drzwiczki i krzyknął do mnie:
– Masz
zamiar wsiąść czy nadal tak stać?!
Otrząsnąłem
się wtedy z rozmyślań i podbiegłem do nich, otwierając drzwiczki i wchodząc do
tyłu. Zayn zerknął na mnie z wstecznego lusterka i posłał lekki uśmiech. Harry
wyglądał na zirytowanego. I kto tu zachowuje się jak fochiasta księżniczka?
Prawdopodobnie pomylił mnie ze sobą. Dalsza droga upłynęła nam w milczeniu. I
to lubię.
***
Gdy
pożegnaliśmy się z Zaynem, Harry skierował się w stronę obskurnego budynku.
Przyznaję – nie przywykłem do takich warunków, gdyż moi rodzice byli bogaci i
mieszkaliśmy w wielkiej willi. Dom Horanów także nie był ubogi. Cóż, miejmy
nadzieję, że w środku jest lepiej niż na zewnątrz. Dotarliśmy do klatki
schodowej i tam, po stopniach, udaliśmy się do drzwi z numerem 15. Naprzeciwko
dało się słyszeć głośne szczekanie psa. Harry, wywracając oczami, podszedł do
drzwi i mocno uderzył w nie pięścią krzycząc:
– Pani
Wilson! Mogłaby pani uspokoić swojego nieznośnego psa lub go uśpić, tak, jak
proponowałem? Mówię pani! Kiedyś wszyscy mieszkańcy budynku złożą petycję
przeciwko temu bydlęciu i znajdzie się w schronisku!
Robiłem
wszystko, aby ukryć mój chichot, jednak, mimo usilnych starań, nie dałem rady.
Harry nie zareagował. W duchu dziękowałem Bogu. Po chwili drzwi się otworzyły a
w progu ukazała się niska, siwa kobieta koło 60. Wyglądała na złą. Miała coś
powiedzieć, zapewne niegrzecznego, gdy zauważyła mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem
od stóp do głów, mrużąc przy tym oczy.
– No proszę,
proszę – założyła ręce na klatkę piersiową. – Mój pies nie będzie już taki
ważny, gdy inni się dowiedzą, że jesteś pedałem – powiedziała uśmiechając się
przy tym ironicznie. Harry jednak w ogóle się tym nie przejął. Wywrócił oczami
i powiedział:
– Nigdy nie
ukrywałem, że wolę kutasy.
Najwyraźniej
nie tylko mnie zniesmaczyła jego bez pośrednia odpowiedź, ale także i Panią
Wilson.
– Ale nigdy
nie przyprowadzałeś tutaj dziwek na jedną noc – powiedziała wyniosłym tonem,
tak jak gdyby fakt, że jest kobietą i to dużo starszą, czynił ją lepszym. Jej
słowa mnie mocno zabolały. Spuściłem wzrok i westchnąłem. Harry parsknął
śmiechem. Świetnie! Dla niego to powód do śmiechu, a dla mnie udręka. Chcę
wrócić do domu. Ale nie tego w Anglii. Tutaj. We Francji. Chcę znaleźć się obok
Lisy i popatrzeć na nią. Tylko tyle.
– Proszę się
przyzwyczaić, pani Wilson – powiedział Harry, podszedł do mnie i objął mnie
ramieniem z szerokim uśmiechem. – Bo Louis będzie tu wpadał o wiele częściej
niż na jedną noc i możemy panią zapewnić już teraz, że nie mamy zamiaru zachowywać
się cicho, więc proszę się postarać o dobre zatyczki, podczas gdy będę mu
obciągał, a on w rozkoszy jęczał moje imię.
Pani Wilson
stała tam z rozdziawioną buzią i po prostu na niego patrzyła. W normalnej
sytuacji wybuchnąłbym śmiechem, ale byłem tak zaskoczony jego słowami, że nie
mogłem nic z siebie wykrztusić. Potem kobieta prychnęła pod nosem i zniknęła za
drzwiami, mocno nimi trzaskając. Chciałem powiedzieć Harry’emu, że to było
świetne, ale aby żadnej innej osobie nie mówił takich rzeczy. Pani Wilson to
był bezgraniczny wyjątek. Naprawdę. Gdybym ja był na jego miejscu,
prawdopodobnie zrobiłbym to samo. Jednak Harry przestał mnie obejmować i
wsadził klucz do drzwi, otwierając je tym sposobem. Podążyłem za nim i już po
chwili znaleźliśmy się w jego skromnym mieszkaniu. Było o wiele ładniejsze niż
ten obskurny budynek, ale bynajmniej nie mogę powiedzieć, że czyste. W kącie
walało się kilka niepotrzebnych rzeczy, a na stole znajdowały się brudne
talerze, zapewne z porannego śniadania. Ciemny dywan już dawno prosił się, aby
go poodkurzać, a zlew aby pozmywać naczynia. Postanowiłem jednak nie zwracać na
to uwagi. Nie moje mieszkanie – nie moja sprawa.
– Tu jest
naprawdę… przytulnie – wykrztusiłem w końcu.
– Żeby było
jasne: nie zamierzam ci obciągać – zwrócił się do mnie Harry, stojąc
naprzeciwko. Kiwnąłem głową.
– Wiem.
Powiedziałeś to, aby ją wkurzyć. Swoją drogą, dlaczego cię tak nie lubi? –
zapytałem, idąc za chłopakiem, który podążył w stronę kuchni. Salon był
praktycznie z nią połączony i te dwa pomieszczenia oddzielał tylko długi blat
kuchenny.
– Kiedyś się
we mnie kochała – odpowiedział otwierając lodówkę. Wywróciłem oczami. – Ale
potem dowiedziała się, że wolę…
– Błagam,
tylko nie mów kutasy – poprosiłem. Harry przymknął na moment drzwiczki, aby na
mnie spojrzeć. Jego usta rozciągnęły się w ironicznym uśmieszku.
– Chciałem
powiedzieć chłopców – rzekł i ponownie zatopił swoje oczy we wnętrzu lodówki.
– Jasne –
mruknąłem, nieprzekonany. – A tak szczerze?
Harry
westchnął.
– Próbowałem
otruć jej psa – wyznał. Zamknął lodówkę, decydując się po krótszej debacie na
banana. Ja tymczasem spojrzałem na niego oburzony. Jak można próbować otruć
psa? Jak można próbować otruć cokolwiek? – Na nieszczęście, w porę zawiozła go
do weterynarza i tym sposobem udało się uratować to przeklęte zwierzę –
westchnął, wyraźnie niezadowolony. – To okropne z mojej strony, ale nie dawał
mi spać 5 nocy z rzędu. Miałem wory pod oczami i myślałem, że umrę z
niewyspania.
– Nic cię
nie usprawiedliwia – powiedziałem stanowczo.
– Tak, jak
nic nie usprawiedliwia twojej niechęci do nagości.
– To co
innego – upierałem się. Harry jednak wydawał się być nieprzekonany. Położył na
tacy banana i odkroił czubek od tyłu. Zmarszczyłem brwi. – Nie otwiera się w
ten sposób bananów – stwierdziłem.
– Ja tak
robi. – spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią. No, jasne! Bo jak taki ktoś jak
on miałby spojrzeć na takiego kogoś jak ja z jakimikolwiek uczuciami prócz nie
chęci? – Jak ci się nie podoba, to mam dla ciebie radę – zrobił krótką pauzę po
czym kontynuował: – Spierdalaj.
– Jak możesz
być ubogi, a przy tym takim chujem? Myślałem, że jesteś taki, ponieważ rodzice
cię rozpieszczali, ale najwyraźniej masz tak od urodzenia.
Harry
zaprzestał wykonywanej czynności i spojrzał na mnie nie z niechęcią, teraz to
był czysty gniew.
- Masz się
za lepszego, bo miałeś super bogatych starych, którzy płacili za twoje
wszystkie gówniane zachcianki? Sorry, ale gdy byłem mały, zastanawiałem się jak
to jest chodzić do wesołego miasteczka czy bawić się zwykłymi zabawkami. Bo moi
starzy nie mieli na to kasy!
– Ale moi
starzy chociaż nie wychowali mnie na zadufanego w sobie, aroganckiego palanta!
– krzyknąłem, sam siebie zaskakując, ponieważ nie zdarzyło mi się jeszcze tak
wybuchnąć. Umilkliśmy na chwilkę. Miałem wrażenie przez moment, że Harry zaraz
podejdzie i mnie uderzy, ale nie zrobił tego.
– Skoro
jestem takim zadufanym w sobie, aroganckim palantem, to maluj sobie sam –
rzekł, wymijając mnie i trącając specjalnie ramieniem.
Westchnąłem.
Przesadziłem. Nie musiałem tego mówić. Pierwszy raz to ja zachowałem się jak
skończony dupek. Ale bycie bogatym nie oznacza wcale życia usłanego różami, a
bycie biednym nie oznacza, że musisz być dobry i miły dla wszystkich dookoła.
Dzisiejszego dnia tego się nauczyłem.
Będąc pewny,
że dzisiaj już nic z tego nie wyjdzie, wyszedłem z jego domu, nawet się nie
żegnając. Mam nadzieję, że jutro panna Isabelle da mi jakąś taryfę ulgową i
jednak zaliczę jej zajęcia.
________________________________________________________________
________________________________________________________________
Wokalistą,
który był w polsce okazał się Cris Cab nie Justin Bieber jak niektórzy pisali
haha.
Mam
nadzieje, że nie jesteście zawiedzeni rozdziałem i wam się podobał :).
Ten rozdział
również betowała (podaje jej TT)
Silver_Tiger_ za co bardzo jej dziękuje.
Chciałem to
ff przenieść na tumblr ale naprawdę ON NIE JEST DLA MNIE. Niestety :C . Sam
byłem zły, ponieważ już się na niego nastawiłem ale wyszło jak wyszło.
Miła
dziewczyna z fb mi tłumaczyła o co tam chodzi ale głupi Roberto nie rozumie.
Liczę na to,
że chociaż połowa czytających skomentuje haha xx
Do
następnego! ♥
Świetny rozdział *_* Nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńBo Louis będzie tu wpadał o wiele częściej niż na jedną noc i możemy panią zapewnić już teraz, że nie mamy zamiaru zachowywać się cicho, więc proszę się postarać o dobre zatyczki, podczas gdy będę mu obciągał, a on w rozkoszy jęczał moje imię. <--- hahahah jesteś moim miszczem xDD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale to już wiesz.... Cóż mogę napisać.. nie jestem przyzwyczajona do pisania jakiś mega długich komentarzy, bo są tak samo bez sensu jak i krótkie, ale nad tym pracuje :D
Masz strasznie ciekawy styl pisania. Piszesz tak na luzie i wychodzą z tego naprawdę dobre i zabawne rozdziały :3
Z racji, że nie wiem już co napisać, życzę ci po prostuu dużo weny oraz żebyś dalej pisał tak swobodnie jak teraz, a będzie git :D
Do następnego. ♥ xx.
Czekam z niecierpliwoscia na nastepny, super wychodzi ci pisanie ff :)) xoxo
OdpowiedzUsuńNoooo :) Robercik mój idolu! Jest super ♥ nwm czm ale od poczatku nie lubie Hazzy w tym ff.. piszesz cudownie! Jak to czytam to albo rycze albo sie smieje jak glupia XD Błagam tylko nie tumblr!!! x-o tylko nie to! ja go kompletnie nie ogarniam! Niech zostanie jak jest!
OdpowiedzUsuńNo i wiesz.. no.. oby tak dalej! Loffciam Ciebie i Twoje ff ♥ jest serio meeeeeega!! (miales mnie informowac ;-; )
Bosh.. nie wiem co tu napisać jeszcze.. Zakochałam sie w tym! hahaha ten tekst Hazzy do tej babci: Proszę się przyzwyczaić, pani Wilson – powiedział Harry, podszedł do mnie i objął mnie ramieniem z szerokim uśmiechem. – Bo Louis będzie tu wpadał o wiele częściej niż na jedną noc i możemy panią zapewnić już teraz, że nie mamy zamiaru zachowywać się cicho, więc proszę się postarać o dobre zatyczki, podczas gdy będę mu obciągał, a on w rozkoszy jęczał moje imię.
Aaahahahahaha geniaaalne!
Dobra to by było na tyle.. Do następnego! ♡ - Juleczka z grupy :3
Napisz do mnie na fb jeśli chcesz być informowana :) może gdzieś mi się zapodziałaś bo mam naprawdę dużo osób do informowania.
UsuńZajebista zajebistość. Czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńświetny, świetny i jeszcze raz świetny!!! czekam już na następny:) /Magda:)
OdpowiedzUsuńMówiłeś przy poprzednim rozdziale, że polubimy 3 i miałeś stuprocentową rację, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Co prawda, powiedziałam Ci już wczoraj, że to wyjątkowo udany rozdział, ale teraz czas na szerszą opinię :)
OdpowiedzUsuńJuż drugie zdanie wywołało uśmiech na mojej twarzy. "(...) ledwo się powstrzymywałem przed krzyknięciem: „ubierz się!” (...)", Boże, jak to komicznie musiałoby wyglądać... Oczywiście, pomijając fakt, że Harry'ego wcale w tym pomieszczeniu nie było. No, ale skąd Lou miał to wiedzieć...
"Jakim trzeba być głupcem, aby mnie chcieć?" - teraz uznasz, że jestem dziwna (cóż, w sumie pewnie jestem i tak), ale ten fragment po prostu zdobył moje serce. Ten brak wiary w siebie Louisa jest na swój sposób uroczy. Nie umiem do końca wyjaśnić, czemu, ale wprowadzenie do ff tego typu nastroju zawsze chwyta mnie za serce, naprawdę. Najbardziej oczywiście, gdy jeden z chłopców smuta, a drugi przekonuje go, że jest cudowny, ale i tutaj spełniło to swoją rolę :) Dżisas, wyszło masło maślane, prawda? Ech, mam nadzieję, że domyślisz się, co nieudolnie próbowałam przekazać.
Rozmowa Lou i Hazzy... Hm. W sumie rozumiem Louisa, Harry zachowuje się tu jak kawał dupka i ta niechęć jest dość uzasadniona. Ale mimo tego... Moment, w którym nie będą mogli bez siebie żyć, to tylko kwestia czasu. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Idealne uzupełnienie, tak myślę.
Przez chwilę myślałam, że wprowadzisz Zarry'ego. W sumie, dałoby się to nawet wytrzymać, choć, szczerze mówiąc, nie przepadam za innymi pairingami z H&L (szczególnie za Zouisem, ale nie umiem tego racjonalnie wyjaśnić, bo przecież uwielbiam i Lou, i Zayna, ale jako para nieco mnie... odrzucają). Jednak przypuszczenia okazały się błędne i hurra, bezpośrednia konkurencja mogłaby zniechęcić Louisa już na początku. Och, jasne, ewentualnie mogłaby też wzbudzić w nim chęć podjęcia wyzwania, ale to mało prawdopodobne, tym bardziej, że nasz drogi Tommo jest święcie przekonany o swoim heteroseksualizmie. Gdyby w przyszłości odkrył, że czuje coś do Hazzy, a jednocześnie wiedziałby, że ten ma chłopaka or something, mógłby po prostu usunąć się w cień. A tego nie chcemy, prawda? ;)
Boże, o czym ja w ogóle gadam... Filozoficzne rozprawy na temat psychiki Louisa Tomlinsona. Wariatkowo, witamy. Errrmm, o czym to ja...?
Mam małego focha na Harry'ego za próbę otrucia psa. Rozumiem motywy, owszem. Ale to nie zmienia faktu, że kocham te zwierzaki i gdyby ktoś choć usiłował otruć mi mojego Rexa, wpadłabym w furię. ''Jak można próbować otruć psa? Jak można próbować otruć cokolwiek?''.
Ale przyznam za to, że jego sąsiadka to kawał wrednej baby. Wiem, wiem, nie ma obowiązku lubienia swoich sąsiadów, lecz mimo wszystko... Trochę zastanawia mnie fakt, czemu od razu wyszła z założenia, że Louis jest ''dziwką na jedną noc''. Ta kobiecina ma chyba wyjątkowo wąskie postrzeganie, skoro gdy tylko ktoś z okolicy przyprowadzi do domu mężczyznę, ona uznaje, że będą się pieprzyć. Co jest z nią nie tak? XD Hmmm... chyba że to jej własne praktyki... No, wiesz, w sensie, mierzy innych swoją miarą... A, kto ją tam wie, bździągwę jedną.
I, mimo że sposób, w jaki Harry jej się odszczeknął, był nieco nietaktowny, to ubawiłam się przy nim aż miło. Już sobie wyobrażam minę tego babska, gdy loczek z taką lekkością opowiada o ich (domniemanym) życiu seksualnym...
Niestety, ta kłótnia na samym końcu (o ile można nazwać to kłótnią, oczywiście) nie wróży dobrze, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Mam nikłą nadzieję, że Isabelle jednak w jakiś sposób zmusi ich do współpracy ^^
+ ja nie trzymam bananów w lodówce 0.0
(no i znowu się nie zmieścił XD Muszę nauczyć się streszczać)
UsuńChciałam przeprosić, bo, czytając rozdział po raz drugi, znalazłam literówkę i brak przecinka, które wczoraj jakoś przeoczyłam. Nie jest to wiele, ale teraz to wyłapałam i jakoś zrobiło mi się głupio, więc... sorry.
Przy okazji - _Silver_Tiger_ . Z przodu też podkreślnik. Nie sądzę, żeby kogokolwiek zasadniczo to interesowało, więc tak tylko wspominam ;)
Rozumiem Twoje rozczarowanie, związane z tumblrem. Kiedy zakładałam tam pierwsze konto (ha, chyba nawet jeszcze tam gdzieś sobie jest...), zupełnie nie mogłam ogarnąć, jak to cholerstwo działa. Moje obecne powstało prawie rok po pierwszym podejściu i dopiero teraz to zaskoczyło i się kręci. Więc... nie przejmuj się, też z czasem załapiesz, po prostu musisz próbować (to jest w zasadzie moje 4 konto, ale 2 poprzednie usunęłam – trening czyni mistrza).
No i co by tu jeszcze dodać... Czekam na 4 i życzę dużo weny oraz satysfakcji z pracy (to drugie nie mniej ważne, a może nawet ważniejsze...). I po prostu dziękuję za to, że piszesz, bo to coś nowego i świeżego i naprawdę fajnie być tu z Tobą od początku do (mam nadzieję) samiutkiego końca.
Btw, czy masz już mniej-więcej oszacowaną ilość rozdziałów? :)
Twoja Fanka/Małpka nr 1
Julia
@_Silver_Tiger_
bumble-bumble-bumblebee.tumblr.com
lancuszekzmotylem.blogspot.com
Harry jednak nie okazał się rozpieszczonym bachorem, ale zachowuje się strasznie arogancko. Louis trochę też. Nie rozumiem facetów...
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, to rozdział... nie podoba mi się. Czekałam na nagiego H, no hej XD
Czekam oczywiście na następny :)
xx
Harry sie wkurwił :3 Louis, panuj nad sobą XD
OdpowiedzUsuńniezle Styles cisnal starej hahaha byla beka
ciekawe czy się w koncu namalują czy nie
na poczatku myślalam ze Harry serio bedzie jebał sie z Zaynem ale to juz wiesz hahahaha szkoda :D
ale tez dobrze :3 Zerrie forever
rozdział mega i nie moge się doczekać następnego <3
weny ZBOKU
/Leśna Kuna Ola S hahahaha
fajnie, że mnie poinformowałeś ... no, ale nie będę tak jak Harry i nie będę księżniczką fochów.
OdpowiedzUsuńco to rozdziału to.. serio w pewnym momencie pomyślałam, że Zayn i Hazz będę się ruchać hahha boże.
i jeszcze jak cisnął tą starą haha :D
no i rozdział jest bardzo fajny bla bla bla..
do następnego :*
Robert! Szybko pisz następny rozdział, bo świetnie Ci to wychodzi ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3 Czekam na kolejna dawke Larry'ego abgjhfjjjsjujajs *_*
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny *.*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się pogodzą i Louis się w końcu rozbierze przed Harrym ^^
Robert, dlaczego to opowiadanie jest takie idealne?! Kurczę, wciągnęłam się i chcę już następny rozdział! ;o PER-FECT!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe opowiadanie :)
To jest świetne *.*
OdpowiedzUsuńNapisałabym coś długiego i ciekawego, ale po prostu mi sie nie chce. Przepraszam :)
OdpowiedzUsuńAle skomentowałam!
Zickyy xx
Roberto, kiedy następny?:( /Magda
OdpowiedzUsuń