Otworzyłem jedno oko, a potem drugie, będąc przekonanym, że nadal leżę na niewygodnym asfalcie. Nie chciałem się podnosić, gdyż czułem, że z powodu bólu pleców będę miał ochotę umrzeć. Jednak przed sobą bynajmniej nie zobaczyłem mokrego miasta, po którym kręci się ogromna ilość nieznanych Francuzów, ale pokój. Bardzo ładny pokój. Utrzymany w kolorach beżu i brązu. Na drewnianej podłodze leżał mały, okrągły, puchowy dywan, a obok podwójnego łóżka, na którym spałem, stała ciemnobrązowa komoda, utrzymująca małą lampkę i mój telefon. Naprzeciwko mnie znajdowała się wysoka szafa, a po obu jej stronach stały wysokie rośliny w białych, porcelanowych doniczkach. Przez okno wpadały promienie słoneczne. Podniosłem się do pozycji siedzącej i, ku zaskoczeniu, nie odczułem bólu pleców, piekła mnie tylko klatka piersiowa i czułem, że mam zbite biodro. Wtedy zacząłem się zastanawiać, gdzie ja się do cholery znajduję? Porwali mnie jacyś nieznani Francuzi? Kurwa mać. I niby w jaki sposób mam się z nimi dogadać? Będziemy się posługiwać językiem migowym? Nawet tego nie umiem. Westchnąłem. Przyjaciele mojej mamy na pewno się bardzo martwią. Nawet nie mogłem do nich zadzwonić. Odkryłem się więc z kołdry i wtedy zdałem sobie sprawę, że jestem kompletnie nagi! Przykryłem się więc z powrotem, ponieważ nie przepadałem za nagością. Ubrania są po to, aby je nosić. Zadawałem sobie tylko pytanie: dlaczego jestem nagi? Chyba nikt mnie nie zgwałcił, prawda? Nie wiedziałem, czy wolałem w roli mojego gwałciciela chłopaka, czy dziewczynę.
Nagle drzwi
uchyliły się, a do środka weszła niska brunetka, która spojrzała na mnie
nieśmiało. Cholera, a jednak dziewczyna. Bynajmniej nie chciałbym, aby to był
chłopak, ponieważ nie jestem gejem, ale wyjdę na mięczaka.
– Louis,
prawda? – zapytała, a w jej oczach widziałem przerażenie. Była zapewne
zestresowana. Kiwnąłem głową.
– Skąd
wiesz? – w duchu dziękowałem, że mówiła po angielsku.
– Miałeś
przyjechać – odpowiedziała niepewnie. – Moi rodzicie cię wyczekiwali.
– Czekaj…
twoi rodzice są przyjaciółmi moich rodziców, tak?
Dziewczyna
kiwnęła głową. To było jeszcze bardziej zagadkowe.
–
Zastanawiasz się pewnie skąd wiedzieli, gdzie cię szukać. Otóż, dzwonili do
ciebie, a ty mówiłeś jakieś nieskładne zdania. Wywnioskowali z tego, że
zostałeś pobity i okradziony i leżysz w jakieś ciemnej uliczce obok rynku.
Stracili godzinę, ale znaleźli cię – uśmiechnęła się lekko. Potem podeszła do
mnie bliżej i wyciągnęła w moją stronę dłoń. – Lisa.
– Moje imię
już znasz – odparłem, potrząsając nią. – Mam jeszcze jedno pytanie: dlaczego
byłem nagi?
Dziewczyna
wyraźnie zarumieniła się. Wydała mi się taka słodka. Marzyłem, aby kogoś
takiego spotkać.
– Byłeś cały
przemoczony i ktoś musiał cię rozebrać, abyś się nie przeziębił – wydukała. –
Nie chcesz wiedzieć kto.
Miała rację.
Nie chciałem.
– Pójdę po
twoje ubrania. Już wyschły. Nie martw się, że okradli cię z rzeczy. Mam brata.
Pożyczysz coś od niego – zapewniła mnie.
– W
porządku. Dzięki – powiedziałem, na co dziewczyna wyszła z pokoju. Piękne
spotkanie. Ciekawe, co jej rodzice o mnie myślą. Znaleziony cały przemoczony na
ulicy…
***
Ubrany w
moje czarne rurki i granatową koszulkę, zszedłem na dół, ówcześnie biorąc
prysznic, dlatego z moich włosów skapywała woda. Z kuchni dobiegł mnie cudowny
zapach. Najwyraźniej ktoś musiał gotować coś dobrego. Udałem się w tamtą
stronę. Miałem rację. Wysoka kobieta o ciemnych włosach wyjmowała właśnie z
piekarnika ciastka. Była bardzo podobna do Lisy, dlatego nie miałem
wątpliwości, że to jej matka. Gdy mnie zobaczyła, jej twarz rozjaśniła się.
– Louis!
Nareszcie wstałeś! Już myślałam, że zamierzasz leniuchować do wieczora –
roześmiała się. – Wiesz, która godzina? 13:10 – odparła, zerkając na srebrny
zegarek, który znajdował się na jej ręce.
–
Przepraszam. Nigdy nie zdarzyło mi się tak długo spać – wydukałem, nieco
zawstydzony. – Przykro mi w ogóle za to, co się wczoraj stało. Nie chciałem,
aby tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie.
Kobieta
machnęła niedbale dłonią.
– To nie
twoja wina, że jacyś złodzieje cię napadli. Tutaj, we Francji, pełno jest
takich łotrów. Musisz się przyzwyczaić – powiedziała, czym absolutnie nie
poprawiła mi humoru. – A teraz siadaj. Zrobiłam przepyszne ciasteczka –
wskazała mi ręką na stojące krzesełko. Posłusznie uczyniłem jej prośbę. –
Poznałeś już naszą rodzinę? – zagadała, wyjmując ciastka na talerz.
– Tylko pani
córkę. Lisę – odpowiedziałem.
– Lisa jest
bardzo nieśmiała w stosunku do obcych – powiedziała, stawiając przede mną
talerz. – Dzieci! Ciasteczka! – krzyknęła.
– Zauważyłem
– mruknąłem, odgryzając kawałek czekoladowego ciastka w kształcie gwiazdki. Był
cholernie twardy. Nie wiedziałem, czy mam mówić gospodyni, czy takie miały być,
a ja zranię jej uczucia. Postanowiłem więc milczeć. Po chwili do kuchni zawitała
śliczna brunetka ze swoim zapewne bratem. Był wysokim blondynem z włosami
postawionymi na żel, o przyjaznym wyrazie twarzy. Gdy zobaczył słodycze,
otworzył szeroko oczy z podniecenia i sprintem usadowił się na siedzeniu,
zabierając mi z talerza dwa ciastka. Chyba nawet nie zauważył, że siedziałem
tuż obok. Wydawał się być miły, dlatego nie byłem na niego jakoś specjalnie
zły. Lisa tymczasem, bardziej przestraszona, wzięła talerz i zajęła miejsce
naprzeciwko mnie.
– Niall!
Nieładnie kraść gościom jedzenie – skarciła go mama.
– W
porządku. I tak nie byłem głodny – odpowiedziałem. Miałem wrażenie, iż kobieta
pomyślała, że jestem po prostu miły, a ja tymczasem naprawdę po ugryzieniu
chociaż jednego kęsa, straciłem ochotę na resztę. Posłała mi więc wdzięczne
spojrzenie.
–
Przepraszam, ale nie jadłem śniadania – powiedział blondyn, po czym podał mi
dłoń, brudną z powodu okruszków. – Niall.
Mimo
wszystko uścisnąłem ją.
– Louis.
– Spodobało
mi się twoje ciało. Chodzisz na siłownię?
Przysięgam.
Zakrztusiłem się własną śliną. Cholera, czyli on był osobą, która mnie
rozebrała? Czy ta rodzina nie ma wstydu? Mógłby to sobie darować. On jednak
najwyraźniej nie przejmował się, iż właśnie sprawił, że o mało nie spaliłem się
ze wstydu. Zauważyłem, że Lisa zachichotała. To sprawiło, że nieco poprawił mi
się humor.
– Nie –
odpowiedziałem. Starałem się mówić pewnie i głośno, ale wyszło z tego coś na
kształt cichego skomlenia.
– Louis, nie
musisz się wstydzić swojego ciała – powiedziała mama dwójki rodzeństwa. –
Powinieneś od czasu do czasu poopalać się z nami nago.
Znowu.
Zakrztusiłem się śliną. Czy oni chcą, abym się udławił?
– Oglądacie
siebie nago?
– Doskonale
zdajemy sobie sprawę, jak jest zbudowany człowiek. A oglądanie tego nie sprawi,
iż jesteśmy zażenowani – wyjaśniła. Chciałem sobie wyobrazić nieśmiałą Lisę,
jak nago opala się przed własną rodziną. Wróć. Czy ja właśnie wyobrażałem sobie
Lisę nago? Stop. Louis, przestań.
– Podziwiam
was – powiedziałem, co było prawdą. Ja nie mógłbym nigdy w takim czymś
uczestniczyć i boli mnie fakt, że jedna z czterech osób w tym domu widziała
mnie takiego, jakiego mnie pan Bóg stworzył.
– Mylisz
się, mój drogi. To nie jest nic niezwykłego. Ciało ludzkie powinno być dla
ciebie czymś normalnym, skoro zamierzasz studiować sztukę – zauważyła słusznie.
– Chyba nie sądziłeś, że nie będziesz na tych zajęciach miał do czynienia z
nagością?
Szczerze?
Tak właśnie sądziłem.
–
Oczywiście, wiem. Ale… mam pewne zasady, których wolałbym nie łamać –
usprawiedliwiłem się. Kobieta posłała mi nieodgadnione spojrzenie. Nie
wiedziałem, czy sprawiłem jej przykrość, czy po prostu zawsze miała taki wzrok.
***
Wieczorem,
gdy nastawiałem budzik w telefonie, gdyż rano musiałem wstać na zajęcia,
usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi. Kolację zjadłem całą, tak
jak pani domu kazała. Teraz chciałem mieć chwilkę czasu dla siebie. Muszę się
przyzwyczaić, że ta rodzina jest niezwykła i ma swój własny, specyficzny styl
bycia, który po prostu trzeba zaakceptować.
Powiedziałem
„proszę” i drzwi uchyliły się, ukazując brunetkę. Patrzyła na mnie niepewnie,
zapewne zastanawiając się, czy może wejść. Kiwnąłem głową, na co odetchnęła z
ulgą. Lisa podeszła do brzegu mojego łóżka i usiadła na nim.
–
Przepraszam za moją rodzinę – powiedziała po chwili milczenia.
– Nie
szkodzi, naprawdę. Każdy ma jakieś… dziwactwa – odparłem z uśmiechem.
– Zawsze
byli wyzwoleni i nie przejmowali się tym, co powiedzą inni. Ze mną było inaczej
– spuściła głowę. – Zazdroszczę ci, że studiujesz sztukę. Ja jestem jeszcze w
liceum, gdzie są głupi nauczyciele i głupi chłopcy.
Roześmiałem
się.
– Hej. Na
pewno nie jest tak źle – powiedziałem rozbawionym tonem. Typowa nastolatka z
typowymi problemami nastolatki.
– Masz
rację. Jest gorzej. Czuję, że tylko z tobą mogę normalnie porozmawiać. Cieszę
się, że przyjechałeś.
Alarm,
alarm. Louis Tomlinson rumieni się.
– Na
początku byłem przerażony perspektywą studiowania w nieznanym mieście, ale
teraz czuję, że będzie w porządku.
Przez moment
milczeliśmy. Do czasu, gdy Lisa spojrzała na wiszący na ścianie zegar i
stwierdziła, że jest późno i musi iść do siebie. Kiwnąłem głową. Wolałem, aby
została jeszcze trochę. Gdy była przy drzwiach, odezwałem się:
– Jutro
kończę zajęcia koło 15:00. Może wybralibyśmy się po nich coś zjeść?
– Może –
odparła i wyszła, zamykając drzwi. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem.
***
Nigdy,
przenigdy, w całym swoim pieprzonym życiu, nie położyłem się tak wcześnie spać,
a mimo to miałem taki cholerny problem ze wstaniem. To był jakiś horror. Prawe
oko jakoś z trudem otworzyłem, ale lewe najwyraźniej nie chciało wstać. Prawie
z zamkniętymi oczami poszedłem do łazienki, mrużąc je z powodu zbyt ostrego
światła. Gdy spojrzałem w lustro, zdałem sobie sprawę, że mam zaczerwienione
gałki oczne. Efekt niewyspania, ale kurwa jak? Spałem jakieś 9 godzin. Naprawdę
nie mam pojęcia, o co może chodzić. Czas wziąć prysznic, coś zjeść i pognać na
zajęcia. Typowy student. No, może nie do końca. Nie każdy ma taki zaszczyt
mieszkania prawie w pałacu z wyjątkowo dziwnymi ludźmi.
Wszedłem do
wielkiego budynku z nieodgadnioną francuską nazwą: "Institut de la
peinture". Nie musiałem otwierać drzwi, gdyż same się przede mną
rozsunęły. Mama mówiła, że to jedyny instytut, gdzie uczą Anglicy. Mam
nadzieję, że się nie myliła. Przede mną rozciągał się długi korytarz.
Podszedłem do kobiety siedzącej w okienku i przeglądającej jakieś akta i
powiedziałem, że przyszedłem tu na zajęcia z malowania, gdyż zamierzam
studiować malarstwo. Ona pokierowała mnie pod odpowiednie drzwi. Podziękowałem
jej grzecznie i biegiem zacząłem się kierować w tamtą stronę, zerkając co
chwilę na zegarek na ręce. Cholera, jestem spóźniony całe pięć minut. Nie mam
pojęcia, jak tutaj są postrzegane spóźnienia, ale nawet z szacunku do
wykładowcy powinno się być zawsze o czasie. Zatrzymałem się na moment, gdyż ból
w klatce piersiowej dał o sobie znać. Cholerne pobicie. Nie zasłużyłem na to. I
nie zasłużyłem na pewno na to, co się stało. Otóż, gdy gwałtownie się
zatrzymałem, drzwi od jakiegoś pomieszczenia otworzyły się i zostałem uderzony
nimi. Ktoś miał, niestety, dużo siły i uszkodził mój nos. Krzyknąłem, po czym
zachwiałem się na nogach i o mało nie upadłem.
– Vous
n'êtes pas fou prudent. (Jesteś nieostrożnym głupolem).
– Słucham? –
zapytałem, przestając trzymać się za nos. Na szczęście, na mojej dłoni nie
pozostała krew. Całe szczęście. – Nie jestem Francuzem. Nie rozumiem cię.
Chłopak
uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki w policzkach. Był wysoki, miał kręcone
włosy i szmaragdowe oczy. Zrobił na mnie spore wrażenie samym wyglądem. Może
miał równie ciekawą osobowość, ale tego się raczej nie dowiem, gdyż nie mówi w
moim języku.
– Parce que
vous êtes stupide. (Bo jesteś głupi).
– Naprawdę
cię nie rozumiem. Pewnie mnie przeprosiłeś, co? I czujesz się zażenowany. W
porządku. Każdemu może się zdarzyć.
Chłopak
spojrzał na mnie z rozbawieniem, a ja nie wiedziałem, o co mu chodzi?
– Seuls des
fous excuses et vous apprennent à marcher bébé, au revoir. (Tylko głupcy
przepraszają, a ty naucz się chodzić, kochanie, do widzenia).
Francuz
odszedł, a ja patrzyłem jeszcze za nim długo, aż w końcu otrząsnąłem się z
zamyślenia i pobiegłem na zajęcia.
Otworzyłem
drzwi i wpadłem do Sali, cały zdyszany. Wszystkie spojrzenia skierowały się w
moją stronę. Nie lubiłem być w centrum uwagi. Zdecydowanie nie. Przełknąłem z
trudem ślinę i zająłem miejsce przy jednej ze sztalug. Na szczęście profesora
jeszcze nie było. Cóż za ulga. Zdjąłem torbę z ramienia i powiesiłem ją na
oparciu krzesła. Towarzyszyło mi dziwne uczucie niepokoju. Kompletnie nikogo
tutaj nie znałem. Nie wiedziałem też, co inni myślą o mnie. Czułem się jak
pierwszego dnia w szkole.
– Cześć – odezwał się jakiś chłopak, siedzący obok
mnie. – Liam – dodał.
– Louis –
odpowiedziałem. Cholera, dłonie mi się spociły. Nie wiedziałem, że będzie tak
ciężko.
– Jesteś tu
nowy, co? – zagadnął znowu. Kiwnąłem głową. – I niezbyt rozmowny – roześmiał
się.
– Nie, po
prostu… ludzie czasami zbyt dużo mówią, gdy są zestresowani, a ja milczę w
takich wypadkach – wytłumaczyłem moje zachowanie. Liam wyglądał na kogoś, kto
doskonale mnie rozumie. W jakiś sposób byłem mu wdzięczny.
– Ja należę
do tej drugiej grupy, która dużo mówi – uśmiechnął się. Wtedy drzwi Sali
otworzyły się i weszła… kobieta? Byłem przekonany, że będzie nas uczył
mężczyzna. Starszy mężczyzna. Tymczasem była to kobieta koło trzydziestki z
długimi blond włosami, upiętymi w wysoką kitkę. Ubrana była w rozłożystą
sukienkę z kwiatami do kolan, a na stopy założyła czarne szpilki, które
postukiwały przy każdym kroku.
– Bonjour –
uśmiechnęła się szeroko.
Nie mówcie,
że będzie mówić po francusku…
– Mam na
imię Isabella. – Dzięki Bogu. Angielka. – I będę was uczyć tego pięknego
przedmiotu, jakim jest sztuka. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, jakimi
jesteście szczęściarzami? – spojrzała na nas wesoło. – Dzisiaj zajmiemy się
ludzkim ciałem. Dla jednych jest ono powodem do wstydu, a dla drugich wręcz
przeciwnie - uwielbiają je eksponować. Pomyślałam sobie, że dla tych osób,
które odczuwają w pewien sposób dyskomfort z powodu nagości, to będzie idealne
ćwiczenie na przełamanie się. Z racji tego, iż nie ma Migueza, gdyż zachorował,
zgodził się go zastąpić wasz kolega, który również będzie na te zajęcia
uczęszczał. Może później Miguez zapozuje specjalnie dla niego, aby też mógł
namalować obraz? – zażartowała. Wywróciłem oczami. Nie chciałem oglądać
ludzkiego ciała. Ono mnie naprawdę nie interesuje. Są pewne sprawy, które
powinno się przykryć ubraniami i jedną z nich jest właśnie nasze ciało. Nie
wiem, co ja tu robię. Powinienem wyjść, ale tyle poświęciłem dla tej uczelni.
Chcąc nie chcąc muszę zostać.
Drzwi
wejściowe uchyliły się i do Sali pewnym krokiem wszedł… zaraz, zaraz, to jest
ten Francuz, który mnie uderzył drzwiami. I on ma zamiar chodzić z nami na
zajęcia? Przecież nic nie zrozumie.
– Zapraszam,
Harry – powiedziała Isabelle. Chłopak, mając na sobie tylko aksamitny, czarny
szlafrok, podszedł bliżej. Nie, nie, nie. Nie chcę oglądać nagiego Francuza. –
To jest właśnie nasz dzisiejszy model.
Dziewczyny
zaczęły chichotać i szeptać między sobą, a chłopaki wręcz przeciwnie. Burzyli
się, a jeden chłopak nawet powiedział, że nie będzie go malować. Nie popierałem
nieprofesjonalizmu, ale w tym wypadku musiałem się z nim zgodzić.
– Cześć,
jestem Harry i mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić.
To on mówi
po angielsku? Czyli że doskonale mnie rozumiał i robił sobie jaja? To będzie
bardzo, bardzo interesujące. Wziąłem do ręki pędzel i nie chciałem myśleć o
tym, co zaraz nastąpi. Harry bez żadnego skrępowania stanął przed nami i
rozsunął szlafrok, zrzucając go z siebie bezwstydnie…
_____________________________________________________________________
Tak oto
prezentuje się pierwszy rozdział mojego opowiadania :). Mam nadzieje, że nie
jest najgorzej. Wiem, że urwałem w fatalnym momencie ale taki był zamiar.
Abyście przez kilka dni po zastanawiali się co tam będzie dalej haha. Specjalnie
pozostawiałem te dialogi w nawiasach, ponieważ uznałem tą rozmowę za zabawą i
stwierdziłem, że lepiej będzie jakbyście wiedzieli co Harry mówi :).
Wszelkie
błędy poprawiała pewna przemiła osoba i zgodnie z jej prośbą podaje jej TT:
@_Silver_Tiger_
To do następnego ♥
Hurrah! Jest jedynka, czekałam, aż ją opublikujesz :)
OdpowiedzUsuńZacznijmy od początku.
Już po przeczytaniu prologu wkręciłam się w to opowiadanie. Pierwszy rozdział czytałam ze 3 razy (już ty dobrze wiesz, czemu ;P) i w niektórych momentach naprawdę nie mogłam przestać się śmiać XD Niall, oświadczający, że podoba mu się ciało Louisa... Albo jego matka, zapraszająca Lou do wspólnego opalania toples... Jesus Maria, co to za rodzina! Nie wpadłabym na to, żeby tak wykreować gospodarzy Tomlinsona, ale jest lepiej niż świetnie, woah.
Pierwsze spotkanie z Harrym też wywołało uśmiech na mojej twarzy. Ale to pewnie dlatego, że ja, choć też, tak jak Lou, nie mówię po francusku, mogłam przeczytać napisy z tłumaczeniem, a biedy BooBear - niekoniecznie. Hazz trochę wredny początkowo, ale już go lubię. Nie wiem, po prostu... miłość od pierwszego wejrzenia? XD Spokojnie, ja go Louisowi nie odbiorę, nawet nie będę próbować.
Bo, nawet jeśli początkowo Lou reaguje na niego jak: "Nie, nie, nie. Nie chcę oglądać nagiego Francuza" (przy tym też się śmiałam, tak btw), to z góry skazany jest na porażkę i na pewno będzie "oglądał gołego Francuza" nieraz, ponieważ
niezależnie od okoliczności,
od czasu,
miejsca
i zdarzeń,
zieleń i błękit stanowią dwie połówki jednej duszy.
(okej, trochę poetycko się zrobiło...)
Tak też, no. Czekam na nexta z niecierpliwością i weny życzę, Robciu (hmm przy moim pierwszym opowiadaniu moi czytelnicy ochrzcili mnie "Kociakiem", bo wiesz, Lou tam zwracał się w ten sposób do Hazzy, i część z nich wciąż się tak do mnie zwraca; muszę uważnie czytać Twoje opowiadanie i Tobie też coś znaleźć ;P Tutaj jedynym tego typu zwrotem było chyba "kochanie" po francusku, ale wybacz, to chyba nie pasuje ;) )
Twoja samozwańcza fanka nr 1,
Julia xx
@_Silver_Tiger_
2 kom mój XD pozdrawiam mame i tate
OdpowiedzUsuńnie cierpie gdy ktos przerywa w tak zajebistym momencie ale tez troche lubie bo wiem ze caly czas bede myslec co dalej nastąpi :3
Hazz miał z niego niezłą beke pewnie
mamusia rozwala system. I sobie wyobraziłam jak raz stoi w kuchni na golasa i gotuje a nagle wchodzi Lou hahahhaahah o kurwa XD
czekam na Larrego, oby z Lisą nie było nic poważnego /Ola S
hmm, fajnie sie zaczyna ;) masz fajny, lekki styl pisania a ja bardzo to lubie xx napewno bd czytać dalej ;** nie lubie pisać długich komentarzy także ten tego i do następnego ;D
OdpowiedzUsuń@luv_ya_lukey xx
bardzo przyjemnie się czyta :) trochę się pośmiałam na tym rozdziale :) czekam jakie dalej przygody na uczelni będzie miał Lou :) zapowiada się bardzo ciekawie... już sobie wyobrażam sytuacje z Harrym i Lou po zajęciach xD cóż weny życzę i czekam na kolejne rozdziały! :) xx
OdpowiedzUsuń@gabiss6
Wooow ^^ Robciu szalejesz! ;p nie moge sie doczekać następnego! Kocham to ff od samego początku! :D Tak przed snem sie to fajnie czyta ^^ jeszcze raz powiem, ze jest zajebiste i... oczywiście czekam na nexta! ;** Loffki Kisski ;3 -Juleczka z grupy ;)
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA jezu nie mogłam z tego momentu z tym opalaniem się nago hahahahah
OdpowiedzUsuńAle rozdział zajebisty xx
Robert, kurde no. Tak, zakończyłeś w złym momencie :(
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, choć gdy czytałam o Lisie, mówiłam do ekranu "NIGDY Z NIM NIE BĘDZIESZ, BO ON BĘDZIE GEJEM, AHA!".
Mam nadzieję, że nie będziesz kazał długo czekać na rozdział :)
(+jakby co, zmieniłam zdjęcie i nazwę, więc nie myśl, że ubyła Ci czytająca).
xx
Huh :D Na prawdę opowiadanie zaczyna się świetnie. Fabuła jest strasznie wciągająca, a Twój styl pisania po prostu mrr :D nie mam słów, żeby to opisać, na pewno będę czytała :* weny życzę xd
OdpowiedzUsuńno także ten tego nie mam pojęcia co ci napisać w komentarzu
OdpowiedzUsuńchyba nie jesteś skromny i podejrzewam, że dobrze wiesz, że ten rozdział jest po prostu .. mega mega fajny
poza tym moje poprzedniczki już ci to uświadomiły so..
no to czekam na dwójeczkę (nie żeby coś, ale 2 to moja szczęśliwa liczba, może jakiś Larry moment? hahaha tylko żartuję :*)
p.s. boże Niall złodziej ciastek, rozbieracz przemoczonych i pobitych, a ta mamuśka to nie lepsza, lubi opalać się na go i pewnie miałabym beke gdyby gotowała zupę toples i do kuchni wszedłby Louis xd
już się boję jakiego Lisa ma tatuśka :D
oooo, beta sprawiła wiele dobrego temu ff!! boże, zapowiada się super, serio :) taka szkoda tylko, że nie na tumblrze haha /S
OdpowiedzUsuńdlaczego? :)
UsuńHahahah też się zastanawiam dlaczego :/
UsuńDołączam się do pytania xd
Świetny rozdział :) Opowiadanie wciąga. A tak btw. Ja nie chcę wiedzieć co Ci siedzi w tej głowie, Robcio. x
OdpowiedzUsuńCO Z TOBĄ JEST NIE TAK, ŻE JUŻ W POERWSZYM ROZDZIALE TYLE WYSKAKUJESZ Z NAGOŚCIĄ?!
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAH ALE MI SIĘ KURDE TO PODOBA ;D
Wyobraź sobie, że wyobraziłam sobie jak Niall rozbiera Lou xd Tak wiem, dziwna jestem. Taki już mój urok :)
Albo widzę już w przyszłości jak to Lou wchodzi do donu po szkole a to Niall i jego ojciec (jeszcze nic o nim nie było, ale myślę, że jest ojciec, bo jest słowo "rodzice") mijają się z nim w drzwiach nadzy, bo idą grabić przed domem xd
Hahahahah kompletnie rozstrzaskałeś mój już i tak głupi móżdżek! Coś czuję, że wiele razy podczas czytania następnych części posikam się ze śmiechu ;D Na tym już lałam ...
Pozdrawiam ♥,
Zickyy Xx